Rozdział 15
Avalon stała skamieniała i przyglądała się jak Ryan oraz jej najstarszy brat okładają się pięściami na szkolnym dziedzińcu. Jej dolna warga zaczęła drżeć, a łzy zaczęły powoli spływać po jej zaróżowionych policzkach.
- Przestańcie... - powiedziała - przestańcie już... proszę. - Kiedy to nie poskutkowało, wzięła głęboki wdech i z całej siły wykrzyczała - Przestańcie do kurwy nędzy!
Jak na gwizdek chłopacy zatrzymali się w momencie, gdy Ryan siedział okrakiem na Michaelu, przymierzając się do kolejnego uderzenia. Oboje wbili zaskoczony wzrok w ciężarną dziewczynę. Rzadko zdarzało się, aby podnosiła głos, a szczególnie przeklinała.
- Mam dość. Chcę wrócić do domu i odpocząć. - Mruknęła zrezygnowana. Posłała Ryanowi błagalne spojrzenie. Brunet zszedł z Michaela i ostentacyjnie otrzepał ubranie z kurzu. Nawet się nie skrzywił, kiedy przez przypadek potarł rozcięty łuk brwiowy. Posłał leżącemu spojrzenie pełne pogardy, po czym wrócił do ukochanej.
- Przepraszam, że musiałaś to oglądać. - Powiedział uspokajająco, gładząc jej czerwone policzki. Starł kciukiem ostatnią łzę i pocałował ją w czoło.
Chwilę później usłyszeli, jak Michael podnosi się z betonu i spluwa krwią z rozciętej wargi. Z nosa kapała mu krew, ale zignorował to. Nawet się nie zorientowali, kiedy Lily raz z Olivierem wyszli ze szkoły i skonfundowani przyglądali się zajściu. Pierwsza dostrzegła ich Avalon.
- Jedźmy już.
Kiedy upewniła się, że przyjaciele ją usłyszeli i skierowali się do samochodu, sama obróciła się do brata plecami z zamiarem schowania się w bezpiecznym jeepie Ryana.
- Poczekaj... - wychrypiał szatyn - ... proszę. Powiedz mi tylko czy są jakieś szanse na odbudowę naszych relacji.
Ava ku niezadowoleniu Ryana zatrzymała się i obróciła do brata. Chwilę mu się przyglądała nieobecnym wzrokiem.
- Na razie nie mam ochoty cię oglądać. Nikogo z WAS. - Jej warga znowu zaczęła drżeć. Powstrzymała jednak kolejną falę łez i wskoczyła szybko do srebrnego samochodu. Była potwornie zmęczona, a czekała ją jeszcze rozmowa z przyjaciółmi.
***
Avalon siedziała na czarnej kanapie wciśnięta w bok ojca swojego dziecka. Naprzeciwko siedzieli ich przyjaciele i powoli sączyli gorącą herbatę. Avalon po tym jak opatrzyła rany "swojego" chłopaka, w ciągu dziesięciu minut streściła im, jak doszło do tego, że została wywalona z domu, gdzie spędziła dwa miesiące i jakie ma teraz relacje z rodziną. Co w sumie tłumaczy całe zdarzenie, jakie miało miejsce pod szkołą, gdy Lily i Oliver musieli zostać dłużej po lekcjach.
- A więc... jeszcze raz przepraszam, że tyle milczałam. Kiepska ze mnie przyjaciółka. - Dodała na koniec.
Lily westchnęła ciężko i pokiwała głową na boki.
- Wcale nie. Jesteś cudowna, chociaż fakt. To, że nic mi nie powiedziałaś, było kiepskim posunięciem. Nawet nie wiesz, jak walczyłam z tym, aby nikomu nic nie powiedzieć. Całe szczęście, że Oliver podstępem wydobył ze mnie tę informację o babci Holly, bo dalej ukrywałabyś się w górach, a Ryan wariowałby tu na miejscu coraz bardziej.
- Lily ma racje. Tyle że my to jeszcze pół biedy. Nawet nie wiesz, co przeżywał Ryan! - Powiedział Oliver z przejęciem. - Chodził w tę i z powrotem jak kot z pęcherzem. - Jakby na potwierdzenie swoich słów pokiwał głową w przód i w tył. - Tak. Był w kompletnej rozsypce.
Avalon zaskoczyły te słowa. Wiedziała, że Ryan jej szukał, ponieważ powiedział jej o tym, co robił przez te dwa miesiące, ale nie wspominał jej o swoim samopoczuciu. Tylko że się martwił.
- Naprawdę? - zapytała zakłopotanego Ryana. Nijak nie mógł temu zaprzeczyć. Było nawet gorzej, niż ujął to Oliver.
- Tak. - przyznał. - Więc ani mi się waż to powtarzać. - Spojrzał jej prosto w oczy z ostrzegawczym pomrukiem. Zatopił nos w jej rozpuszczonych włosach i przymknął oczy. Mógłby tak siedzieć godzinami.
- Aż dziw bierze, że nie spikneliście się wcześniej. - Trafnie zauważyła Lily. W zadumie zapomniała, że herbata jest gorąca, przez co przy łyku sparzyła sobie język. Syknęła przeciągle i odstawiła feralny napój.
- Też się dziwię. - Zawtórował Oliver, podając rudej czekoladę deserową. - W sumie to nigdy nawet nie brałem pod uwagę waszej dwójki.
Lily przytaknęła głową, zajadając się czekoladą w międzyczasie.
- W sumie... Ryana zawsze traktowałam jak... brata? - Przyznała Avalon, zerkając na Ryana niepewnie.
- Ja zawsze byłem w niej zakochany. - odpowiedział niezrażony uwagą ukochanej. - Tyle że przyznałem się sam przed sobą po... fakcie dokonanym. A raczej w trakcie tworzenia tego faktu dokonanego. - Powiedział, uśmiechając się rozbrajająco, masując przy tym wystający brzuszek Avy.
Avalon nieomal zakrztusiła się pitym sokiem pomarańczowym. Czuła jak cała jej twarz płonie i robi się gorąco. Jej przyjaciele rozbawieni zaczęli rzucać jakimiś sprośnymi żartami, ale nie miała ochoty tego słuchać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top