Rozdział 5
Perspektywa Miłosza
Kolejny tydzień budzę się w tym cholernym szpitalu a jedyne co mnie uszczęśliwia to palenie ale nie mogę oczywiście wyjść z łóżka. Jebane łóżko. Dochodziła już 12 a Oli ani Wiktorii dalej nie było. Postanowiłem pooglądać serial więc wyjołem z plecaka laptopa i włączyłem Netflixa.
Godzinę pózniej wreszcie przyszły.
-Siema sory za spóźnienie
-No wreszcie jesteście.
- Ciesz się że w ogóle przyszłyśmy, bo plany były inne.
-W sensie jakie??
-Miałyśmy iść do kina
- I to było ważniejsze ode mnie?!
-Eeeee no.powiedziały w tym samym czasie już z lekką irytacją wstałem z łóżka dziewczyny spojrzały na mnie jak na jakiegoś Boga znaczy tylko Ola,Wika patrzała jak nieudolnie prubuje iść.
-Co się tak gapicie?
-Eeeee to ty już nie masz problemu ze wstaniem??? Spytała się Ola
-No jak widzisz że wstał to raczej nie. Odpowiedziała za mnie Wika
-No i poco się wpierdalasz?!
-Bo jak odpowiadasz tak jak chodzisz to wolałam za ciebie powiedzieć. Uśmiechnęła się przebiegle.
-Lepiej spierdalaj puki nie mogę jeszcze biegać, bo będzie z tobą źle bardzo źle
-Hahaha serio myślisz że się Ciebie przestraszę. Powiedziała śmiejąc się i akcentując "ciebie"
-Dziś mnie wypisują. Powiedziałem szybko zmieniając temat
-No to super bo mamy dla ciebie niespodziankę
-Mam się bać?
-TAK
-No to co to za niespodzianka?
I nagle do sali wparowała dość niska blondynka z niechlujnie wyprostowanymi włosami. Już wiedziałem kto to jest. Pierdolona Zapałka, Antonina Zapałka.Gdybją zobaczyłem chciałem jej tylko wierdolić i nic więcej.
-No hej kulasie. Powiedziała, i już widziałem w oczach Wiktorii co trzeba zrobić,więc doczołgałem się do Tośki i ją pierdolnąłem tak mocno że aż się poskładała, gdy wstała zobaczyłem że leci jej krew z nosa.
-BOŻE ty krwawisz. Krzyknęła Ola
-Przynajmniej jesteśmy już w szpitalu. Powiedziałem a Wika z Olą zaczęły się śmiać.
___________________________________
Sorka za krótki rozdział ale nie miałam weny :<
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top