Chcesz znać prawdę? Nigdy nie przestałem Cię kochać.
Pov Paweł.
Obudziłem się wtulony w czyjeś ciało, co dziwne byłem nagi. Nie wiedziałem jednak najgorszego. To że zdołałem się z kimś przespać, no wiadomo, zauważłem i poczułem. Otworzyłem szerzej oczy, nie potrafiłem uwierzyć w to co zobaczyłem. Ja wtulony w czyjś tors, a tym kimś był Michał. Jak na zawołanie zerwałem się z łóżka i zacząłem na niego wrzeszczeć.
- Ty idioto, jak mogłeś mi to zrobić?!-wskoczyłem na niego i zacząłem szarpać, nie patrzałem na to, że jestem goły, po prostu w tamtym momencie nie miało to dla mnie znaczenia.
- Uspokuj się! -Chłopak chwycił mnie mocno za ramiona.- Kto ci do cholery, kazał mi do łóżka wskakiwać?!-udeszyłem go z otwartej dłoni w twarz.
Wybiegłem z domu( goło na wesoło. Dop. Aut) chłopaka, cały zalany łzami. Ludzie dziwnie na mnie spogladali, jedna ja miałem ich gdzieś. O mały włos mnie nie przejechał samochód. Uciekłem do miejsca, w którym wiem że nikt mnie nie znajdzie.
Był to opuszczony park, tak wiem"jak to możliwe że opuszczony?" Otóż, jest tu takowy park, nikt w nim nie przebywał od drugiej wojny światowej. Tylko ja tam chodzę, nie sądzę aby Michał pamiętał o tym miejscu.
Zastanawiam się, jak to możliwe?
Czemu ja go w tedy nie odepchnąłem?
Czuje się podle, bo nawet jeśli nie kocham osoby z która jestem, nie powinienem go zdradzać będąc z nim w związku.
Jednak było mi tak przyjemnie, znów mogłem poczuć te jego słodkie i szorstkie usta, gdzie nie gdzie, z małymi rankami po nałogowym przygryzaniu ich. Jego ciało o poranku wyglądało tak pięknie, po resztą tak jak w tedy, tylko tym razem z większymi mięśniami.
Wiem że to nie jego wina, po części jest, ja też mam w tym swój udział. Przecierz nikt mi nie kaza pic na siłę. Wiem już że to co się stało, się nie odstanie. Jednak mam nadzieję ze jako tako się poukłada.
Rozumiem już tylko jedną rzecz, nie kocham go, kocham Michała, jednak on to przeszłość. Jak to Pani polonistka mówiła"nie wchodzi się dwa razy, do tej samej rzeki." Chociaż tak bardzo bym chciał.
Usłyszałem krzyki, czyżby pamiętał??
Nie to nie był Michał, to był on, Kondrat.
- Co ty tu kurwo robisz?! Co? W dziwkę się bawisz, że goło po ulicy latasz?!
Uderzył mnie w twarz, przez co wylądowałem na chodniku porośniętym, zgniłym już mchem. Pociągnął mnie za włosy, nie miałem wyboru, musiałem patrzeć mu w oczy. Szykował się do kolejnego ciosu. Zamknąłem oczy, ale cierpienia i bólu, wciąż nie było. Usłyszałem jak coś upada na ziemię, jakiś krzyk i ciepło. Ciepło spowodowane polarowym materiałem bluzy, miała ona specyficzny zapach, Michał. Mężczyzna wziął mnie na ręce, a ja oplotłem go nogami w biodrach. Gładził mnie lekko po włosach, przez co moje ciało drżało, a ja sam zacząłem cicho pomrukiwac.
Nie wiem ile to trwało, ale poczucie bezpieczeństwa było zbyt silne. Powieki same się zamykały, nie walczyłem z tym. Byłem spokojny dlatego, zasnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top