Tjemnica została wyjawiona.

Pov. Michał.

Nie wiem ile czasu minęło, jednak kiedyś musiałem przestać płakać.
Razem z Pawłem usiedliśmy, ja na stołku a on na łużku szpitalnym.

- Dlaczego?- powtórzylem swoje pytanie.

- Michał ja....- nie dokończył, przerwałem mu.

- Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? Czy nasza przyjaźń była tylko fikcją?

-Oszalałes! Nigdy więcej tak nie mów!- potrzasał moimi ramionami.-Nie  powiedziałem Ci, bo wiedziałem że może to tylko pogorszyć twój stan psychiczny.

- Miałem prawo tak pomyśleć, zatrzymałes coś tylko dla siebie, wiedząc że możesz mi o tym powiedzieć. Po drugie, wiem że chciałeś dobrze, co i tak Cię nie usprawiedliwia.

- Wiem.- odparł chłopak.
Przytuliłem jego drobne ciało i siedziałem tak z nim dopóki na myśl nie przyszło mi kolejne pytanie.

- Paweł powiedz mi, co się stało.- nie brzmiało to jak rozkaz, tylko bardziej jak pytanie bądź prośba.

- Przed twoim wyjazdem, tak dwa tygodnie wstecz, dowiedziałem się ze jestem chory. Śmiertelnie chory, mam raka. Nie przejmuje się tym, już nie. - wyznał.

Siedziłem teraz na krześle, tepo patrząc się w białą ścianę, na której już w niektórych miejscach, pojawiały się przebłyski żółtego. Siedziałem w osłupieniu, nie słuchałem juz Pawła, słyszałem jego głos, był on jednak zbyt daleko, aby przedrzeć się przez mury mojej świadomości.

- Michał? Wszystko w porządku?- zapytał.

- Tak tylko się zamysliłem. Co mówiłeś? Tak przy okazji to niezły żart. No postarałeś sie Paweł.

- Ja nie żartowałem Michał.- spojrzałem na niego z zdziwonym wzrokiem.

Po chwili moim ciałem zawladneła furia w której wyniku krzesło na którym siedziałem, wylądowali teraz pod ścianą dając przy tym dość głośny dźwięk.

Po krótkiej chwili do sali wbiegł lekarz.

- Proszę w tej chwili opuścić szpital!- krzyknął na mnie.
- Już dobra! A co do Ciebie, nie chce Cię więcej widzieć na oczy!! Rozumiesz?!- nie czekając na odpowiedź chłopaka, wyszedłem z sali udając się wprost do wyjścia z budynku.

Pov. Paweł.

Michał wyszedł z sali, a mnie momentalnie naszła fala smutku i rozczarowania.

- Nie przejmuj się.- pocieszał mnie tata.

Kiwnąłem tylko głową. Po chwili, tuż obok mnie znalazła się moja sistrzyczka.

- Kto to był?- zapytała.

Przez chwilę zastanawiałem się co odpowiedzieć. W końcu zdecydowałem się na najłatwiejszą z nich.

- Nikt ważny słonko, nikt ważny.- powiedziałem glaszczac jednocześnie małą po główce.

Tata i Julia wyszli około godziny dziewiętnastej trzydzieści.
Chwilę po ich wyjsci usiadłem na łużku, spoglądając na świat przez zamknięte okno.

Siedziałem tak bez celu przez półtorej godziny, gdy wreszcie uznałem że pora się położyć spać. Zanim jednak zasnąłem, moje myśli zajęła dzisiejszą reakcją Michała.

Upragnony sen nadszedł. Pomimo iż wiedziałem o czym będzie, to chciałem go.

Pov. Michał.

Właśnie brałem prysznic w hotelu-w którym się zatrzymałem od razu po powrocie do kraju-, gdy uświadomiłem sobie jakim idi**ą jestem.

Zamiast wesprzeć go w chorobie, to jeszcze bardziej go pogrążyłem, a przecież to dla niego tu jestem. Co ja?! Nie wiem że ta choroba, była już wystarczającym powodem do zmartwień Pawła i jego bliskich?!

Uderzyłem pięścią w ściankę kabiny prysznicowej. Stałem tak chwilkę, do puki nie zdałem sobie sprawy z tego że wciąż nie zacząłem się myć.

Po prysznicu, szybko wysuszyłem swoje ciało i ubrałem spodnie od piżamy.

Uznałem że z Pawłem porozmawiam jutro i z tą myślą poszedłem spać.

..............Next...Day.............

Aktualnie jest godzina piętnasta czterdzieści. Znajduje się właśnie pod salą Pawła, chce go przeprosić. Szybkim ruchem otworzyłem drzwi, okazało się, iż było to złe posunięcie. Przede mną rozgrywała się niecodzienna scenka.

Dzień dobry wszystkim.
A więc tak, zacznę może od tego że bardzo dziękuję za gwiazdki i komentarze. Dzisiaj taki trochę do du*y,  miało wyjść fajnie, a wyszło jak zawsze.
Wiedzcie ze bardzo się starałam. Ciekawa  jestem czy zgdniecie, na jaką scenkę wpadł Michał?
Zostawiam to wam.
To by było na tyle, komentujcie i piszcie swą podejrzenia.
Dowidzenia.

Ps. Obrazek wydawał mi się piękny i tajemniczy zarazem.

                                                                  Ikiś.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top