zakończenie
Dziewczyny czekały na Cezarego w umówionym miejscu, co prawda udało im się uzbierać tylko gdzieś piętnaście tysięcy, co nawet nie było połową pięćdziesięciu, ale miały nadzieję, że uda im się jakoś utargować. Chciały, by Diana wrócił z nimi cała i zdrowa. Czekały z pieniędzmi na porywacza. Wreszcie zjawił się. Jego włosy były kruczoczarne, a oczy czarne jak noc. Nie pamiętały takiego, ale najwyraźniej się zmienił. Prowadził przed sobą ich przyjaciółkę, którą rzucił na ziemię. Miała rozpuszczone włosy zasłaniające twarz. Wyglądała, jakby co dopiero wróciła z okropnego więzienia, w którym bez przerwy ją bili. Dziewczyny na jej widok lekko się przestraszyły.
- Dobra. Dajcie pieniądze. Jest ich na pewno pięćdziesiąt tysięcy?
- Tak. - odpowiedziała pewnie Sara.
Lena skarciła ją wzrokiem, ale blondynka rozpoczęła negocjacje.
- Najpierw oddaj nam Dianę i pozwól nam odejść. Zostawimy ci kasę tutaj.
- Nie. Ja tu mam broń i będziecie robić to, co ja każę. Albo pożegnacie się z koleżanką. - znikąd wyjął spluwę i skierował ją w stronę Diany.
Dziewczyny wymieniły po sobie przestraszone spojrzenia. Zuzia przełknęła gulę w gardle i zaczęła mówić:
- Ale Cezary nie byłbyś zdolny do tego. Co się z tobą stało? Byłeś miłym, zdolnym chłopakiem, a teraz co?
- Bawisz się w terrorystę? Myślisz, że masz władzę trzymając w ręku pistolet? Chłopie dziewczyna z tobą zerwała. Dobra popełniła błąd, że na oczach wszystkich i wrednie, ale to nie powód, by ją zabijać. Ogarnij się.
- Podejdźcie do mnie z pieniędzmi. - rozkazał lekceważąc słowa i blondynki, i szatynki.
Zuzia wzięła worek, w którym miały pieniądze i podeszła niepewnie do Cezarego. Oddała mu kasę i podeszła do Diany. Pomogła jej wstać. Zaczęły iść. Chłopak przeleciał wzrokiem pieniądze i wydało mu się, że jest ich za mało. Na pewno było ich za mało i nie wszystkie były prawdziwe.
- Oszukałyście mnie! - ryknął przerażająco.
Sara schowała się za kontenerem i wykręciła dobrze znany jej numer.
- Jak to? - odezwała się Lena.
- Tak to. - wyjął z worka pieniądze z Monopoly i wyrzucił je w powietrze.
- Spokojnie Cezary. To pieniądze przyszłości.
Chłopak wściekł się na tyle, by wycelować lufę pistoletu w idące dziewczyny. Najpierw wycelował w Dianę. Lena zauważyła, co chce on zrobić.
- Nie strzelaj!
- Nie dotrzymałyście umowy, to i ja jej nie dotrzymam.
Nacisnął spust. Rozległ się dźwięk wystrzału. Diana padła na ziemię. Zuzia błyskawicznie podjęła próbę pomocy wraz z zmartwioną twarzą.
- Zuzia!
Dziewczyna odwróciła się do niego ze łzami w oczach.
- Czego?
- Pozdrów ją ode mnie. - znów nacisnął spust.
Kulka trafiła dziewczynę w głowę zanim zdążyła jakkolwiek zareagować.
Chłopak zdmuchnął z pistoletu dym wystrzału. Spojrzał na Lenę. Stała tylko ona. Rozbrzmiały odgłosy syren policyjnych. Dziewczyna wyjęła kozik i wykorzystując chwilowe zamieszanie chłopaka, rzuciła w niego. Udało jej się trafić rękę, w której trzymał pistolet. Ten upadł na ziemię. Chłopak zaśmiał się głośno. Wygrał. Mimo, że zaraz skończy w więzieniu - wygrał. Zemścił się na Dianie i jej przyjaciółkach. Udało mu się.
Tydzień po owym wydarzeniu zapadł wyrok dożywocia dla Cezarego. Sara i Lena były na pogrzebach. Dziewczyny popadły w depresyjne myśli. Gdyby nie ich głupota, może los potoczyłby się inaczej? Nie miały się już nigdy o tym przekonać. W swych depresjach zapomniały o wciąż kochającej rodzinie. Wkrótce Lena zaczęła chodzić na różne terapie, ale one nie skutkowały. Nie wytrzymała i podcięła sobie żyły. Natomiast Sara od tamtych wydarzeń zaczęła brać narkotyki. One stały się jej nałogiem. Zniewoliły ją. Po pogrzebie Leny, na którym była niechcący przedawkowała owe dragi. Rodziny ich już na zawsze pozostaną zranione i zapewne nigdy nie zapomną o swoich młodych córkach, które miały jeszcze całe życie przed sobą, a które okazały się za słabe, by znosić niesprawności świata.
I tak kończy się ta opowieść. Kto wytrwał do końca to dziękuję! ❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top