1. "Z tej strony Policja"

POV OSCAR

Gdy wróciłem ze szkoły wraz z Benem to zaczęliśmy naszą rozmowę o rzeczy której nikt nie wie. 

- To dzisiaj idziesz na te zlecenie? - Spytałem. 

- Tak. 

- Okej, tylko nie zostań złapany tam. 

- Wiesz że nikomu to się nie uda.

- Wiem, ale zawsze jakaś szansa istnieje na to, a tego akurat nie chcę. 

- Dobra to postaram się znowu nie zostać złapany, co się zawsze mi udaje. 

Pokiwałem głową. 

- Dobra Oscar, idź odrabiać lekcję, a ja się już przebiorę do tego zlecenia. 

- Eh dobra. 

Poszedłem z plecakiem do swojego pokoju gdzie usiadłem do swojego biurka. Prawie codzienna rutyna. 

Wyjąłem pierwszy zeszyt i zacząłem odrabiać. 

W połowie odrabiana jednej pracy domowej Ben przyszedł do mojego pokoju.

- Dobra to ja jakby co to idę już na zlecenie.

- Okej, staraj by się nic nie wydało, i żebyś nie został złapany.

- Jasna sprawa.

Uśmiechnąłem się, i Ben zamknął drzwi i poszedł. 

Eh zawsze gdy idzie na zlecenie jakiekolwiek na zamordowanie kogoś to się strasznie stresuje tym że zostanie złapany czego na prawdę nie chcę. 

Gdy chowałem wszystko na jutro do szkoły usłyszałem syreny policyjne. O kurwa. Mam tylko nadzieję że Bena nie złapią kiedy będzie uciekał. 

Podszedłem szybko do okna i je odsłoniłem. Zobaczyłem kilka domów koło naszego że stoją dwa radiowozy, tylko mam nadzieję że nie ma tam Bena, na prawdę chłopie chroń się. 

Na szczęście po chwili usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi na taras. Był to Ben. Zawsze po zleceniach przychodził do domu przez taras. Była to najbardziej za krzakowata część tutaj. Nikt akurat z tym nie podejrzewa. 

Szybko poszedłem na dół. 

- Chłopie! Masz szczęście!

- Wiem. Na szczęście już tutaj byłem gdy przyjechali.

- To dobrze. Idź się przebierz. 

- Właśnie miałem taki zamiar. Nie będę cały czas siedział teraz w ubraniach od krwi. I tak, od razu pójdzie to do prania. 

- Idź, idź. 

No i Ben poszedł się przebrać. 

Akurat on zamordował tych sąsiadów których nikt nie lubił. Więc nikomu chyba nie zrobi się przykro gdy się o tym dowiedzą. 

Po jakiś dwudziestu minutach gdzie zająłem się gotowaniem obiado-kolacji zadzwonił dzwonek. Wytarłem ręce i poszedłem otworzyć drzwi. Odnośnie Bena to krzyknął że teraz będzie odrabiał lekcje. 

Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem Policję. Czyli teraz będą chodzić po domach pytać się o to czy kogoś się podejrzanego nie widziało zapewne. 

- Z tej strony Policja, chcieliśmy się zapytać czy pan nie widział nic podejrzanego tutaj. 

- Dobry wieczór, i nie, nie widziałem niczego podejrzanego. 

- Dobrze, po prosimy jeszcze pana dokument. 

- Jasne.

Podszedłem szybko do kurtki swojej by wyjąć dowód. 

Gdy im dałem to Policjant się na mnie popatrzył. 

- Czy pan mieszka tutaj sam?

- Nie, mieszkam z moim przyjacielem, który jest rok starszy, ale teraz odrabia lekcje. 

- To możesz go zawołać?

- Jasne.

Na szczęście nikt zbytnio nie wie jaki Ben jako morderca ma głos i jaką sylwetkę. 

Gdy zawołałem go to przyszedł po około trzech minutach. 

- Dobry wieczór.- Przywitał się Ben.

- Dobry wieczór, czy pan widział coś podejrzanego tutaj? - Spytał się drugi policjant.

- Nie. Prawie cały dzień siedzę w pokoju. 

- Okej, to po prosimy o pana dokument.

- Jasne już daję.

No i on też podszedł do swojej kurtki po dowód. 

- Proszę bardzo. 

Policjanci spisali nas i oddali nasze dowody i poszli. 

- Uf, na szczęście już poszli. - Powiedział Ben kiedy odeszliśmy od drzwi. 

- Ta. 

- Co tak w ogóle na obiad?

- Szakszuka klasyczna*. 

- Oo twoja wersja jest przepyszna. 

- Dzięki, akurat kiedy Policja przyszła to było już gotowe.

- Dobrze że ich nie zaprosiłeś.

- Właśnie wiem. 

Uśmiechnąłem się i zabrałem szakszukę na stół jadalniany. 

Poczęstowaliśmy się, i gdy zjedliśmy, oczywiście po sobie sprzątając, poszliśmy do swoich pokoi. Za nie długo kolejny dzień będzie trzeba rozpocząć, udając że do końca nie wiemy co się stało. Bo zapewne w całej szkole o tym będzie głośno. 

Ta Ben jako morderca jest bardzo sławny. 

Gdy się przebrałem w piżamę poszedłem spać. 

Jeszcze przed snem napisałem "dobranoc" do Bena. No i poszedłem spać

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top