Rozdział 7
Wreszcie dotarliśmy do mojego statku, jednak zanim zdążyliśmy odlecieć, ktoś go rozwalił.
- Hej! To prezent!- krzyknęłam.
- To Rebelianci- wyszeptał Ezra.
Jakby na potwierdzenie jego słów, pojawił się Kanan Jarrus. Za nim stała cała załoga, oprócz droida i Twi'lekanki: Sabine Wren, Zebb i Ahsoka Tano.
- Świetnie- zaśmiałam się kpiąco.
- Kanan...- zaczął Ezra, ale mistrz mu przerwał.
- Jesteście wrogami- stwierdził lodowato i odpalił miecz świetlny.
- Dajcie mi to wyjaśnić. Ahsoko, proszę!- Ezra zaryzykował ostatni raz, jednak Jedi zaatakowała.
Chłopak zamiast walczyć, upadł na kolana i zamknął oczy.
Ja na jego miejscu... Nie, chwila. Nigdy nie byłam i nie będę na jego miejscu. Ja nie mam mistrza. Przyjaciół raczej też nie.
Zamarłam, gdy Jedi przyłożyła Ezrze miecz do gardła. Jednak Kanan zaczął iść w moją stronę.
- Poddaj się!- wycelował we mnie bronią, dlatego zrobiłam to samo co Ezra.
Zabrali nas na statek, a potem do bazy rebelii. Tam stanęliśmy przed członkami Rady: Mistrzem Yodą, Ahsoką, senatorem Bailem Organą i Leią Organą...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top