Rozdział II
Przepraszam !!!
Tak, wiem, nie było mnie miesiąc... ? Wybaczcie, ale miałem naprawdę wiele dziwnych wydarzeń w ciągu tego miesiąca, a po za tym jeszcze poprawianie ocen sporo ode mnie wymagało, ale udało mi się zdobyć ładną średnią. Rozdział jest długi. Nawet nie wiem czy nie przesadziłem, ale czy jest dobry, tego nie wiem. Zarwałem noc, ale się udało go napisać.
Miłego czytania!!
Nie zabijajcie!!
Obudziły go rytmiczne uderzenia basów. Otworzył jedno oko. by za chwilę je znowu zamknąć. W pokoju świeciło ostre słońce, co w połączeniu z jego bolącą głową nie było miłym zjawiskiem. W głowie mu buczało, a w uszach szumiało. Musiał wczoraj przesadzić w ilością wypitego alkoholu. Jedną ręką sięgnął po firankę i zasłonił okno. Znów otworzył jedno oko, dzięki zasłoniętej firance zauważył szklankę i tabletkę, leżące na szafce obok łóżka. W duchu podziękował matce. Sięgnął po tabletkę, wziął ją do ust i popił wodą. Wstał z łóżka i przypatrzył się nieładowi jaki zostawił. Po całej długości podłogi leżały jego rzeczy wczoraj. Po kilku chwilach do jego nozdrzy nadszedł obrzydliwy zapach. Skrzywił się. Powąchał się i poczuł jakby chodził nago po odchodach jakiegoś zwierzęcia zmieszanym z potem zapaśnika sumo. No, ale co on mógł poradzić, że jego najlepszy przyjaciel zachęcił go do opicia roku szkolnego ? Kimże, on był by się sprzeciwiać ? Wziął pierwsze, lepsze bokserki i je założył. Chuchnął sobie w twarz i czuł, że naprawdę przesadził z alkoholem.
* * *
Wsadziłem talerz do zmywarki i sięgnąłem po telefon. Dziwił mnie brak wiadomości od Sebastiana. Normalne to by już się do mnie dobijał, ale dzisiaj mój telefon był dziwnie cichy. Przejechałem ręką po włosach i czole. Mimo tak wcześniej godziny jaką jest ósma rano, słońce świeciło bardzo mocno. Nienawidziłem lata. Było wtedy za gorąco, zbyt jasno i każdy cieszył się jak głupi do sera. Jedynym plusem była możliwość podziwiania męskich ciał bez niepotrzebnych ciuchów. Westchnąłem głośno i usiadłem na krześle. Chwilę później do pomieszczenia wszedł ojciec. Blond włosy miał w kompletnym nieładzie, na nodze jedną skarpetkę, a sam wyglądał jakby po nim przejechał tir.
- Co ci się stało ?- spytał zdziwiony i rozbawiony.
- Twoja matka- odpowiedział i ja już wiedziałem o co chodzi. Rodzice.... jakby to..... uprawiali seks. Często, ale w takim czasie, gdy mnie i Anastazji nie ma. Miałem te szczęście, nigdy ich nie zobaczyć w takiej sytuacji, ale moja siostra zobaczyła. Przez najbliższe dwa tygodnie wyglądała jakby zobaczyła ducha. Ojciec napił się wody i oparł na blacie od kuchni.
- A ty co robisz o tak porannej porze na nogach ? Nie powinieneś teraz spać ?- spytał z poniesionymi brwiami.
- Nie. Ciężko mi się spało- wiedziałem o kłamstwie w moim głosie, ale chyba nie powiem ojcu o pocałunku z chłopakiem moich marzeń. Zaczął by mnie przesłuchiwać, pytać o niego, a w końcu musiałbym go zaprosić do nas na obiad. Oszczędzę mu tego. Sobie również. Już dwóch moich chłopaków przez to przeszło. Potem długo ze sobą nie byliśmy. Patrzył na mnie sceptycznie- No, co ? Taka prawda.
- A to nie była, może wina Sebastiana ?- spytał z chytrym uśmieszkiem.
- Skąd o nim wiesz ?- spytałem.
- Gdybyś mówił podczas rozmowy trochę ciszej to nic bym nie wiedział- powiedział i wyszedł, zostawiając mnie skonfundowanego. Zmarszczyłem brwi. Ciekawe. Sięgnąłem z lodówki zimną wodę i się jej napiłem. Chwilę późnej poczułem wibracje telefonu.
* * *
Po odświeżeniu się, Hubert czuł jakby stracił co najmniej dwadzieścia kilogramów. W samych bokserkach zszedł do kuchni i poczuł ładny zapach jajecznicy babci. Tylko ona potrafiła taką robić. Zawsze potrafiła wybrać moment między ścięciem się białka, tak by można było ją zjeść na kanapce.
- Część..- chrząknął by odgonić chrypkę- Część, babciu- przywitał się i usiadł na jednym z siedzeń. Kuchnia była królestwem babci. Nikt nie mógł w niej gotować i nic nie mogło z niej zniknąć. Całość była w kremowym kolorze, wszystkie meble były staroświeckie, co dodawało pomieszczeniu akcentu.
- Cześć, wnuczku- odpowiedziała i wyłączyła gaz. Nim się obejrzał, a przed nim stał talerz z jajecznicą, dwoma kanapkami z masłem i herbatą.
- Babciu, nie musiałaś. Dałbym sobie radę sam- powiedział. Kobieta patrzyła na niego i się uśmiechnęła.
- Wiem, wiem. Chciałam cię jeszcze trochę po rozpieszczać dopóki nie wyjedziesz na studia..- temat jego życia studenckiego nadal nie był zamknięty. Babcia chciała by studiował na uniwersytecie blisko ich, ale on upatrzył sobie Wrocław. Lubił to miasto.
- Babciu, ja i tak nie zmienię zdania- powiedział hardo i zaczął jeść śniadanie.
- Wiem...- westchnęła- Wiedziałeś, że Błażej przyjedzie ?- na te pytanie chłopak, omal nie wypluł jedzenia.
Błażej.
* * *
- Masz gościa- powiedziała mama, przez dziurę w drzwiach i wpuściła ową osobę, którą, jak się okazało był Sebastian.
- Cześć- przywitał się i usiadł koło mnie na łóżku. Spojrzałem na niego- Coś ci się stało ?
- Nie- powiedziałem, wstałem i patrzyłem przez okno. Chwilę później poczułem jego ramiona wokół mojego brzucha i jego głowę na moi ramieniu.
- Powiedz, co jest.
- Nic. Czemu do mnie dzisiaj nie pisałeś ?- spytałem się i obróciłem w jego stronę. Wtuliłem w jego pierś. Zachłysnąłem się jego zapachem.
- Musiałem pomóc rodzicom-powiedział z uśmiechem i mnie pocałował. Na początku był to niewinny pocałunek. Potem przybrał na sile, nasze języki walczyły o dominację, jego ręce błądziły po moim ciele.
- Cześć, brat. Chciałam zapytać czy.....-spojrzeliśmy na nią, a ona się uśmiechnęła.
- Pukaj następnym razem!- krzyknąłem.
- Chciałam, ale wy ZARAZ będzie się pukać- powiedziała i wyszła. Koło ucha usłyszałem głośny śmiech.
- No, co ?
- Nic, nic...- powiedział i cmoknął mnie w usta- Usłyszałeś ten podtekst ?-uniosłem wysoko brew, co stanowiło mój nowy nawyk i zaprzeczyłem- Będziemy "pukać"- cały czas stał uśmiechnięty i prawdopodobnie próbował powstrzymać przed roześmianiem się mi prosto w twarz.
- Ha-Ha-Ha- odpowiedziałem z ironią- Wcale nie śmieszne.
- Wcale- droczył się ze mną. Poruszał kilka razy sugestywnie brwiami i cmoknął mnie w usta- Dasz radę dzisiaj wyjść ?
- Nie. Muszę spotkać się z Zosią- odpowiedziałem kłamstwem.
- Dobra- powiedział, jakby.... jakbym mu strzelił prosto w twarz- Wiesz, ja muszę już iść. Nara- jak powiedział, tak zrobił. Dziwne. Wzruszyłem ramionami i napisałem do Zosi, czy możemy się spotkać. Odpisała w tempie ekspresowym i kilka minut później siedzieliśmy na huśtawkach, na niewielkim placyku zabaw. To właśnie tutaj się poznaliśmy.
(Dla przyjemności czytania polecam ten utwór)
Martin Felix Stankiewicz- "Girl"
- Dlaczego płaczesz? - usłyszałem znany mi głos. Uniosłem wtedy zapłakane spojrzenie wprost na nią. Musiałem zmrużyć oczy przez jasne słońce, ale doskonale widziałem czarny kontur młodej dziewczyny. Ukucnęła, aby się ze mną zrównać.
- Śmieją się ze mnie - odpowiedziałem cicho i pociągnąłem nosem.
- Dlaczego? - przekręciła ciekawsko głowę. Jej oczy były zielone, pełne nadziei.
Przyglądałem się im przez jakiś czas i dotarło do mnie, że płaczę przed dziewczyną. Szybko otarłem łzy.
- Mówią, że jestem tchórzem - wyznałem.
- Kto tak mówi?
Spochmurniałem. Musiała wiedzieć, więc czemu pytała?
- Tamci - wskazałem na grupkę dzieciaków, która teraz bawiła się na zjeżdżalni. Blond włosa dziewczynka powiodła tam wzrokiem.
- Dlaczego nazywają cię tchórzem? - wypytywała.
- Bo... bo... nie chciałem iść za furtkę i się ze mnie śmieją... a przecież my nie możemy wychodzić za furtkę! - dodałem usprawiedliwiająco.
- Nie jesteś tchórzem - oznajmiła i usiadła naprzeciw mnie. Otarłem jeszcze raz oczy.
- Jestem...
- Przecież to ty wczoraj się wspiąłeś na drzewo, aby sięgnąć piłkę, która tam wpadła, prawda?
- To nic takiego - wzruszyłem ramionami. - Umiem się wspinać po drzewach.
- Ale nikt inny się tego nie podjął.
Spojrzałem na nią nieśmiało.
- I tydzień temu odgoniłeś tego psa od Gosi - dodała. - A ona strasznie się bała.
- On chciał się tylko bawić - odpowiedziałem uparcie. - Wystarczyło mu rzucić patyk...
- A jeszcze kiedyś przyznałeś się do zepsucia zabawki, aby twój przyjaciel nie dostał kary - mówiła. Zamrugałem oczami.
- Pamiętasz to?
- Tak - pokiwała głową. - Dlatego nie jesteś tchórzem. Jesteś bardzo dzielny.
Przyjrzałem się jej podejrzliwie. Nie wyglądała na osobę, która kłamie. Uśmiechała się przyjaźnie. Po chwili klepnęła się w czoło.
- Pokażę ci prawdziwego tchórza - zaproponowała i wstała z trawy. Otrzepała swoją spódniczkę i w podskokach ruszyła w kierunku tamtych, którzy się ze mnie śmieli. Po drodze zgarnęła coś z ziemi. Potem zatrzymała się przy tym chłopaku co śmiał się ze mnie najgłośniej. Zawołała go i pokazała mu to co miała na dłoni. Chłopak przerażony uciekł od niej, krzycząc głośno. Dziewczyna odwróciła się z gracją i uśmiechnęła się do mnie. Również w podskokach wróciła do mnie i usiadła obok, w cieniu drzewa.
- Co mu zrobiłaś? - spytałem zaskoczony. - Przecież on się niczego nie boi, tak mówił...
- Naprawdę? - otworzyła swoją dłoń, w której leniwie przemieszczał się ślimak. Zmarszczyłem czoło.
- Przestraszył się ślimaka?
- Baaaaardzo się ich boi - pokiwała głową i wręczyła mi ślimaka, który teraz pełzał po mojej otwartej dłoni. - Moja mama mówi, że każdy się czegoś boi.
- Moja też to mówiła - pokiwałem głową. Spojrzeliśmy po sobie i zaśmieliśmy się głośno, widząc, jak tamten chłopak uciekł do naszej przedszkolanki.
Pierwszy dzień szkoły podstawowej również nie należał do najlepszych. Zgubiłem swoją klasę i nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Moja mama również zniknęła wraz z tłumem osób. Chodziłem po całej szkole i nie mogłem ich znaleźć. Wyższe dzieci stały i śmiały się ze mnie. Gdy stanąłem na schodach zauważyłem te długie blond włosy. Z lekkim poślizgiem stanąłem przy niej.
W gimnazjum zacząłem się izolować od ludzi. Wolałem swoje towarzystwo. Zosia była tak jakby łącznikiem między mną, a klasą. Zaczęliśmy spędzać ze sobą więcej czasu. Stała się dla mnie ja siostra.
Jakimś cudem trafiliśmy do tej samej klasy w liceum. Pierwszy rok był dla mnie wyjątkowo trudny. Odkryłem swoją orientację, przez zakochanie się w jednym chłopaku z trzeciej klasy.
- Myślisz, że kiedyś się zakochamy ?- spytała pewnego, zimowego wieczoru.
- Nie wiem- odpowiedziałem lekko zmieszany. Leżeliśmy na podłodze i popijaliśmy herbatę.
- Coś się stało ?- zapytała i spojrzała mi w oczy.
- Nie, nic- powiedziałem i odwróciłem wzrok.
- Przecież widzę- upierała się.
- No.... ja.... ja...- nie mogłem nic powiedzieć. Czułem jakbym miał wielką gulę w gardle- Bojajestemgejem- odpowiedziałem na jednym wdechu. Blondynka zmarszczyła brwi.
- Jesteś gejem ?- spytała upewniając się. Kiwnąłem głową- Wiedziałam- rozszerzyłem oczy- Widziałam jak patrzysz na tego chłopaka z trzeciej.
- I nie przeszkadza ci to ?
- Nie- powiedziała z uśmiechem- Co druga dziewczyna chciałaby mieć przyjaciela geja. Ja do nich należę- przytuliła mnie z całej siły.
- Halo. Ziemia do Błażeja. Słyszysz ty mnie ?- zamrugałem kilka razy oczami. Stała przede mną i machała mi przed oczami ręką.
- T-tak. Zamyśliłem się.
- Chyba odpłynąłeś.
- Tak...
- Coś się stało ?
- Nie. Tylko.... tylko zacząłem wspominać.
- A wiesz.... coś o Hubercie- spojrzałem na nią spod ukosa. Nigdy nie pytała o niego. Unikaliśmy tego tematu. Ja o nim nie mówiłem, ona nie pytała. Nasza niepisana zasada.
- Nie.... Dlaczego zapytałaś ?
- Myślałam...., że wiesz coś o nim.
- Nie. Nie wiem.
- Okej- usiadła na ziemi i patrzyła na
* * *
- Nie jestem pewny czy to dobry pomysł- odpowiedziałem i poprawiłem włosy, które wchodziły mi do oczu.
- Nie przesadzaj - powiedziała i pociągnęła mnie w, nieznaną mi drogę. Przewróciłem oczami, ale się uśmiechnąłem. Sam nie wiem jak dałem się w to wpakować, ale właśnie biegłem z tą idiotką do klubu. Ludzie patrzyli na nas jak na idiotów, co po części było prawdą, bo para biegnąca między innymi osobami i śmiejąca się jak chory do sera do najnormalniejszych widoków należeć nie mogła.
Nim się obejrzałem, a staliśmy przed wielkim klubem. Dźwięk uderzanych basów bił już kilka metrów od budynku. Stanęliśmy w kolejce, która na szczęście była krótka. Już po kilku chwilach daliśmy łysemu ochroniarzowi nasze dowody. Gdy weszliśmy do środka to od razu uderzył mnie mocny zapach potu i skóry. Przed nami stał wielki tłum ludzi.
- Chodź- pociągnęła mnie. Dlaczego czułem się jak szmaciana lalka ? Zosia usiadła na siedzeniu, a ja koło niej.
- Dwa razy wódka, proszę - powiedziała do barmana i pokazała swój słodki uśmiech.
- Dla mnie tylko piwo- zaprzeczyłem.
- Błażej...- westchnęła i spojrzała na mnie znacząco.
- To w końcu, co ?- spytał zdezorientowany barman.
- Piwo- powiedziała. Uśmiechnąłem się tryumfalnie.
- Wygrałeś. Tym razem- na jej twarzy zakwitł chytry uśmiech.
- Nie strasz, nie strasz...- odgryzłem się.
Gdy barman podał nam po naszych zamówieniach, światła na chwilę zgasły. Wszyscy zwrócili uwagę na scenę.
- Witajcie, imprezowicze- nagle pojawiła się na niej średniego wzrostu dziewczyna- Dzisiaj zakończył się kolejny rok szkolny. Maturzyści jednej ze szkół skończyli rok. Pora się zabawić!- gdy krzyknęła, wszyscy zrobili to samo. Kilka chwil później na scenę weszło kilka osób. Chłopak z niebieskimi włosami chwycił za pałeczki i przejechał po każdym z bębnów. Szatyn przejechał palcami po strunach gitary. Na scenę wszedł średniego wzrostu chłopak. Przejechał spojrzeniem po całym pomieszczeniu. Widziałem jego zdenerwowanie. Poprawił mikrofon, by dosięgał mu do ust.
- "Girl"- powiedział głośno. Szatyn zaczął grać na gitarze. Chwilę potem rozniosły się wesołe okrzyki, wraz z klaskaniem. Chłopak zaczął wybijać rytm ręką. Chwilę później błękitnowłosy zagrał na perkusji. Szatyn zaczął śpiewać. Na początku strasznie lekko, a potem już mocniej. Zamrugałem kilka razu oczami. Naprawdę dobrze śpiewał ! Nigdy nie spodziewałbym się, że ktoś ma taki głos. Jednocześnie głęboki i płytki. Wszyscy zaczęli wesoło tańczyć.
* * *
- Świetnie graliście- stanąłem przy całym zespole. Wokalista popatrzył na mnie i na Zosie, która stała jak zaczarowana.
- Dzięki- powiedział i się uśmiechnął.
- Masz fajny głos- dodała Zosia. Cały czas patrzyła na chłopaka jak osłupiała.Wbiłem jej dwa palce w żebra.
- Ogarnij się- powiedziałem cicho. Koło nas zmaterializował się czarnowłosy chłopak. Był bardzo przystojny.
- Cześć, Kamil- przywitał się chłopak.
- Hej, Tob- odpowiedział z uśmiechem.
- To my idziemy- powiedziałem i zaciągnąłem Zosie ze sobą.
- On....jest....idealny !- krzyknęła mi do ucha. Skrzywiłem się lekko.
- A, który ?
- Wokalista, ciole !- odkrzyknęła. Przyznaję, był przystojny, ale nie w moim typie. Już prędzej, ten jak go nazwał "Kamil".
Na scenę weszła kolejna kapela, a my znów usiedliśmy na siedzeniach. Po kilku minutach, Zosia tańczyła z jednym z chłopaków, a ja popijałem swoje piwo. Sam chciałbym chwilę potańczyć, ale nie będę się do kogoś pchał.
* * *
Sam nie zauważyłem, gdy tańczyłem z nieznanym mi chłopakiem. Jego ręce jeździły po moim brzuchu. W głowie lekko mi huczało, ale ignorowałem to. Zacząłem trochę żywiej tańczyć. Chłopak stał i uśmiechał się do mnie. Chłopak mocniej mnie objął, i zaczął poruszać swymi biodrami w sposób bardzo prymitywny. Przyznaję, spodobało mi się. Pod nosem nuciłem kawałek usłyszanej piosenki. Partner przestał udawać ruchy obsceniczne i zaczęliśmy tańczyć tak jak wcześniej. Zmierzwił moje włosy, swoją ręką, drugą dotknął mojego biodra. Uśmiechnąłem się do niego szeroko. Wszyscy w okół patrzyli na nas. Przejechałem ręką po czole. Chłopak chwycił mój podbródek i z całej siły pocałował. Miał bardzo szorstkie usta, ale całkiem dobrze całował. Inne niż Sebastian....
Kilka następnych rzeczy pamiętam jak przez mgłę. Czyjaś ręka. Sebastian. Mocny sierpowy. Potem to już tylko ciemność.
* * *
Słońce bezlitośnie wbiło się do mojego pokoju. Nienawidziłem ustawienia tego pomieszczenie. Zawsze gdy słońce było już wysoko nad ziemią, to od razu witało moje łóżko, a co za tym idzie, również mnie. Przekręciłem się, oraz zakryłem twarz, jak się okazało, kocem. W głowie miałem chyba dyskotekę, którą ktoś zapomniał wyłączyć. Jęknąłem głośno.
- Wstał !- usłyszałem krzyk siostry. Doprawdy, czasem miałem ochotę ją zabić, a ta chwila właśnie się zbliżała. Poleżałem jeszcze wystarczająco długo i wstałem, na co mój organizm zareagował mocnym spięciem żołądka. Ile ja wczoraj wypiłem ?
Chwyciłem wodę, która stała na ziemi. Przejechałem rękoma po włosach. Ostatni raz....
- CZEŚĆ, BRACIAK!!!- do pokoju wpadła rozradowana Anastazja, rycząc jakby ją zarzynali. To było moją siostrą ? Nigdy.
- WYNOCHA!!- krzyknąłem i wywaliłem ją z pokoju.
* * *
Sebastian stał oparty o swój skuter i oglądał na telefonie najnowsze informacje.
" Książka młodego autora, okazała się bestsellerem!
Nikt nie zna autora "Kła Wilka", ale wiadomo o nim tylko tyle, że jest jednym z najlepiej sprzedających się, polskich pisarzy. Fantasy, połączone z romansem i to nie byle jakim, lecz gejowskim sprawił, że wiele osób płci pięknej go przeczytało, a nawet wielu panów. Wielu recenzentów zostało wstrząśniętych o jakiej tematyce jest książka, ale utwór osiągnął wiele pozytywnych ocen. Wierni czytelnicy, czekają na kolejną część, lecz pytanie, czy tylko zostanie ona opublikowana ?"
Zmarszczył brwi. Ciekawe, sam przeczytał książkę, i był z niej bardzo zadowolony. Był tylko jeden minus...
Otrzepnął but i wsiadł na motor. Musiał się odprężyć. Odpalił maszynę, która odpowiedziała mu metalicznym rykiem. Założył kask i odpalił. Jazda na tym środku komunikacyjnym była jedną z jego ulubionych. Stanął na czerwonym świetle i poczuł ścisk w żołądku. No, tak, nic nie jadł od jakieś dwunastej....? Gdy światło zmieniło się na zielone, ruszył wraz z innymi.
Zjechał na pobocze i wszedł do małego sklepiku. Nie wyglądał inaczej niż każdy jaki się mija. Mały, jasny, chłodny i co najważniejsze zapatrzony w coś do jedzenia i mrożoną kawę. Ostatnio zaczął pić jej, trochę za dużo. Definitywnie.
Wziął do ręki mały, czerwony koszyk i ruszył przed siebie. Patrzył na towary i wybierał co po niektóre. Mleko, ser, pomidory. Wyciągnął telefon z kieszeni i napisał do mamy.
Co jest na śniadanie ?
Tylko jajka. Oddam ci pieniądze na wypłatę- odpisała.
Westchnął. Wiedział, że jego ojciec znowu przepił większość ich pieniędzy. Odkąd dowiedział się o jego orientacji, nie był już tym samym mężczyzną. Przestał być uśmiechniętym i radosnym z życia. Zaczął pić i staczać się na dno. Jego matka zaakceptowała jego seksualność i sama poprosiła babcię by pomogła im. Chłopak miał w sobie wielkie pokłady szacunku do kobiet w jego rodzinie.
Popatrzył na kawy. Jakie jego matka lubiła najbardziej....? Nie wiedział. Sięgnął po pierwszą, lepszą i położył ją do koszyka.
- Patryk, proszę...- usłyszał lekki śmiech.
- No, co ?- odezwał się drugi głos. Brunet przysłuchał się.
- Nie wiem, kiedy podam datę...
- No weeeź...- mężczyzna musiał się upierać. W jego głosie dało się wyczuć determinację.
- Nie. Sam nie wiem, jak ktoś mógł to przeczytać. Przecież to szmira....- usłyszał ciche prychnięcie.
Sebastian, nie wiedząc o co chodzi, jak najszybciej poszedł do kasy. Ekspedientka musiała wyglądać na naprawdę zmęczoną swoją pracą. Wszystko robiła mechanicznie.
- Dwadzieścia pięćdziesiąt- odpowiedziała.
Wyjął z, kieszeni spodni portfel i podał jej pieniądze.
* * *
- Sałata mi nie wchodzi!- krzyknęła, ekspedientka, nie zauważając jak to zdanie brzmi wyjęte z kontekstu. Zasłoniłem uśmiech portfelem- Poda mi ktoś kod na sałatę !
Właśnie stałem w pobliskim sklepiku i kupowałem coś na śniadanie, bo jak się okazało, mądrzy rodzice nic nie kupili. Oczywiście w zamian pokazania mi dlaczego nie powinno się pić za dużo, kazali mi wyjść kupić podstawowe przybory. O siódmej rano. W sobotę. Po imprezie. O zgrozo.
Gdy kobieta za kasą wreszcie dowiedziała się jaki jest kod ( na całe szczęście powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem), udałem się do domu. Przed wejściem na klatkę schodową zauważyłem czarny motor. Wbiłem na poczekaniu kod i wszedłem do budynku. Wcisnąłem guzik od windy i czekałem, aż przyjedzie. Po kilku chwilach stałem przed drzwiami mojego domu i nacisnąłem klamkę. Widok jaki tam zastałem był dla mnie, co najmniej szokujący. Na fotelu w kuchni siedział Sebastian, a z jego łuku brwiowego leciała krew.
- Co ci się stało?!- krzyknąłem, rzucając cały niesiony towar na Anastazję i dotknąłem jego brwi, syknął i skrzywił się.
- N-nic...- powiedział i patrzył gdzieś indziej.
- Błażej, musimy porozmawiać- powiedział ojciec. Poszliśmy na balkon. Słuchałem go i sam nie wierzyłem w to co mówił.
- Ja to, do babci ?- zadałem pytanie i popatrzyłem w przestrzeń.
-----------------------------------------
Droga osobo, gratuluję Ci dotarcia do końca tej szmiry. Dobiłem do ponad trzech tysięcy słów. Oficjalnie cameo kilku postaci z poprzednich opowiadań, i coś dodatkowego. Wiecie co ? Do Poczytania !!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top