5. Studencki czar
Audrey niechętnie szła na poniedziałkowe zajęcia z historii XVIII w. Francji. Nie był to jej ulubiony przedmiot i ulubiony okres, zwłaszcza jeśli wykładał je profesor Ulrich. Jednak przy tablicy ogłoszeń był jakiś dziwny gwar.
AUDREY
Co się dzieję? * spytała blondynki, która uczęszczała z nią na rok i miała chyba na imię Clio. *
CLIO
To ty nic nie wiesz? Profesor Ulrich miał wypadek i leży w szpitalu. Podobno do końca tego roku akademickiego nie będzie już nas uczył.
AUDREY
To okropne. To znaczy, że nie będzie dzisiejszych zajęć?
* w głębi duszy cieszyła się, że nie będzie jej znienawidzonego przedmiotu jednak nie życzyła źle swojemu profesorowi *
CHRISTIAN
Właśnie wywiesili ogłoszenie, że przydzielono nam nowego profesora od tego przedmiotu. Profesora Cartera.
AUDREY
Kim on jest?
HENRY
Nikt nie wie kim on jest. W internecie nie ma o nim żadnych wzmianek. Więc musi dopiero zaczynać karierę na uczelni.
AUDREY
Ciekawe...
Zastanawiała się, czemu jej ojciec nic o tym nie wspomniał jej? Może nawet sam o tym nie wiedział? Poszła wraz ze swoją grupą na zajęcia do nowego profesora.
KILKA MINUT PÓŹNIEJ...
Siedzieli w swoich ławkach czekając na nowego nauczyciela. Jednak ten się spóźniał. Gdy zbliżała się granica akademickiego kwadransu, drzwi się otworzyły. Do środka wszedł młody blondyn z dość jasną cerą. Nie wyglądał na więcej niż 26,28 lat?
MĘŻCZYZNA
Witajcie studenci. Prawidłowo powinniście mówić na mnie profesor Carter, jednak ja nie lubię formalności. Jestem niewiele starszy od was i gdy nikt nas nie słyszy poza tą salą, możecie do mnie mówić panie Alan. Tak się nazywam. Alan Carter. * powiedział to luźno opierając się o biurko * Dziś nie będzie żadnego tematu, więc możecie wyluzować. Wykorzystajmy ten czas by się lepiej poznać. W końcu spędzimy dużo czasu razem. * wyszczerzył swoje białe zęby *
Audrey widziała jak dziewczyny zaczęły już plotkować, zaczęła się toczyć lawina i pewnie zaraz powstanie fanklub jego fanek co będzie mega uciążliwe. Zamiast go słuchać, usilnie próbowała szukać w komórce ciekawego e-booka, którego mogłaby kupić do czytania na tych szpanerskich zajęciach.
ALAN
Widzę, że nie wszyscy jednak są z nami obecni myślami.
Audrey poczuła na sobie jego wzrok i gdy podniosła oczy spotkała się z jego niebieskimi oczami
ALAN
Jak ci na imię?
AUDREY
Audrey.
ALAN
A więc Audrey... Proszę być została chwilę po zajęciach. Mam z tobą o czymś do porozmawiania.
Czy przypadkiem nie zobaczyła w jego oku dziwnego blasku? Czuła jak przeszedł ją dreszcz i do końca zajęć nie odważyła się sięgnąć po telefon. Wciąż wpatrywała się w swój kawałek blatu udając, że go słuchała. W końcu zegar wybił magiczną godzinę 11 i wykład można było uznać za skończony
ALAN
Audrey... Zapraszam.
AUDREY
Cholera... * szepnęła widząc zarówno jak dziewczyny patrzyły na nią z zazdrością. * Chciał pan czegoś ode mnie panie profesorze?
ALAN
Panie profesorze... Przez ciebie czuje się tak staro. Mówiłem wam jak macie się do mnie zwracać.
AUDREY
Dobrze, panie Alan. Mogę już iść?
ALAN
Jeszcze nie. Mimo, że dzisiaj był pewien luz, widziałem, że nie uważałaś o tym o czym dyskutowaliśmy. Czym się właściwie zajmowałaś?
AUDREY
Ja.... Nie mogę powiedzieć. To moja sprawa.
ALAN
To twoja sprawa Audrey? Wydaje mi się, że jednak moja skoro robisz to na moich zajęciach.
Zanim brunetka się zorientowała, mężczyzna szedł w jej stronę a ona cofała się dopóki nie wpadła na stolik i wówczas on był nad nią
AUDREY
Czego pan ode mnie chce?
ALAN
Być może tego czego nie powinienem. * chwycił ją za podbródek i pocałował *
Audrey była zaskoczona, dopiero po chwili zorientowała się co się dzieje i ugryzła go w wargę odpychając go
AUDREY
Oszalał pan!
ALAN
Na twoim punkcie. Jesteś jedyną, która mnie zignorowała i muszę przyznać, że to mnie kręci.
AUDREY
Zboczeniec. Nie próbuj się do mnie więcej zbliżać! Inaczej tego pożałujesz!
ALAN
Jestem ciekaw co możesz mi zrobić?
AUDREY
Żebyś nie był zdziwiony, profesorze.
Nagle drzwi się otworzyły i dosłownie się go nie spodziewała
RAYAN
Co się tu dzieje?
ALAN
Witam profesorze Zaidi... Właśnie skończyłem dopiero zajęcia i musiałem porozmawiać z dość... niesforną uczennicą.
RAYAN
Niesforną? Audrey? * czuła z jego tonu, że spoważniał natychmiast, wiedziała, że potem na pewno będzie ,,miła" pogawędka. *
AUDREY
Nic takiego się nie stało... tato.
ALAN
Tato?
RAYAN
Widzę panie Carter, że miał przyjemność poznać już moją córkę.
ALAN
Można chyba tak powiedzieć. * spojrzał znacząco w jej stronę *
AUDREY
Muszę już iść na następne zajęcia, inaczej się spóźnię. Do widzenia.
ALAN
Do zobaczenia, panno Zaidi. * wyszeptał tak by Rayan niczego nie usłyszał *
Gdy Alan opuścił salę sam udał się do swojego gabinetu. Audrey Zaidi... Niesforna dziewczyna, którą wręcz chciał ujarzmić. Lekko rozcięta warga była tego doskonałym dowodem, który tylko go dodatkowo nakręcił
Pół dnia później rzuciła się na łóżko w swoim pokoju
AUDREY
Co za dupek! Niech sobie wyjedzie gdzie chce! Aaaaa! * krzyczała w poduszkę waląc w nią także pięściami *
Wiedziała, że musi się jakoś wyżyć, jednak był dopiero początek tygodnia. I niestety będzie musiała go spotykać co najmniej trzy razy w tygodniu. Myślała, że może jednak się uspokoi gdy dowiedział się, ze jej ojciec jest jednym z profesorów tego uniwersytetu. A jak nie... Już ona mu pokarze gdzie raki zimują
RAYAN
Audrey! Jesteś już w domu? * dało się słyszeć z dołu *
AUDREY
Tak, już schodzę. * zeszła na dół by spotkać się z ojcem w salonie * Mamy jeszcze nie ma?
RAYAN
Poszła się spotkać z Alexym do kawiarni. Wróci dziś później.
AUDREY
Z wujkiem Alexym?
RAYAN
Tak. Czemu nagle tak zbladłaś?
AUDREY
Nic takiego. Po prostu miałam dziś męczący dzień.
RAYAN
Mogę wiedzieć co dzisiaj zaszło na zajęciach, że profesor Carter kazał ci zostać po zajęciach.
AUDREY
Nic takiego. Po prostu przesadził.
RAYAN
Audrey... Martwię się o ciebie. Nie będę mógł jednak zawsze cię ochronić.
AUDREY
Wiem o tym tato.
RAYAN
Uważaj na niego. Jakoś mi się nie podoba.
AUDREY
Gdybyś tylko wiedział... * wyszeptała przypominając sobie pocałunek, dość szybko potrząsając głową *
RAYAN
Audrey... Wszystko w porządku?
AUDREY
Tak. Po prostu... Nienawidzę takich ludzi jak on. Zapatrzonych w siebie narcyzów.
RAYAN
Audrey? Czy on ci coś zrobił? Nigdy nie reagujesz w taki sposób. * złapał córkę za ramiona uważnie jej się przyglądając *
AUDREY
Nie nic. Wszystko gra. Przecież nie da się w końcu lubić wszystkich. Zawsze zdarzy się taki jeden kierownik administracyjny.
Rayan posłał córce uśmiech uspokoiwszy się. Nie wyobrażał sobie, by mogła spotkać ją jakakolwiek krzywda. Nie wybaczył by sobie tego.
RAYAN
Jesteś głodna? Zamierzałem zaraz robić kolację.
AUDREY
Pomogę ci... Będzie szybciej.
W ten sposób trafili do kuchni i z wspólnymi siłami udało im się ugotować coś smacznego świetnie się przy tym bawiąc.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top