Rozdział 60
Usłyszałam ciche kroki, jakby ktoś bardzo powoli posuwał się w skarpetkach po płytkach. Odwróciłam się i z przerażeniem w oczach spojrzałam wprost na ciemną postać, stojącą 3 metry ode mnie!
- Aaaaaaaaaaaaaaaaa! - przeraźliwy krzyk wypłynął z mojego gardła, upuściłam sok, który z hukiem rozlał się po posadzce. - Mamo, ratunku! - krzyczałam jak w transie.
- Cicho - nagle nieznajomy przemówił. Nieznajomy?
- D.. Damian?! - wrzasnęłam. W tej samej sekundzie zapaliło się światło. W drzwiach stanęła mama.
- Co tu się dzieje? - zapytała przerażona moją miną.
- Jesteś nienormalny. - powiedziałam w stronę Damiana, który w następnej sekundzie był przy mnie i mocno tulił. Niespodziewanie wybuchnęłam płaczem, który był wynikiem strachu oraz szczęścia, że Damian jest obok.
- Przepraszam Cię najmocniej nie chciałem Cię przestraszyć. - szeptał mi do ucha.
- Myślałam, że to jakiś złodziej, wystraszyłam się na serio. - płakałam, oddychając ciężko.
- Kochanie spokojnie. - wtrąciła się mama, mopem zgarniając rozlany sok. Powoli doszłam do siebie. Damian nie puszczał mnie ani na chwilę. Staliśmy w kuchni, dopóki do mojego mózgu nie dotarło, że jestem bezpieczna.
- Dlaczego cały dzień się nie odzywałeś? Co Ty tu właściwie robisz? - pytałam z wyrzutem w głosie.
- Chciałem zrobić Ci niespodziankę - niespodziewanie odszedł ode mnie.
- Długo czekasz? - zapytałam niepewnie.
- Nie spędziłem tutaj jakieś 2 godziny. Ale spokojnie, Twoi rodzice miło mnie ugościli...
- Przepraszam gdybym wiedziała to wcale bym tam nie poszła, ale oczywiście nie mogłam się do Ciebie dodzwonić.
- Z tego co wywnioskowałem to miałaś być tam tylko chwilę
- No gdybyś mi napisał, że przyjeżdżasz to wcale bym nie poszła. - próbowałam się bronić.
- Nie mogłaś się domyślić?
- A Ty nie mogłeś mi odpisać? Martwiłam się.
- Nie tylko Ty. Wyobraź sobie co ja przeżywałem kiedy czekałem na Ciebie tyle czasu. Miałem już iść spać, ale usłyszałem, że przyszłaś, więc zszedłem. - jego zimny ton nie oznaczał nic dobrego.
- No to przepraszam. Nie wiedziałam. Gdzie w ogóle masz auto?
- Za domem. Specjalnie schowałem. Można wiedzieć kto Cię przywiózł?
- Filip. - odparłam.
- Mhm.. Filipek - użył kpiącego głosu. - Coś jeszcze z nim robiłaś?
- Owszem, rozmawiałam.
- Ah tak, Twoja wielka miłość w dodatku niespełniona.
Po usłyszeniu tych słów oblał mnie zimny pot, a serce na moment się zatrzymało.
- Jak śmiesz? - zapytałam cicho.
- Wybacz, nie tak to miało zabrzmieć... - spojrzał na mnie nieco łagodniejszym wzrokiem.
- Nie masz prawa mi tego przypominać. Tak, to prawda, że miłość do niego była niespełniona. I wiesz co? Żałuję, że się nie spełniła. Przynajmniej on by mi ufał, nie tak jak Ty! - rzuciłam ze złością i wybiegłam z kuchni. Wiedziałam, że tymi słowami zraniłam go równie mocno co on mnie, ale w tej chwili mnie to nie obeszło. Ściągnęłam z siebie ciuchy, które na kilometr waliły dymem ogniskowym i położyłam się do łóżka. Zauważyłam na fotelu jego torbę z ubraniami.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Elo Ludzie! Trochę mnie tu nie było, ale mam kilka gotowych rozdziałów i dzisiaj jeszcze się pojawią, także czekajcie cierpliwie :D Do następnego :**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top