Rozdział 98

Alicja
-Zazdroszczę ci kochana, Tajlandia to dopiero przeżycie.-powiedziała rozmażona Ashley.
-Tak, spodziewam się. Było cudownie.-podałam jej kawę.
-A jak tam noc poślubna?-popatrzyła na mnie zaciekawiona.
-Przez pierwsze dwa dni nie wychodziliśmy z łóżka.

Ona szczęśliwa się do mnie przytuliła.

-Jeju ty to masz szczęście mieć takiego obok siebie. Miłość ze szkoły, ślub, wspólne mieszkanie no i tydzień w cudownym miejscu.
-Ciebie na pewno tez to czeka.-pogłaskałam ja po dłoni.
-Ta jasne ciekawe kiedy. Znaczy miałam tych przelotnych chłopaków ale to nie wiązało się z przyszłością.-westchnęła ciężko.

No i co ja mam z nią zrobić? Wiem ze nie lubi być sama, pomimo tego ze jest na studiach to dalej nie może sobie znaleść odpowiedniego kandydata. Chciałam ja jakoś pocieszyć tylko nie za bardzo wiedziałam jak mam to zrobić.

-Ashley wiesz co..

Nagle przerwałam swoją wypowiedz a dziewczyna na mnie popatrzyła. W pewniej chwili zrobiło mi się nie dobrze i chciało mi się wymiotować. Zakryłam ręką usta i pobiegłam do łazienki.

-Alka wszystko w porządku?!-krzyknęła zmartwiona za drzwiami.

Jak tylko się ogarnęłam wyszłam z pomieszczenia ledwo się trzymając na nogach.

-Ej co ci jest?-objęła mnie.
-To nic takiego, od kilku dni coś mi jest. Pewnie złapałam jakiegoś wirusa.-podeszłam w stronę salonu i ciężko usiadłam na kanapę.
-Kochana a ty przypadkiem nie jesteś w ciąży?
-No co ty.-zamyśliłam się-Sama nie wiem, wątpię w to trochę. Chociaż..
-Nie, nic nie mów. Daj mi kilka minut, zaraz wrócę.-powiedziała szybki i wyszła z mieszkania.

Czyżbym była w ciąży? To głupie, zabezpieczaliśmy się z Nat..jasny szlak. Byliśmy w noc poślubna lekko podbici winem a jak zapomniał?! O nie, jestem za młoda na matkę! Uhh, zaczynam panikować! W sumie na małżeństwo tez byłam za młoda ale dziecko to chyba za dużo. Mam 21 lat moim zdaniem to jest za wcześnie.

Dlaczego teraz nie ma przy mnie Natan'a tylko musi być na tych swoich „praktykach". Chociaż się nie dziwie, już od jakoś miesiąca stara się o posadę prawnika. To nie jest takie proste, skończył studia z dobrym wynikiem ale dalej musi się starać i jeszcze wiele nauczyć. Chciałam do niego napisać o swoich podejrzeniach ale w sumie patrząc na to nie będę mu przeszkadzać. Poczekam aż wróci.

-Już jestem!-krzyknęła i szybko zamknęła drzwi.

Podbiegła do mnie i rzuciła w moja stronę małym pudełeczkiem.

-Co to?-wzięłam przedmiot do ręki i odrazu się przeraziłam-Nie przesadzasz trochę?
-A co ci szkodzi?-pociągnęła mnie za ręce w stronę łazienki-Lepiej mieć pewność teraz.

Przewróciłam oczami i w końcu ja posłuchałam.

Nataniel
-Zasady odpowiedzialności karnej chyba każdy zna jednak mam obowiązek jeszcze raz wam powtórzyć conajmniej trzy pierwsze Akty.-powiedział Pan Davis poprawiając okulary-Art. 1. § 1. Odpowiedzialności karnej podlega ten tylko, kto popełnia czyn zabroniony pod groźbą kary przez ustawę obowiązującą w czasie jego popełnienia.
§ 2. Nie stanowi przestępstwa czyn zabroniony, którego społeczna szkodliwość jest znikoma.
§ 3. Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego, jeżeli nie można mu przypisać winy w czasie czynu.
Art. 2. Odpowiedzialności karnej za przestępstwo skutkowe popełnione przez zaniechanie podlega ten tylko, na kim ciążył prawny, szczególny obowiązek zapobiegnięcia skutkowi.
Art. 3. Kary oraz inne środki przewidziane w tym kodeksie stosuje się z uwzględnieniem godności człowieka zasad humanitaryzmu, w szczególności z poszanowaniem. Na następnym spotkaniu mam nadzieje ze wyjaśnicie mi co najmniej 10 wylosowanych. Do zobaczenia.

Jak tylko to usłyszałem zabrałem książek i zacząłem się kierować w stronę wyjścia. Byłem takim idiota w szkole a teraz będę prawnikiem. Co za zamiana. Sam jestem w szoku. Już złożyłem papiery jednak muszę tak zwana „szkółkę" skończyć z dobrym wynikiem wtedy mnie przyjmą. Zostały mi ostatnie 2 tygodnie i jak narazie dobrze mi idzie.

-Hej.-podbiegła do mnie dziewczyna łapiąc mnie za ramie.
-Cześć?-popatrzyłem na nią w ogóle nie kojarząc kto to jest.
-Kinga-pokazał na siebie ręką-Jesteśmy na tych samych zajęciach od 2 miesięcy.
-Aaa, okej.-wzruszyłem ramionami i zacząłem iść dalej.
-Ej.-ponownie do mnie podeszła-Może umówimy się na kawę i pogadamy?
-Wybacz ale nie mam dzisiaj czasu.-podszedłem do samochodu i otworzyłem drzwi.
-To może jutro? Możemy razem się przygotować na następne zajęcia.-oparła się o krawędź drzwi, wystawiając swoje cycki w moja stronę.
-Serio nie mam jak.-wsiadłem do środka-Po za tym mam żonę. Narazie.-pokazałam jej obrączkę przez szybę i odpaliłem samochód.

Te dziewczyny chyba nigdy się ode mnie nie odkleja. Wcześniej mi się to podobało ale teraz najważniejsza jest tylko moja Pani Blake. Jej prezentem ślubnym dla mnie było zmienienie swojego nazwiska na moje. Byłem w szoku bo nawet o tym nie rozmawialiśmy ale byłem szczęśliwy i to bardzo. Ta dziewczyna jest moim szczęście i mam zamiar z nią spędzić całe życie. Wziąłem telefon i wybrałem jej numer.
Po kilku sygnałach, nie odebrała? Czy coś się dzieje? Rzuciłem urządzenie na fotel i przyspieszyłem. Mam nadzieje ze to nic poważnego.

Alicja
-Ashley daj mi spokój!-krzyknęłam wkurzona przez drzwi.
-No proszę cię otwórz te drzwi!

Westchnęłam ciężko i wstałam z podłogi.

-Czego ty chcesz?
-Nie masz się czym przejmować, przecież to chyba dobrze, prawda?-przytuliła mnie.

Czy to na pewno dobrze?..

Nagle do mieszkania wparował Nataniel przestraszony. Jednak jak mnie zobaczył odrazu jego twarz się rozluźniła.

-Boże nic ci nie jest.-podszedł do mnie.
-A co miało mi być?-zapytałam zdziwiona.
-Nie odbierałaś ode mnie telefonów i lekko spanikowałem.-podrapał się nerwowo po karku-A co wy macie takie dziwne miny?
-To ja już pójdę.-powiedziała dziewczyna dając mi buziaka w policzek-Pa, Nat.

Chłopak zaskoczony odprowadził blondynkę wzrokiem ewidentnie nie wiedząc o co chodzi.

-Nat może usiądziesz.
-Co się dzieje?-zapytał poważnie.
-To nic takiego.-machnęłam ręką i usiadłam przy stole w kuchni.
-Mów do cholery.
-Jestem w ciąży.-powiedziałam cicho nawet na niego nie patrząc.

Po pewnym czasie poczułam jak mnie przytula.

-To cudownie kochanie.-wyszeptał mi do ucha.
-Ale jak to..-zaskoczyła mnie jego reakcja-Przecież masz tyle planów.
-Nie ważne jakie mam plany.-popatrzył na mnie i pogłaskał po policzku-Ty jesteś dla mnie najważniejsza. Poradzimy sobie.-uśmiechnął się szczęśliwy.

Chciałam coś powiedzieć ale zabrakło mi słów. Chce zostać prawnikiem to na prawdę ciężki zawód nawet się jeszcze nie dostał a on teraz nawet na chwile się nie załamał. On jest cudowny. Normalny chłopak chyba by zostawił mnie dla kariery w tak młodym wieku a on wyglada jakby już mógł przyjąć poród. Kocham go, na prawdę szczerze go kocham. On ma racje poradzimy sobie, razem.

-Jednak widzę ze ty chyba się nie cieszysz tak samo jak ja.-skrzywił minkę patrząc na mnie.
-To dla mnie spory szok.-przegryzłam wargę.
-Ej maleńka.-pocałował mnie namiętnie-Będziemy razem szczęśliwi, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze, przecież przy ołtarzu przysięgałem ze cię nie zostawię. Nie masz się o co martwic, zaopiekuje się toba.
-Kocham cię.-popłynęła mi jedna samotna łza.
-Ja ciebie tez skarbie.-pocałował mnie w czubek głowy.

Nataniel
Było już około 21:00. Po naszej rozmowie spędziliśmy resztę dnia razem. Byłem szczęśliwy jak cholera ze będziemy mieli razem dziecko. Pomimo tego ze dziewczyna nie była jeszcze do końca pewna zapewniałem ja ze damy radę. Jednak mam świadomość ze to jest za wcześniej ale wierze ze sobie poradzę. Jesteśmy młodzi ale jak Laura i Austin poradzili sobie to my tez a nawet można ich poprosić zawsze o pomoc. Powiadomiliśmy chyba wszystkich o tej nowinie. Moja mama razem z jej rodzicami byli przeszczęśliwi z tej wiadomości. Alicja z dziewczynami przegadała chyba z kilka dobrych godzin a Nash i Austin tak samo gratulowali mi.

Aktualnie skończyłem się myć i się przebrałem. Jak tylko wyszedłem z łazienki i skierowałem się do sypialni, była odpalona tylko jedna lampka przy naszym łóżku. Brunetka spala przykryta kocem. Spodziewam się, że po dzisiejszym dniu była wymęczona. Moja biedulka.

Zdjąłem koszulkę i położyłem się obok niej. Ona odrazu położyła się na plecy i popatrzyła na mnie jednym okiem.

-Nat ty jeszcze nie śpisz?-zapytała zaspana.
-Już cichutko.-pocałowałem ja-Śpij.-zsunąłem się lekko w dół i położyłem się delikatnie na jej brzuch.

Ona odruchowo zaczęła głaskać mnie po głowie. Odchyliłem delikatnie jej koszulkę żeby odsunąć jej brzuch i go pocałowałem.

-Cześć skarbie, twoja mamusia śpi i pewnie ty tez. To ja tatuś.
-Nat co ty wyprawiasz?-zapytała rozbawiona dziewczyna.
-Rozmawiam z naszym maleństwem.-popatrzyłem na nią i się uśmiechnąłem-Dzisiaj się dopiero o tobie dowiedziałem a już nie mogę się doczekać. Jak tylko się urodzisz będziesz moim całym światem. Tatuś bardzo mocno cię kocha.
-A ja to co?-walnęła mnie lekko po głowie, niby oburzona.
-No twoja mamusie tez bardzo kocham.-przewróciłem oczami i uśmiechnąłem się do niej zalotnie.
-Ja ciebie tez wariacie.-przyciągnęła moja twarz do siebie i mnie pocałowała-Chodź spać, jestem strasznie zmęczona-złapała się za brzuch-Te twoje maleństwo tez.-zaśmieliśmy się.
-No dobrze.-położyłem się obok niej i przykryłem nas kołdra.
-Dobranoc skarbie.-zgasiła światło i przytuliła się do mnie.
-Dobranoc kochanie.-pocałowałem ja ostatni raz i zasnęliśmy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top