𝘵𝘩𝘳𝘦𝘦
Wysiadł na stacji Wawrzyszew, mimo że do domu bliżej mu było ze Starych Bielan. Zagapił się podczas jazdy, kiedy to włączyła się jego ulubiona piosenka Waterparks — Mad All The Time. Był tak pochłonięty machaniem głową do rytmu, że wszystko inne stało się nieważne. Nie był jednak zły czy frasobliwy, ponieważ nigdzie mu się tym razem nie śpieszyło, a nawet gdyby tak było, to nadal by na spokojnie kontynuował trasę. Nie lubił się stresować, robić rzeczy na odwal ani niepotrzebnie pędzić jak wiatr.
Dotarł pod swój skromny blok, otoczony zielenią i ulicami. Chwilę się wahał przed wejściem, spoglądając na pizzerię wbudowaną w budynek. Jego brzuch głośno wydawał przerażające odgłosy. Zawstydzony spojrzał na przystanek autobusowy obok, mając nadzieję, że nikogo tam nie było. Odetchnął z ulgą, widząc pustki.
— Głodny?
Odskoczył z zaskoczenia w bok, zastanawiając się, do kogo należał ten znajomy głos. Odwrócił się do dziewczyny i wtedy wszystko nabrało sensu, kiedy ujrzał twarz swojej sąsiadki Emilii.
— Nie — odparł, przekomarzając się. — Skąd ta myśl?
Blondynka zaśmiała się. W sumie wystarczyło, by Asan powiedział cokolwiek, nawet prognozę pogody na następny tydzień, a ta by i tak rechotała do upadłego. Chłopak domyślał się, o co jej naprawdę chodziło, jednakże nigdy nie postanowił podjąć tematu. Nie chciał zranić jej uczuć, a w dodatku nie znał jej na tyle dobrze, by powiedzieć jej prawdę o sobie.
— Widzę, że jesteś w dobrym humorze — odparła, zarzuciwszy włosami. — W sumie też jestem głodna. Może chcesz razem zjeść pizzę?
Pewnie by się zgodził, gdyby odbyło to się z wiekszą liczbą osób. Obawiał się, że jeśli by się zgodził, nastolatka odebrałaby błędne sygnały od niego, a tego nie chciał. Nic mu nie zrobiła, by z nią tak pogrywać. Wobec tego zdecydował się na swoją zawsze działającą wymówkę.
— Ala na mnie czeka — rzucił, uśmiechając się niepewnie, i podszedł do drzwi.
Dziewczyna wywróciła oczami, bowiem chłopak kolejny raz, kiedy to na siebie wpadli, przypadkiem czy nie, musiał ponoć iść do swojej siostry. Wiedziała, że była głuchoniema, ale miała dość.
— A czy kiedyś nie czeka? — warknęła w złości. Asan z szokiem wypisanym na twarzy odwrócił się do niej, a następnie zagryzł wargę. — Złościsz się? Dlaczego? Nie jest tak?
Czuł, jak serce mu zaczynało szybciej bić. Fakt, używał czasami swojej siostry jako wymówki przed Emilią, ale nie oznaczało to, że normalnie miał Alę gdzieś. Była ona dla niego najważniejszą osobą na świecie. Czasem miał wrażenie, że nie pomagał jej dlatego, że była niepełnosprawna, zaś dlatego, że to ona pomagała jemu. Tak właściwie to ona sprawiła, że Asan czuł się dobrze w swoim ciele. Czuł się kochany, pewny siebie, wiedział, że miał na kogo liczyć. Przy siostrze zapominał o wszelkim złu i po prostu skupiał się na miłości, którą ta tak bardzo emanowała.
— Chcesz znać prawdę? — rzekł poważnie. Emilia przełknęła wielką gulę w gardle i skinęła głową pewna siebie, choć w środku była kłębkiem nerwów. — Nie jestem tobą zainteresowany. Proszę cię bardzo.
Wpisał kod, chwycił za klamkę i szarpnął za drzwi, by za chwilę zniknąć z chodnika. Zdecydował się iść schodami, by rozchodzić złość. Poza tym miał wrażenie, że dziewczyna postanowiła za nim pognać, toteż zawołał windę i wcisnął pierwszy lepszy guzik, by ją zmylić.
Dotarł do swojego mieszkania, oznaczonego numerem siedem. Było ono otwarte, co go zdziwiło. Wszedł do środka i zaczął szukać swojej siostry bez wcześniejszego zdjęcia butów. Walnął trzykrotnie w drzwi od jej pokoju, czekając chwilę na jakikolwiek znak, że tam była. Zastanawiał się, czy powinien tam zajrzeć, mimo że nie miał pozwolenia. Położył dłoń na klamce, kiedy nagle usłyszał czyjeś kroki.
— Co ty robisz? — pokazała jego siostra.
Asan rzucił się bez wyjaśnienia, by ją przytulić. Trzynastolatka niepewnie poklepała go po plecach, a następnie uwolniła się z ramion brata. Szybko tego jednak pożałowała, bo nagle ze szczęśliwego Asan zmienił się we wściekłego.
— Czemu drzwi były otwarte?! — krzyknął, jednocześnie używając języka migowego. — Dobrze wiesz, że powinnaś zamykać drzwi, kiedy jesteś sama w domu.
Ala zaśmiała się, co jeszcze bardziej zdenerwowało chłopaka. Dla niego nie było w tym nic do śmiechu. Kilka miesięcy wcześniej doszło do włamania w jednym z mieszkań piętro niżej, zatem miał prawo do martwienia się.
— Zauważyłam, że domofon świecił na zielono, więc stwierdziłam, że ci otworzę — wyjaśniła. — Nie musisz się tak denerwować.
Zjechał dłonią po twarzy, a następnie westchnął. Było mu głupio, że tak na nią naskoczył. Wiedział, że zdawała sobie sprawę, że to z dobrych pobudek, aczkolwiek niepotrzebnie wprowadził od razu taką nieprzyjemną atmosferę.
— Przepraszam, to przez wcześniej — wyjaśnił. — Emilia znowu mnie zaczepiła.
— Kiedy jej powiesz, że wolisz chłopaków? — Skrzyżowała ramiona na piersi. — Nawet ona zasługuje, by wiedzieć.
Asan zaśmiał się nerwowo. Opowiedział siostrze całą sytuację sprzed kilku minut, a Ala nie wiedziała, czy się śmiać, czy czuć dumę. Nie wierzyła również, że musiał minąć ponad rok, by jej brat w końcu zmusił się do wygarnięcia Emilii połowicznej prawdy. Żartobliwie złapała dłoń Asana, by mu pogratulować, na co ten ugościł grymas na twarzy i poszedł do siebie.
Ala nadal się podśmiechiwała, aż straciła na chwilę równowagę. Na szczęście oparła się o drzwi, które chwilę później zadrżały. Zaciekawiona, odwróciła się i wyjrzała przez wizjer. Wzięła głęboki oddech, kiedy po drugiej stronie zobaczyła ich kochaną sąsiadkę.
Otworzyła drzwi, a Emilia przywitała ją z zaskoczeniem na twarzy.
— Jest Antek? — zapytała, jednak Ala nic nie odpowiedziała. — Co jest, nie umiesz czytać z ruchu ust? — Westchnęła ciężko. — Antek! Musimy pogadać!
Trzynastolatka domyślała się, o co chodziło blondynce, zatem postanowiła jakoś pomóc bratu.
— Wyjdź stąd i zostaw mojego brata w spokoju — pokazała ze sztucznym uśmiechem, jednocześnie wskazując na nią palcem.
— Że ta bluzka? Dzięki. Twoja też jest... okej.
Nie wiedziała, co powiedziała sąsiadka, ale sądząc po jej reakcji, nie zrozumiała, co starała się jej przekazać. Wywróciła oczami i poszła do salonu po coś do pisania. W międzyczasie jednak Emilia weszła do mieszkania i zaczęła szukać pokoju chłopaka. Najpierw natrafiła na łazienkę, która była zagracona przeróżnymi kosmetykami do stylizacji włosów, a następnie na pokój Ali. Kiedy znalazła pomieszczenie, którego szukała, Ala akurat wróciła do drzwi wejściowych, zauważając brak Emilii. Odetchnęła z ulgą, myśląc, że dziewczyna dała sobie święty spokój. Wobec tego ruszyła do swojego pokoju, który sąsiadował z pokojem jej brata, i zauważyła dziewczynę z ręką na klamce. Trudno powiedzieć, czy Ala była bardziej zażenowana, czy zła. Już miała ją zaciągnąć przed ich mieszkanie, kiedy nagle Emilia sama z siebie opuściła teren, mając wytrzeszczone oczy i buzię otwartą na całą twarz.
Zaskoczona, zapukała do Asana i weszła do niego. Już chciała się zapytać, co się tak właściwie przed chwilą stało, kiedy nagle dostrzegła na laptopie chłopaka film pornograficzny. Odwróciła wzrok i zaczęła się śmiać.
— Chyba pozbyłeś się jej na dobre — pokazała, cały czas wspominając bezcenną minę swojej sąsiadki. — Żebyś widział jej reakcję...
— O, czyli podziałało? — zaśmiał się, zamykając stronę. — To dobrze, bo puściłem ten film tak głośno, że pewnie cały blok słyszał. — Podrapał się nerwowo po szyi, obawiając się, jakie spojrzenia będą mu towarzyszyły od tego dnia. — Ale było warto.
Poczuł wibrację w kieszeni spodni. Wyjął smartfona, odblokował go, a następnie ucieszył się niczym małe dziecko. Ala stała skonfundowana, czekając, aż brat wyjaśni jej, dlaczego się tak uśmiechał od ucha do ucha. Asan jednakże z podekscytowania zapomniał o siostrze, wobec czego ta musiała jakoś sama sobie poradzić. Wyrwała mu z dłoni telefon i spojrzała się pytająco, oddając go.
— Ach, przepraszam — pokazał zawstydzony. — To po prostu reszta zespołu.
Dziewczyna schowała twarz w dłoniach, nie wierząc w siebie. Chłopak nawijał o tym ważnym dniu przez ostatnie kilka miesięcy, a ona tak po prostu wyparła go z pamięci.
— Zapomniałaś? — zaśmiał się. — Spoko, nie gniewam się.
Odetchnęła z ulgą i podeszła do Asana, zaglądając mu przez ramię. Chciała poznać ludzi, którzy tak uszczęśliwiali jej brata. Pierwszym, co zauważyła, było zdjęcie grupy znajdujące się w prawym, górnym rogu. Nie mogąc dokładnie dostrzec, co na nim było, zapytała brata, który odpowiedział jej jedynie wzruszeniem ramionami i uniesieniem brwi. Widząc ciągle rosnącą ciekawość na twarzy jego siostry, napisał: "Co to za zdjęcie grupy?". Odpowiedź dostał wręcz natychmiast. Ryknął tak, że omal nie uderzył siostry łokciem. Ze łzami w oczach przeprosił ją i powoli zaczął się uspokajać.
— To tyłek Remika — wyjaśnił, znowu wybuchając śmiechem. — A ta uśmiechnięta buzia to jego tatuaż.
Ala wywróciła oczami i westchnęła, by następnie się zaśmiać z głupoty jej brata.
— Widzę, że jest ciebie wart — zażartowała i opuściła pokój, mając dosyć na tamten dzień.
Asan szybko pokazał jej znak kocham cię i wrócił do czytania grupy. Zauważył, że sporo go ominęło, bowiem zespół pisał tak sobie od jakiejś godziny. Przeglądając poprzednie wiadomości, natrafił na kilka pytających o niego. Trochę czuł się głupio, iż nie zauważył wcześniej, że już go dodano na grupę, ale z drugiej strony było mu miło, że o nim nie zapomnieli podczas jego nieobecności.
Chwilę później spostrzegł, że nie tylko jego brakowało. Wśród zdjęć profilowych członków widział Fasar, Kanię, Mirię i emo wersję SpongeBoba Kanciastoportego, co wskazywało na Remika. Nigdzie nie mógł znaleźć Iskry, w tym w zakładce członkowie. Już miał się pytać o dziewczynę, kiedy to Miria go wyprzedziła, pisząc:
No to niech teraz tylko Iskra zaakceptuje zaproszenie i będziemy w komplecie ❤.
***
Słysząc przystanek: Inżynierska wstała gwałtownie i opuściła tramwaj w ostatniej chwili. Jeszcze sekunda, a drzwi najprawdopodobniej by ją zgniotły. Chociaż zważywszy na to, iż Iskra nosiła o rozmiar czy dwa za duże ubrania, wszystko to mogło też być zwykłą iluzją. W każdym razie udało jej się tym razem w spokoju wysiąść.
Przeszła przez pasy i zaczęła rozmyślać o tym, jak będzie wyglądała jej przyszłość. Była podekscytowana przynależnością do zespołu, ale jednocześnie strach paraliżował całe jej ciało. Dotarło do niej, że była tam zwykłym dzieciakiem nic niewiedzącym jeszcze o życiu. No bo skąd miała nabyć jakiegokolwiek doświadczenia, kiedy całe życie żyła w cieniu i niepewności? Od zawsze funkcjonowała inaczej niż inni, czy to w szkole, czy nawet wśród rówieśników.
Chciałaby, aby był jakiś moment w przeszłości, który to wszystko zaczął. W ten sposób wiedziałaby, iż to nie tak, że z nią coś było nieprawidłowego. To po prostu byłaby wina tego wydarzenia. Ale chcieć to nie zawsze móc.
Spojrzała w prawo na klub, przy którym mieszkała. Marzyła, by tam kiedyś zagrać. Poczuć to światło reflektorów, stanąć na scenie i pochłonąć za pomocą muzyki uśmiechy osób na parkiecie. Jej wodze fantazji wcale nie były nieskromne, były wręcz ograniczone, jakby nie wierzyła, że mogłaby osiągnąć sukces.
Westchnęła, aż dotarła do swojego bloku. Był on wbudowany do kilku innych, z tym, że ten był akurat świeżo poddany remontowi. Wyglądało to niemal komicznie — zadbany kawałek wśród przedwojennego chaosu.
Żyła wraz z mamą w małym mieszkaniu przy ulicy 11 Listopada. Kiedyś zamieszkiwały piękny dom w okolicach Wawra, jednak wszystko się zmieniło po rozwodzie rodziców dziewczyny. Minęło mniej niż dwa lata, jednak Iskra się nadal nie przyzwyczaiła do nowego życia. Oraz do tego, co zakończyło jej poprzednie.
W domu nie zastała żywej duszy. Odetchnęła z ulgą, bowiem ostatnim, czego by chciała, było tłumaczenie się komukolwiek ze swojej smętnej miny. Dzień zaczęła dobrze, może z lekkim podenerwowaniem, ale nie było to nic poważnego. Wszystko zaczęło się psuć pod koniec spotkania zespołu. Była zmuszona wyjść ze swojej strefy komfortu, do czego nie była w ogóle przyzwyczajona.
Na myśl o tym, jak zawaliła sprawę już pierwszego dnia, zamknęła mocno oczy i skrzywiła się, chcąc wymazać to wszystko z pamięci. Z przyspieszonym oddechem pognała do swojego pokoju pełnego najróżniejszych tkanin i projektów. Zrzuciła z siebie ubranie i złapała za cienką, pudrową sukienkę, którą ostatnio uszyła. W drugiej ręce znalazł się jej ulubiony gorset, a zarazem pierwszy, jaki kiedykolwiek kupiła. Sekundę później już znajdowała się w łazience, spoglądając w lustro, aby poprawnie zawiązać gorset. Walczyła ze sznurkami dobre dwadzieścia minut, aż w końcu jej się udało wygrać.
Stanęła przed lustrem w swoim pokoju, chcąc zobaczyć efekt końcowy. Zachwycona, zaczęła skakać w podskokach. Jej czarny biustonosz pod sukienką i równie czarny gorset już na niej idealnie się komponowały. Zaczęła szukać swoich czarnych rękawiczek, które zapodziała jakiś miesiąc wcześniej. Kiedy je znalazła, rzuciła się jeszcze w pogoń za jej ukochaną opaską na szyję. Na koniec założyła jeszcze czarne szpilki i poprawiła włosy. Całość była minimalistyczna, ale estetyczna, co było dla niej najważniejsze.
Udawała przed lustrem, że chodziła po wybiegu, a wszyscy byli zachwyceni jej prostą, lecz nadal elegancką kreacją. Nie wiedząc, kiedy wróci jej mama, chciała natychmiast wziąć się za zrobienie sobie minisesji, jak to zawsze miała w zwyczaju.
Westchnęła ciężko, kiedy przypomniała sobie, że w drodze powrotnej rozładował jej się telefon. Podłączyła go szybko do ładowania, jednak był on już tak zepsuty, że, aby się porządnie naładował choć na chwilę, potrzebne było przynajmniej pół godziny. Zsunęła się po ścianie, aż upadła boleśnie na podłogę. Wpatrywała się w sufit, zabijając czas i przy okazji swoją frustrację.
Wydawała z siebie dziwne i wręcz przerażające dźwięki poirytowania, kiedy nagle usłyszała powiadomienie z telefonu, co miało rzadko miejsce. Chwyciła za smartfona i zobaczyła, że cały zespół wysłał jej zaproszenia do znajomych. Walnęła się pięścią w nogę, zawstydzona. Kompletnie zapomniała, że umówili się jeszcze tego dnia na wspólne pisanie i załatwienie pierwszorzędnych spraw.
Iskra ogólnie miała problem ze wszystkimi aplikacjami. Była najmłodsza z ich szóstki, a tymczasem jej wiedza o urządzeniach elektrycznych przypominała tę u sześćdziesięciolatka. Wiadomo, podstawowe rzeczy wiedziała i potrafiła zrobić. Problem jednak zaczynał się w slangu i jakichś specjalnych funkcjach danej aplikacji.
Prosiła w duchu, by zrozumiała ostatnie wiadomości wysłane przez resztę. Zaakceptowała zaproszenia i weszła na grupę. Jej oczy od razu zwróciły uwagę na tatuaż uśmiechniętej buźki na czyimś pośladku. Nie musiała się długo zastanawiać, do kogo należał ów kawałek ciała.
Nie zdążyła nawet przeczytać wiadomości, bo Fasar już ją przywitała. Iskra pozdrowiła wszystkich, dodając jakąś głupią emotkę. Wywijała palcem po ekranie, by nadrobić poprzednie rozmowy, kiedy nagle tyłek Remika objął jej cały wyświetlacz. Przestraszyła się lekko ze względu na to, iż dźwięk w telefonie miała ustawiony na totalne maksimum. Przejechała dłonią po twarzy, by się otrząsnąć, i kliknęła w zieloną słuchawkę. Czerwona opcja ją bardzo kusiła, bowiem nie czuła się w tamtym momencie na siłach, by rozmawiać, a poza tym chciała zrobić sobie sesję, jednakże wiedziała, że nie wyglądałoby to za dobrze z jej strony.
— No elo — rzucił twórca tejże rozmowy. — Skoro już wszyscy jesteśmy w komplecie, to możemy zaczynać.
— Wiesz, Remik... — zaczęła spokojnie Miria, mimo iż w środku się w niej gotowało — niektórzy mają życie.
Kania parsknął śmiechem, co trochę zaskoczyło chłopaka, a następnie włączył swoją kamerkę. Przesiadywał w jasnoniebieskim pokoju pełnym białych obrazów. Pasowało to do niego. Widać było jego delikatność w tym wystroju.
— Ja nie mam przeciwko, jeśli wszyscy mają czas — odpowiedział. — Fasar jeszcze nie ma, bo poszła sobie zrobić coś do jedzenia, ale raczej będzie mogła rozmawiać.
Miria westchnęła ciężko. Po dłuższym zastanowieniu wstała nagle z kanapy i poszła do swojego pokoju, co było słychać dzięki trzaśnięciu drzwiami.
— Auć. — Asan cieszył się, że jego rodziców nie było w domu, bo gdyby tylko to usłyszeli, to miałby przechlapane (nawet jeśli to nie były jego drzwi). — U kogo to?
— Sorki, przeciąg — odparła.
— Jasne — zaśmiał się Remik. — Ale doceniam to, że zostałaś z naszą trójką.
Iskra wytrzeszczyła oczy, zrozumiawszy, iż nawet nie zauważyli jej obecności. Zrobiło jej się przykro, choć wiedziała, że nie mogła ich winić. Na co dzień wyglądała na wesołą i głośną, jednak tak naprawdę większość czasu była cicha i nieśmiała. Czasami wydawało jej się, że w jej skład wchodziły dwie kompletnie różne wersje.
— Trójką? — zauważył Asan. Dla pewności sprawdził, czy Iskra się przypadkiem nie rozłączyła. — Jest nas tu piątka, mordo.
Temat przerwało pojawienie się Fasar. Tak jak Kania, włączyła przednią kamerkę.
— Co się dzieje? — zapytała i wzięła gryza tortilli. — Nie mieliśmy gadać jakoś koło dwudziestej?
Iskra bynajmniej wyłączyła się z rozmowy. Bez zastanowienia wpatrywała się w ścianę, zastanawiając się, po co jej w ogóle to wszystko było. Czuła, że między nimi a nią jest inny poziom, a nawet przepaść. Bała się odezwać przez myśl, iż mogliby to zauważyć. Odczuwając mocne bicie serca, wyłączyła mikrofon, bo wiedziała, co się szykowało. Zaczęła ciężko oddychać, oddając się powoli lękowi. Próbowała odeprzeć od siebie to uczucie, lecz nie potrafiła. Pomału przekraczała granicę między świadomością a jej brakiem, gdy nagle głośne powiadomienie ją uratowało.
Niepewnie otworzyła prywatną wiadomość od Asana. Gdy zobaczyła jej treść, miała wrażenie, jakby coś w środku niej pękło.
— Czy wszystko okej? — przeczytała na głos, nie wiedząc, co odpisać. Chciała skłamać, ale nie potrafiła. Nie wiedziała, co się z nią działo, bowiem nagle jej ciało przepełniło ciepło i jakieś przyjemne uczucie, którego nie potrafiła rozpoznać. Uśmiechnęła się delikatnie i mruknęła pod nosem odpowiedź, którą mu wysłała: — Już tak.
Wzięła głęboki oddech i włączyła swój mikrofon, dzięki czemu pozostali mogli usłyszeć jej śmiech wywołany kolejnym kłótniopodobnym czymś Mirii i Remika.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top