Czy to znaczy że...?
Pov. Michał.
...Szybkim ruchem otworzyłem drzwi, okazało się, iż było to złe posuniecie. Przede mną rozgrywała się niecodzienna scenka...
Stałem tam wryty. Paweł wraz z jakimś chłopakiem uprawiali seks.
Szybko opuściłem sale chłopaka, usiadłem na podłodze pod ścianą.
Nie mam pojęcia ile tam siedziałem ale widziałem jak ten chłopak, wraz z moim przyjacielem, siadają obok mnie. Poczym podnoszą mnie i niosą do sali w której, no wiadomo co się działo.
Usadzili mnie na stołku, nie zwracałem na to uwagi ponieważ, nadal byłem w ciężkim szoku. Widziałam jednak jak chłopak rozmawia z Pawłem, po czym opuszcza zażenowany pokój.
- Nic nie powiesz? - z transu wyrwał mnie głos przyjaciela.
Momentalnie przypomniałem sobie po co przyszedłem, jednakże on dalej mówił.
- Po co przyszedłeś?- zapytał chłodno chłopak.
- Chciałem porozmawiać.
- Przez rozmowę rozumiesz: ponowne rzucanie krzesłem, wydzieranie się na mnie, mówienie mi ze to koniec naszej przyjaźni. Jeżeli tak, to lepiej opuść to pomieszczenie.
- Paweł. Mylisz się...- odpowiedziałem, ale zrozumiałem że ma rację i poczułem wstyd.
- To powiedz mi, o co co chodzi?
- Chciałem przeprosić. - już chciał coś powiedzieć ale uciszyłem to gestem ręki.- Zanim coś powiesz wysłuchaj mnie do końca ok?- pokiwał głową na znak zgody.- Wiem ze zrobiłem źle. Wiem że postąpiłem jak ostatni d**ek i zamiast wspierać Cię w tej trudnej sytuacji, przysporzyłem Ci więcej smutki i kłopotów. Jestem debilem i jestem tego świadom, mam jednak nadzieję ze kiedyś wybaczysz mi, to że byłem tak beznadziejnym przyjacielem.
Już miałem wychodzić, kiedy to Paweł chwycił mnie za nadgarstek. Usiadłem więc spowrotem na krześle czekając z nicierpliwoscia, na słowa które wypłyna z jego ust.
- Michał ja...nie wiem co powiedzieć.- wyglądał na zmieszanego, a pomimo tego dalej kontynuował.- Wybaczam Ci. W końcu jesteś moim przyjacielem prawda?- zapytał.
- Kocham Cię, kocham, kocham, kocham!!- krzyczałem rozradowany jego zachowaniem.
Pomimo że był młodszy, był sto razy dojrzalszy niż ja.
- Już, już. -poklepał mnie przyjacielski po plecach.
- Zmieniając temat. Kim był ten chłopak?
Już miał mi odpowiedzieć, gdy do sali weszła osoba o którą pytałem. "O wilku mowa"- pomyślałem.
- Paweł powiedz mi....- przerwał widząc moją osobę- Cześć jestem Mikołaj, jestem chłopakiem Pawła.
- Domyśliłem się. Michał miło mi.- wyciągnąłem w jego kierunku dłoń którą ścisnął.
- A więc to przez Ciebie Paweł tak płacze w nocy, jak mniemam, również przez Ciebie chodził taki przygnębiony wczorajszego dnia prawda?- zapytał z kpiącym uśmiechem.- Nie sądziłem że spotkam większego id**tę, od mojego ojca, a tu proszę taka niespodzianka.
- Mikołaj...- upomniał chłopaka Paweł.
- Nie on ma rację, z jednej strony postępując źle jako osoba która nie powinna się wtrącać do nie swoich spraw, z drugiej zaś zachowuje się jak przykład by chłopak, dając mi tym pewność że jest dla ciebie odpowiedni. Nie zmienia to jednak faktu, iż jeżeli cie skrzywdzi to gorzko pożałuje.- uśmiechnąłem się przyjacielsko do chłopaka, co odwzajemnił.
Z chłopakami spędziłem z jakieś cztery godziny, po czym udałem się do hotelu. Po około dwóch godzinach spałem w objęciach morfeusza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top