Ty, jesteś moim słońcem.
Pov. Michał.
Otworzyłem swoje oczy, i co widzę? Moje nagie kochanie, leży przy mnie, oplata mnie ramionami, niczym wąż. Jedak jest różnica, bo Paweł jest moim wężem, moim skarbem, całym światem i miłością.
Odgarnąłem jego włosy z czoła, i zacząłem się mu przyglądać. Jego delikatne i miekkie usta, drobny nosek, zamknięte powieki z długimi rzęsami, delikatne kosci policzkowe. Cała kompozycja jego ciała i duszy, należała teraz do mnie. Jestem taki szczęśliwy. Kocham go, całym sercem.
Chwilkę jeszcze przyglądałem się mu, po czym, udałem się zrobić nam śniadanie.
Pov. Paweł.
Obudził mnie piękny zapach, dochodzący z kuchni. Nie rozumiałem w tedy, tylko że jestem nagi. Powoli wygramolilem się z łużka, po czym udałem się do pomieszczenia, z którego dochodził piękny zapach.
Otworzyłem oczy i ujrzałem dość dziwną scenę. Mianowicie Michał patrzał na mnie, a z jego nosa lala się krew, uderzył łokciem w patelnię, przez co naleśnik wylądował na suficie.
Wlepial swój wzrok we mnie, nie wytrzymałem.
- Na co się tak gapisz? Goły jestem, czy jak?- chłopak niepewnie przytaknał, spojrzałem w dół.
- O kur*a.
Zdałem sobie sprawę, że stoję przed nim- tak jak mnie Pan Bóg stworzył-, moim chłopakiem.
Szybko wbiegłem po schodach, udając się do łazienki, gdzie zamknąłem się na klucz. Cały czerwony, ze wstydu i zażenowania, zsunąłem się po ścianie. Zakrywajac twarz dłońmi.
W pewnej chwili, usłyszałem jak zamek w drzwiach się przekręca i ktoś, wchodzi do środka pomieszczenia. Oczywiście wiedziałem kto, to jest. Jednak zrezygnowałem, z patrzenia na jego osobę, zdając sobie sprawę że wciąż jestem nagi.
- Paweł, proszę spójrz na mnie.-zabrał moje dłonie z twarzy, po czym podniósł mnie, do pionu.
Chłopak oddalił się ode mnie, na metr i zaczął ilustrowac mnie wzrokiem, przez co spuściłem głowe w dół.
- Jesteś piękny i tylko mój.- przejechał dłonią od prawego uda, do policzka, na którym złożył pocałunek.
- Z tym pierwszym się nie zgodzę, ale z tym drugim owszem.
- Spójrz w lustro, i podziwiaj.- odwrócił mnie tak, abym widział samego siebie.
- No i co? Tak wiem ze jesteś, bardziej przystojny i wyższy, niż ja.
- Nie o to chodzi.-zaprzeczył- widzisz co się dzieje, a teraz to poczujesz.
Patrzyłem jak jego dłoń delikatnie przejeżdża po moim brzuchu, chwilę później łapie w nią moje przyrodzenie. Cichutko sapnąłem, po czym zacząłem wydawać z siebie bardziej nieprzyzwoite dźwięki. On wiedział co zrobić, aby poprawić mi chumor, jednak kiedy tylko spojrzałem w lustro, od razu się czerwieniłem.
Wraz z moim dojściem, jego dłoń odeszła.
Cały dzień rozmawialiśmy, śmialismy się, wyglupialismy, okazywliśmy sobie czułość.
To on jest moim słońcem na niebie.
Hej wam😘
Przepraszam za nieobecność, tradycyjnie podziekuje wam, za wszystko.
Kocham i żegnam: Ikiś❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top