8. Zajęcia

Rose kończyła właśnie nakładać błyszczyk, kiedy ktoś właśnie zaczął się dobijać do drzwi łazienki.

LEON
Rose! Wychodź szybciej bo się spóźnisz!

ROSE
Eh... * westchnęła  i schowała kosmetyk do kosmetyczki * Nie musisz się tak martwić... braciszku. * wyminęła go w drzwiach *

LEON
Ile razy już słyszałem tą śpiewkę. 

ROSE
Niepotrzebnie się o mnie boisz... Leonku. * chwyciła torbę i wyszła z domu. * 

LEON
Znając ciebie, zawsze jest o co. 

Na uniwersytecie...

Audrey wyszła z zajęć nie bacząc na rozmowy wokół niej. Nie wyspała się dziś i nawet kawa nie mogła jej pomóc. Dobrze, że chodź zza chwilę rozpoczną się zajęcia które nie będą wymagały specjalnego angażowania poza obecnością na nich. I co najlepsze, mogła uczęszczać na nie z innymi. Weszła do biblioteki by zająć puste miejsce przy Feliksie. 

AUDREY
Cześć. Rose jeszcze nie ma?

FELIKS
Jeszcze nie. Zaczyna dziś później... Powinna być lada chwila * spojrzał na zegarek w komórce *

AUDREY 

Rozumiem. 

FELIKS
Coś się stało? Wyglądasz jakby przejechał cię pociąg...

AUDREY
Wszystko w porządku... Po prostu, czuje, że w najbliższym czasie nie zaimprezuje.

FELIKS
Lepiej zobacz kto przyszedł. * wskazał na drzwi * 

AUDREY
Co on tu robi?

FELIKS
Widocznie miał jakiś powód. Ale jak widać dziewczynom to nie przeszkadza.

AUDREY
Jeszcze jego tu brakowało... * wyszeptała

Carter rozejrzał się po zapełnionej stołówce a jego wzrok na chwilę zatrzymał się na Audrey. Uśmiechnął się do niej, jednak ta odwróciła głowę udając, że rozmawia z dziewczyną obok. Alan znów przyjął poważną minę przechodząc na środek stołówki. 

ALAN
Pewnie zastanawiacie się co tu robię. Nie macie się czym martwić moi drodzy. Nie zastępuje pani Paltry. Przyszedłem tylko przekazać, że się trochę spóźni i żebyście na nią cierpliwie poczekali. To wszystko. 

Wyszedł zostawiając grupę zaskoczoną. Rzeczywiście, pięć minut później zjawiła się profesorka. 

PANI PALTRY
Wybaczcie mi to spóźnienie moi drodzy, ale miałam drobny problem, lecz teraz wszystko jest już dobrze. Wracając do naszych zajęć z rozwoju osobistego, dziś odejdziemy trochę od tematu i porozmawiamy o czymś co jest bardzo ważne i niestety, czego ostatnio jesteśmy niemymi świadkami lub biernymi obserwatorami. Mowa tu o delikatnym temacie jakim jest molestowanie seksualne.

Wszyscy spojrzeli na siebie niepewnie zaskoczeni tym o czym chciała dyskutować nauczycielka.

PANI PALTRY
Wiem, że temat jest dość poważny, ale nie musicie mieć takich min jakbym wam właśnie ogłosiła zamknięcie uniwersytetu. Musicie wiedzieć, że temat nie wyszedł ode mnie. Ale wymaga od tego obecna sytuacja. 

FELIKS
O czym ona gada?

ROSE
Ci... Słuchaj

AUDREY
Rose... Nie strasz nas tak. 

ROSE
Sorry.

PANI PALTRY
A więc jak mówiłam... Temat ten jest dość poważny. Ostatnio w okolicy działo się wiele przypadków które zostały zgłoszone na policji. Na zlecenie rektora mam przeprowadzić rozmowę także z wami by wam uświadomić niebezpieczeństwo zwłaszcza, że siedlisko blisko uniwersytetu może być niebezpieczne wieczorami. 

ROSE
O czym ona mówi? Przecież tyle razy byliśmy tu wieczorami i nic się nie stało.

FELIKS
Rose ma rację. 

AUDREY
Nie tylko wokół uniwersytetu * wyszeptała wspominając owy wieczór, jak również i sytuację po wykładzie z profesorem Carterem

Dla brunetki cała ta sytuacji była jakiś chorym żartem. Czemu ten profesor musiał się do niej przyczepić?! Jakby nie miała większych zmartwień!  I jeszcze przed zajęciami ośmielił się próbować ją zaczepić! Nie chce mieć żadnych przez niego problemów. Ale czuje się dokładnie jak te ofiary które się oblega. Jeśli dalej tak będzie, chyba będzie musiała o wszystkim powiedzieć ojcu, jednak... to wcale nie jest takie proste.

Perspektywa Maddy...

Nie dość, że wpadła do sali w ostatniej chwili, to musiała gnieździć się z dala od swoich przyjaciół.  Głupi Nate. Miał się zjawić pod akademikiem i mieli pójść razem na te zajęcia. Jednak ten o dziwo się spóźniał. Ale to chyba nic nowego. Nie mogła na niego wiecznie czekać. Poszła więc bez niego a on niech sobie robi co chce. Nie będzie w końcu go przecież niańczyć. 

NATHAN

Ładnie to tak wystawiać przyjaciela w pole.

MADDY
Ładnie to tak się spóźniać.

NATHAN
Sorry, ale miałem małą, nieoczekiwaną sprawę do załatwienia.

MADDY
Jasne...

PANI PALTRY
Może wam przeszkadzamy?

MADDY
Przepraszamy.

NATHAN
Ja za to mam pytanie.

PANI PALTRY
Słucham cię chłopcze.

NATHAN
Według pani przemowy, jeśli obejmę w ten sposób przyjaciółkę to ta będzie mogła mnie oskarżyć o molestowanie? * spytał chytrze obejmując ramieniem Maddy przyciągając ją do siebie *

PANI PALTRY
Tylko jeśli ona tego sobie nie życzy.

MADDY
Słyszałeś panią profesor. * dała mu lekkiego kuksańca w bok * Mam teraz na ciebie silną broń. * szepnęła mu do ucha *

NATHAN
Nie ośmieliłabyś się... ogniku. 

Ogniku... Już od dawna tak jej nie nazywał. Nie jej wina, że jej włosy mogły wręcz przypominać ogień, ale dosłownie świetnie pasował do jej charakteru.  Jednak zawsze robi jej się jakoś dziwnie gorąco gdy Nathan ją w jakikolwiek sposób obejmuje. W co on próbuje grać? Pamięta doskonale wszystkie swoje związki, które kończyły się od razy gdy on chciał czegoś więcej lub od razu chciał iść do łóżka. Jakoś... nie chciała z nimi tego co mogła by uczynić z... Szybko potrząsnęła głową. Pani Paltry wróciła do swego wywodu zaś ona sama poczuła ciepły oddech na swojej szyi.

NATHAN
Od kiedy jesteś taka niedotykalska?

MADDY
Od wtedy kiedy próbujesz położyć na mnie swoje łapy.

NATHAN
Czyli twierdzisz, że chce je na tobie położyć? Nic bardziej mylnego.

MADDY
Ach tak? To co byś wolał?

NATHAN
Lepiej by żadne uszy wokół nie słyszały co bym mógł ci zrobić gdybym mógł, kochana.

Nastolatka poczuła jakby coś jej się zacisnęło w środku. Co to było? Poczuła jak zaczynają jej piec policzki a między... Erg!

PANI PALTRY
Widzę, że was dwoje niewiele to interesuje. Proszę was byście opuścili salę. 

MADDY
Świetnie. Wielkie dzięki. * szepnęła do chłopaka, chwyciła torbę i wyszła. *

Widziała pytające spojrzenia przyjaciół, lecz tylko wzruszyła ramionami. Przeszła przez dziedziniec by dostać się do dali wypoczynkowej. Jednak on szedł za nią.

NATHAN
Maddy... Poczekaj! Sorry, nie chciałem. Poniosło mnie. 

MADDY
Oby cię tak nie ponosiło w przyszłości bo ci nie wybaczę. A teraz chodź. 

NATHAN
Jak sobie życzysz... ogniku. 

Perspektywa Audrey...

Brunetka była zdziwiona sytuacją pomiędzy Maddy i Nathanem. Żeby dać się wyrzucić z zajęć z panią Paltry? Trzeba mieć na serio ... Widziała, że ich rozmowy wyprowadziły kobietę z równowagi i jej wypowiedzi dalsze były dość chaotyczne. Skończyła zajęcia dość szybko niż zwykle i rozeszli się każdy w swoim kierunku. Nagle zobaczyła dość znajomą jasną grzywę.

AUDREY
Hej... Poczekaj! * położyła dłoń na jego ramieniu zatrzymując go i zmuszając by się do niej odwrócił * 

Przed nią stał chłopak którego spotkała podczas swego powrotu do domu, jak zarówno barmana z baru gdzie ten uratował jej przed niechcianą napaścią.

LUKA
Oh... Cześć.

AUDREY
Nie wiedziałam, że tu studiujesz.

LUKA
Ach tak? Zobacz jaki ten świat mały.

AUDREY
Chciałam ci podziękować. Za wszystko. Zawsze zjawiasz się w jakiś dziwny sposób by mi pomóc. 

LUKA
Jestem do twoich usług... Audrey.

AUDREY
Skąd znasz moje imię.

LUKA
To... długa historia. Może kiedyś ci ją opowiem. 

AUDREY
Aha... Jak w ogóle masz na imię?

LUKA
Jestem Luka.

AUDREY
Miło cię poznać Luka. I jeszcze raz ci dziękuje.

LUKA
Audrey... To chyba należy do ciebie. * podaje jej telefon * 

AUDREY
Moja komórka! Skąd ją masz?!

LUKA
Znalazłem ją w barze. A na wyświetlaczu jest zdjęcie twoje i twoich przyjaciół. Nietrudno było zgadnąć do kogo on należy.

AUDREY
Ratujesz mi życie. 

LUKA
Ciesze się, że mogłem pomóc.

AUDREY
A jeśli chodzi o tą sytuację z profesorem Carterem, to...

LUKA
Nie musisz się obawiać. Potrafię dotrzymywać danego słowa obietnicy milczenia. 

AUDREY
Będę ci za to wdzięczna. Chciałabym ci jakoś podziękować. Nie miałbyś może ochoty na pizzę?

LUKA
Bardzo chętnie. O ile będę mógł ją zjeść w miłym towarzystwie. 

AUDREY
W takim razie chodź. 

LUKA
Ale... teraz?

AUDREY
No, a kiedy? Chyba, że masz coś w planach?

LUKA
Nie. 

* szli w milczeniu czekając, aż to drugie zacznie rozmowę

AUDREY
Więc...

LUKA
Więc...

* zaśmiali się jednocześnie widząc, że są pod drzwiami pizzeri, jednak gdy przekroczyli jej próg, Luce zrzedła mina

ROSE
Luka?

LUKA
Rose?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top