Dzień Pierwszy



Wybiegłam z domu za nią. Próbowałam ją zatrzymać, żeby została przecież nie mogłam mi tego zrobić przecież nie może. Biegłam za nią, tylko raz na mnie spojrzała swoim sharinganem . Z moich oczu ciekły łzy. Gdy już nie miałam siły by biec za nią, zaczęłam krzyczeć. By w końcu zwróciła swoją uwagę na mnie.
-Eri nie zostawaj mnie proszę, obiecałaś przecież nie możesz mnie zostawić samej, jest po między nami jakaś więź przecież to jest przyjaźń nie możesz jej od tak przeciąć!! - moja przyjaciółka stanęła na przeciwko mnie i wkrzyczała mi prosto w twarz bez żadnego zawahania.
- Chciałaś powiedzieć była, nie szukaj mnie i nie idź za mną, nie chce ciebie zabić dlatego trzymaj się z dala,mam teraz nowe życie. - z jej słów nic nie dotarło do mnie. Nie umiałam nawet tego zrozumieć.
-Eri dlaczego, dlaczego mi to robisz proszę zostań!! -próbował ją jakoś namówić żeby pozostała ze mną.
-chce mocy, chce jej więcej! Dlatego od chodzę z wioski i ciebie!
Spojrzałam w jej oczy i nie potrafiłam  nawet zareagować. Gdy ponownie uniosłam na nią wzrok ona już odchodziła.
-... To boli, to mnie boli, przecież możesz zyskać moc w wiosce!-za wszelką cenę chciałam aby pozostała.
-takiej to ja nie chce, kiedyś może wrócę obiecuje i wtedy zrozumiesz mnie a teraz żegnaj! - ostatni raz już spojrzała na mnie i zaczęła biec przed siebie.
Stałam jak wryta przecież nie mogła mnie zostawić. Nie mogła mi zrobić tego kolejna osoba.
-Jeżeli nie chcesz zostać to zatrzymam siłą. Reaktywowałam Rinegana.Eri patrzał na mnie, wściekła się o to że nie potrafię tego zrozumieć że odchodzi.
-Eri proszę nie chce tego robić, zostań z nami!
-Chcesz bym została muszę Cię za smucić to się nigdy nie stanie. Poza tym jakim nami? Ich już nie ma one odeszły uświadom sobie to w końcu. Czy to tak trudno pojąć!- Moje dłonie jak i całe ciało zaczęły drzeć. Zbyt dużo straciłam by jeszcze ona odeszła.
-przepraszam - wyszeptałam z moich oczy zaczęły cieknać ponownie już dzisiaj łzy.
Wyciągnęłam katanę z pochwy i wskazałam nią plecy drogiej mi przyjaciółki.
Zaczęłam biec w jej stronę ale zatrzymał mnie kunai przyłożony do mojej szyi.
Spojrzałam na sprawcę całego tego zajścia. Widziałam jak Eri podchodzi do tego chłopaka, to przez niego zostawia mnie. Wiedziałam że już to przegrałam. Poczułam ból w okolicy karku  a przed oczami zaczęło mi się robić ciemno.








Obudziłam się w szpitalu. Z nowu miałam ten sen. Wszyscy pytali się mnie co się stało tamtego dnia, nie potrafiłam odpowiedzieć to zbytnio bolało. Minęło już 5 miesięcy od jej odejścia.
-Wytlumacz nam co się stało? - nalegał Kon
-który raz mam ci mówić że nie chce - odpowiedziałam lodowatym tonem.
Wieść o tym że posiadam Rinegana rozniosła się nie samowice szybko. Każdy się mnie bał, a przecież to nie była moja wina.
-to chociaż go pokaż, no tylko jeden raz!
-po co, jak mówię nie, to znaczy nie proszę Kon-nie wiem jak to możliwe ale każdy chciał go zobaczyć, tylko po co?.On tylko potrafił zabijać. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna była piękna jesień, każdy z liści miał inny kolor. Czasami padał deszcz.
-ah kon jak pięknie, pójdziemy się przejść, co ty na to? - zapytałam jak by nigdy nic.
-Himei nie możesz, ym tak głupio pytać ale gdzie jest Eri?
-czemu nie mogę?
-bo jesteś oskarżona o próbę zabicia Eri
-co to nie możliwe ja przecież nigdy nic bym jej nie zrobiła,a ona, ona sama odeszła od nas!!
Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do oka otworzyłam je, wskoczyłam na parapet i już mnie nie było. Upadek trochę bolał jeszcze nie zregenowałam chakry. Biegłam przez ulicę w piżamie. Wszyscy ludzie patrzyli na mnie z pogardą w oczach. Z moich oczu zaczęły cieknąć słone łzy. W biegłam do domu od razu skierowałam swoje kroki w stronę mojej sypialni. Przebrałam się w czarne spodenki i czarną koszulkę bez ramiączek, zasłaniała tylko biust, przez brzuch zawinełam bandaż. Na ręce naciagnełam rękawiczki czarne. Zeszłam do kuchni spakowałam jedzenie, chwyciłam plecak i zazuciłam na plecy. Podeszłam do lustra i po patrzyłam w nie. Patrzyłam na moje odbicie, nie byłam za ładna miałam różowe długie włosy i brązowe oczy. Na mojej twarzy wystąpił uśmiech. Kątem oka zobaczyłam, nasze zdjęcie moje Eri Suu Yuny i Mikado. było zrobione 2 lata temu kiedy byłyśmy drużyną. Uznałam że stanę się silniejsza nie będę ofiarą, pójdę w ich ślady.
-obiecuje że was dościgne - wyszeptałam. Spakowałam zdjęcie i rozejrzałam się już ostatni raz, i wbiegłam z domu.

Szłam już jakieś 2 godziny. Tak, uciekłam z woski Liścia. Nie mogła tam wytrzymać sama, na początku Yuna potem Mikado i Suu teraz Eri, każda z nich obiecała że spotkamy się któregoś dnia. Nie wieże im, one teraz mają nowe życie, to ja też nie będę czekać. Byłam z nich najmłodsza, w naszej drużynie były 4osoby ja i one. Wszystko było takie piękne dopóki nie odeszły. 4dziewczyny z 4 różnych klanów. Miku jest z Uzumaki, Yuna jest z Hyuuga, z Mikado z Senju, a Eri z Uchiha. A ja jestem mieszanką Uchiha i Senju. W sumie co się dziwić każdy poszedł w swoją ścieżką .

Zaskoczyłam z drzewa szłam po polanie gdy coś zwróciło moją uwagę, a mianowicie odział Anbu walczący z ludźmi w czarnych płaszczach na których były czerwone chmury. Ponownie wskoczyłam na drzewo, przeskoczyłam drzewa byłam nad tymi ludźmi, jeden z nich wyglądał jak ryba. A może był rybą. Zastanawiałam się nad tym, i nie zwróciłam uwagi na to jeden z nich zaszedł za mnie i chwycił za kark. Zleciałam na ziemię, jękłam z bólu. Jeden z Anbu się odezwał
-Himei co ty tu robisz?
Zastygłam w bez ruchu, oni mnie znali.
-Ja no wiesz... Ha Szłam się przejść
-Himei czemu masz przekreślony ochraniacz? Ty uciekłaś prawda?
-ej wiesz nie zła jest ta mała może ją zabierzemy ha to by było w...
-Kisame cicho bądź, nie bierzemy nikogo nie potrzebnego.
-tak, uciekłam i nie jestem bez użyteczna a ty to niby kto co może jakiś świetny!?
-Himei jak mogłaś od teraz Ty też jesteś naszym wrogiem.(to mnie rozwaliło)
-nazywam się Uchiha Itachi a to jest Kisame
-ale to nie możliwe, ona też była z tego klanu.-wyszeptałam
-Himei wróć z nami do wioski.
-Nie nie wrócę do niej, nie chce żeby każdy tak na mnie patrzył bo mam Rinegana, to nie moja wina.- Z oczy zaczęły mi cieknąć łzy.
- każdy mnie zostawił bo mam Rinegana.
-Itachi czy to możliwe co powiedziała ta smarkula.
-całkiem, bierzemy ją ze sobą, Kisame wiesz co masz robić - Podeszła do mnie ta ryba i zazuciła na Ra
-całkiem, bierzemy ją ze sobą, Kisame wiesz co masz robić - Podeszła do mnie ta ryba i zazuciła na ramię
-ej ale z wami nigdzie nie idę, ty rybiasty puszczaj ej mówię coś halo no!! - próbowałam się wyrwać, ale nic z tego nie wyszło. Oh czemu muszę być taka słaba.
-nie pozwolimy wam na to akatsuki, oddajcie nam ją - anbu zaczęło biec na nas. Kisame zamachnoł się dziwnym ki mieczem. Anbu został pokonane jednym ruchem. Z ziemi zaczął się wzrastać jakaś roślina, a zaraz z niej wynóżył się chłopak, miał jedną stronę ciała czarną a drugą białą. Ble i takie żółte tęczówki.
-Lider ogłosił spotkanie, o a to jest na moje urodziny mięso, jak miło z waszej strony-
-ja nie jestem do jedzenia - zaczęłam się wykłucać.
-zetsu ona nie jest do zjedzenia, nic nie wiedzieliśmy o twoich urodzinach - zaśmiał się Kisame.
-powiedz liderowi że będziemy z nią, Kisame idziemy - rozkazał zimnym tonem Uchiha.
-ej ale ja mam swoje nogi, ej ty ryba puszczaj
-hym mówiłaś coś smarkulo
-ej ty nie jestem smarkulą, mam 16 lat
-No to mówię smarkula
-ej no wiesz, to ile ma tam naj młodsza dziewczyna?
-yyy no wiesz no nie mamy dziewczyn
-co? Ja tam nie chce być sama
-życie - zaśmiał się Kisame - ej czyli się zgodziłaś
-nie prawda nie zgodziłam się
-tak się teraz mówi
Nie wiem czemu ale coś czuje że robie dobrze że idę z nimi. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Stanęliśmy na polanie.
-kisame pilnuj jej ja idę po rozmawiać z liderem
-jasne
Uchiha siadł i wechstnoł
-ym ale wiecie to nie tak żebym nie chciała ale ja potrafię sam o siebie zadbać
- o ale dziwne a dzieci nie potrafią a ty jesteś dzieckiem
-ej to nie fair ty cwaniaku to ile masz lat co może 30 ha
-ej nie pyta się o wiek smakaczu
-a ty mogłeś
-ja tak ale ty nie - zaczął się śmiać
-ej no wiesz bo będę do ciebie mówić Wujek Rybcia
-co aż taki stary to ja nie jestem
-dobrze wujku Rubcio-powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmieszek
-ej.. Bo cię dam Zetsu
-a jakiego Zetsu Wujku?
-ah tej roślinie
-fuj ja się nie-fuj ja się nie zgadzam ble on jest tak ble
-hahaha , Twoja mina była bez cena
-ej a tak wgl to jestem Himei Wujku
-jak Ci zaraz pokażę to się nie pozbierasz a ja jestem Kisame a on to Itachi
-czy to on, czy to jest Itachi Uchiha? - zapytałam. Kisame stał i wpatrywał się w mnie.
-skąd mnie znasz? - po patrzyłam w stronę głosu, Itachi już stał i nie był zbytnio zadowolony.
- Eri Uchiha znasz ją od niej o tym wiem
-kojarzę taka sama smarkula jak ty - warknoł - idziemy już na polane, tam będzie czekał lider i ją zabierze.
-wujku Kisame mogę iść sama ? - zapytałam z nadzieją w głosie
-nie jestem twoim wujkiem, Itachi może iść?
-lepiej żeby nie - odpowiedział Uchiha.
-No dobra, ale Kisame tym razem chce iść na barana
-o jakie wymagania ma księżniczka
-ej tylko nie księżniczka
-bo co mi zrobisz kruszynko co poskarzysz się mamie i tacie hahaha.
-tobie dużo- zaczęłam się śmiać
-już się boje, nie wierzę tobie, to jest nie możliwe żeby taka smarkula miała Rinegana
-to zobaczysz - wyszeptałam. Zaczęłam skupiać chakre i reaktywowałam Rinegana. Kisame szczęka opadła, Itachi tylko wpatrywał się w moje oczy
-No i co teraz Wujku Kisame - wybuchłam śmiechem. - to teraz twoja mina jest bez cena. Wyłączyłam go, w głowie zaczęło mi się kręcić. Kisame podszedł do mnie i zazucił sobie mnie na plecy.
Szliśmy już jakieś 30 minut kiedy zasnęłam wtuliłam się bardziej w plecy Kisame.
-ej młoda obudź się już jesteśmy, ej słyszysz mnie wstawaj smarkaczu
-dobra już no
Otworzyłam oczy i zobaczyłam Kisame uśmiechającego się od ucha do ucha. Widziałam także Itachi ego i jakiegoś gościa o czerwonych włosach, nie możliwe one też miał Rinegana. Kisame mnie podniósł. Stałam na przeciwko tego mężczyzny.
-pokaż Rinegana, i użyj jakiejś techniki - powiedział spokojnym opanowanym tonem
Reaktywowałam go po nownie. Delikatnie moje ciało zaczęło się podnosić, wyciągnęłam dłonie,zaczęłam je składać w pieczęć. Wszystko zaczęło odlatywać Kisame i Itachi gdzieś zniknęli, byłam sama z lide
Wszystko zaczęło odlatywać Kisame i Itachi gdzieś zniknęli, byłam sama z liderem, który również zaczął się podnosić. Stał na przeciwko mnie. Wyciągnął dłoń, nad moją głową. Poczułam jak całe moje siły od chodzą. Już spadałam gdy czyjeś silne ramiona złapały mnie w tali. Zemdlałam z wyczerpania.
Jedyne co słyszałam to :
-Itachi, Kisame dobra robota, zabieram ją do siedziby, a wy idzie wykonać misję - wtuliłam się w coś w sumie to w kogoś usłyszałam chichot i ponownie zasnęłam.

Obudziła mnie czyjś rozmowa :
-Yorkshire ona dla Akatsuki a także dla wioski jest ważna.
-po co ona nam może od razu ją zabijmy - warknoł zły. Wtuliłam to coś co dostarczało mi ciepła. Usłyszałam nad uchem ponownie chichot.
-Yorkshire ona chyba to usłyszała
-niby czemu tak uważasz?
-bo się do mnie przytula
-hahaha liderze ty to masz szczęście, takie młode ciałko, ja bym od razu brał
-No właśnie Ty byś brał, ale nie ja
-to może mi ją daj, no co, ty jej nie chcesz to ja ją wezmę
-Nie, ona od teraz jest częścią Akatsuki
-a żeby cię, a może jednak co?!
-Yorkshire ona nie jest żadną dziwką, jak chcesz to idź pod latarnie jest tam ich mnóstwo.
-a wiesz mi się wydaje że Ty chcesz tylko ją dla siebie
-ha dobre, mówiłem Ci coś, tam są drzwi - warknoł zły lider. Obserwowałam to co się właśnie wydarzyło, byłam wystraszona tym co mówił ten gościu. Na szczęście lider mnie obronił. Moje rozmyślania przerwała wypowiedź lidera.
-dasz radę sama wstać
Kiwnełam głową na tak. Pierwsza moja próba była żenująca, wstałam,byłam cała czerwona, siedziałam na kolanach liderowi, podniosłam się na nogach ale za raz po tym bym leżała, lider złapał mnie w tali. Moje policzki jeszcze mocniej zapłoneły. Podniósł mnie i zaczął iść w stronę kanapy, delikatnie mnie na niej położył.
Sykłam z bólu, i chwyciłam się za bok. Zobaczyłam zmartwioną twarz lidera.
-co ci się stało?
-ym no....
-nie wstyć się no śmiało, przecież nie gryzę - zaśmiał się
-... Gdy byłam na drzewie Itachi mnie zrzucił z niego.
-zaraz zawo-zaraz zawołał sasiorego pomoże Ci
-ale nie trzeba
-trzeba, a teraz wiesz gdzie jesteś?
-No w organizacji Akatsuki
-dobrze a wiesz po co tu jesteś?
-No w sumie tego to już nie wiem
-No tak cały Itachi, wiesz co masz w sobie?, masz Rinegana. On jest nam bardzo potrzebny, więc albo nam pomożesz z własnej woli lub zostaniesz zmuszona. Więc jak wolisz?
-ja no oczywiście że wolę pierwszą opcje - odpowiedziałam. Ponownie dziś widziałam ten uśmiech.
-No to zaczniemy od tego, będę Cię szkolił, będziesz oficjalnym członkiem Akatsuki, Jakieś pytania?
-a będę mogła chodzić na misję?
-tak, ale będą będziesz zawsze ze mną, chyba że z kimś zaufanym, ale najprawdopodobniej tylko ze mną.
-dobrze, a ym no gdzie będę spać?- zapytałam trochę zakłopotana
-No tak, dziś na tej kanapie, po tem dostaniesz swój własny pokój, dopiero później dostaniesz płaszcz i pierścień, teraz nie mamy takich małych. Jakieś jeszcze pytania?
-... Nie mam
-wiec tak, jak chcesz to możesz iść spać, nie będę mówić nikomu że jest nowy członek dopiero na spotkaniu.
-yhm. - zaczęłam się roskładać na kanapie. Położyłam głowę na ramieniu. Zamknęłam oczy, powoli zaczęłam za sypać, poczułam na moim ciele coś ciepłego. Zasnęłam.

Z punktu widzenia Eri :
Uciekłam z wioski 2 miesiące temu, teraz jestem szczęśliwa. Mam moc jakiej zawsze chciałam. Szłam z sasuke.
- ej Sasuke czemu traktujesz lepiej Eri? - zapytał surigetsu
-bo jest ważna.
-sasuke-kun ja też jestem ważna? - zapytał Karin z nadzieją
-... - Sasuke nie odpowiedział
- już jesteśmy.
-a tak wgl to gdzie? - ponownie zadał głupie pytanie surigetsu
-w laboratorium Orichimaru. Rozdzielamy się ją idę z Eri a ty Karin z surigetsu
-a czemu sasuke-kun masz iść z tą szmatą
-ha odezwała się tak która dupy daje każdemu
-oh sasuke-kun ona mnie obraża
-i bardzo dobrze, a teraz idziemy, pamiętajcie czego szukamy
-ale sasuke-kun ja nie chce iść z nim.
-ale idziesz, choć Eri
Dziwnie się czułam, zawsze wydawało mi się że sasukee mnie nie nawidzi. A teraz już sama nie wiem
Z punktu widzenia Yuny :
-Tęsknię za nim wszystkim, nie wytrzymam dłużej. -powiedziałam głosem pełnym powagi.
-co chcesz zrobić? - zapytał mój przyjaciel Mirawi.
-to co muszę-odpowiedziałam natychmiastowo.
-czyli? -dopytywał.
-muszę spotkać się z Shiro potem z innymi.
-Wiesz gdzie ona przebywa teraz? -ponownie zapytał.
-yhm, w akatsuki -odpowiedział.
-co?! Nie pójdziesz tam, nie puszczę cie.- próbował odciągnąć mnie od tego pomysłu.
-ale Mirawi muszę. Za tydzień mnie już tu nie będzie.
Założyłam na twarz maskę i pobiegłam przed siebie. Nie wiem co mam robić, jak mam się tam dostać. Jedyna możliwość to żeby mnie sami zwerbowali , ale to raczej nie możliwe. Nie biorą tam zwykłych ludzi. Chyba że pokonać któregoś z nich i zastąpić go.
Ale wtedy będę przywiązana do nich. Na zawsze. Ale tego nie mogę uczynić.

Z punktu widzenia Mikado:
Ile to już minęło prawie 2 lata. Teraz mam zupełnie inne życie, jest takie smutne a zarazem szczęśliwe. Przez całe bite 2 lata siedziałam i trenowałam z naruto i zboczonym pystelnikiem.
Właśnie stroje przed wejściem do mojego starego domu.... Tylko czemu tu są otwarte drzwi?
-naruto ich tutaj chyba już nie ma
-bo widzisz mikado, słyszałem co nieco plotki że ta jak ona się nazywała ta z niebieskimi włosami?
-Eri....
-no to ponoć odeszła do sasuke :(
-co jak to?
-to jeszcze nie koniec, Shiro ona jest w akatsuki
-słyszałam te plotki, ale myślałam że mówią o kimś innym.... Przecież ona by nigdy nas nie zostawiła,nie mogła by
-wiem, ale zaniedlugo wyruszam szukać sasuke możesz iść ze mną?
-tak oczywiście że pójdę....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top