Rozdział 28


Po 5 minutach brunetka wyszła z łazienki, trzymając w ręce test ciążowy. Podbiegłyśmy do niej, a Jazmin wzięła od niej test , popatrzyła na niego i się uśmiechnęła.

*Narracja Ambar*

Nina stała bez słowa, miała łzy w oczach.
-Jazmin co tam jest?- zapytałam.
-Będziemy ciociami!!!- zapiszczała ruda.
-Naprawdę?!- Luna patrzyła niedowierzając raz na Ninę, a raz na podekscytowana Jaz.
Brunetka tylko skinęła głową i zaczęła cicho płakać. Razem z Luną przytuliłyśmy ją mocno.
-Młoda będzie dobrze- szepnęłam.
-Ambar, nie będzie dobrze... ja mam 19 lat! Ja nie mogę być teraz w ciąży- załkała Simonetti.
-Nina, wiemy o tym, ale masz nas i masz Gastona... pomożemy ci- powiedziała Valente.
-A właśnie jeżeli chodzi o Gastona... musisz mu to powiedzieć... -podeszła do nas już trochę uspokojona Jazmin.
-Ta... wiem... ale jak ja mam mu to powiedzieć...?- zapytała ocierając łzy Nina.
-Normalnie... musicie porozmawiać na spokojnie...- odparłam bez namysłu.

*Narracja Gastona*
Po nieprzespanej nocy szybko się ogarnąłem i wsiadłem do auta. Stwierdziłem, że muszę pogadać z Niną jak najszybciej... martwię się o nią...
Po 15 min byłem już pod willa, podbiegłem do drzwi i zadzwoniłem...

*Narracja Niny*
-Kiedy mamy niby pogadać?- zapytałam, a po kilku sekundach zadzwonił dzwonek do drzwi.
Jazmin podeszła do drzwi, spojrzała przez wizjer i odwróciła do nas głowę z uśmiechem.
-Na przykład teraz- powiedziała i zaczęła otwierać drzwi.
-O nie nie nie... ja idę... powiedzcie, że wróciłam do domu czy coś- odparłam lekko przestraszona.
Chciałam odejść, ale Luna z Ambar chwyciły mnie i odwróciły w stronę drzwi. Po chwili do pomieszczenia wszedł Gaston w towarzystwie Jazmin. Postarałam się wyglądać w miarę możliwości normalnie, ale rozmazany makijaż i całe przekrwione oczy nie pomagały mi.
-Ninuś co ci się stało?- podbiegł do mnie blondyn i mocno przytulił.
-To... my będziemy w kuchni...- powiedziała Luna i wszystkie trzy wyszły z pomieszczenia.
-Gaston... ja... -nie miałam zielonego pojęcia jak mam zacząć.
-Skarbie co się dzieje?- chłopak popatrzył mi w oczy zmartwiony.
- Chodzi o to... że... Ygh... nie wiem jak mam ci to powiedzieć... - usiadłam lekko podłamana na duchu.
-O co chodzi misia?- chłopak zajął miejsce obok i objął mnie delikatnie.

Siedziałam chwilę cicho, nie wiedząc jak mam mu powiedzieć o dziecku. Po chwili zauważyłam zostawiony na stoliku przez Jazmin test. Podniosłam go i podałam z lekkim wahaniem Gastonowi. Blondyn patrzył na test, a w jego oczach pojawiły się iskierki... szczęścia? Nie wiedząc co dalej mam zrobić po prostu spuściłam głowę.
-Gaston... ja... -podjęłam po chwili milczenia, ale nie dane mi było skończyć.
-Nina tak się cieszę- odparł chłopak i mocno mnie przytulił.
-Naprawdę?- popatrzyłam mu w oczy.
-Naprawdę skarbie... wiem, że jesteśmy trochę za młodzi na dziecko, ale damy sobie radę- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się smutno i go przytuliłam. Znowu zaczęłam cicho płakać.
-Kochanie nie płacz, proszę...- szepnął mi do ucha, posadził sobie na kolanach i przytulił mnie mocniej.
-Ja się boję Gaston- powiedziałam równie cicho jak on. Próbowałam się uspokoić, ale z marnym skutkiem.
-Czego misia?
-Chyba... tego, że sobie nie poradzę i będę złą matką...- powiedziałam.
-Skarbie będziesz najlepszą mamą na ziemi- blondyn otarł moje łzy i uśmiechnął się czule.

🎵🎵🎵

Przepraszam, że taki krótki i spóźniony, i wgl marny, ale miałam na głowie czwórkę dzieciaków i po prostu nie mam siły. Przepraszam jeszcze raz, następnym razem postaram się o lepszy i dłuży.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top