3 😋
Kolejny dzień w domu rodziców. Lufer szybko uporał się ze sprzątaniem o dziwo nie robiąc sobie przy tym żadnej krzywdy. Przyznać można było,że ten prześladujący go pech nigdy się nie skończy. Właśnie szedł do sklepu na zakupy z słuchawkami w uszach i nagle wpdał na kogoś. On oraz osoba,która do tego doprowadzała wylądowali na chodniku z bolącymi dupami.
Lufer się opamiętał,wyjął słuchawkę z ucha i wyciągnął dłoń do nieznajomej. Chwyciła ją i wstała. O dziwo nie była na niego zła,za ten mały wypadek.
-Przepraszam cię. Chyba za bardzo wczułem się w muzykę.
-Nic się nie stało. Ja też ostatnio chodzę z głową w chmurach. Tak w ogóle jestem Marysia.
-Kamil,miło cię poznać.
-Mieszkasz tu? Nigdy cię tu nie widziałam a długo tu już mieszkam.
-Ja nie,ale moi rodzice tak. Przyjechałem do nich,gdyż oni wyjechali na wakacje. Zajmuję się ich domem.
-Fajnie. To do zobaczenia Kamil.
-Cześć.
Ona poszła w swoją stronę a Kamil do sklepu. Zaskakujące,że spotkał dziewczynę,która go nie olała. Heh może każda dziewczyna przestanie myśleć,że jest tym aktorem z filmu "Sala samobójców".
Zrobił zakupy i udał się z powrotem do domu rodziców już na nikogo nie wpadając.
Potem żałował,że nie poprosił Marysi o numer telefonu. Może by się spotkali. I tak poza sprzątaniem nie miał nic do roboty. Wykonał wszystkie czynności z listy,którą zostawiła mu mama. Nawet przy tej chwilowej rozmowie nie mógł się przyjrzeć dziewczynie. Kto wie,może jeszcze się spotkają...
*********
Witam! 3 rozdział za nami 😚 Fajnie i przyjemnie mi się to pisze. Dlaczego? Sama nie wiem ale będziemy to kontynuować bo mnie i wam się to podoba
Wow nie wiedziałam,że można pisać opowiadania takiego typu o osobie której nienaiwdzisz
Macie piosenkę do rozdziału
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top