Rozdział 29


  - Daj spokój. Muszę swoim gościom jakoś umilać czas, prawda? - zaśmiała się dźwięcznie, ukazując proste białe zęby.

 - Dziękuję - bąknęłam -Czym się zajmujesz? - zapytałam z grzeczności, wskazując głową rozłożone papiery.

 - Ah wiesz, papierkowa sprawa. Uczę się księgowości. Na razie jestem na etapie początkującym, ale widzę sama po sobie, że coraz lepiej mi to idzie i wcale nie jest to takie trudne

 - Bardzo dobry zawód obrałaś własny hotel, księgowość

 - Tak, tylko że czasami to wszystko mnie przerasta - zrobiła posępną minę - Nie tak łatwo zarządzać takim biznesem zwłaszcza w takim miejscu i w sezonie

 - Rozumiem - zrobiłam zmieszaną minę. Zupełnie nie wiedziałam co mówić! 

- A Ty, czym się zajmujesz na co dzień? - zagadnęła

 - Uczę się, we wrześniu mam maturalną klasę. 

- O, i co dalej? Studia? 

- Tak, pewnie tak chociaż zupełnie jeszcze nie wiem jakie...

 - Oh, na pewno zdanie Ci się zmieni jeszcze nie jeden raz. Miałam to samo - mahnęła ręką. - Opowiedz lepiej co Cię skłoniło do przyjazdu tutaj

 - Dostałam prezent od rodziców za dobre oceny i takie tam - lekko się zaśmiałam

 - To miło z ich strony. Ale mówiłaś coś o problemach sercowych. Może mi opowiesz? 

Ta dziewczyna jest tak śmiała, że nie sama nie wiedziałam czy się cieszyć czy uciekać jak najprędzej. Mimo wszystko coś skłoniło mnie do tego, żebym została. Zamówiłyśmy po gorącej czekoladzie i spędziłyśmy na pogawędkach dobre dwie godziny. Byłam w ogromnym szoku, że taka osoba jak Ala chciała ze mną siedzieć i słuchać o moich problemach sercowych. Wyrzuciłam z siebie wszystko, opowiadając jej o Filipie. I nagle poczułam jakby wielki kamień spadł z mojego serca. Zrobiło mi się lepiej.

 - Koleś chyba nie jest Ciebie wart - oznajmiła

 - No nie wiem ja to widzę trochę inaczej. On przystojniak, który może mieć każdą a ja gruba brzydula o naiwnych marzeniach...

 - Przestań tak mówić. Zresztą coś Ci pokażę - sięgnęła do torebki.Po chwili rozłożyła na stole parę fotek. Byłam w ogromnym szoku kiedy zobaczyłam co się na nich znajduje! A właściwie nie co, a kto     - Widzisz, prawie każdy tak reaguje - oznajmiła, patrząc się na moje otwarte usta

 - Jejku... Nie wierzę. To naprawdę Ty? - zapytałam, przecierając oczy z wrażenia

 - Tak, to ja. Miałam tutaj 16 lat, a na tym zdjęciu - wskazała palcem - Miałam 18. Pamiętam jak dziś swoje przyjęcie osiemnastkowe. Wszyscy chłopacy obracali Hankę, bo była szczupła jak brzoza, a ja siedziałam, ewentualnie tańczyłam z tatą...

 - I jak to się stało, że teraz wyglądasz tak olśniewająco? 

- Nie uwierzysz, ale zapisałam się na masaż odchudzający. Nic mi nie pomagało z początku biegałam, pływałam, jeździłam na rowerze. Wylewałam z siebie siódme poty, a waga wciąż była taka sama. Załamałam się i jeszcze bardziej sięgałam po słodycze i inne świństwa. To pogarszało sprawę, ale kiedyś pewien dobry znajomy mojego taty zaproponował mi właśnie taki masaż. Nie wierzyłam już w nic, ale chwytałam się każdej deski ratunku...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Siemson! Wie, przepraszam trochę mnie nie było, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Do zobaczenia za jakiś czas :**

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top