19.
-(Y.N) - Levi spojrzał naprzeciwko siebie zauważając, że zasnęłaś na papierach. Mógłby patrzeć na Ciebie godzinami, jednak był przekonany, że to nie było najwygodniejsze miejsce do spania. Wziął głębszy oddech i pochylając się nad biurkiem złapał Cię za ramię zaczynając nim delikatnie ruszać.
-(Y.N) - powtórzył, na co tym razem zareagowałaś. Uchyliłaś lekko powieki, ale zaraz spowrotem je zamknęłaś.
Mężczyzna nie widząc innego wyboru wstał i okrążając mebel stanął za Tobą. Jeszcze raz spróbował Cię obudzić, ale nie widząc skutku odsunął kawałek krzesło. Zawahał się, jednak po chwili jedną rękę wsunął pod Twoje nogi, a drugą złapał Cię za plecy. Delikatnie, jakbyś za chwilę miała rozpaść się na kawałki, podniósł Cię do góry. Byłaś tak zmęczona, że nawet nie otworzyłaś oczu. Było już późno, cały wieczór wypisywałaś dokumenty. Brunet przez chwilę stał z Tobą na rękach wpatrując się uważnie w Twoją twarz. Po krótkiej chwili skierował się w stronę drzwi w rogu pokoju i wszedł do własnej sypialni. Była mała, znajdowało się w niej jedynie łóżko, niewielki stolik z krzesłem, szafa oraz biblioteczka. Delikatnie położył Cię na łóżku i przykrył kołdrą, a kiedy chciał wyjść z pomieszczenia poczuł uścisk na swojej dłoni. Zdziwiony zmarszczył brwi widząc, że spod przymrużonych powiek mu się przyglądałaś.
-Levi. - odezwałaś się zaspana nie puszczając dłoni kapitana. - Zostań. - brunet uniósł brwi do góry i wziął głębszy oddech. Złapał za Twoją rękę i oparł na materacu.
-Muszę dokończyć pracę. - powiedział praktycznie sam do siebie, Ty już odpłynęłaś w głęboki sen. Brunet poprawił włosy i skierował się spowrotem w stronę biura. Usiadł przed dokumentami niechętnie między nimi przekładając. Nie wiedział co powinien zrobić kiedy dokończy to, co dokończyć musi. Powinien spać na kanapie? A może pójść do swojego łóżka i wypełnić Twoją prośbę- zostać?
———
Zerwałaś się do siadu ciężko dysząc. Przetarłaś twarz, która była cała we łzach. Nie wiedziałaś co Ci się śniło, kiedy zaczynałaś o tym myśleć w głowie miałaś zupełną pustkę. Po uregulowaniu oddechu rozejrzałaś się po pokoju w szoku stwierdzając, że wcale nie byłaś u siebie. Nagle oświeciło Cię i przypomniałaś sobie, że musiałaś zasnąć wypełniając dokumenty. Tylko pytanie- jak się dostałaś do łóżka i gdzie był Levi?
Byłaś ubrana w to samo, jedynie Twoja kurtka leżała obok. Powoli wstałaś z łóżka i złapałaś za nią. Spojrzałaś za małe okno stwierdzając, że słońce dopiero wschodziło. Skierowałaś się w stronę drzwi i nacisnęłaś na klamkę. Wychyliłaś głowę tak, jakbyś znajdowała się w pomieszczeniu bez niczyjej zgody. Wszystko wyglądało tak, jak zapamiętałaś. Papiery na biurku, idealny porządek. Brakowało Ci w tym wszystkim jednego elementu.
Levi nie znajdował się w pokoju.
Zmarszczyłaś brwi i stanęłaś na środku biura obręcając się dookoła sprawdzając, czy nie pominęłaś żadnego szczegółu. Wzięłaś głębszy oddech stając na korytarzu, w którym panował chłód. Zarzuciłaś na siebie kurtkę postanawiając wrócić do siebie, wziąć prysznic i po treningach odwiedzić kapitana. Miałaś nadzieję, że nie zarwał nocki z Twojego powodu.
Po drodze weszłaś na stołówkę zaparzyć sobie herbatę. Czas, w którym gotowała się woda, wydawał się trwać wieczność. Podparłaś się dłońmi o stół i wpatrywałaś się w czajnik, jakby miało to przyśpieszyć proces.
———
Odkąd wróciłaś do swojego pokoju starałaś się zająć czymś myśli, cały czas chodziły Ci po głowie ćwiczenia. Nie chciałaś pogorszyć stanu swoich żeber, więc stwierdziłaś, że kilka następnych dni dostosujesz się do zaleceń. Wzięłaś głęboki oddech. Podeszłaś do okna spoglądając na niebo. Mimo chmur nie wyglądało jakby zbierało się na deszcz, a spoza puchu przebijało się słońce. Złapałaś za kurtkę przerzucając ją sobie przez ramię i wyszłaś z pokoju. Szybkim krokiem skierowałaś się do stajni.
W budynku nie zastałaś nikogo, co mogło oznaczać, że trening nadal trwał. Złapałaś za szczotki i weszłaś do boksu swojego konia.
-Cześć piękny. - powiedziałaś w jego stronę i podrapałaś go po czole. Spojrzałaś na jego brzuch i skrzywiłaś się. - Przytyłeś. Niedługo wrócimy do treningów. - zaśmiałaś się, kiedy ogier parsknął. Czy mu się to podobało czy nie, tęskniłaś za jazdą. Nie myśląc dłużej zaczęłaś czyścić żółte plamy z sierści siwka.
Po krótkim czasie Twoją uwagę przykuł czarny łeb, który wychylał się z boksu obok. Poznałaś kobyłę kapitana. Wyszłaś na korytarz i podeszłaś do kraty. Klacz niezbyt dyskretnie zaczęła podgryzać kieszeń w Twojej kurtce. Zapewne Levi trzymał tam dla niej przysmaki. Zaśmiałaś się, a następnie zauważyłaś, jak brudny był koń. Odrazu namalował Ci się w głowie obraz Levia, który przychodzi i zastaje ją w takim stanie. Nie myśląc długo złapałaś za szczotki i weszłaś do jej boksu.
———
Chciałaś wrócić do pokoju i w spokoju przeczekać, aż kapitan wróci z treningu, jednak Twoją uwagę przykuli Twoi przyjaciele. Uśmiechnęłaś się i podbiegłaś do Erena, na którego skoczyłaś od tyłu łapiąc go za szyję. Szatyn się tego nie spodziewał i prawie runął do tyłu razem z Tobą, jednakże Jean sprawnie Cię przechwycił. Co innego Eren, który uderzył plecami o trawę. Spojrzał się na Ciebie zszokowany.
-(Y.N)! - krzyknął nadal siedząc na ziemi, nie wiedziałaś, czy był bardziej zdziwiony, czy zły. -A ty Jean?! Czemu mi też nie pomogłeś! - wstał i zaczął wymachiwać rękoma. Jean spojrzał na niego z kpiną.
-Co miałem zrobić? - w tamtym momencie podniósł Cię jak pannę młodą i okręcił się kilka razy wokół własnej osi. - O Eren! Jesteś niczym promień słońca w pochmurny deszcz! Gwiazda polarna oświetlająca nocną drogę! Zimna strona poduszki w nocy! Jak mógłbym pozwolić takiej osobie upaść tak nisko?! - nie mogłaś powstrzymać śmiechu, dlatego oparłaś czoło o klatkę piersiową chłopaka, który Cię trzymał i razem z nim śmialiście się do momentu, w którym zabrakło wam powietrza. Klepnęłaś go w ramie na znak, żeby Cię postawił na ziemi i po krótkiej chwili wykonał Twoją prośbę.
-Nie wierze, że nawet TY (Y.N) trzymasz jego stronę! - oburzył się zielonooki wskazując na Ciebie palcem. Kaszlnęłaś i próbowałaś być poważna, jednak Ci się nie udało. -To jest zdrada!
-Prze-przepraszam Eren, naprawdę! - podeszłaś do niego w celu przytulenia, jednak odepchnął Cię. Zrobił to poprzez pchnięcie ręką w żebra, przez co się skrzywiłaś. Nie chciałaś, żeby się martwił, dlatego zaraz ponownie zaczęłaś się śmiać.
Po kilku minutach głośnych kłótni i śmiechu skierowaliście się w stronę budynku. Chciałaś dalej rozmawiać, jednak na Twoje pole widzenia wkroczył nikt inny jak kapitan. Szybko pożegnałaś się z przyjaciółmi i zaczęłaś kierować się w jego stronę. Zanim zdążyłaś podejść dostatecznie blisko, żeby się przywitać, podbiegła do niego Petra zaczynając rozmowę. Przystanęłaś i przyglądałaś się, jak ruda dziewczyna mówiła coś przy tym się rumieniąc. Levi nie wyglądał ani na złego, ani na zadowolonego. Wyglądał.. po prostu jak on. Nie okazywał żadnych emocji. Po chwili zauważyłaś jak twierdząco kiwa głową i jak zadowolona z tego faktu była Petra. W momencie, kiedy się rozeszli podeszłaś do bruneta uśmiechając się lekko.
-Dzień dobry, Levi. - odezwałaś się zwracając na siebie uwagę. Kapitan spojrzał na Ciebie zupełnie tak samo, jak przed chwilą patrzył na Petrę.
-Dzień dobry. Wybacz, ale się śpieszę. - urwał i szybkim krokiem skierował się w stronę jednego z korytarzy. Uśmiech powoli zmył się z Twojej twarzy i podrapałaś się po dłoni. Wzięłaś głębszy oddech i odeszłaś w swoją stronę. Najwyraźniej musiał naprawdę się gdzieś śpieszyć..
Obkręciłaś się na pięcie w celu pójśća do swojego pokoju, jednak ktoś stanął na Twojej drodze. Uśmiechnęłaś się lekko widząc przed sobą rudą dziewczynę. Na jej twarzy wymalowany był szeroki uśmiech i przyglądała się Tobie.
-Hej, (Y.N), wszystko w porządku? - spojrzałaś się na bok nie zmieniając wyrazu twarzy. Delikatny uśmiech był Twoim stałym znakiem rozpoznawczym.
-Tak, dzięki że pytasz. - odpowiedziałaś i skinęłaś twierdząco głową, kiedy dziewczyna gestem dłoni zaproponowała spacer. - Wydajesz się taka zadowolona, stało się coś specjalnego?
-Tak! - rudowłosa głośno zaśmiała się, jakby czekała, aż ją o to zapytasz. - Przed chwilą rozmawiałam z Leviem i nie zgadniesz! - przerwała biorąc głębszy oddech. - Dostałam ostateczną zgodę na wyjazd z korpusu! Mam na myśli to, że dostałam trzydniowe wolne. Niesamowicie się cieszę, w końcu zobaczę się ze swoim tatą.
-W takim razie moje gratulacje. - Petra uśmiechnęła się szeroko. - Mam nadzieję, że dobrze wykorzystasz swoje wolne. Narazie chciałabym cię przeprosić, coś ważnego mi się przypomniało. - Machnęłaś dziewczynie na pożegnanie i ruszyłaś w stronę swojego pokoju. Nie skłamałaś; naprawdę coś Ci się przypomniało.
———
Wchodząc do swojego pokoju zastałaś w nim tylko Christę, która stała przed otwartą szafą i wyglądała na naprawdę zamyśloną. Nawet nie zauważyła, że wchodzisz i stajesz obok niej. Podniosłaś rękę i zapukałaś w drzwiczki, przez co blondynka podskoczyła w miejscu łapiąc się za serce. Podniosłaś dłonie do góry w geście obronnym.
-Nie chciałam cię przestraszyć. - szybko się wytłumaczyłaś spoglądając na zawartość mebla. - Szykujesz się gdzieś?
-Tak.. - odpowiedziała cicho, ale widocznie była podekscytowana, żeby opowiedzieć Ci resztę. Przekrzywiłaś lekko głowę w bok zachęcając ją do rozwinięcia swojej wypowiedzi. - Ymir zabiera mnie gdzieś dziś wieczorem! Jeszcze nie wiem gdzie i co będziemy robić, ale o rety (Y.N), jestem taka szczęśliwa! - wykrzyczała wszystko, przez co na Twojej twarzy wymalował się uśmiech.
-Moje gratulacje. - zaśmiałaś się krótko. Christa mimo swojego szczęścia wydawała się trochę zakłopotana, co łatwo wywnioskowałaś po jej mowie ciała; odwróciła wzrok gdzieś na bok, skrzyżowała ramiona i przygryzła wargę. Przez chwilę próbowałaś przeanalizować, co mogło być jej problemem i jedyną rzeczą, która przychodziła Ci do głowy był nadal otwarta szafa. - Nie wiesz w co się ubrać, prawda? - blondynka nieśmiało pokiwała twierdząco głową. Złapałaś ją za ramię delikatnie przesuwając na bok i stanęłaś centralnie przed meblem. -Tak naprawdę nie masz za dużego wyboru, dodatkowo nie wiesz gdzie idziecie. Czy Ymir powiedziała cokolwiek więcej?
-Jak się tak zastanowię, to wspomniała, że pogoda dziś wieczorem będzie ładna. W takim razie miała na myśli, że gdzieś wyjdziemy? - pytanie zadała jakby sama sobie, a Ty wywnioskowałaś, że zapewne przygotuje dla niej jakiś piknik; ewentualnie coś, na co mogłaby wpaść tylko ona sama.
-Rozumiem... zaraz znajdziemy coś idealnego!
———
Dzień spędziłaś z Christą, zdecydowanie brakowało Ci zwykłych, przyjacielskich rozmów z osobą w podobnym wieku. Razem poszłyście na posiłek, a zaraz po nim rozpoczęłyście przygotowania do wyjścia dziewczyny. Ostatecznie zdecydowałyście się na zwiewną, jasnobrązową spódnicę i ładną koszulę kilka odcieni jaśniejszą od dolnej garderoby. Mimo tego, że nie byłaś w tym najlepsza, pomogłaś dziewczynie związać włosy i chwilę przed jej umówionym spotkaniem Christa była gotowa do wyjścia.
-Dziękuję ci za wszystko, (Y.N). Jesteś najlepsza. - blondynka przytuliła Cię i z chwilowym opóźnieniem odwzajemniłaś gest. Pożegnałaś się z dziewczyną i opadłaś na łóżko. Nie wiedziałaś gdzie była Sasha, nie widziałaś jej od rana, jednak nie przeszkadzała Ci samotność. Planowałaś zrobić kilka rzeczy i potrzebowałaś do tego ciszy.
Powoli podniosłaś się do siadu i sięgnęłaś do małej szafki, która znajdowała się zaraz przy Twoim łóżku, łapiąc za czystą kartkę i pióro. Przekręciłaś się na brzuch i podkładając mały zeszyt, który nieco utwardził Ci powierzchnię pod kartką, zaczęłaś pisać.
Witaj tato, to ja, (Y.N).
Spojrzałaś się pusto w kartkę. Co właściwie powinnaś mu napisać? Odkąd dołączyłaś do zwiadowców napisałaś do niego raz, może dwa razy. Wiedział jedynie w jakim jesteś korpusie, dlaczego go wybrałaś, co robicie na treningach i dlaczego polubiłaś wymagającego, zimnego jak lód kaprala. Westchnęłaś cicho. Mając zajęcie w ciągu dnia nawet nie miałaś czasu pomyśleć gdzie był Levi, co robił, co miał w planach. Ścisnęłaś mocniej pióro zaczynając pisać dalej.
Wiem, że dawno się nie odzywałam. Przepraszam. Nie chciałam Cię martwić, ani nic w tym stylu, sam wiesz jak wygląda życie w korpusie. Jestem po pierwszej wyprawie. Nie dostałeś listu z wiadomością, że nie żyję, więc pewnie domyślasz się co i jak. Przeżyłam i mam się dobrze..
Zatrzymałaś się przygryzając wargę. Powinien wiedzieć o urazie? Stuknęłaś się kilka razy po głowie trzymanym przedmiotem. Nie, nie musi. Dowie się.. kiedyś.
Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku. Nie przemęczaj się, oboje dobrze wiemy, że masz do tego tendencję. To, że pomagasz i leczysz innych nie znaczy, że możesz zapominać o sobie. Nie wiem kiedy będę w stanie odwiedzić Cię w domu, musielibyśmy wcześniej ustalić jakiś termin. Trochę tęsknię.
Dbaj o siebie i liczę na to, że niedługo się spotkamy.
Odłożyłaś pióro i kilka razy przeczytałaś krótką zawartość listu. Zawsze starałaś się ograniczać do tego, co było najważniejsze, a w tamtym momencie było to zdrowie ojca. To, że nie pisałaś za często nie znaczyło, że on też musiał robić to samo. Dostałaś od niego jeden list. Było to dla Ciebie niesamowicie dziwne, bo lubił pisać. Może w mieście panował jakiś wirus i nie miał czasu? Tak naprawdę wszystko było możliwe. Mieć szanowanego lekarza za ojca nie zawsze było najlepszym, co mogło Cię spotkać. Postanowiłaś chwilę poleżeć i później oddać list do wysłania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top