Rozdział 4
Inaczej nie pojechałabym na żadne wakacje, zwłaszcza w tak turystyczne miejsce. Mazury... Co ja o nich wiem? Wiem, że są tam jeziora. I na pewno multum komarów. Czy obchodzą mnie jakiekolwiek zabytki, albo jakbym mogła spędzać wolny czas? Ani trochę. Jak mogła pomyśleć, że taka wycieczka mnie ucieszy? Przecież ostatnio nic mnie nie cieszy. Nagle w mojej głowie zabłysnęła idealna myśl. Czemu ja o tym od razu nie pomyślałam?Zerwałam się z łóżka i wzięłam telefon do ręki. Już za pierwszym sygnałem Judyta odebrała moje połączenie.
- A jednak nabrałaś ochotę na spotkanie.. - tymi słowami mnie przywitała, śmiejąc się dźwięcznie.
- Tak.. mam do Ciebie pewne pytanie, a może nawet i propozcyję!
- Ojej.. a dowiem się teraz o co chodzi?
- Nie. Chcę to zrobić osobiście. Wpadniesz do mnie?
- Jasne, za ile mam być?
- Możesz nawet i już! - wykrzyczałam.
Judyta była po 20 minutach. Przywitałam ją promiennym uśmiechem, na co spojrzała na mnie bardzo podejrzliwym wzrokiem.
- Zakochałaś się w kimś? - zapytała, udawając zaskoczenie.
- Ogłupiałaś? Mam coś lepszego! - zakomunikowałam i posadziłam ją wygodnie w fotelu, zamykając drzwi mojego pokoju.
- No to mów, bo nie wytrzymam!
- Rodzice zafundowali mi wyjazd na dwa tygodnie na Mazury. Sama wiesz.. jeziora, lasy, cisza, spokój.. niby za dobre oceny, dobre sprawowanie i tak dalej.. a mówię Ci jaki hotel! sama zobacz..
Wyjęłam ulotki, które dostałam od mamy.Judyta początkowo oglądała wszystko z zachwytem, widać było po minie, że cieszy się ze wszystkiego co jej opowiadam. A opowiadałam specjalnie w samych superlatywach byle tylko zgodziła się jechać!
- To fantastyczny prezent - oznajmiła. - Twoi rodzice są naprawdę kochani.
- Wiem.. - przyznałam, chociaż ze wstydu policzki mnie zapiekły. Przypomniałam sobie jak potraktowałam wcześniej mamę...
- Ale co ja mam z tym wspólnego? - zapytała po chwili, nic nie rozumiejąc.
- Nie domyślasz się? Chcę żebyś jechała tam razem ze mną. Pomyślałam, że zrobimy sobie takie wspólne wakacje!
- Razem? Na Mazury? - pytała - To naprawdę byłby fajny wypad, ale.. - zamyśliła się.
- Ale co?
- Ale obawiam się, że nie będzie mnie stać na taki wyjazd.. - przekrzywiła się.
- O nic się nie martw, pożyczę Ci pieniądze. Zobaczysz, będzie fajnie. Będziemy wszędzie razem chodziły, zwiedzały, opalały.. - namawiałam przyjaciółkę
- Maja wybacz, ale naprawdę nie dam rady.
Popatrzałam na nią smutnym wzrokiem. W jednej sekundzie zgasiła wszystkie moje nadzieje. Chciałam żeby była przy mnie, wtedy czułabym się raźniej. Bo przy niej zawsze wszystko wydaje się prostsze. Brak jakichkolwiek reguł, brak zahamowań..Oczywiście, rozumiałam ją. Nie każdego stać na taki wypad, zwłaszcza do najdroższego miasta w tej części kraju. Co ja sobie myślałam, że przekupię ją swoimi pieniędzmi? Po raz kolejny pokazałam jaka jestem pusta i naiwna.Pozbierałam ulotki i wrzuciłam wszystko do szuflady. Przykleiłam na twarz uśmiech, mimo że wcześniejsza radość została zupełnie wypalona, i razem z Judytą udałyśmy się do kuchni.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Siemson :* Tak wiem, miałam dodać go wczoraj, ale niestety nie było już kiedy, bo na pewno zauważyliście, że dodaje rozdziały rano, a to tylko dlatego, że mam jaki kolwiek dostęp do komputera :( Dzisiaj może pojawi się jeszcze jeden, ale nic nie obiecuje, bo może wyjść tak jak wczoraj, że obiecałam i wszyło jak wyszło ;/ Do następnego Miski :****
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top