22.
Weszłaś na salę pełną zwiadowców i skierowałaś się w stronę machającego do Ciebie Erena. Kiedy zajmowałaś miejsce, w tym samym czasie na środek wyszłedł Moblit. Był mężczyzną średniego wzrostu z jasnobrązowymi, gładko ułożonymi włosami. Wyglądał na spokojnego i pewnego siebie człowieka, który wiedział, po co znalazł się w tamtym miejscu.
-Nazywam się Moblit Berner i poprowadzę dzisiejsze zajęcia teoretyczne. - krótko się przedstawił i odrazu przeszedł do rzeczy. Zaczął od podstaw i zajął się omówieniem głównie słabych punktów oraz sposobów na podejście tytanach, ale Twoim osobistym ulubionym momentem był wykład o odmieńcach. Nie miałaś przyjemności jeszcze takowego spotkać i można by stwierdzić, że to dobrze. Mimo wszystko ciekawiła Cię i zrazem przerażała nieprzewidywalność tych potworów.
-Przecież wszystko o czym mówi mamy już przećwiczone w praktyce. - Eren szepnął w Twoją stronę.
-Czasem lepiej rozłożyć to na czynniki pierwsze. - uśmiechnęłaś się w stronę znudzonego chłopaka. Ten tylko westchnął i ponownie odwrócił się w stronę Bernera.
———
Po ponad godzinie wykładów wszyscy równo podnieśli się z siedzeń i skierowali do wyjścia. Kątem oka zauważyłaś, że w progu drzwi zwiadowcy po kolei się z kimś witali. Wychodząc na korytarz Twoim oczom ukazał się nikt inny jak Levi, który stał oparty o ścianę naprzeciwko wyjścia. Nie zastanawiając się skierowałaś się w jego stronę, a kiedy ten Cię dostrzegł odepchnął się nogą i stanął wyprostowany.
-Dzisiaj po południu jedziemy do lasu. - oznajmił kiedy znalazłaś się obok niego, nawet nie pytając się o Twoje zdanie. Pokręciłaś głową z niedowierzeniem.
-Mi też miło cię widzieć. - zaśmiałaś się krótko. Nawet nie spytał, czy czegoś nie planujesz. - Rozumiem, że mam wziąć cały sprzęt? - kapitan przytaknął.
-Przygotuj konia na za trzy godziny. Przyszedłem powiedzieć tylko to.
-Zrozumiano, do zobaczenia. - pomachałaś mu i odwróciłaś się w drugą stronę, gdzie czekał na Ciebie Eren. Musiał zauważyć, że odrazu po zakończeniu teorii zniknęłaś z sali. Skierowaliście się wgłąb korytarza i po chwili razem zniknęliście za zakrętem.
———
Levi, który ostatni raz obejrzał się za Tobą, skrzywił się widząc Cię razem z szatynem. Stał na środku przejścia i odprowadzał Cię wzrokiem. W końcu odwrócił się i szybkim krokiem skierował się w stronę swojego gabinetu, gdzie zostawił zaparzoną herbatę.
Znajdując się pod swoim gabinetem wyjął klucz, ale kiedy nacisnął na klamkę, drzwi się otworzyły. Zmarszczył brwi. Na pewno przed wyjściem przekręcił klucz, zawsze to robił. Powoli wszedł do pomieszczenia i zgromił spojrzeniem siedzącą na jego krześle kobietę.
-Jak tu weszłaś? - spytał chłodno i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do biurka opierając się o nie. Hanji z uśmiechem puściła mu oczko.
-Mam swoje sposoby. - zaśmiała się. Levi wskazał palcem na kanapę przekazując jej, że ma się tam przesiąść. Szatynka wstała i zrobiła to, co jej polecił; nie czuła potrzeby drażnienia kapitana. - Rozmawiałeś z (Y.N)? Mogę się założyć, że nie zrezygnuje z ekspedycji.
-To było oczywiste. Mam zamiar ją przygotować. - Brunet obszedł mebel i usiadł przy biurku sięgając po już letnią herbatę. Napił się jej i odłożył z powrotem. Przeniósł wzrok na okularnicę, która z pasją oglądała swoje dłonie. - Tylko po to przyszłaś?
-Nie. - poprawiła się na siedzeniu. - Wczoraj wieczorem widziałam, jak (Y.N) wychodzi od Erwina. Chciałam spytać się jej osobiście, czy coś zrobiła, ale nie miałam okazji. Jako, że jesteście razem, gołąbeczki, ostatnio wam się układa i...
-Hanji. - przerwał jej ostro. Oparł się na dłoni słuchając szatynki, bo nie wspominałaś o swojej wizycie. -Do rzeczy.
-Nic ci nie mówiła? - spytała wyraźnie zdziwiona. Nagle podskoczyła do góry wstając na równe nogi, podniosła ręce do góry i się rozciągnęła. Zaśmiała się słysząc trzask własnych kości. -No to nic tu po mnie. Pa! - z prędkością światła ulotniła się z pomieszczenia. Levi wciąż wpatrywał się w punkt, gdzie przed chwilą siedziała. Po głowie chodziło mu jedno pytanie; dlaczego byłaś u Erwina?
———
Widziałaś, że klacz Ackermana już osiodłana stała w boksie, jednak nie mogłaś zlokalizować jej właściciela. Złapałaś za wodze swojego konia i wyszłaś z nim na zewnątrz. Po chwili oczekiwania zauważyłaś, że brunet szedł w stronę stajni. Uśmiechnęłaś się w jego stronę, następnie wskoczyłaś w siodło. Kiedy obydwoje byliście gotowi do wyjazdu, wolnym krokiem skierowaliście się w znanym Ci kierunku. Przyłożyłaś rękę do twarzy ziewając.
-Spałaś? - odezwał się wyrównując tępo.
-Nie, ale przydałoby mi się. - zaśmiałaś się krótko, zauważyłaś, że kapitan Ci się przyglądał. -No co? Z tego co mi wiadomo, to sam niewiele śpisz.
-Ale ja nie potrzebuję wrócić do formy. - oboje westchnęliście, nieświadomie się synchronizując. -Dzisiaj będziesz trenować zrywy powietrzne bez zużywania dużej ilości gazu. - kiwnęłaś głową w geście zrozumienia i przyśpieszyliście.
Znajdując się w odpowiedniej odległości od pierwszych drzew Levi kazał Ci wstać w siodle i się przygotować. Wypuściłaś nogi ze strzemion i przytrzymując się siodła powoli się podniosłaś; musiałaś dobrze wyczuć rytm konia, żeby uniknąć upadku. Na krótki sygnał wyskoczyłaś w miejscu i wyleciałaś w powietrze. Stanęłaś na najbliższej gałęzi razem z brunetem. Zaczął tłumaczyć Ci poszczególne ćwiczenia gestykulując przy tym prawą ręką. Co jakiś czas przytakiwałaś, aż w końcu przeszłaś do pierwszego wyzwania. Skoczyłaś w przestrzeń i starałaś się jak mogłaś w celu uniknięcia późniejszego narzekania Ackermana.
Z lekką zadyszką oparłaś się jedną ręką o konar drzewa, a drugą położyłaś na swoim kolanie.
-Następnym razem, kiedy będziesz leciała pod kątem...
-Levi. - przerwałaś i spojrzałaś mu w oczy. Stał nad Tobą z założonymi rękami. -Daj mi złapać oddech. Nie jestem w stanie przetworzyć kolejnych informacji. - Po krótkim zastanowieniu się, usiadłaś. Nogi zwisały Ci nad ziemią, ale starałaś się nie patrzeć w dół. Klepnęłaś dwa razy obok siebie sugerując mężczyźnie, żeby usiadł. Bez wahania lekko to zrobił.
Patrzyliście się przed siebie w ciszy. Znajdowaliście się niedaleko końca lasu, więc drzewa były rozłożone o wiele rzadziej, niż w głębi. Temperatura była przyjemna, co jakiś czas liście niespokojnie się poruszały przez lekkie powiewy wiatru. Przesunęłaś się w stronę kapitana, pochyliłaś się w bok i oparłaś swoją głowę na jego ramieniu. Levi pod wpływem nagłego dotyku nieco się spiął, ale zaraz się uspokoił. Wahając się objął Cię jedną ręką w talii. Uśmiechnęłaś się i przymknęłaś oczy. Po kilku minutach dłoń Ackermana skierowała się w stronę Twojej twarzy. Uważnie Ci się przyglądał zaczesując kosmyki Twoich włosów za ucho. Złapał za Twój podbródek i zaczął się do Ciebie zbliżać, automatycznie zamknęłaś oczy. Obdarował Cię czułym pocałunkiem, przez co na Twoich policzkach zawitała czerwień. Oderwaliście się od siebie, wciąż pozostając w bliskim kontakcie. Uśmiechnęłaś się.
-(Y.N), jesteś ze mną szczera? - zapytał nagle, na co zmarszczyłaś brwi.
-Oczywiście, że tak. - odpowiedziałaś od razu. - Dlaczego pytasz?
-Nie wspominałaś, że wieczorem byłaś u Erwina. - powiedział cicho, ale pewnie. Nie przerywając kontaktu wzrokowego odsunęłaś się kilka centymetrów. Musiałaś szybko przemyśleć swoją odpowiedź; Smith poprosił Cię, aby wyjazd pozostał tajemnicą, a nie przewidziałaś, że brunet jakimś cudem dowie się o Twojej wizycie. Przygryzłaś dolną wargę.
-Nic nie mówiłam, bo to nic ważnego. - widząc wyraz twarzy towarzysza domyśliłaś się, że ta odpowiedź go nie usatysfakcjonowała. Westchnęłaś cicho przymykając oczy. -Najzwyczajniej się martwił. Chciał spytać, czy daję sobie radę z treningami. - otworzyłaś oczy. Na twarzy Ackermana wciąż widniały pewne wątpliwości, zaczynałaś czuć się źle z tym, że musiałaś kłamać. Nie wiedząc co zrobić, zbliżyłaś się i ponownie pocałowałaś mężczyznę. -Levi.. wracajmy.
Kapitan zgodził się na powrót. Chwilę później już siedzieliście na koniach, a on w ciszy rozmyślał o tym, co powiedziałaś. Chciał Ci wierzyć, jednak i tak miał zamiar przejść się do gabinetu Erwina.
———
Wieczorem weszłaś do pokoju, miałaś zamiar od razu skierować się pod prysznic. W pomieszczeniu znajdowała się Christa, która zauważając Cię podeszła bliżej. Widziałaś, że coś chciała- emocje blondynki można było bardzo wyraźnie odczytać z jej twarzy. Zanim cokolwiek powiedziała, podniosłaś rękę zbywając ją. Miałaś zamiar najpierw zmyć z siebie pot z całego dnia, dopiero później rozmawiać o czymkolwiek.
Z ręcznikiem luźno przerzuconym na ramieniu usiadłaś na swoim łóżku. Lenz nagle odkopała się spod Twojej kołdry, przez co dostałaś małego ataku serca.
-Christa na litość, nie rób tak więcej. - złapałaś się za głowę. Dziewczyna się zaśmiała, ale chwilę później przeprosiła. -Wcześniej coś chciałaś, mam rację.
-Tak. - odpowiedziała krótko i podniosłą się do siadu. Oparła się o ścianę i odchrząknęła. - Planujemy się wszyscy razem zebrać i pogadać, ostatnio nie było na to czasu.
-Kiedy?
-Pojutrze. - skrzywiłaś się. Dlaczego akurat wtedy? -O co chodzi? - spytała momentalnie widząc Twoją reakcję. Wzięłaś głębszy oddech.
-Nie mogę. Mam... trening z Leviem. - siedziałaś tyłem do niej, Lenz oparła się o Twoje plecy. -Ostatnio jestem zajęta. Przepraszam.
-Nie przepraszaj (Y.N), ale... dużo czasu spędzasz z kapitanem. Coś jest na rzeczy mam rację? - spytała podekscytowana. Czując, jak się spinasz wybuchła śmiechem.
-Aż tak widać? - parsknęłaś, a blondynka wychyliła się przez Twoje ramię, tym samym łapiąc z Tobą kontakt wzrokowy.
-Jeszcze jak! - nieco zawstydzona położyłaś rękę na jej twarzy i odsunęłaś od siebie. Machnęłaś głową w stronę jej łózka dając jej do zrozumienia, żeby już sobie poszła.
———
-Levi! -Podniosłaś się do siadu cała zdyszana, Twoja ręka odrazu powędrowała w stronę ust. Rozejrzałaś się po pokoju upewniając się, że swoim krzykiem nie obudziłaś współlokatorek. Podciągnęłaś kolana do twarzy i schowałaś w nich twarz.
Co to był za sen? Śniła Ci się ekspedycja. Wszystko szło dobrze, aż nagle grupa tytanów zaatakowała oddział, w którym jechałaś. Nie wiedziałaś do końca dlaczego, ale kapitan był tam razem z Tobą. Następne urywki były niewyraźne, ale napewno nie zapomnisz momentu, w którym Levi był pożerany. Jego ostatnim krzykiem było Twoje imię, potem się obudziłaś.
Nie mogłaś pozbyć się wrażenia, że z mężczyzną coś się stało. Spojrzałaś na zegarek, była dopiero druga w nocy, więc wcale nie tak dawno położyłaś się spać. Podniosłaś się i skierowałaś do łazienki, tam przemyłaś twarz i spojrzał w oczy własnego odbicia. Wyglądałaś strasznie, na dodatek potrzebowałaś snu, który w tamtym momencie był poza zasięgiem Twojej ręki. Przez chwilę stałaś w bezruchu, nagle przeszła Cię pewna myśl. Wszyscy wiedzieli, że Levi nie był osobą, która była w zdrowej relacji ze swoim snem- podobnie do Ciebie. Przygryzłaś wargę i powoli wyszłaś z łazienki, zarzuciłaś na ramiona kurtkę zwiadowczą, ubrałaś buty i wyszłaś. W tamtym momencie miałaś tylko nadzieję, że Levi nie spał.
Korytarze o tamtej godzinie wyglądały naprawdę mrocznie. Świece prawie w ogóle nie dawały światła, księżyc schował się za chmurami. Starałaś się iść jak najciszej, aby w razie czego nikt Cię nie zauważył- później mogłabyś mieć z tego tytułu problemy. Kto normalny chodził po korpusie o drugiej w nocy? Najbardziej nerwową częścią do przejścia było skrzydło dowództwa. Tam zaczynało się większe ryzyko, że spotkasz kogoś dopiero co kończącego pracę, ale na szczęście tak się nie stało.
Stanęłaś przed dobrze znanymi Ci drzwiami i przez chwilę stałaś w bezruchu. Co jeśli udało mu się zasnąć, a Ty go teraz obudzisz? Zastanawiałaś się, czy lepszym pomysłem nie byłoby po prostu wejście do środka, ale szybko wybiłaś to sobie z głowy. W końcu trzykrotnie, najciszej jak mogłaś zapukałaś. Czekałaś dłuższą chwilę i już chciałaś wrócić do siebie, kiedy po korytarzu rozległo się echo przekręcanego klucza. Drzwi lekko się uchyliły, jednak kiedy kapitan Cię zauważył otworzył je szerzej.
-(Y.N)? - odezwał się, na co uśmiechnęłaś się i zakłopotana podrapałaś się po głowie. Ackerman miał na sobie koszulę i spodnie od munduru przez co wywnioskowałaś, że wciąż nie położył się spać. Trochę Ci z tego powodu ulżyło.
-Hej Levi.. mogę wejść? - brunet od razu przesunął się na bok i zrobił Ci przejście. Podziękowałaś i znalazłaś się w środku. W gabinecie było ciemno, za to przy biurku paliły się dwie świece.
-Dlaczego ty nie śpisz? - zapytał i stanął przed Tobą. Ze zmarszczonymi brwiami przyglądał się Twojej twarzy. -Strasznie wyglądasz. - zaśmiałaś się.
-Dzięki. - zironizowałaś. Odwróciłaś wzrok i zrobiłaś kilka kroków w stronę biurka. Zauważyłaś, że tusz na papierze jeszcze nie zdążył do końca wyschnąć, a zdanie jest w połowie przerwane. - Z tego co widzę, to również nie planujesz się położyć.
Nie potrafiłaś ukryć zdziwienia, kiedy na swojej talii poczułaś rękę mężczyzny. Oparł swoją głowę na Twoim ramieniu i wziął głęboki oddech. Nieco zdezorientowana przejechałaś opuszkami palców po jego przedramieniu.
-Mam wrażenie, że ostatnio w ogóle nie sypiasz. - Odezwałaś się, co spotkało się z pomrukiem kapitana. - Levi, musisz iść spać. Ile masz lat, że trzeba ci o tym przypominać? - Niechętnie uwolniłaś się z jego uścisku i pociągnęłaś w stronę sypialni.
-(Y.N). - Mężczyzna stawił opór, wzrok miał wbity w Twoje oczy. - Nie okłamujesz mnie, prawda? - Spytał stanowczo, a Twoje serce przyśpieszyło. Wiedziałaś co brunet próbował zrobić. Wywołać poczucie winy, które poprowadzi do przyznania się do winy. Puściłaś jego dłoń i wzięłaś głębszy oddech, następnie kierując się w stronę drzwi. Nie mogłaś sobie na to pozwolić, nie teraz.
-Powinieneś pójść spać. - powiedziałaś w progu drzwi i ruszyłaś w stronę swojego pokoju.
On wiedział, był świadomy, że będzie to test- nie tylko dla Ciebie, ale również dla Levia. Generał obawiał się, że mężczyzna mięknie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top