Przyjęcie

W sali zaczęli się pojawiać powoli ludzie. Don i Gilda rozglądali się dookoła. W pomieszczeniu dominował błękit, ale też róż. Mimo iż był to średniej wielkości pokój to zmieściły się dwa stoły. Oni sami byli ubrani w bluzy i  grube spodnie bo było chłodno na dworze. Natomiast Ray i Norman którzy weszli za nimi byli ubrani w garnitury, a białowłosy niósł bukiet dla jubilatki. Zielonooki miał na sobie czarny frak za to niebieskooki biały. Wyglądali różnie i tak samo jednocześnie.

Trzymali się dość blisko siebie żeby łatwiej było uniknąć niepożądanej uwagi. Gdyby się rozdzielili to w pewnym momencie padłoby pytanie czy coś się stało. Ludzie już dawno przywykli, że chłopaki spędzali ze sobą dużo czasu bo byli w stanie się zrozumieć. Spojrzeli na siebie z politowaniem. Może i kochali Emme, ale wielki napis, a właściwie sztandar po środku pokoju z napisem ,,Sto lat!" był zarazem dzieciny jak i kompletnie w jej stylu.

Nie daleko stał również Phil rozmawiając o czymś z Anną. Anną, byłą dziewczyną Ray'a. Mimo iż zerwali ze sobą kilka miesięcy temu to na pierwszy rzut oka było widać, że dziewczyna nadal czuję coś do chłopaka który z nieznanych im przyczyn zakończył ich związek. Emma i Norman prowadzili nawet pewnego rodzaju dochodzenie w tej sprawie, ale nie dowiedzieli się niczego ciekawego. Rzadko kiedy para się kłóciła i to tak na poważnie. Raczej świetnie się dogadywali. Nikt by nie przepuszczał, że sprawa może się tak zakończyć, a Norman chciał za wszelką cenę się dowiedzieć co się stało żeby zaspokoić swoją własną ciekawość.

Do pokoju weszła Emma z Natem u boku który zarządził ciszę. Tak też się stało. Zajęli swoje miejsca, a rudowłosa wspięła się, a właściwie wskoczyła na jeden z blatów stołów. Ray już miał ją upomnieć jednak czując dotyk dłoni na swoim udzie zapomniał o tym szybko i dyskretnie spojrzał na Normana który te spojrzenie odwzajemnił. Lekko speszony  natychmiast odwrócił wzrok i skierował go na zielonooką, która wygłaszała teraz swego rodzaju mowę.

- Dziękuję, że przyszliście! - Krzyknęła i entuzjastycznie pomachała ręką w stronę gości, a zwłaszcza pewnych chłopaków. - Jak wszyscy wiedzą, dziś obchodzę moje dwudzieste urodziny - tu przerwała jej fala oklasków wywołanych przez Phila. Zaśmiała się cicho jednak szybko kontynuowała przerwaną wypowiedź. - Chce też przeprosić Normana na którego urodzinach mnie nie było.

- Daj spokój - przerwał jej. - To było jakiś czas temu, a ja mówiłem, że nic się nie stało nie musisz za nic przepraszać.

- A już myślałam, że przy ludziach nie będzie się kłócił - mruknęła do siebie, a niektórzy zaczęli się śmiać. W tym Ray. - Tak czy siak nie będę już przedłużać. Czas się zabawić. - Tak o to kończąc swoje przemówienie zeskoczyła na stołek, a on przechylając się do tyłu upadł. Ona w ostatnim momencie gdzie mogła stracić równowagę przez uderzenie w podłogę zeszła z niego i żwawym krokiem podeszła do telewizora odpalając muzykę.

Wszyscy oprócz nielicznych wstali od blatu i ruszyli na ,,parkiet." W tych nielicznych zaliczyli się oczywiście Ray, Norman oraz naturalnie Thoma i Lani którzy chcieli najwyraźniej wyjeść wszystkie ciastka z kremem. Po chwili krępującej ciszy mężczyźni rozpoczęli między sobą dyskusję.

- Pracujesz w bibliotece, prawda? - Zagaił Norman na co czarnowłosy pokiwał głową.

- Pod kilku tygodni mimo, że nie zakończyłem wszystkiego żeby tam pracować. Naprawdę miło z ich strony, że mi na to pozwolili, a co?

- Może wpadłbym jutro? U siebie mam już mnóstwo książek, a mój budżet nie pozwala na kolejne - posłał w jego stronę promienny uśmiech.

Może i stał się trochę bardziej wycofany w stosunku do ludzi jednak jego stosunek do przyjaciół się nie zmienił. Codziennie im pomagał, codziennie rozmawiał, codziennie uśmiechał. Ray odwrócił głowę w bok, a na jego skroni pojawiły się kropelki potu.

Chłopak już miał zapytać czy się dobrze czuję jednak w tym samym momencie podbiegła do nich Emma z prośbą o to żeby poszli do magazynku po colę. Zgodzili się i bez ociagania ruszyli. Często tutaj bywali więc znali rozkład pomieszczeń na pamięć. Szybko znaleźli się pod danymi drzwiami i weszli do środka w poszukiwaniu słodkiego napoju.

Na głowie Ray'a spadła w pewnym momencie laurka motyla kiedy Norman przestawiał różne rzeczy na górze. Nadal jedną ręką ściskał klamkę więc drugą podniósł by ją ściągnąć jednak nagle usłyszał rozbawiony komentarz przyjaciela.

- Uroczo w z tym wyglądasz. - Rzucił nawet się na niego nie oglądając.

I dobrze, że tego nie zrobił bo jak do czarnowłosego wreszcie dotarło co takiego powiedział drugi oblał się rumieńcem i czując jak miękną mu nogi gwałtownie poleciał do przodu. Wpadł wtedy na niebieskookiego, a drzwi za nimi zamknęły się z hukiem.  Ray zaklną pod nosem z własnej głupoty po czym przypadł do drzwi. Przeklął jeszcze raz waląc w nie pięścią. Zatrzasnęły się.

- Co się dzieje? - Zapytał zaniepokojony Norman podchodząc do niego.

- Zamknięte - mruknął w odpowiedzi. Spojrzał na niego z nadzieją. - Masz coś czym moglibyśmy je otworzyć?

- Uważasz, że czym ja jestem? Zestawem przetrwania?

- Zawsze jesteś gotowy na każdą ewentualność więc jasne, że tak - prychnął nie patrząc na niego. Nie wiedział co to za uczucie jednak poczuł się głupio, że drugi tak to ujął.

Zaczęli walić w drewno i w pewnym stopniu nawet krzyczeć, ale głośna muzyka z salonu uniemożliwiała, że ktoś ich usłyszy. Zrezygnowani opadli na podłogę, pozostawało im tylko czekać aż ktoś się zorientuje, że długo nie wracają. Nie wracają z napojami po które z resztą ich wysłano.

Pomieszczenie nie było dużych rozmiarów więc siedzieli stykając się nogami chociaż Norman mógł się jeszcze trochę odsunąć w bok. Czarnowłosemu zrobiło się lekko gorąco.

- Powiedz mi... - zaczął. - Dlaczego zerwałeś z Anną?

Nie wiedział co odpowiedzieć. Prawda, już się go pytano, ale zawsze ich zlewał, a z Normanem by mu się nie udało. Zastanawiał się nie mogą się zdecydować.

- Obiecuję, że to nigdy nie opuści tych czterem ścian. Chcę po prostu zaspokoić swoją ciekawość - kolejny uśmiech który przechylił czarę na stronę starszego.

Ray westchnął czując się strasznie niekomfortowo.

- No bo ja ten... - zaciął się. Wziął oddech. Przyjaciel go nie poganiał. - No bo ja chyba jestem gejem.

Zamknął oczy spodziewając się jakiegoś wybuchu czy coś w tym stylu. Nie raz na Pride month kiedy ludzie maszerowali ulicami i oglądał to w telewizji rzucano w nich obelgami, życzono śmierci. Nie chciał nawet sobie wyobrażać, że coś takiego mogłoby spotkać też jego.

Nagle poczuł uścisk na swoim ramieniu przez co mimowolnie rozchylił powieki. Spojrzał na przyjaciela na którego twarzy pojawiła się troska.

- Spokojnie. To nic. Nie ty jeden nie jesteś hetero - uśmiechnął się pokrzepiające jednak widząc nierozumiejące spojrzenie drugiego pospieszył z wyjaśnieniami. - Emma na przykład jest pansexualna. Ja za to jestem bi. Nie wiem jak tam resztą, ale nie jesteś jedyny. Ale ty nie jesteś pewny, prawda? - Pokiwał głową w szoku, że nie był w tym sam. - Dobra to mam sposób żeby się o tym przekonać. Tylko mnie za to nie nie znienawidź.

Pochylił się nad nim pochwytując jego brodę. Oparł się czołem o jego doszukując się czegoś w jego oczach. Policzki niższego zaczęły pięć, a fakt, że Norman trzymał jego twarz i na pewno to wyczuł spowodował kolejną falę gorąca.

Nagle delikatnie złączył ich usta. Nie poruszał nimi ani nie chciał wykorzystać zaistniałej sytuacji. Po prostu czekał. Ray za to czuł jak świat w jego głowie zaczyna się walić. Wszystko w co wierzył zaczynało zamieniać się w proch. Podobało mu się. Podobało i to nawet za bardzo. Całkiem nieświadomie naparł na jego usta mocniej.

Norman wiedząc o co może chodzić zaczął powoli poruszać wargami co drugi dość szybko odwzajemnił. Z początku delikatny i wręcz niewinny pocałunek zaczął być coraz bardziej namiętny i zachłanny. Zdawali się zapomnieć, że tuż za drzwiami jest impreza i masa ich znajomych.

Ray wygiął się w jego stronę rozchylając trochę wargi. Drugi wykorzystał to wpychając swój język do jego ust penetrując każdy ich centymetr. Chwycił go mocniej za szczękę jeszcze bardziej go do siebie przyciskając. Z rozpędu usiadł Ray'owi również okrakiem na kolanach. Czarnowłosy objął go w pasie przyciskając się do siebie.

Kiedy sytuacja stawała coraz bardziej niebezpieczna nagle usłyszeli pukanie do drzwi i głos ich przyjaciółki.

- Ray, Norman, jesteście tam? - Emma wydawała się zaniepokojona. Nacisnęła na klamkę jednak zamek nie puścił.

Odskoczyli od siebie zaskoczeni. Między nimi wytworzyła się stróżka śliny którą białowłosy szybko przerwał. Zszedł z chłopaka zażenowany. On również się rumienił.

- Tak, zatrzasnęliśmy się. Możesz otworzyć?

Dziewczyna potwierdziła i poszła do kuchni w poszukiwaniu kluczyka. W tym czasie Ray zdążył się już podnieść. Nie patrzył na niego. Wzrok miał opuszczony nisko na ziemię. Norman skrócił między nimi bardziej dystans jeśli to było w ogóle jeszcze możliwe oczywiście.

- Lubisz mnie? - Zapytał nagle na co podniósł gwałtownie spojrzenie.

- J-ja nie wiem - zająknął się czerwieniąc jeszcze bardziej.

- To zróbmy tak. Codziennie będziemy się spotykać i się przekonamy. Okej? - Uśmiechnął się ciepło.

- Zgoda? - Bardziej zapytał niż stwierdził.

W tym czasie otworzyły się drzwi, a w nich stanęła Emma. Z uśmiechem na ustach wyciągnęła ich twierdząc, że mają coś zjeść i przestać zamykać się w pomieszczeniach żeby od nich uciec.

Ray poczuł uścisk na ręce. Spojrzał na twarz przyjaciela, a potem na ściskaną przez niego dłoń po czym uśmiechnął się sam do siebie. Był ciekawy co przyniesie im los.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top