Przyjaźń Do Końca i Z powrotem

( T.I ) - Twoje Imię

- Uważaj (T.I). - powiedział nagle Ronan zza moich pleców. Odwróciłam się i zobaczyłam przyjaciela w masce z horroru - Buu!
- Aaaaa! Ronan! - odepchnęłam od siebie chłopaka.
- Jak ja ciebie uwielbiam. - mój przyjaciel zaczął się śmiać.
- Brakowało mi twojego wygłupiania się. - stwierdziłam i przytuliłam się do niego. Pocałował mnie delikatnie w czubek głowy.
- Dlaczego wyjechałaś? - odparł smutny - Tak w ogóle to nie tylko ja tęskniłem. - Nagle za Ronanem zobaczyłam Noah.
- (T.I)! - krzyknął płaczący blondyn. Pobiegł w moją stronę i przytulił się do mnie. - Nigdy już nas tak nie zostawiaj. Proszę... - po tych słowach chłopak rozpłakał się na dobre.
- Noah! Jestem tu. Nie płacz... - pogłaskałam przyjaciela po włosach. - Teraz pokaż swoje ząbki. - odparłam przyjaźnie. Noah wyszczerzył się szeroko. - Już lepiej?
- Wróciłaś... Teraz jest wspaniale. Bardzo tęskniłem.
- Ja też. Brakowało mi ciebie. - wtuliłam się w blondyna.
- Dobra. Dosyć tego. - warknął Ronan patrząc w stronę starego Camaro. Zerkając na twarz chłopaka, na pierwszy rzut oka, dostrzegało się tylko bfak uczuć i emocji. Jednak znam go na tyle, żeby wiedzieć, że to jedynie przykrywka, by w oczach innych być postrzeganym jako twardziel. Zaśmiałam się cicho, po czym ruszyłam w stronę Camaro, stojącego przed moim domem. Przy samochodzie Gansey rozmawiał z Adamem.
- Hejka! Długo was nie widziałam.
- Może dlatego, że sie wyprowadziłaś? - odparł wrednie Adam.
- Odczep się od niej Parrish. - warknął Ronan zza moich pleców.
- Miło cię widzieć Jane. - powiedział Gansey uśmiechając się i nie zwracając uwagi na dwójkę kłócących się ze sobą chłopaków.
- Widzę, że ty też uwielbiasz mnie denerwować.
- Jak ty mnie dobrze znasz. - wyszczerzył się szeroko brunet.

~×°×~

- Ronan nadal śpi? - spytał się Adam, patrząc przez szybę na drzewa, które nieubłaganie szybko znikały z pola widzenia.
- Tak. - odparł krótko Noah siedząc pomiędzy mną, a drzemiącym chłopakiem. Przed chwilą wjechaliśmy do lasu, który dzielił nas od doliny Cabeswater, która była naszym celem podróży.
- Gansey! Uważaj! - później usłyszałam pisk opon i poczułam uderzenie tyłem w drzewo.

~×°×~

Ból był nie do zniesienia. Noga została uwięziona pod siedzeniem. Po dotknięciu jej na rękach dostrzegłam krew.
- (T.I) ! - usłyszałam głos Ronana.
- Tutaj jestem!
- Poczekaj chwilkę. - chłopak zaczął przekładać części samochodu.
- Twoja noga...
- Wiem. Pomóż mi wstać.
Ronan wziął mnie na ręce.
- Graywarenie, teraz przesadziłeś.
- Nie potrafisz się na mnie obrazić. - odparł chłopak z diabelskim uśmiechem.
- Niestety. Czekaj, gdzie reszta?
- Nic im się nie stało. Tylko nigdzie nie ma Noah. - powiedział zmartwiony. Popatrzyłam na niego przerażona. Nagle przebiegła do nas dwójka przyjaciół.
- To co spowodowało wypadek, nie jest zwykłym zwierzęciem.
Chłopcy zaprowadzili nas do miejsca, w którym drzewa były porozrywane. Na ziemi widoczne były ogromne ślady. Po chwili usłyszeliśmy wycie i krzyk z głębi lasu.
- Noah! - Ronan zaczął biec ze mną w stronę puszczy. Nagle chłopak zatrzymał się.
- Co się stało? - zapytałam i spojrzałam na wprost. Przed nami znajdowała się wielka jaskinia, wokół której leżały kości. Zerknęłam na przyjaciela. Patrzył na wejście do strasznej groty.
- Tam jest nasz Noah.
W środku śmierdziało stęchlizną i wszędzie były rozkładające się ciała. Nagle zobaczyłam stworzenie, które spowodowało nasz wypadek. Bestia leżała skulona na ziemi. Jej głowa to czaszka jelenia z porożem. Koścista sylwetka pokryta była futrem, a na łapach były okropnie długie i ostre pazury. To było wendigo.
- Wygląda jak potwór z moich koszmarów. - powiedział Ronan. Za wendigo leżał Noah. Kiedy go ujrzałam przyjaciel postawił mnie na ziemi.
Natychmiast pobiegłam kulejąc do blondyna. Po zbliżeniu się zauważyłam dziwną rzecz.
- O nie... - zasłoniłam sobie usta dłonią i zaczęłam płakać.
- Co się stało? - Ronan spojrzał na chłopaka. Uklęknął obok mnie, po czym przytuliłam się do niego.
- Proszę, to nie może być prawda.
Przed nami leżało ciało Noah. Na brzuchu znajdowała się wielka rana, z której nadal wypływała krew. Wzrok miał pusty.
- Jesteście tu? - krzyknął Adam. Nagle wendigo zbudziło się i powstało. Potwór, gdy ujrzał dwójkę chłopaków przy wejściu do jaskini, od razu ruszył na nich. Ronan wstał i wyciągnął pistolet z kieszeni. Oddał trzy strzały w kierunku bestii, które powaliły ją na ziemię. Po chwili podbiegł do nas Gansey.
- Skąd miałeś ten pistolet?
- Wyśniłem.
- Znaleźliście Noah? - spytał Adam. Ronan podszedł. Popatrzył na ciało i powiedział:
- Noah, zawsze musisz wszystko dokończyć, czyż nie?
- Przyjaźń do końca. - wyszeptałam cicho.

~×°×~

Po pogrzebie naszego przyjaciela pojechaliśmy wszyscy do Monmouth Manufacturing. Smutna usiadłam na łóżku Ronana.
- Gdybyśmy nie pojechali przez ten las... - zaczął zadręczać się Gansey.
- To nie twoja wina - przytuliłam bruneta - to musiało się stać... Prędzej czy później musielibyśmy i tak go pożegnać. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Adam miał już szkliste oczy. Zerknął na mnie, po czym cicho powiedział:
- Przepraszam - nagle usłyszałam jakby w pokoju Noah ktoś rozbił szybę.
- Słyszeliście? - spytał Gansey. Bez zastanowienia pobiegłam do pomieszczenia obok.
- Ała, dlaczego uderzenie się głową w szklane drzwi szafki tak boli?! - po usłyszeniu tych słów od razu przytuliłam blondyna. - (T.I). Dlaczego płaczesz?
- Jesteś tu... Nigdy juz mnie nie zostawiaj. - ocknęłam się - ale przecież ty nie żyjesz!
- Masz teraz przyjaciela ducha - uśmiechnął się szeroko - Obiecuję, że nigdy cię nie opuszczę. - potarmosił mnie po włosach - Przyjaźń do końca?
- Przyjaźń do końca i z powrotem. - odparłam i przybiłam mu żółwika płacząc, lecz tym razem ze szczęścia.

Dziękuję osobom, które przeczytały tego One-shot'a. Kocham kruczych chłopców i mam nadzieję, że tym opowiadaniem zainteresowałam was wspaniałą książką, którą jest "Król Kruków".

Do zobaczenia 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top