Rozdział 89

Alicja
Przy świątecznym stole siedzieliśmy prawie 3 godziny. Myślałam ze będzie nie zręcznie. Na szczęście się myliłam. Było świetnie, mama i tata Laury się nawet dobrze bawili. Nie rzucali pretensjami w Austina tylko pytali jak na studiach, kiedy ślub i takie tam. Gadałam prawie przez cały czas z Amber i Sara jak jest w tym Nowym Jorku, jak idą nowe studia. Miła świąteczna atmosfera która kochałam. Przy wspólnych rozmowach czasami odpowiadałam dla Nataniel'a a on mi ale to były krótkie zdania.

Po 22:00 rodzice Laury zaczęli się zbierać do domu.

-Było bardzo miło.-powiedziała kobieta przytulając córkę.
-Cieszę się mamuś.
-Do następnego spotkania córeczko.-uśmiechnął się mężczyzna i pocałował ja delikatnie w policzek.
-Dowiedzenia.-powiedzieliśmy wszyscy a oni odmachali i wyszli z domu.

-Było miło.-uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle.
-Ci twoi teściowie wcale nie są aż tacy źli.-zaśmiał się Nash i przytulił Amber od tylu.
-Nigdy nie narzekałem.-odpowiedział Austin całując Laure.
-To co robimy?-zapytała Sara.
-Nie wiem jak wy ale jestem już zmęczona.-powiedziała Laura.
-Laura nie bajeruj, macie pokój idźcie się ruchać a nie to zatajasz.-powiedziałam bez zastanowienia.

Wszyscy się zaśmieli na moja uwagę.

-Morgan trochę kultury.
-Dobra idźcie.-machnęłam ręką-Tylko cicho bo przypominam ze córkę macie.

Austin mnie lekko szturchnął żebym się ogarnęła.

-My tez pójdziemy chyba spać.-powiedziały razem Amber z Sara.
-Nie no dopiero co przyjechaliście i kurwa wszyscy się ruchać będą.-zaśmieliśmy się-Co wy tacy nie wyżyci.-popatrzyłam na Nataniel'a-Mogłeś jeszcze ta swoją dziewczynę wziąć to tu już w ogóle będzie burdel.
-Nie przezywaj tak Alicja.-zaśmiała się Amber.
-Postaramy się być cicho.-powiedział Max.

Przewróciłam oczami i poszłam do kuchni po wino. Na trzeźwo to ja na pewno nie zasnę. Wzięłam butelek, otworzyłam ja i wypiłam pierwszego łyka.
Nie jest zła w sumie.

Po godzinie butelka była już pusta, wyrzuciłam ja i lekko chwiejnym krokiem poszłam w stronę wyjścia z kuchni. Wszyscy już dawno poszli do swoich pokoi. Jednak przy wyjściu z kuchni znowu stał Blake. Stanęłam przed nim i oparłam się plecami i ścianę.

-Czemu nie śpisz?-zapytałam.
-Nie mogłem jakoś zasnąć na tej kanapie.-westchnął ciężko.
-Rozumiem. Idę do siebie.-chciałam już iść ale zatrzymał mnie.
-Poczekaj.
-Co chcesz?

On nic nie odpowiedział tylko popatrzył w górę. Ze zdziwieniem popatrzyłam w to samo miejsce. No kurwa no nie. Popatrzyliśmy na siebie.
Jebana jemioła.

-Chyba wiesz co teraz.-położył delikatnie swoje ręce na mojej talli i przyciągnął do siebie.
-Nie pogarszaj tej sytuacji, proszę cię.-powiedziałam zmarnowana.
-Ja nic nie pogarszam.-obronił się-To tylko tradycja świąteczna. Żadnych zobowiązań, nie patrząc na przyszłość.
-A jak twoja dziewczyna się dowie.-popatrzyłam mu w oczy-Masz zamiar ja okłamać?
-Nawet jak się dowie nie będę się tego wypierać.-przybliżył się jeszcze bliżej.

Kilka centymetrów dzieliły nasze usta od spotkania. Nie chce się powstrzymywać ale to jest trochę niezręczna sytuacja. Była cisza między nami, brakowało mi słów a on nie chciał psuć tej chwili.
Z każda sekunda nasze wargi przybliżały się do siebie. Już prawie się pocałowaliśmy ale jego głos to przerwał.
-Chcesz tego?

Nic nie odpowiedziałam tylko oblizałam dolna wargę i popatrzyłam na niego. Uśmiechnął się i wbił się w moje usta. Byłam w szoku ale odwzajemniłam pocałunek. Zawiesiłam mu ręce na szyi i bardziej go przyciągnęłam do siebie. Kurwa już zapomniałam jak  on zajebiście całuje. Nawet nie byłam świadoma jak bardzo za tym tęskniłam..jak bardzo za nim tęskniłam. Nasz pocałunek stawał się bardziej namiętny, pociągnęłam go lekko za włosy a on zjechał rękami na mój tyłek i ścisnął je. Z podniecenia jęknęłam odrazu zauważyłam jego łobuzerski uśmiech na twarzy między pocałunkiem.

-Alicja jesteś tu?-zapytała dziewczyna schodząc na dół.

Jak tylko usłyszeliśmy jej głos oderwaliśmy się od siebie. Szybko ogarnęłam sukienkę i wyszłam z kuchni.

-Laura czemu nie śpisz?
-Przyszłam po szklankę wody.-popatrzyła za mnie-Co wy tu robicie? Razem..?

Popatrzyła na nas podejrzliwie.

-Nic..emm.-popatrzyłam na chłopaka żeby mi pomógł.
-Gadaliśmy tylko.
-Aa.-skrzywiła lekko minę.

Nie wierzy nam no trudno. Trzeba spierdalać.

-No właśnie tak.-wzięłam chłopaka za rękę-Trzeba iść spać, dobranoc.
-Ale Alka..

Jak tylko to usłyszałam przyspieszyłam i poszłam na górę. Otworzyłam drzwi i chciałam wejść do pokoju ale brunet mnie zatrzymał.

-Co ty robisz?-popatrzyłam na niego rozbawiona.
-No.-nie wiedział jak zacząć-Wracam na kanapę.
-Aa no tak.-poczułam się nie zręcznie.

Zapomniałam ze przecież nie jesteśmy razem i spać razem tym bardziej nie możemy.

-To dobranoc.-uśmiechnęłam się do niego ostatni raz.

Jednak on chyba nie chciał iść spać. Wszedł szybko do mojego pokoju i zamknął drzwi. Odwróciłam się do niego a on odrazu mnie znowu pocałował. Wskoczyłam na niego i objęłam jego biodra nogami. Złapał mnie za tyłek żeby nie spadła. Podszedł do łóżka i położył mnie delikatnie. Całowaliśmy się mocno i namiętnie, nie mogliśmy się od siebie oderwać. Włożyłam mu ręce pod bluzek i dotknęłam jego umięśnionego brzucha. Jednak chłopak nie został mi dłużny, swoje męskie ręce włożył mi pod sukienkę podwijając ja do góry. Jak już miałam mu ścignąć koszulkę a on moje majtki nagle zabrał swoje usta i na mnie popatrzył.

-Dobranoc Morgan.-uśmiechnął się i wstał.

Poprawił koszulkę i wyszedł z pokoju. Oparłam się o łokcie i patrzyłam kilka minut na zamknięte drzwi. Co to kurwa miało być? Pragnęłam go tu i teraz a on zostawił mnie w takim stanie i po porostu sobie wyszedł. Kręci mnie to..

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top