1 😏
Pewnego słonecznego dnia luferek postanowił wybrać się na spacer. Pewny siebie i tego,że pogoda go nie zaskoczy zaraz po zjedzeniu obiadu wyszedł z domu oczywiście wcześniej pół godziny szukając klucza do drzwi.
Gdy wreszcie udało mu się uporać z zamkiem w drzwiach zaczął iść chodnikiem w stronę przejścia dla pieszych. Zatrzymał się,żeby samochody mogły przejechać. Chwilę potem pojawiło się zielone światło dla pieszych i czerwone dla samochodów. Pech chciał,że akurat przechodzący przez pasy lufer musiał dostać nauczkę. Pomimo czerwonego światła samochód jadący z dużą prędkością prawie uderzył nieświadomego Kamila. Szczęście w postaci człowieka,który szybko chwycił go za rękę i pociągnął nie dało mu zginąć. Ale było blisko. Zmieszany dziwnym wydarzeniem lufer dalej kontynuował spacer. Dotarł do tego parku usiadł i odpoczywał. Na jego nieszczęście znowu musiało się coś stać. Napadło go stado kaczek. I o ile kaczki nie są agresywne,to w przypadku ludzi... Po prostu niektórych nienawidzą. Lufer cały podziobany wyszedł z parku i udał się z powrotem do swojego domu. Po drodze jeszcze przewrócił się kilka razy. Przechodzący obok niego ludzie pomyśleli pewnie,że był pijany lufer po prostu miał chujowy dzień. Tym razem przechodził obok przejścia dla pieszych,które znajdowało się niedaleko przystanku autobusowego. Ktoś popchnął go tak,że starcił równowagę i upadł. Autobus z pasażerami już miał ruszać gdy nagle przed nim na ziemi wylądował człowiek. Szybka reakcja kierowcy nie pomogła. W jakimś stopniu lufer ucierpiał. Został przewieziony do szpitala. Czy wyjdzie z tego. Chuj wie
Na razie nikt się o niego nie martwi...
*********
To była pierwsza część przygód luferka. Spokojnie na jednej się nie skończy. I to już koniec tej fascynującej przygody w świecie przygód luferka. Dzięki temu rozdziałowi wiemy jak skutecznie wpaść pod autobus...
Inspiracja
https://www.wattpad.com/story/196283503?utm_source=android&utm_medium=link&utm_content=story_info&wp_page=story_details_button&wp_uname=daga_ta_z_lcm&wp_originator=fB30y9owRK6pdZ6Hn4vRMY5dK6eXPxVjShspXZZI4rsaTLtpY0F5b2ZzHWdvfgrOEL3k3%2BsPWmy6mUSHMiJtddDafQxHZIn18PXJ98nrtJ4yYR0wVjJ1lQ82l90ExS9B
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top