Rozdział 34

-Kiedyś chodziłam z nim do szkoły... i on...- do oczu brunetki napłynęły łzy.

🎵🎵🎵

*Narracja Luny*
-Skarbie co on?- zapytał Gaston przytulając do siebie Ninę.
-On... przez kilka lat znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie. Przez niego byłam zamknięta na nowe znajomosci... nie potrafiłam z nikim normalnie porozmawiać... -dziewczyna urwała na chwilę i otarła lzy- raz kiedy wracałam wieczorem przez park on tam był... chciał...-dziewczyna załkała, a chłopak obok przytulił ją bardziej.
-Nie musisz mówić Nina...- powiedział Matteo.
-Już dużo się dowiedzieliśmy skarbie...-dodał Gaston.
Nina wtuliła się w blondyna i płakała cicho. Była cała roztrzęsiona. Ja wiedziałam o całej sprawie, ale obiecałam Simonetti, że nikt się nie dowie. Brunetka chciała powiedzieć co się dalej działo, ale nie mogła... płakała. Dlatego poprosiła mnie o dokończenie opowieści.
-On chciał ją zgwałcić... tyle, że Nina uciekła... przeprowadziła się do innej części miasta i zaczęła wszystko od nowa. Niestety taka trauma nie znika...- powiedziałam smutno i chciałam zapomnieć o temacie.
Nie mogę patrzyć jak moja przyjaciółka cierpi, zżera ją to od środka.
-Zabije tego dupka- wycedził przez zęby Gaston.
-Nie Gaston... to nic nie da. Tylko pogorszysz sytuacje i jeszcze do więzienia cie wsadza, a musisz zając się Ninką i malutką- uspokajał blondyna Balsano.
-Matteo ma racje... to nie ma sensu- Nina otarła łzy i popatrzyła na swój brzuch.

Było po niej widać ten ósmy miesiąc ciąży. Wory pod oczami, bladość i ten uroczo zaokrąglony brzuszek. Ze względu na Simonetti postanowiliśmy wrócić do domu. Kiedy szliśmy drogą w stronę domu brunetki, ona się zatrzymała i chwyciła za brzuch.
-Nina co jest?- zapytał przestraszony Gaston, podtrzymując dziewczynę.
-Boli... -brązowooka miała łzy w oczach i zwijała się coraz bardziej z bólu.
-Matteo dzwon po pogotowie!- powiedziałam i szybko podeszłam do Niny. Położyliśmy ją na ławce, byłam przerażona tym wszystkim.
-Ninka co się dzieje?- zapytałam drżącym ze strachu głosem.
-Malutka...-szepnęła przez łzy, a ja na jej spodniach i fragmencie bluzki zobaczyłam trochę krwi.
-To sobie moment wybrałaś kruszynko- powiedział ojciec dziecka i zacząć delikatnie masować brzuch dziewczyny.
Ja chwyciłam tylko Ninę za rękę i rozmawiałam z nią, żeby tylko nie zemdlała.
-Ratownicy bedą za 5 minut- oznajmił szybko Matteo podchodząc do nas.

*Narracja Niny*
Starałam się nie tracić kontaktu ze światem. Ból był straszny, czułam delikatny dotyk na brzuchu, co trochę łagodziło odczucie. Czułam jak po moich oczach spływają łzy. To były łzy bólu, radości i strachu. Te wszystkie uczucia mieszały się ze sobą i tworzyły coś na wzór burzy w całym ciele. Po jakimś czasie przyjechali ratownicy i zabrali mnie do szpitala. Obok cały czas siedział Gaston trzymając mnie za rękę. Kiedy dojechaliśmy do szpitala szepnęłam lekarzowi, żeby nie wpuszczał na sale ani Peridy ani naszych przyjaciół... nie chciałam żeby widzieli jak umieram...
-Przepraszam Gaston...- szepnęłam i wjechałam na salę.

*Narracja Gastona*
-Przepraszam Gaston- szepnęła dziewczyna i zabrali ją na salę.

O co jej chodziło?
    Dlaczego ona mnie przeprasza?
         Przecież nic nie zrobiła.... chyba...

Cały czas porodu czekałem z Matteo i Luną przed salą. Byłem tak zestresowany, że nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. Po jakiś 4 godzinach wyszedł lekarz.
-Co z nią panie doktorze?- zapytałem pochodząc do niego szybko.
-Musi pan najpierw wiedzieć, że... ciąża pani Simonetti była zagrożona i przed porodem zapytaliśmy ją co wybiera... wybrała życie dziecka- powiedział lekarz, a ja stałem w osłupieniu, jego słowa odbijały się głośnym echem w mojej głowie.
-To... to znaczy, że Nina... że ona nie żyje?- zadałem pytanie, a mój głos drżał jak nigdy.
-Pańska dziewczyna...

🎵🎵🎵
Hejka naklejka kochani <3
Wiem, że mnie uwielbiacie za tą ciąże (nie zabijajcie mnie)

&W komentarzu zostaw [*] dla Niny 😥

No to tak... sprawa George wyjaśniona i jak widzicie nie jestem aż taka zła i on jej nie zgwałcił 😉

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top