Rozdział 75
Nie wierzyłam własnym uszom! Czy właśnie przed chwilą mój największy wróg mnie przeprosił? Istny szał.
- No proszę jednak zrozumiałeś, że nie jestem taka zła na jaką wyglądam? - zapytałam.
- Nie o to chodzi głupio mi o tym mówić. - spuścił wzrok. Zaczął skubać palce.
- Nie ma sprawy. - odparłam. - Nasze relacje są czysto zawodowe, nie robiłam Ci problemów z przyjęciem do pracy, patrzałam na Twoje doświadczenie. Jeśli chodzi o to co przez Ciebie przeżyłam to no nie ukrywam, że dałeś mi popalić przez te wszystkie lata i nie zapomnę Ci tego. Nie da się zapomnieć, kiedy prawie codziennie się widujemy, ale doceniam to, że przestałeś na uczelni mi już dokuczać, że pewne sprawy zrozumiałeś no i przede wszystkim to, że odważyłeś się przyjść przeprosić. To miłe.
- Na serio zrozumiałem wiele jesteś naprawdę świetną dziewczyną i nie mówię tego dlatego, żeby się podlizać, bo jesteś szefową czy coś
- Nie jestem szefową. - poprawiłam go.
- Ale tak jakby - ujrzałam na jego ustach blady uśmiech. - Hm nie wiem co więcej powiedzieć. Po prostu dziękuję Ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś do tej pory i serdecznie jeszcze raz przepraszam.
- Przeprosiny przyjęte. - tym razem ja posłałam mu uśmiech.
- Będę się zbierał. O 15.00 mam być w Białej
- W takim razie miłej pracy.
- Dzięki. - rzucił i skierował się do wyjścia. - Maja... - zwrócił się ponownie w moją stronę, zatrzymując się przy drzwiach.
- Tak?
- Może w tej sytuacji dasz się zaprosić na drinka po pracy? Tak na przeprosiny.
- Hm jak już wspomniałam, łączą nas tylko i wyłącznie stosunki zawodowe...
- Nie daj się prosić. - przerwał moją wypowiedź, posyłając nieznaczny uśmiech.
- Zgoda. - pokręciłam ze śmiechem głową. - Niech Ci będzie.
Nie wiem skąd się biorą w mojej głowie takie pomysły, ale skoro powiedziałam A to powiem i B.Poza tym przekonałam się na własnej skórze, że warto dać człowiekowi drugą szansę. Nawet tym najgorszym.Po pracy poszłam z nim na umówionego drinka. Dość krępujące było to spotkanie, bo z początku nie mieliśmy o czym mówić i widać było, że tematy wymyślamy na siłę. Dopiero po wypiciu dwóch dość mocnych drinków język nieco nam się rozluźnił i zaczęliśmy gadać na przeróżne tematy. Doszło nawet do tego, że sprawy z "przeszłości" oddzieliliśmy grubą kreską i obiecaliśmy sobie do tego nigdy nie wracać. W zasadzie fajny z niego ziomek, kiedy mi nie dokucza i nie sprawia za każdym razem przykrości.
- O kurde, już 19.00! - krzyknęłam, kiedy roześmiani siedzieliśmy przy stoliku.
- Miałaś coś na dziś zaplanowane?
- No... o 19.30 miałam się spotkać z Filipem. Zabije mnie jak się spóźnię.
- Wiedział, że jesteś ze mną?
- Tak, tak spokojnie. - rzuciłam, widząc jego przerażoną minę.W pośpiechu zgarnęłam kurtkę, zapłaciliśmy rachunek i razem wyszliśmy na mroźne powietrze. Zamówiliśmy taksi, które podwiozło nas do centrum miasta.
- Dzięki za ten wieczorek. - powiedział Mikołaj, kiedy staliśmy pod ratuszem. - Było na serio miło...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top