Rodział 8
!!!MARATON!!!
*Narracja Matteo*
-Wszyscy szybko na plac Blake!!!-zarządziłem.
-Gdzie jest ten budynek?- zapytała Jim.
-tam- odparł jej Simon i wskazał na stary, opuszczony budynek w lasku, za Blake.
- Jak to? Dlaczego?- Krzyknęła Yam, a Ramiro zasłonił jej usta.
- Cicho Yam- uspokoił ją Pedro.
- Dobra przepraszam, ale wyjaśnijcie nam o co chodzi, czemu one tam sa? Czemu je ktos porwał?- powiedziała zatroskana o los przyjaciółek blondynka, ale już znacznie ciszej.
- Kim w ogóle jest ten człowiek?- padło kolejne pytanie, tym razem z ust Nico.
- Ten człowiek porwał kiedyś Lunę, jak mieszkaliśmy jeszcze w Cancun- sprostował Simon.
- O nie...To się już po tych słowach bardzo źle zapowiada- powiedziała Jim.
- Jak mamy pomóc dziewczynom?- zapytał Gaston. Widać było po nim, że martwi się o Ninę. Jako jego przyjaciel potrafiłem wyczytać to z jego oczu.
-Chyba mam plan- oznajmiłem po chwili namysłu.
Przekazałem im nasz plan, a później zaczęliśmy go wtaczać w życie.
🎵🎵🎵
Wszyscy podeszliśmy bliżej domu i ukryliśmy się między drzewami.
- Dobra Jim i Yam schowajcie gdzieś obie telefony. Nie do torebek, ani widocznych kieszeni- zarządziłem i po chwili dodałem- idźcie tam jakby nigdy nic i dajcie się porwać, ale udawajcie, że nie chcecie. My z chłopakami zakradniemy się i was uwolnimy z powrotem, ale uspokójcie tamte dziewczyny. Rozumiecie?
- Tak -odpowiedziały równocześnie i ruszył roześmiane w tamtym kierunku.
Chwilę szły śmiejąc się i rozmawiając, gdy nagle chwyciło ich jakiś dwóch osiłków. Nico i Ramiro mieli się już na nich rzucić, ale z Simonem powstrzymaliśmy ich.
- Spokojnie nic im nie będzie- uspokoił ich Gaston, ale sam nie był tego do końca pewien.
-Puść mnie- krzyczała Jim.
-Zostawcie nas- wrzeszczała Yam.
Idealnie, spisały się idealnie...
*Narracja Luny*
-Słyszycie to?- spytała Delfi.
-Szybko na krzesła, żeby wyglądało jakby nic się nie stało-powiedziała Nina, a wszystkie dziewczyny jak na zawołanie siedziały jak na początku.
-Włazić tu- krzyknął jeden z pracowników Roberto.
- AAAAAAAAAA- krzyknęły Jim i Yam, a za nimi zatrzasnęły się z hukiem drzwi.
Rozwiązałyśmy się z powrotem rozwiązały i pomogłyśmy "bliźniaczkom" wstać.
-Co wy tu robicie?- zapytała Ambar.
- Chłopaki zaraz nam pomogą- powiedziała pewnie Yam.
- My byłyśmy odwróceniem uwagi- dodała Jim.
Czyli mamy szanse... tylko niech się pospieszą błagam...
•••
o 20.00 kolejna część maratonu!!!! Zapraszam <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top