Rozdział 59
-Daleko nie mam, poza tym chyba nie zostawisz Mariki samej?
- A tam - machnął ręką z rezygnacją.Co się z nim stało? Myślałam, że łączy go z nią wielka miłość, a tymczasem taka olewka? Dziwne.
- Wsiadaj - rzucił, otwierając mi drzwi.
- Uparty jesteś. - uśmiechnęłam się do niego.Droga strasznie mi się dłużyła. I nie wiem dlaczego Filip wybrał akurat okrężną trasę.
- Nie mogliśmy jechać działkami? - zapytałam.
- Trochę za duże dziury tam są.- oznajmił. Wiedziałam, że to wymówka. Odwróciłam wzrok do szyby. - A poza tym - dodał po chwili. - Chciałbym się z Tobą spotkać.
- No przecież się widzimy - odpowiedziałam, śmiejąc się nieznacznie.
- Nie w ten sposób dziś nie mam ochoty na poważne tematy. Chciałbym się spotkać na normalnym gruncie, w biały dzień, sam na sam.
- Ale po co? - zapytałam zaskoczona. Chociaż nie, aż tak zaskoczona nie byłam.
- Pogadać o tym co się wokół nas dzieje... to znaczy... - zaczął motać. - Proszę, spotkaj się ze mną.
- Filip nie wiem o co Ci konkretnie chodzi, ale jeśli o tym co Ci wyznałam, to daruj sobie. Dla mnie to zamknięty rozdział, zamknięty temat i nie mam ochoty do tego wracać. Mam chłopaka, Ty masz dziewczynę, my jesteśmy kumplami i tyle.
- Ale ja nie mogę sobie z pewnymi sprawami poradzić. - oznajmił, patrząc na drogę przed siebie. Nic nie odpowiedziałam, bo zupełnie nie wiedziałam co. Brał mnie na litość, czy może mówi serio? Sama już zdurniałam. Ale moje serce jak zawsze miękkie, podpowiedziało mi, że mam dać mu szansę.
- Okej. Wpadnij do mnie jutro. Rodzice jadą do babci na cały dzień.
- Na serio? Zrobisz to dla mnie?
- Nie przesadzaj, to nic takiego.
- Dla mnie znaczy bardzo dużo. - odparł, posyłając czarujący uśmiech.
- Dzięki za podwózkę. - rzuciłam, kiedy chwile później byliśmy pod moim domem. - I do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia. Śpij dobrze. - odpowiedział.Wyskoczyłam z jego auta najszybciej jak umiałam. Nie byłam zbyt pewna jego intencji i plułam sobie w brodę, że tak szybko i łatwo uległam jego namowom. Chwile jeszcze posiedziałam na schodach przed domem i myślałam o tej całej żałosnej scence, która rozegrała się za domkiem u Maćka. Dopiero po chwili zorientowałam się, że nie miałam telefonu w ręce przez cały ten czas. No pięknie! Szybko wyciągnęłam komórkę z torebki i zrobiłam zawiedzioną minę. Serce tłukło mi się w piersi z przerażenia, kiedy dostrzegłam pusty wyświetlacz. Zero wiadomości, zero połączeń. Mimo późnej pory próbowałam się do niego dodzwonić. Wysłałam wiadomość z informacją, żeby dał znać, bo odchodzę od zmysłów. Bo odchodziłam! I to bardzo. Z niemałym przerażeniem podniosłam tyłek i weszłam do ciemnego domu. Spod drzwi sypialni rodziców rozlewało się światło telewizora. Czyli śpią... - pomyślałam i skierowałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam sok. W pomieszczeniu wciąż było ciemno, ale nie przeszkadzało mi to. Podeszłam do okna i zdenerwowanym ruchem dłoni co chwile sprawdzałam telefon. Nagle poczułam bardzo nieznaczny, lekki ruch powietrza.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top