Rozdział 23
Z tym, że nie taka jaką sobie wyobrażałam.Przez pierwszy tydzień spotykaliśmy się całą paczką praktycznie codziennie. Wypady na lody, spacery, jezioro, nocne posiedzenia na przystankach, na schodach przed domem. Pierwszy raz czułam się tak długo szczęśliwa, bo miałam Filipa obok siebie i za wszelką cenę próbowałam nas do siebie zbliżyć. Nie przypuszczałam jednak, że ta cena okaże się taka okrutna.Był ciepły wieczór. Siedzieliśmy wszyscy w mieście w ogródku piwnym pod Ratuszem. - Słuchajcie.. nie macie ochoty na dancing? - zagadnął Czarek, obracając w ręku ulotkę z klubem dyskotekowym.
- A co tam dziś ciekawego jest? - zapytał Filip
- Jakiś dj nie znam kolesia - zaczął się śmiać- Piszą, że po 22.00 panie mają wstęp wolny
- To idziemy! - rzuciła Judyta ze śmiechem. Zawtórowałam jej. Nie miałam ochoty na tańce, bo niezbyt dobrze czuję się w takich miejscach. Dużo ludzi, duchota, ale zgodziłam się. Perspektywa spędzenia reszty dnia z Filipem wygrała. W dobrych humorach podjechaliśmy pod klub. Ludzi, jak przypuszczałam, był ogrom. Chłopacy po alkoholu byli napaleni na tańce więc nie zwlekając ani minuty dłużej przeszliśmy przez bramkę z biletami, gdzie na pamiątkę oznaczono nas stempelkami. Początkowo byłam skrępowana. Bałam się wyjść na parkiet, bo w tańcu też za dobra nie jestem. Ale Filip od razu wziął mnie w obroty i aż się zdziwiłam, że potrafię tańczyć w rytm skocznej muzyki! Wszystko szło idealnie, każdą piosenkę przetańczyłam z Filipem, śmiejąc się przy tym i wygłupiając. Mojemu partnerowi chyba też się podobało, bo nie spuszczał mnie na krok. Ale wystarczyło, że poszłam do toalety na parę minut i gdy wróciłam, ujrzałam go w towarzystwie innej. Serce ścisnęło mi się z nerwów, a może nawet i zazdrości. Nic dziwnego, ta laska była o sto procent atrakcyjniejsza ode mnie. Ładna, zgrabna, ubrana w miniówkę i bluzkę, odsłaniającą jej atuty. Do tego długie blond włosy i białe zęby, które ujawniała w szerokim uśmiechu. Stali przy barze i żwawo o czymś dyskutowali. Nie wiedziałam czy podejść do nich czy się ulotnić. Szukałam wzrokiem Judyty, ale nigdzie ich nie widziałam. W końcu Filip mnie dojrzał
.- O, Maja! Chodź do nas - krzyknął w moją stronę. Podeszłam niepewnie. - Poznaj Marikę, moją koleżankę
- Cześć! - rzuciła przyjaźnie, podając mi dłoń
- Cześć - odparłam mniej entuzjastycznie. Czułam na sobie jej wzrok, lustrujący mnie od stóp do głów.
- Idę do swojej loży, bo wszyscy czekają. Idziesz ze mną? - zwróciła się do Filipa
- Maja, idziemy? - skierował do mnie pytanie
- Przyszliśmy tutaj z Judytą i Czarkiem, będą nas szukać... - próbowałam go zniechęcić do tego pomysłu.
- Oj tam! Przecież nas zobaczą. Chodź! - złapał mnie za rękę i lekko pociągnął za Mariką.
- Słuchaj - zatrzymałam go - Przyszliśmy tutaj w czwórkę, trzymamy się razem. Nie mam ochoty na spędzanie czasu z Twoimi znajomymi, których w ogóle nie znam. Więc albo idziemy bawić się razem, albo idziesz do nich
Widziałam w jego oczach niezdecydowanie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top