21.
Twoja ekscytacja wzrastała z każdym krokiem zrobionym w kierunku miejsca zbiórki. W trakcie drogi dowiedziałaś się, że to właściwie nie miał być trening; waszym dzisiejszym zadaniem była jazda sprawdzająca stan murów oraz wejście na ich górę w celu skontrolowania.. czegoś. Nie miałaś pojęcia, co miało to na celu, ani dlaczego akurat w dzień Twojego powrotu zarządzono tak nudne zadanie. Mimo wszystko postanowiłaś, że będziesz wdzięczna za to, co było.
Zostałaś w tyle za grupką przyjaciół i z głową podniesioną do góry patrzyłaś w niebo. Tak jak się spodziewałaś, pogoda była bardzo ładna. Ciepłą temperaturę dopełniał chłodny wiatr, na niebie znajdowało się niewiele chmur. Wracając na ziemię zauważyłaś, że byliście prawie na miejscu. Niedaleko stał Eren, którego w ogóle nie widziałaś tamtego dnia. Jak na zawołanie jego wzrok pokierował się w Twoją stronę. W tym samym czasie się uśmiechnęliście i przyśpieszyłaś kroku. Szatyn rozłożył ręce i odrazu się przytuliliście.
-Powrót do formy, co? - odsunął się i spojrzał na Twój mundur.
-No raczej. Słyszałam, że nudno tu beze mnie. - zaśmiałaś się. - Wiesz może o co chodzi z tym dzisiejszym "treningiem"? - wykonałaś w powietrzu cudzysłów spoglądając w zielone oczy chłopaka stojącego przed Tobą. Ten skrzywił się lekko i pokiwał przecząco głową.
-Nie. Z tego co mi wiadomo, plany nagle się zmieniły. - podrapał się po głowie.
-Chyba nie myślisz, że coś się stało z murami? - zapytałaś. Ta myśl przeszła Ci po głowie chwilę wcześniej, jednak Eren wyglądał, jakby myślał o tym samym. - Z drugiej strony jeśli chodziłoby o to, raczej nie zbieralibyśmy się w takim spokoju.
-Niedługo powinniśmy się tego dowiedzieć. Chodźmy na zbiórkę.
Kierując się do ustalonego miejsca zauważyłaś Levia, który zajęty był rozmową z Eldem. Kapitan stał do Ciebie tyłem, natomiast Eld, który ze spokojem wsłuchiwał się w jego wypowiedź odwrócił wzrok, przez co przypadkiem wasze oczy się spotkały. Na jego twarzy pojawił się mały uśmiech i podniósł rękę witając się z Tobą. Levi odwrócił się w Twoim kierunku, zapewne chciał sprawdzić co przykuło uwagę towarzysza. Podniósł jedną brew, kiedy na Ciebie spojrzał. Pomachałaś mężczyzną, ale Levi z powrotem odwrócił się do Ciebie tyłem. Skrzywiłaś się lekko, a Eld kiwnął lekko głową. Westchnęłaś i ustawiłaś się w szeregu czekając na wydanie rozkazów.
Kapitan nie wyjawił wam zbyt wielu szczegółów tego, co mieliście robić. Kazał wam przygotować konie, co wszystkim poszło dosyć sprawnie. Po kilku minutach już siedzieliście w siodłach i ruszyliście w stronę murów. Zauważyłaś, że Levi jechał w odległosci kilku metrów w lewo od całej grupy, więc postanowiłaś wykorzystać sytuację i zaczęłaś kierować się w jego stronę. W sytuacji, w której się znajdowaliście raczej nie miał szansy nigdzie przed Tobą uciec. Z kamienną twarzą wpatrywał się przed siebie, przez chwilę miałaś nawet wrażenie, że nie zauważył odstępu jaki zrobił sobie od grupy.
-Dzień dobry. - przywitałaś się wyrównując tempo swojego konia z klaczą Ackermana. Mężczyzna spojrzał się na Ciebie.
-Dzień dobry. - odpowiedział i ponownie wbił wzrok przed siebie. Odwróciłaś się w bok upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu.
-Levi, coś się stało? - przykładając łydki do boków konia nieco go wyprzedziłaś w taki sposób, żeby dobrze widzieć jego twarz. Nie mając wyboru złapaliście kontakt wzrokowy. -Mam wrażenie, że mnie ignorujesz. Napewno wszystko jest w porządku? - zadałaś kolejne pytanie.
-Myślę. - zmarszczyłaś brwi nie rozumiejąc. Czekałaś na dalsze wyjaśnienia, ale nie zbierało się na to, żebyś je usłyszała.
-Myślisz. - powtórzyłaś. - To dobrze, a o czym myślisz? - Brunet nie zdradzał nic po sobie, nie ukrywałaś swojego poirytowania. Ponownie przyśpieszyłaś, tym razem stając przed koniem mężczyzny i zatrzymując się. -Levi, czy możesz w końcu coś powiedzieć? Możesz zwrócić na mnie uwagę? Nie wiem, czy zrobiłam coś źle? - przerwałaś na chwilę i przygryzłaś wargę, próbując cokolwiek zrozumieć. - Powiedziałeś, że więcej nie będziesz przede mną uciekał, a znowu robisz to samo.. możesz powiedzieć mi wszystko i dobrze o tym wiesz, więc dlaczego milczysz?
-(Y.N), muszę coś przemyśleć. - prychnęłaś cicho uśmiechając się z bezradności. Chciałaś coś odpowiedzieć, ale usłyszałaś jak ktoś woła Twoje imię. Odwróciłaś się w tamtą stronę i zauważyłaś Sashę, która najwyraźniej zauważyła, że zostałaś z tyłu i na Ciebie zaczekała. Ponownie spojrzałaś na Levia i odwróciłaś swojego konia w kierunku grupy.
-Jak skończysz myśleć, to wiesz gdzie mnie znaleźć. - rzuciłaś i ruszyłaś w stronę przyjaciółki. Szatynka spojrzała na Ciebie nieco zatroskana.
-Wszystko w porządku (Y.N)? - spytała na co lekko się uśmiechnęłaś i pokiwałaś twierdząco głową. - Dogońmy resztę.
———
Po dotarciu do muru Levi podzielił was na dwie grupy- jedna miała za zadanie pojechać w prawo, druga w lewo. Zdziwiłaś się, że przydzielił Cię razem z nim, myślałaś że to będzie dla niego dobra okazja na "myślenie" z daleka od Ciebie. Większość Twoich przyjaciół została przydzielona do Elda i pojechali w lewo, natomiast z Tobą mieli zabrać się tylko Connie i Christa. Razem z nimi trzymałaś się z tyłu, jechaliście spokojnym kłusem wzdłuż ściany.
-Po tylu dniach intensywnych treningów ten wyjazd spadł nam z nieba! - Connie przeciągnął się na koniu.
-Racja, ostatnio znowu nam się dostaje. - zgodziła się Christa spoglądając na Ciebie. - za to ty (Y.N) nie wyglądasz na bardzo zadowoloną.. pewnie wolałabyś coś intensywnego, mam rację?
-Zdecydowanie. - zaśmiałaś się. - Może i jazdy konnej mi brakowało, ale wolałabym, nie wiem, walkę wręcz. Albo pojechać do lasu poćwiczyć manewry. - towarzysze zgodzili się, że na Twoim miejscu też by tęsknili za wysiłkiem. Kiedy prowadzisz aktywny tryb życia, a później zostajesz uziemiony na kilka tygodni, wszyscy chcieliby się porządnie spocić.
Waszą rozmowę przerwał rozkaz od kapitana, że zaraz dojedziecie do wind i będziecie wjeżdżać na mury. Szybko pożegnałaś się z przyjaciółmi i ruszyłaś galopem do przodu. Skoro windy w tym miejscu były dwuosobowe, postanowiłaś wpakować się do jednej z Leviem. Dogoniłaś go w idealnym momencie, akurat front grupy dojechał na miejsce. Mężczyzna odwrócił się słysząc szybkie uderzanie kopyt i zauważył, że pędzisz w jego kierunku. Chyba zrozumiał o co chodzi, ponieważ odjechał na bok. Oznajmił komuś, że ma zamiar wjechać ostatni, aby dopilnować wjazdu wszystkich. Zwolniłaś i skierowałaś się do kapitana, który już na Ciebie czekał. Zeskoczyłaś ze swojego konia i łapiąc go za wodzę przywiązałaś do tego samego drzewa co brunet. Stanęliście obok siebie w ciszy i przyglądaliście się reszcie zwiadowców. Chciałaś zacząć rozmowę, jednak nie było Ci to dane.
-Szykuje się ekspedycja. - powiedział, a Ty zszokowana na niego spojrzałaś. Po chwili jednak zamknęłaś oczy i wzięłaś głębszy oddech.
-O tym tak myślałeś?
-Nie. Nie chcę, żebyś na nią jechała. - tym razem otworzyłaś szerzej usta z niedowierzania. - Zanim coś powiesz weź pod uwagę, że dopiero wracasz do treningów po ostatnim wyjeździe.
-Czyli o tym rozmawialiście, kiedy wczoraj przyszłam do generała? - Ackerman przytaknął. - I on zgodził się, żebym nie brała udziału?
-Zgodził się tylko pod warunkiem, że sama zrezygnujesz. - podniosłaś głowę w górę wpatrując się w niebo. Pokiwałaś przecząco głową.
-Jesteś świadomy, że tego nie zrobię? - Levi złapał Cię za ramię zmuszając do odwrócenia się w jego stronę. - Nieważne co powiesz, nie przekonasz mnie.
-Wiem. - podniosłaś jedną brew zdziwiona. Patrząc się w jego oczy zauważyłaś, że na jego twarzy nie było widocznego, stałego dla niego chłodu. Uśmiechnęłaś się lekko. - Chcę cię do niej przygotować. - wydęłaś usta i uciekłaś oczami w inną stronę.
-Przemyślę to. - kątem oka spojrzałaś na stojącego przed Tobą mężczyznę i zauważając, że zmarszczył brwi i wcale nie wydawał się zadowolony, przybiłaś sobie piątkę w głowie.
Chciałaś kontynuować denerwowanie kapitana, ale usłyszałaś gwizdanie spod muru. Okazało się, że była to ostatnia para wjeżdżająca na górę, prawdopodobnie chcieli oznajmić waszą kolej. Z podniesioną głową do góry złapałaś za rękę leżącą na Twoim ramieniu i specjalnie pocierając po niej kciukiem zdjęłaś ją z siebie. Ruszyłaś w stronę celu, w połowie drogi odwracając się do tyłu. Levi powoli szedł za Tobą, więc przyspieszyłaś i z gracją usiadłaś na deskach w taki sposób, że nogi znajdowały się poza nimi. Brunet wszedł w idealnym momencie, akurat zaczęliście podnosić się do góry. Twoje nogi powoli zaczęły zwisać w powietrzu, a Ty opierając się z tyłu rękoma podziwiałaś widoki. Kawałek za Tobą kucnął Levi. Odwróciłaś się w jego stronę, on również patrzył przed siebie. Powoli zaczęłaś pochylać się w jego kierunku, aż w końcu jego nogi znajdowały się po Twoich obu stronach, a głowę oparłaś na jego klatce piersiowej. Mężczyzna niekoniecznie wiedział, co powinien zrobić, ale po krótkim namyśle i walce z samym sobą oparł brodę na czubku Twojej głowy. Uśmiechnęłaś się i postanowiłaś cieszyć się chwilą, całkowicie zapominając o swoim wcześniejszym celu.
Docierając na szczyt muru zauważyłaś, że wiele osób usiadło na brzegu i wpatrywało się w dół. Nie myśląc długo dołączyłaś do tłumu. Skrzywiłaś się w oddali dostrzegając tytanów.
-Prędzej czy później będziemy musieli to odbić. - usłyszałaś, że Connie stanął obok Ciebie. Nie musiałaś nawet na niego spojrzeć żeby domyślić się, jaki miał wyraz twarzy. Miał rację, w końcu to Zwiadowcy zostaną wysłani na odbicie wszystkich straconych terenów. Wiele zgonów na ekspedycjach nie było niczym nowym, jednak ilość żołnierzy, która straci życie dla dobra ludzkości na terenach rozciągających się przed wami, była wręcz przerażająca. Nagle zaczął wiać zimny wiatr, który odgonił od Ciebie ten pesymistyczny scenariusz.
———
Po zjeździe z powrotem na ziemię wskoczyłaś na swojego konia i czekałaś, aż kapitan zrobi to samo. Nie chciałaś tego po sobie zdradzać, ale według Ciebie był to śmieszny widok. Sama zapewne nie wyglądałaś lepiej, więc osoby patrzące z daleka naprawdę musiały mieć fajne widoki- dwa kurduple wchodzące na zdecydowanie za wysokie konie.
-Levi? - odezwałaś się, kiedy ten zjawił się przy Tobie. - Po co w ogóle tutaj przyjechaliśmy? - brunet spojrzał na Ciebie z nieco marszcząc brwi.
-Żebyś się nie przemęczyła na pierwszym treningu. - Twoja mina w tamtym momencie musiała wyglądać obłędnie; szczęka dosłownie Ci opadła i z grobową miną wpatrywałaś się w kobaltowe tęczówki towarzysza. Po chwili zaczęłaś się głośno śmiać łapiąc się przy tym za brzuch. -Co?
-Martwisz się o mnie! - powiedziałaś wesoło. - To kochane. Dziękuje, ale więcej nie zmieniaj całego treningu z mojego powodu. - Posłałaś mu szeroki uśmiech, a ten nie wiedząc jak zareagować, po prostu przeniósł wzrok na osoby poruszające się przed wami.
———
Szłaś przez korytarz, który był słabo oświetlony przez rozstawione świece. Nie było późno, jednak niewielu zwiadowców kręciło się po korpusie w momencie, kiedy dostawali chwilę wolnego. Następnego dnia miały odbyć się zajęcia teoretyczne dotyczące całej wiedzy zebranej o tytanach; miał je prowadzić Moblit Berner, wspólnik Hanji, którego nie miałaś okazji bliżej poznać. Zazwyczaj mijaliście się bez okazji na zamienienie słowa, podobno jakiś czas temu wyjechał do muru Sina, gdzie musiał wykonać powierzone zadanie i wrócił kilka dni temu.
Chciałaś skręcić w kierunku swojego pokoju, jednak na Twojej drodze stanął wysoki mężczyzna, nie mogłaś powiedzieć, że młody- widać było po nim, że ma za sobą swoje lata. Miał surowy wyraz twarzy i mierzył Cię swoimi zielonymi oczami.
-(Y.S)? - słysząc jego głos po raz pierwszy musiałaś przyznać, że nie tego się spodziewałaś; czekałaś na niski, przeszywający ton, jednak brzmiał bardzo przyjaźnie. Pokiwałaś twierdząco głową niezbyt wiedząc, skąd ten człowiek Cię znał. -Dowódca Smith chce cię widzieć. - podziękowałaś za informacje i odprowadziłaś go wzrokiem. Erwin kazał Ci przyjść? Automatycznie ostatnie kilka dni przeleciało Ci przed oczami i próbowałaś sobie przypomnieć, czy zrobiłaś cokolwiek źle. Nie wydawało Ci się, że miałaś czego się obawiać, więc niezwłocznie skierowałaś się do jego gabinetu.
Stając przed potężnymi, drewnianymi drzwiami Twoje serce przyspieszyło. Szczerze nie miałaś pojęcia o co mogło chodzić. Coś z treningami? A może ekspedycją?
Nie czekając dłużej trzykrotnie zapukałaś i słysząc zaproszenie do środka nacisnęłaś na klamkę. Charakterystyczny zapach drewna odrazu zwrócił Twoją uwagę. Jak zwykle w pomieszczeniu panował porządek, a na biurku leżała sterta papierów. Zamknęłaś za sobą drzwi i stając kilka metrów od biurka zasalutowałaś. Po chwili dostałaś pozwolenie żeby spocząć i blondyn pokazał Ci ruchem dłoni na krzesło przy stole znajdującym się obok Erwina.
-Chciał mnie dowódca widzieć. - odezwałaś się jako pierwsza i czekając na reakcję przełożonego. Ten uśmiechnął się lekko i odłożył trzymane w dłoni pióro.
-Tak. (Y.N), jak dobrze wiesz dowództwo ostatnimi czasy ma wiele pracy. Zgaduję, że Levi Ci powiedział? - domyślając się o co chodzi pokiwałaś twierdząco głową. - Tak myślałem. Szykuje się ekspedycja, która nie ma jeszcze określonego terminu. Wszyscy zajęci są ustalaniem wszelkich formalności związanych z tym wydarzeniem. Mimo tego, że jesteś w korpusie od względnie krótkiego czasu, zyskałaś sobie nasze zaufanie. - Na te słowa podniosłaś kąciki ust, wciąż nie rozumiejąc jaki był cel tego spotkania. Smith oparł się na krześle cały czas Ci się przyglądając. - Chciałbym powierzyć Ci pewne zadanie, które będzie wiązało się z dwukrotnym wyjazdem do muru Sina.
-Dwukrotnym? - założyłaś nogę na nogę przysłuchując się dowódcy.
-Tak. Celem zadania byłoby dostarczenie dokumentów do władzy, której teoretycznie podlegamy. Pierwszy wyjazd musiałby odbyć się już za dwa dni, następny po otrzymaniu decyzji zwrotnej, na którą czekamy zazwyczaj około dwóch tygodni. Następny wyjazd to zawiezienie dokumentów z ostateczną decyzją. Dokumenty, które chciałbym Ci powierzyć są tajne, nikt nie powinien przeczytać ich zawartości, dlatego też decyduję się na dostarczenie z ręki do ręki. Oczywiście uszanuję odmowę, wiem z jaką odpowiedzialnością się to wiąże. - Przeczesałaś ręką włosy i wzięłaś głębszy oddech. Skoro pierwsza część zadania miała się odbyć już za dwa dni, musiałaś się zdecydować w tamtym momencie.
-Czy jest w tym wszystkim jakieś ale? Ktoś możliwie chciałby przejąć te dokumenty? Ktoś wie, że takowe będą dostarczane? - Erwin uśmiechnął się, jakby był zadowolony z zadawania pytań bardziej, niż jak gdybyś odrazu się zgodziła.
-Korpus Zwiadowców ma wielu wrogów, jednak zawartość tych papierów znam tylko ja i dwójka ludzi, którzy nieraz udowodnili swoją wierność. Myślę, że wiesz o kim mówię?
-Hanji i Levi.
-Prawda. Więc, czy poznam Twoją odpowiedź? - lekko przekrzywiłaś głowę w bok.
-Chciałabym uzyskać odpowiedź na wszystkie zadane pytania, więc je ponowię. Czy ktoś wie, że takie dokumenty będą dostarczane? - Erwin przeniósł oparcie na łokcie na swoim biurku. Przez cały czas nie spuszczał Cię z oka, jakby próbował odczytać Twoją odpowiedź.
-Czy jeśli powiem tak, odmówisz wykonania zlecenia? - Podniósł jedną brew do góry, na co parsknęłaś i zamknęłaś oczy. Miał Cię.
-Nie odmówię. Podejmę się, jednak wolałabym wiedzieć, czy ktoś będzie planował mnie zabić.
-Niewykluczone. - Smith uśmiechnął się w taki sposób, jakby stawiał Ci wyzwanie. -Chciałbym, żebyś pojechała sama. Jak wiesz, w korpusie znajduje się jedna osoba, która zapewne się na to nie zgodzi, dlatego chciałbym, żeby pozostało to tajemnicą. Potrzebuję go do czegoś innego. - Po raz pierwszy od wejścia do pomieszczenia zerwałaś kontakt wzrokowy z dowódcą. Nie miałaś wątpliwości, że chodziło o Levia. Pytanie brzmiało, czy dasz radę utrzymać to w tajemnicy?
-Zgadzam się. - podniosłaś wzrok i po pożegnaniu się wyszłaś z gabinetu.
Smith, kogo z Waszej dwójki chcesz przetestować?
———————
Wesołych Mikołajek, czy coś (╹◡╹)♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top