Rozdział 4

-Było ekstra!!!!- powiedział Ramiro wchodząc do szatni.
-Widzieliście Tamarę? Była zachwycona...-pisnęli podekscytowana Jim.
-Dziękuję Wam za ten wspaniały prezent. Musieliście naprawdę długo dopracowywać to wszystko...- powiedziała Tamara, która właśnie do nas podeszła.
-Nie ma za co Tamaro...- odparłam uśmiechnięta.
-To było dla nas naprawdę świetne przeżycie... Dogadywaliśmy się wszyscy jak nigdy...- dodał Simon. Jeszcze chwilę rozmawialiśmy z kierowniczką Rollera, a później kobieta poszła do innych.
- O nie, nie, nie, nie!- krzyknęłam patrząc na zegarek.
-Co się stało?- zapytał Matteo.
-Nic, muszę lecieć!!! Pa!- powiedziałam w pośpiechu zbierając swoje rzeczy i wybiegłam z Jam&Roller.
-Pa Lunita- powiedziała Ambar, kiedy właśnie przekraczałam próg budynku.
Biegłam w stronę parku, zatrzymałam się przy ławce i szybko zaczęłam ubierać swoje wrotki.
- Powiesz mi gdzie tak pędzisz?- usłyszałam czyjś głos nad moja głowa, podniosłam wzrok i ujrzałam nie kogo innego jak słynnego Matteo Balsano.
- Nie mam czasu na rozmowy Królu Pawiu, po co za mna przyszedłeś?- zapytałam lekko zdziwiona jego obecnością.
- Nie mogę przyjsc do parku?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Możesz ale to dziwne, że pojawiłeś się w parku podczas imprezy, która odbywa się w Rollerze.
-No dobra... masz racje- pokiwał lekko głowa i założył ręce na klatce piersiowej, po chwili dodając- czyli w takim razie przyszedłem tutaj tylko po to aby móc cię odprowadzić- chłopak patrzył na mnie z uśmiechem, a ja stałam trochę, bardzo zdziwiona.
- Tak, a po co?- wstałam z ławki i spojrzałam na twarz Balsano.
- A co nie mogę odprowadzać mojej Kelnereczki?- spytał i objął mnie lekko w talii.
- Z tego co wiem nie jestem rzeczą i nie jestem Twoja Matteo. A teraz Cię przepraszam, ale muszę już jechać- ściągnęłam jego dłonie z mojego ciała i odsunęłam się lekko. Zebrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę domu.
- Puść mnie Królu Pawiu!!!-krzyknęłam kiedy chłopak złapał mnie za dłoń.
- Nie!- zaśmiał się.
- Matteo puszczaj!- również się uśmiechnęłam i próbowałam się wyrwać, a po jakiś 2 minutach walki udało mi się i ruszyłam dalej, śmiejąc sie cicho.
- Luna stój!- usłyszałam za sobą krzyk Balsano.
- To mnie złap. Wtedy się zatrzymam!- odkrzyknęłam i zaczęłam jeździć między fontannami.
- Luna czekaj!- chłopak próbował mnie złapać, ale zatrzymał się po drugiej stronie zbiornika z woda, dokładnie naprzeciwko mnie.
- Co wielki Matteo Król Paw Balsano się zmęczył?- Zaśmiałam się na swoje słowa i widok jego zmęczonego.
- Ja się nigdy nie męczę... ale przy tobie mam czasami dość- brunet również się zaśmiał i zaczął podjeżdżać do mnie powoli.
- Taka jestem okropna?- uśmiechnęłam się patrząc na niego.
Patrzyliśmy tak chwile i nawet nie zauważyłam, że Matteo stoi tuż przede mną.
- O jak jest późno muszę lecieć Królu Pawiu...- powiedziałam po spojrzeniu na zegarek i przypomnieniu sobie, że za 3 minuty muszę być w rezydencji.
- Odprowadzę Cię Kelnereczko- zaproponował.
- Nie trzeba- odparłam i skierowałam się do domu.
- Trzeba- szepnął, chwytając mnie za rękę. Patrzyłam na nasze dłonie i po chwili mogłam dopiero coś z siebie wydusić.
- Co ty czynisz Królu Pwiu?- szepnęłam lekko drżącym głosem, chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie. Moje serce waliło niesamowicie szybko. Nagle stało się coś czego się w żadnym wypadku nie spodziewałam....

-----

Dziękuję za głosy i z czasem mam nadzieję, że będzie ich więcej... 😘😘😘 Następny rozdział będzie najprawdopodobniej wieczorem....

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top