Rozdział 75
Amber
Siedziałam w salonie razem z Nash'em. Oglądaliśmy swój serial. Przejmowałam się ciagle sytuacja Nat'a i Alicji. Nie wiedziałam co mam z nimi zrobić. Nash też próbował nie raz pomóc, ale już w końcu nie miał cierpliwości i po prostu odpuścił. Nie ukrywa tego, że ja dalej się tym przejmuje i nie mam zbytnio już dla niego czasu oraz gadamy tylko o nich.
-Czemu się ciagle tym przejmujesz?-spytał zrezygnowany chłopak.
-Ty się jeszcze pytasz? Tyle razy ci tłumaczyłam. Alicja i Nataniel to moi dobrzy przyjaciele, przecież nie mogę tego tak zostawić.-wytłumaczyłam ponownie.
-Przecież wiem kochanie.-przytulił mnie-Ale co z nami? Przecież są dorośli, to jest sprawa między nimi, nie powinniśmy się wtrącać.-chciałam coś powiedzieć na ta irytująca uwagę, jednak zdążył mi przerwać-No chyba, że nas poproszą o pomóc lub radę. Jednak jak o to nie proszą to sami sobie poradzą, nie uważasz?
Kurde jestem w szoku. On ma na serio racje, kocham go i powinnam mu przyznać racje. Przez tyle czasu przejmowałam się co dalej między nimi i nie przejmowałam się swoim życiem prywatnym. Bez słowa przybliżyłam się do niego i pocałowałam go delikatnie.
-Masz racje skarbie. W sumie dawno nie byliśmy gdzieś razem, tym bardziej, że pojutrze jedziemy znowu na studia.-powiedziałam siadając do niego na kolana.
-No i w końcu gadasz z sensem piękna. Proponuje jutro jakaś romantyczna randkę, tylko we dwójkę, co ty na to?
-Zgoda.
Jak tylko odpowiedziałam zaczął mnie namiętnie całować. Po długim pocałunku wróciliśmy do oglądania.
Nataniel
Czuje się zajebiście. W ciągu całego melanżu przeleciałem dużą ilość lasek. W końcu czuje, że żyje. Wiem, że moje słowa zabolały Alicję, ale w sumie..co z tego? Ona nawet nie chciała być ze mną w dobrych relacjach już nie mówiąc o związku. Przecież jej do niczego nie zmuszałem a potraktowała mnie jakby mnie nigdy nie znała a tym bardziej nie pokochała. Ja jej pokaże, że jeszcze za mną zatęskni. Usiadłem do baru polewając sobie kolejna butelkę wódki do kieliszka. Dobijała już 6 rano z tego powodu gospodyni już odesłała wszystkich do domu, zostało tylko kilka bliskich znajomych dziewczyny. Usiadła obok mnie i również polała alkohol.
-Muszę ci przyznać..-wypiłem kieliszek wódki-To była najlepsza impreza na jakiej byłem.
Przybiła ze mną piątek.
-Dzięki Blake, trzeba było w końcu się napić bo na trzeźwo nie można wytrzymać w tej pojebanej szkole.-zaśmieliśmy się.-Szkoda, że już nie ma cię w szkole. Jesteś mega przystojnym chłopakiem.
Jak tylko to usłyszałem to odrazu zapaliła mi się czerwona lampka. Mam kolejna zdobycz!
-Może chciałabyś się zabawić w sypialni?-spytałem przybliżając się do niej i zacząłem całować ja po szyi.
-Mmm, bardzo chętnie.-odpowiedziała przegryzając wargę.
Pociągnęła mnie za koszulkę na górę.
Alicja (8:00)
Mam takiego kaca, że to głowa mała. Leżałam na ławce w trakcie lekcji matematyki. Ta impreza była zajebista, ale też i..dziwna? Blake powiedział te „przykre" słowa na początku imprezy. A potem? Przeleciał każdą laskę która spotkał. Myślałam, że to co mówił to jakiś żart, puste słowa żeby mnie tylko wkurzyć. Jednak byłam w błędzie, on na prawdę wrócił do swojego dawnego życia. Już się boje myśleć co on będzie robić jutro jak wyleci na studia.
-Alka?-słyszałam jakby ktoś mnie próbował obudzić jednak nie przejmowałam się tym i dalej spałam.
W pewnym momencie ktoś uderzył ręka o moja ławkę tuż przy mojej głowie. Jak tylko usłyszałam ten huk, podniosłam głowę do góry.
-Morgan można widzieć co ty robisz na mojej lekcji?-spytała zdenerwowana nauczycielka.
-Może pani się na mnie nie wydzierać-zakryłam na chwile uszy, żeby ogarnąć co się wokół mnie dzieje-Niech pani uwierzy, że dzisiaj rano rozważałam żeby nie przyjść na zajęcia. Wczoraj był gruby melanż i mam na prawdę poważnego kaca wiec może pani być po prostu ciszej?-powiedziałam ledwo kontaktując.
Nie zdawałam sobie sprawy, że przekroczyłam wszelkie granice.
-Dostajesz uwagę za swoje zachowanie i ocenę niedostateczna. Wysyłał bym cię do dyrektora-usiadła do swojego biurka-Jednak go nie ma więc dzisiaj masz szczęście.
-Jak zawsze.-powiedziałam tak cicho jakbym powiedziała to do siebie.
Irytuje mnie ta baba, ona ma jakiś do mnie problem i przecież nic się nie dzieje. Jednak jak ja mam problem do niej i mówię jej wszystko szczerze to wydziera na mnie mordę i wysyła do dyra. No i gdzie tu sprawiedliwość w tym kraju?
-Nie przejmuj się, ona tak zawsze.-powiedział z uśmiechem Collins.
-Przecież wiem, od początku liceum mam z nią kosę.-westchnęłam.
-Co cię meczy? Bo na pewno nie chodzi o babe od matmy.-spytał.
Jak tylko o to zapytał zadzwonił dzwonek informujący nas o zakończeniu lekcji. Ja się spakowałam i wyszłam z klasy.
-Alicja, czekaj!-krzyczał za mną Chris.
Ja się nie zatrzymywałam i szłam dalej w swoją stronę.
On podbiegł do mnie bliżej i złapał mnie za ramie.
-Powiesz mi o co chodzi?
-Ehh, pewnie.-powiedziałam zrezygnowana.
Zaczęliśmy dalej iść na schody dlatego bo na gorze mieliśmy następna lekcje.
-Chodzi o Natan'a, powiedział mi an wczorajszej imprezie przykre słowa. Nie powinnam się przejmować bo to on mnie zranił ale jednak dotknęło.-wytłumaczyłam zawiedziona.
Collins mnie zatrzymał na środku korytarzu.
-Morgan przykro mi.-przytulił mnie-Nie przejmuj się pokaż mu, że jesteś silniejsza.
Ja się tylko uśmiechnęłam i poszliśmy na kolejne lekcje.
Ciąg dalszy...?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top