"Przyjaciel mojego przyjaciela"
Kiedy tylko go ujrzałem, obiecałem sobie, że zrobię wszystko, by poczuł to samo do mnie, co ja do niego. Problemem jednak był fakt, że tak rzadko się widzieliśmy. Gdy już nam się to udawało, zachowywałem się jak popsuty robot, który nie potrafił skleić ze sobą dwóch prostych słów. Byłem pewny, że miał mnie za dziwaka. Ale nie potrafiłem przestać przychodzić pod jego szkołę, zawsze wymyślając ten sam powód mojego przyjścia. Było mi trochę wstyd, że jako pretekstu używałem spotkanie swojego przyjaciela z dzieciństwa, który jak na złość mnie olewał.
- Słuchasz mnie, czy znowu bujasz gdzieś obłokach, Channie? - usłyszałem męski głos, dobiegający ze znajdującego się po lewej stronie łóżka.
Podniosłem wzrok z nad podręcznika, trochę nieprzytomnie rozglądając się dookoła. W końcu jednak mój wzrok zatrzymał się na leżącym na mym posłaniu blondynie, który ewidentnie nabijał się ze mnie, a raczej z mojego stanu emocjonalnego. Podniosłem leżącą na podłodze poduszkę, którą musiał przez przypadek zrzucić i rzuciłem w niego. Jego refleks wydał mi się w tym momencie niezwykle wkurzający, ponieważ bez problemu złapał ją jedną dłonią. Chętnie wysłałbym mu jeszcze kolejne dwie, ale jak na złość, żadna w tym momencie nie znajdowała się w moim zasięgu. Jednak może to i lepiej? Nie zostanę oskarżony o przypadkowe spowodowanie morderstwa... Przynajmniej na razie.
- Zamknij się - warknąłem, ponownie zawieszając wzrok na znienawidzonym już przeze mnie podręczniku od historii.
Ale moje myśli już dawno zapomniały o zbliżającym się egzaminie z tego przedmiotu. Wolały krążyć wokół niższego ode mnie chłopaka, którego włosy przypominały delikatne promienie słoneczne. Jego ciemne oczy wpatrujące się hipnotycznie w moje.
Wbrew moim "chęciom" trybiki w mojej głowie, odpowiedzialne za wyobraźnię, zaczynały poruszać się coraz szybciej. Nieświadomie zamknąłem oczy, pozwalając jej przybrać na intensywności. Moje długie, szczupłe palce zatapiały się w jego miękkich, jasnych kosmykach. W dotyku przypominały mi najdelikatniejszy jedwab. Moje ciało, pochylające się nad jego, trzęsącym się z podniecenia. Dreszcze, ogarniające całe me ciało, gdy erotycznie przegryzł zębami dolną wargę. Uśmiechnąłem się, pochylając się nad nim bardziej, by skraść mu kolejny pocałunek i...
Śmiech Sehuna sprawił, że ponownie znalazłem się w świecie rzeczywistości, gdzie moje senne wizje, pozostaną jedynie niespełnionymi marzeniami. Byłem pewny, że w tamtym momencie z moich oczu wyłaniały się błyskawice, wycelowane wprost w punkty witalne chłopaka. Gdzieś głęboko wewnątrz mnie znajdowała się maluteńka iskierka nadziei, że przestraszy się mnie i w końcu zamilknie. Jednak jak zwykle robił wszystko, bym tylko stracił nad sobą panowanie.
- Coś ci stoi - wykrztusił między napadami śmiechu, prawie krztusząc się samym powietrzem.
Powędrowałem wzrokiem za jego palcem, coraz bardziej zirytowany jego idiotycznym zachowaniem... I wciągu niemal sekundy złapałem za podręcznik leżący na biurku, by zasłonić wypukłość w moich spodniach. Czułem jak moje policzki zalewa fala gorąca z powodu wstydu, który wstrząsnął całym mym ciałem. Dlaczego me fantazje zawsze kończą się tak samo? I czemu za każdym razem Sehun musi być naocznym świadkiem moich podnieceń?
- Cholera... - mruknąłem przez zaciśnięte zęby.
Cały czas zasłaniając się książką, bardzo powoli skierowałem się do znajdującej się na korytarzu łazienki. Zakluczyłem się na wszelki wypadek, gdyby blondyn nagle postanowił kontynuować nabijanie się ze mnie. Jeszcze w drodze pod prysznic pozbyłem się z siebie wszystkich ciuchów i maksymalnie odkręciłem kurek oznaczony na niebiesko. Dreszcze przeszły po mym kręgosłupie kiedy lodowata woda zetknęła się z moją rozgrzaną skórą, pozwalając mi ponownie zapanować nad swoimi myślami i opanować hormony w swoim ciele. Który to już raz tego dnia wylądowałem w tym miejscu? Dziesiąty? A może raczej dwudziesty? Było to w tym momencie nieważne... Ważne było to, kto doprowadzał mnie do tego stanu...
Zaklnąłem cicho pod nosem z powodu swojej głupoty. Dopiero co uporałem się ze swoim problemem i znów na samą myśl o Baekhyun'ie, pojawił się kolejny... W myślach wyobraziłem sobie irytującego Sehuna, suszącego przede mną swoje perfekcyjnie wybielonego zęby. Jednak nawet ta wizja nie wyparła z mojego umysłu aż nazbyt realistycznego obrazu chłopaka.
Zamknąłem oczy, wyobrażając sobie, że faktycznie stoi teraz razem ze mną, w tej małej kabinie prysznicowej. Wystarczyło tylko puścić wodzę fantazji, bym mógł poczuć jego truskawkowy zapach, dotyk jego dłoni na moim penisie i ciepło jakie się rozchodzi kiedy muska go delikatnie opuszkami palców. Odchyliłem głowę do tyłu, wydając z siebie serię nieprzyzwoitych jęków. Woda na szczęście skutecznie je zagłuszała, nie dając Sehun'owi kolejnego powodu do drwin z mojej osoby.
Kiedy wreszcie biała ciecz zabrudziła kafelki kabiny, desperacko walczyłem, by szybko unormować swój oddech. W między czasie na korytarzu rozległ się głośny dźwięk dzwonka. Świetnie... Pewnie tata wrócił wcześniej do domu, albo postanowił dokończyć swoją pracę w domu... Czy mogło być jeszcze gorzej?
- Sehun! Otwórz drzwi! - krzyknąłem, sięgając po swój ulubiony jabłkowy żel pod prysznic.
Może chociaż trochę zamaskuje zapach, będący wynikiem mojej fantazji?
Kiedy wyszedłem spod prysznica, naciągnąłem na siebie te same ciuchy, które chwilę wcześniej w ekspresowym tempie z siebie zrzuciłem. Trochę wilgotny ręcznik narzuciłem na głowę, chcąc chociaż trochę osuszyć zmoczone kosmyki. Kiedy wreszcie mniej więcej doprowadziłem się do porządku, nieśpiesznie skierowałem kroki ku kuchni. Mój żołądek jak zwykle domagał się wielkiej porcji jedzenia.
- Sehun! Masz ochotę na ramen? - krzyknąłem do chłopaka, jednocześnie szukając po szafkach dwóch opakowań zup.
Zdziwiłem się, gdy odpowiedziała mi cisza. Pierwszą miłością blondyna, podobnie jak moją, było jedzenie. Nie potrafił przejść obojętnie obok żadnego stoiska, sprzedającego coś jadalnego. I tym bardziej nie powstrzymywał się, jeśli chodziło o moją lodówkę. Bywało, że musiałem odciągać go od niej siłą. Dlatego więc wydało mi się to dziwne, że nie odezwał się choćby słowem.
- Sehu...
Odwróciłem się przodem do wejścia, słysząc za sobą czyjeś kroki. Nie należały one jednak do mojego przyjaciela. Tylko do chłopaka, o którym chwilę wcześniej fantazjowałem. A może to wszystko było po prostu wytworem mojej chorej wyobraźni? Czy zaczynałem już wariować z miłości i wszędzie widzieć jego perfekcyjną twarz i promienny uśmiech, który sprawiał, że miałem ochotę szczerzyć się do sam do siebie?
Uszczypnąłem się mocno w ramię, jednak on dalej stał w tym samym miejscu. Chyba wieczorem pojawi się tam zielonkawy siniak...
- C...co t-ty... tu robisz? - wyjąkałem, nieświadomie cofając się do tyłu, co poskutkowało jego śmiechem.
Wspominałem, że dla mnie brzmiał on jak najpiękniejsza melodia? Z chęcią nagrałbym go i ustawił jako dzwonek. Jednak nie chciałem wyjść na jeszcze większego dziwaka, niż byłem. Cholera! Obiekt moich westchnień stoi dokładnie tuż przede mną, a jedyną rzeczą, którą jestem w stanie zrobić to jąkając się spytać o powód jego wizyty? Jak beznadziejny mogłem być?
- Luhan powiedział, że nigdy nie byłeś zbyt dobry z przedmiotów naukowych, więc postanowiłem być tak miły i ci pomóc - wyjaśnił Byun, wzruszając ramionami.
Xi Luhan był moim przyjacielem z czasów dzieciństwa, a także osobą dzięki której zaczęła się moja nieszczęśliwa miłość. Gdyby nie zaprosił mnie wtedy na karaoke, możliwe, że dalej żyłbym w nieświadom istnienia kogoś tak perfekcyjnego jak Baekhyun. Byłem mu za to naprawdę wdzięczny, jednak z drugiej strony doprowadzał mnie on do napadów wściekłości. Krótko po naszym wspólnym wyjściu w trójkę zaczął mnie unikać na wszelkiego rodzaju sposoby. A kiedy spotykałem go przypadkiem na ulicy, zawracał szybko i wręcz biegł w przeciwną stronę. Naprawdę nie wiedziałem dlaczego nagle zaczął się tak zachowywać. Jednego dnia między nami wszystko było w porządku... Zaś następnego... Zaczął traktować mnie nawet gorzej od swojego wroga.
Niepewnie kiwnąłem głową. Sama jego obecność wprowadzała mnie w dziwny trans, który wymazywał z mej głowy wszystkie myśli, prócz tych, dotyczących niego. Byłem przerażony faktem jak ten niższy ode mnie osobnik potrafił na mnie działać. Był jak narkotyk, od którego nieświadomie się uzależniłem. Krótkie rozmowy z nim, do których doprowadziła moja fałszywa chęć spotkania Luhana sprawiały, że każdego dnia coraz bardziej się w nim zatracałem. Zdawałem sobie sprawy, że im bardziej się w nim zakocham, tym bardziej później będę cierpiał. Jednak moje serce postanowiło być masochistą i nie słuchać głosu rozsądku.
Dosłownie wstrzymałem powietrze, kiedy Baekhyun zajął miejsce tuż obok mnie, razem z przyniesionymi przez siebie materiałami. Spuściłem wzrok, starając się nie patrzeć na niego. Miałem ochotę rzucić się na niego, ale to by spowodowało, że nie mógłbym już więcej go zobaczyć. No chyba, że z ukrycia... Ale to podchodziłoby już pod stalking, prawda?
Odsunąłem się od niego trochę, wypuszczając z piekących płuc nagromadzone powietrze. Wydawało mi się, czy rzeczywiście jego twarz spowiła zasłona niezadowolenia?
- Z..Zacznijmy może od pierwszej wojny światowej...
Gdyby nie fakt, że zabrzmiałem niczym piszcząca pięcioletnia dziewczynka naprawdę byłbym zadowolony, że udało mi się złączyć ze sobą aż sześć wyrazów razem. Wyciągnąłem rękę, by otworzyć leżący na stoliku podręcznik, jednak jeszcze w powietrzu została ona zatrzymana przez dłoń jasnowłosego chłopaka. Wzdłuż mego ramienia przebiegł prąd w momencie zetknięcia się ze sobą naszych palców. Instynktownie próbowałem mu ją wyrwać, jednak jego uścisk okazał się być zaskakująco silny.
- Chanyeol... - szepnął nagle zmysłowo, spuszczając głowę w dół. - Nienawidzisz... mnie?
Głos załamał mu się jeszcze w połowie pytania, powodując, że poczułem się jak najgorszy śmieć. Te dwa słowa sprawiły, że krew, krążąca w moich żyłach zastygła, zupełnie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Pragnąłem gorączkowo zaprzeczyć jego bezpodstawnym podejrzeniom, jednak zamiast tego wpadłem na o wiele lepszy pomysł. Taki, którego może później będę żałował.
Uniosłem jego podbródek dwoma palcami, sprawiając, by spojrzał mi prosto w oczy. Baekhyun wolał jednak podziwiać otoczenie, niż skupić się na mnie. Zdenerwował mnie tym jeszcze bardziej niż uśmiech Sehun'a. Śmieszne, że to właśnie złość sprawiła, że w desperackim geście złączyłem ze sobą nasze usta. Przejechałem językiem po jego dolnej wardze, delikatnie się na niej zagryzając. Mentalnie przygotowałem się na to, że w każdej chwili mogłem zostać odepchnięty. Jednak zamiast tego, chłopak lekko rozchylił usta, zapraszając mnie do środka.
Chętnie skorzystałbym z niego, jednak na razie postanowiłem na tym poprzestać. Bałem się, że to wszystko okaże się tylko zwykłym żartem. Nie zdziwiłbym się, gdyby nagle z szafy wyskoczył Sehun, drąc się na całe gardło jakim to idiotą byłem, ponieważ dałem się nabrać na tak dziecinną sztuczkę.
- J... Jeśli o to chodzi... - zacząłem niepewnie, starając się skupić na wypowiadanych przeze mnie słowach.
Jego delikatnie rozchylone usta działały na mnie rozpraszająco, pozbywając się wszystkich zbytecznych myśli. Wargi mrowiły mnie, domagając się jeszcze jednej pieszczoty. Czy coś się stanie, jeśli posmakuję ich po raz kolejny?
Krzyknąłem nagle, zdając sobie sprawę, że po raz kolejny dałem swojej wyobraźni za wielką swobodę. Który to już raz mi się zdarzyło? I jeszcze przy osobie, na której naprawdę mi zależało.
Zawstydzony zakryłem swój wzwód rękami, w myślach obmyślając plan ucieczki. Policzki paliły mnie zupełnie jakby ktoś polał je dopiero co zagotowanym wrzątkiem. Nie zdziwiłbym się, gdyby pojawiły się na nich bąble, wypełnione zielono - żółtą ropą.
Trochę zbyt gwałtownie podniosłem się z ziemi, tracąc przy tym równowagę. Poleciałem do przodu, wpadając wprost na siedzącego, wciąż zszokowanego chłopaka. Moje ręce zatrzymały się po obu stronach jego głowy, a nasze twarze dzieliły tylko milimetry od zetknięcia się ze sobą. Mimo takiego zbliżenia nie mogłem dostrzec jego hipnotyzujących oczu, skrytych za przydługą grzywką.
- P-przepraszam, to był w-wypadek... - jęknąłem, próbując się podnieść.
Po raz kolejny Byun Baekhyun udaremnił mi jakąś czynność. Tym razem jednak oplótł nogi wokół mojej talii, a ręce zarzucił na szyję, przyciągając mnie bliżej do siebie. Tym razem to on przejął inicjatywę, od razu wsuwając swój język przez me rozchylone wargi. Nasze języki walczyły ze sobą w szalonym tańcu, za wszelką cenę starając się wygrać tą bitwę na dominację. Mimo że z natury byłem nieśmiały nie zamierzałem przegrać. Zamierzałem sprawił, by mój ukochany wił się pode mną z rozkoszy, którą dzisiejszego wieczoru planowałem mu zadać.
Jęknąłem prosto w jego wargi, kiedy otarł się swoim seksownym tyłkiem o moją wciąż rosnącą męskość. Czułem, że uśmiechnął się podczas tej długiej pieszczoty, podobnie z resztą jak ja to robiłem. Chłopak zadrżał pode mną, gdy wsunąłem mu chłodną dłoń pod materiał lekko już wygniecionej koszulki. On nie zamierzał pozostać mi dłużnym. Szczupłe palce zanurzył w moich mokrych włosach, mocno pociągając za ciemne paska i doprowadzając mnie tym samym do złamania ograniczeń, które sobie narzuciłem. Bez problemu uniosłem go ku górze i delikatnie położyłem na swoim łóżku, ani na moment się od niego nie odrywając.
- Baekkie... Dzisiaj sprawię, że zedrzesz sobie gardło, krzycząc moje imię - wyszeptałem zmysłowo, drażniąc przy tym płatek jego ucha.
- Dlaczego dopiero teraz? - spytał, dobierając się do guzików mojej kraciastej koszuli. - Wiesz ile na to czekałem?
Zaśmiałem się cicho, słysząc jego słowa. Ponownie złączyłem nasze usta w leniwym pocałunku, który trwał zaledwie kilka sekund.
- Wybacz mi to spóźnienie - szepnąłem, pozbywając się górnej części jego garderoby.
Skąpany w promieniach zachodzącego słońca jego blada skóra zdawała się lśnić, nadając mu iście anielskiego wyglądu i doprowadzając mnie do utraty zmysłów. Pochyliłem się nad nim bardziej, językiem znacząc ślady na jego nagiej klatce piersiowej. Zatrzymałem się dłużej na jego wystających obojczykach, zostawiając na nich krwisto - sine ślady. Silne szarpnięcie za włosy sprawiło, że podciągnąłem się do góry. Aż zakrztusiłem się powietrzem widząc jego zabarwione purpurą policzki oraz jasno świecące oczy, w których zdawały się tańczyć gwiazdy. Jasne kosmyki, rozrzucone wokół głowy, tworzyły coś na wzór aureoli.
Stęknąłem głośno, gdy jedna z jego dłoni zacisnęła się na mym przyrodzeniu. Nie zauważyłem kiedy wsunął mi ją do spodni. Naprawdę powinienem się przed nim lepiej pilnować. Mimo swego niewinnego, wręcz anielskiego wyglądu, potrafił pokazać mi, że on także posiada ukryte między miękkimi kosmykami małe, diabelskie różki.
I Byun właśnie mi to udowodnił, cudem przewracając mnie na plecy. Znów wykorzystał to, jak działała na mnie jego osoba. Tym razem to on pochylił się nade mną, skradając słodki pocałunek z mych warg. Uniosłem lekko biodra do góry, pozwalając mu pozbyć się dolnej części mojej garderoby. Dłońmi gładziłem jego nagie plecy, wciąż na nowo zaciągając się jego truskawkowym zapachem, który na żywo wydawał mi się być jeszcze słodszy. Jego zaś błądziły po całym mym ciele, zupełnie jakby swym dotykiem chciał podkreślić, że od teraz należałem tylko i wyłącznie do niego. Delikatnie muskał moje ramiona, zjeżdżając coraz niżej i zatrzymując się dłużej przy mym torsie. Jego palce parzyły moją skórę, zostawiając na niej niewidoczne ślady, świadczące o jego obecności. Miałem wrażenie, że już nigdy z niej nie znikną. W tym momencie każda, spędzona z nim sekunda wydawała mi się słodką torturą, która miała trwać aż do momentu, kiedy moja żądza do końca przyćmi zdrowy rozsądek. A przynajmniej tak myślałem do czasu, aż ponownie nie odezwał się, po raz kolejny sprawiając, że z mej głowy wyparowały wszystkie myśli.
- Zaraz sprawię, że poznasz prawdziwe niebo, Yeol - szepnął mi wprost do ucha, ciepłym oddechem drażniąc jego płatek.
Byun Baekhyun w rzeczywistości nie był aniołem. Był raczej diabłem, ukrywającym się za kaskadą świateł, do złudzenia przypominających prawdziwe skrzydła. Nie byłem jednak zniesmaczony tą stroną jego osobowości. Patrząc na mnie z góry przypominał dziką panterę, która tylko czekała, by w całości pożreć swoją ofiarę. W tym przypadku mnie... I to dosłownie.
- Ah! - krzyknąłem, kiedy niespodziewanie Baekkie przejechał językiem wzdłuż mojej męskości, jeszcze bardziej ją pobudzając.
Wiele razy miewałem podobne sny, jednak żaden z nich nie równał się z tym co przeżywałem w tej chwili. Świat wirował przed mymi oczami, nie pozwalając mi się skupić na czymkolwiek innym niż usta chłopaka. Z pomiędzy mych warg niekontrolowanie wypływały coraz to nowsze stęknięcia w miarę jak posuwał się do coraz śmielszych zagrywek. Wydawało mi się, że nie mógłbym już bardziej szaleć z napływu doznań, jednak Byun po raz kolejny wyprowadził mnie z błędu, zaciskając swe palce na moich jądrach. Nieprzygotowany na jego ruch, nie wytrzymałem. Doszedłem w jego zmysłowych ustach.
- W-wybacz... nie moja wina, że twój dotyk tak na mnie działa...
Odpowiedział mi śmiechem, wycierając z kącika ust pozostałości po mojej spermie. Znów pochylił się nade mną, składając na wargach delikatny, słonawy pocałunek. Przez krótką chwilę wisiał nad moim rozgrzanym ciałem, sprawiając, że ponownie zapragnąłem ujrzeć go pod sobą, słodko jęczącego moje imię. Mimo ciemności, która nie wiedzieć kiedy spowiła całe pomieszczenie, wyraźnie widziałem jego błyszczące, rozgwieżdżone tęczówki, jeszcze piękniejsze niż w mych wizjach.
Jego ręka znów znalazła się na moim penisie, jednak zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, Baekhyun nakierował go na swoje nierozciągnięte wejście. Jego jędrne pośladki, uderzyły o moje biodra, podczas gdy on głośno jęknął prosto w me rozchylone wargi. Zmartwiony uniosłem go delikatnie do góry, trzymając za ramiona.
- Jutro będziesz się czuł, jakbyś połknął tyłkiem kilogram gwoździ... Dlaczego nie zaczekałeś aż dobrze cię rozciągnę? - spytałem, intensywnie wpatrując się w jego zaszklone tęczówki.
- Czekałem na tą chwilę już zbyt długo - zaśmiał się, powoli zaczynając poruszać biodrami. - Poza tym ten ból będzie dowodem na autentyczność tej chwili.
Zaśmiałem się, znów przyciągając go do siebie. Miałem nadzieję, że poprzez pocałunek chociaż częściowo zmniejszę jego ból.
***
Z ulgą oparłem się o znajdujący się za mną mur, bojąc się, że lada moment na dobre straciłbym grunt. Drżenie nóg, spowodowane zbyt szybkim biegiem sprawiało, że trudno było mi utrzymać równowagę. Dlaczego czasy końca naszych zajęć różniły się od siebie niecałymi dziesięcioma minutami? Dotarcie do liceum Byuna zazwyczaj zajmowało mi aż dwadzieścia minut. A teraz cudem skróciłem ten czas przeszło dwukrotnie. Z jednej byłem z siebie niezwykle dumny. Nigdy nie zamierzałem zostać zawodowym biegaczem, dlatego na lekcjach w-fu zazwyczaj się obijałem. Ale gdybym ćwiczył regularnie, to może nie czułbym się jakbym miał w tym momencie zwymiotować.
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że jesteś zielony?- czyjś ciepły oddech niespodziewanie musnął moje ucho, powodując mą całkowitą utratę równowagi.
Zacisnąłem usta w cienką linię, patrząc z dołu na śmiejącego się ze mnie blondyna. Ręka swędziała mnie od chęci podbicia mu jednego z tych "jakże pięknych" oczu, które w tym momencie przedstawiały małe otwory, w kształcie opuszczonych w dół podkówek. I z pewnością bym to zrobił, gdyby przede mną nie pojawiła się wyciągnięta dłoń mego przyjaciela.
- Czerwony też przy okazji - zaśmiał się Luhan, pomagając mi podnieść się z zakurzonego chodnika.
Sehun podszedł do niego bliżej i nadal denerwująco się szczerząc, przytulił go od tyłu, ustami delikatnie muskając jego policzek. Od kiedy zaczęli ze sobą chodzić, Lulu ponownie zaczął normalnie ze mną rozmawiać. Do tej pory nie znałem jednak powodu, dla którego postanowił zaprzepaścić naszą długoletnią przyjaźń. Wydawało mi się, że cenił sobie tą tajemnicę bardziej niż swoje życie. Nie to jednak wkurzało mnie najbardziej, a fakt, że blondyn został z nią zaznajomiony.
- Swoją drogą, gdzie jest Baekkie? - spytałem rozglądając się dookoła.
- Tutaj! - usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się przodem, prawie wpadając na niego. Od razu zauważyłem w jego ręce małą reklamówkę, którą od razu mu wyrwałem. W środku znajdowało się kilka kostek margaryn, drożdże oraz paczka kakao. Wyjąłem opakowanie tego pierwszego, zatrzymując wzrok na znajdującym się na nim napisie.
- Zdradzasz mnie z "Kasią"? - spytałem, starając się, by zabrzmiało to chociaż trochę poważnie.
Nie potrafiłem powstrzymać jednak śmiechu, który wyrwał mi się z pomiędzy zaciśniętych warg. Jasnowłosy uśmiechnął się, kręcąc przecząco głową. Jego grzywka zakołysała się, sprawiając, że ponownie pomyślałem o tym, jak słodko wyglądał, gdy jęczał pode mną ubiegłej nocy. Chyba naprawdę powinienem nałożyć jakieś ograniczenia na własną wyobraźnię.
Korzystając z chwili mojej nieuwagi, Baekhyun zarzucił mi ręce na szyję, delikatnie muskając moje wargi swoimi. Gdyby nie fakt, że znajdowaliśmy się w miejscu publicznym, przyciągnąłbym go bardziej do siebie, pogłębiając czułą pieszczotę. Zamiast tego, pozwoliłem mu nieznacznie odsunąć się ode mnie. Nadal jednak mocno obejmował ramionami moją szyję.
- You're my only one* - szepnął, uśmiechając się w charakterystyczny dla siebie sposób.
Czy było coś piękniejszego niż to?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*You're my only one - piosenka zespołu VARSITY, w tłumaczeniu "Jesteś moim jedynym".
Ayo! Przed wami pierwszy oficjalny one-shot,
nie powiązany z żadną serią.
Mam cichą nadzieję, że spodobał wam się.
Mam w planach napisanie kilku kolejnych,
więc proszę, ciepło ich wyczekujcie :)
Pozdrawiam,~Yuuki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top