18. Miłosna gra (+18)

Maddy zaszła wraz z rodzicami do restauracji. Oczywiste było to, że będąc sama w domu nie wyrabiała się ze wszystkim więc nie chcieli się córce tak narzucać na głowę. Za to jutro...

HURICIHAN

Nie chcieliśmy się narzucać, ale... zostaliśmy zaproszeni jutro do ciotki Sereny.

MADDY

Oh... To miło z jej strony.

Od wyjścia ze szpitala przyjaciółki, nie wiedziała co się dzieje z Audrey. Dziewczyna nie odbierała od niej telefonu i martwiła się o nią. Będzie to idealna okazja by to sprawdzić.

KASTIEL

Coś nie tak?

MADDY

Nie... Wszystko jest w porządku. Dlaczego pytasz?

KASTIEL

Jeszcze trochę i zrobisz dziurę w tym talerzu. Coś cię gryzie?

MADDY
Nie. Nie masz się czym martwić tato.

Zrobiła dobrą minę do złej gry. To prawda, że po jej myśli wciąć krążył... Nathan. Tak chciała by był on w tym teatrze i obejrzał jej występ a go nie było. Chciała by był z nią w ten najważniejszy dla niej wieczór. A co ona zrobiła? Doprowadziła do poważnej kłótni pomiędzy nimi i to w dodatku tuż przed świętami. Gdyby nie rodzice poszła by wprost do jego mieszkania, ale nie może. Nie chce wzbudzać niczyich podejrzeń. Nagle zabrzęczała jej komórka. Otworzyła wiadomość pod stołem, która okazała się być MMS. Doznała szoku, gdy zobaczyła siebie w kostiumie Julii.

Nie wiedziała jak ma na to zareagować, jednak gdy zobaczyła ten numer, wszystko wydawało się być jasne. Musiała z nim jak najszybciej porozmawiać, ale jak? To nie jest rozmowa na telefon. Ani tym bardziej na SMS. Musi z nim porozmawiać w cztery oczy. Ale to nie będzie możliwe przez dwa najbliższe dni. Jejku... Miał wyczucie czasu by wysłać tę wiadomość, lub zrobił to specjalnie. Nie znała z tej chwili jego motywu postępowania. Gdy Kastiel poszedł uregulować rachunek, kobieta zwróciła się do dziewczyny.

HURICIHAN

Jeśli to coś ważnego, to możesz iść.

MADDY

Mamo? Ale święta...

HURICIHAN

Przecież widzę, że nie możesz usiedzieć w miejscu. Idź już. Jakoś wytłumaczę cię ojcu.

MADDY

Dziękuje. Dziękuje, dziękuje ci mamo. * zawiesiła się na jej szyi i pocałowała w policzek jako podziękowanie * Później ci wszystko wyjaśnię.

Chwyciła swoją torebkę i wręcz wybiegła z restauracji. Wręcz biegnąc chodnikiem dotarła do pierwszej wolnej taksówki co było nie lada wyczynem i podała adres zamieszkania chłopaka. Jadąc do niego obmyślała dokładnie w swojej głowie co mu powie, jak się zachowa. Jednak gdy była coraz bliżej celu zapominała o nich, ciągle się myląc. Już dawno nie była tak zdenerwowana. Czuła jak zaczynają pocić jej się ręce. Uparcie wycierała je o materiał swojej czarnej sukienki kończącej się w granicy półuda. Dopiero teraz zdała sobie sprawę w co była ubrana. Sukienka na pewno ukazywała to w jakim celu mogła przyjechać. Ale nic bardzo mylnego. Podobała jej się ta sukienka i nic jej nie powstrzymało by ją dzisiaj nałożyć. Tak się spieszyła, że zapomniała z restauracji wziąć swój płaszcz. Ciepło musiała jej dać skórzana czerwona kurteczka, która idealnie dopinała jej dzisiejszy strój. Nerwowo zakładała ciągle spadające na twarz, pasmo włosów za ucho. Nie chciało się jednak jej słuchać. W końcu taksówka zaczęła zwalniać i stanęła. Zapłaciła za kurs i wysiadła. Znajdowała się pod jego blokiem. Nie miała jednak kluczy i musiała zdać się na los, że jej otworzy. Stanęła pod drzwiami i wyciągnęła rękę, którą dość szybko opuściła.

MADDY
Ogarnij się... Głęboki wdech... i wydech... Muszę to zrobić... Naciskaj. * motywowała samą siebie *

NIEZNAJOMA#1

Dobry wieczór. Zapomniała pani kluczy?

MADDY

Dobry wieczór. Mój narzeczony tu mieszka i chciałam mu zrobić niespodziankę, ale dzwonię i jakoś nie odbiera. Lekko się martwię. * nie sądziła, że tak łatwo będzie jej wychodzić kłamanie *

NIEZNAJOMA #1
W takim razie wchodź za mną dziecino.

MADDY

Dziękuje pani.

Weszła do środka, dziękując w duchu za tą kobietę, która była dla niej wybawieniem. Obie weszły do windy, ona wcisnęła 8.

NIEZNAJOMA#1

Na jakie piętro jedziesz kochaniutka?

MADDY
Oh... Na... * próbowała sobie szybko przypomnieć * Na 10. * wcisnęła odpowiedni guzik. *

Po krótkiej jeździe kobieta wysiadła, rzucając na pożegnanie ,,powodzenia" i została w windzie sama. Mogła jeszcze się wycofać i jeszcze wyjść stąd dopóki miała czas. Jednak musiała się dość szybko ogarnąć, drzwi się właśnie otworzyły ukazując jej upragnione piętro. Zrobiła szybko krok przed siebie znajdując się na korytarzu a winda za nią rozpoczęła jazdę w dół. Nie było odwrotu. Musiała zrobić to po co przyjechała, chodź żołądek począł jej się ściskać jeszcze bardziej. Pokonała odległość do jego drzwi i po kilku mocniejszych wdechach, zadzwoniła. Słyszała sygnał po drugiej stronie, jednak nikt nie otwierał drzwi. Może nie było go w domu i przyjechała tu na marne? Już chciała odejść, gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk otwieranego zamka. Po chwili stała twarzą w twarz z blondynem.

NATHAN

Maddy? Co ty tu robisz?

MADDY
Możemy porozmawiać?

NATHAN
Tak. Wchodź. * zamknął za dziewczyną drzwi i usiedli kanapie w salonie * Więc... o co chodzi?

MADDY

O tą wiadomość, którą mi dziś wysłałeś.

NATHAN

Jaką wiadomość? Nic ci nie wysyłałem. To znaczy chciałem.. Ale...

MADDY

Mówię o tej wiadomości! * pokazuje mu wiadomość na swojej komórce. *

NATHAN

Ale ja... * wyciągnął swój telefon by sprawdzić pozycje w wysłanych. * Jak to możliwe? chwileczkę... Niech licho trzaśnie tego drania!

MADDY

O kim ty mówisz?

NATHAN

Gdy pisałem tą wiadomość, nagle przyszedł do mnie kolega z roku po książkę, którą obiecałem mu pożyczyć. Zostawiłem telefon tutaj na stoliku i widocznie skorzystał z okazji gdy szukałem jej na półkach. Potem zapomniałem o tym.

MADDY

Gdyby nie on... Wówczas nigdy by jej nie otrzymała?

NATHAN * spuścił głowę i milczał stojąc naprzeciwko siedzącej nie *

MADDY

Ja naprawdę cię nie rozumiem Nathan! Najpierw mówisz jedno a robisz drugie! By potem jeszcze wydarzyło się trzecie! Mam tego dosyć!

Czuła, że traci już całą swoją wewnętrzną siłę, której do tej pory jej nie brakowała. Obecny Nathan nie przypominał już tego, którego znała ze swojego dzieciństwa.

MADDY

To koniec... * wyszeptała i wstała * Nie jesteś już Nathanem, którego kochałam... * powiedziała mu prosto w jego zielone oczy * Żegnaj. * poczuła jak po policzku spłynęła jej łza smutku i się odwróciła, chcąc wyjść z mieszkania.

Nim jednak jej dłoń dotknęła klamki, poczuła jak jego dłoń zaciska się na jej łokciu i wręcz wymusza by się odwróciła, by po chwili wylądować w jego objęciach

NATHAN

Nie odchodź... błagam cię... nie chce cię znowu stracić... * wyszeptał wręcz cicho... szlochając?

MADDY

Nathan... * objęła go mocno wtulając się w jego klatkę piersiową. * Ja wróciłam i nie zamierzam nigdzie wyjechać. Jednak mam dość tych tanich zabaw i chce dostać jasną odpowiedź. * powiedziała odsuwając się od niego i wycierając dowody jego rozklejenia z twarzy.

NATHAN

Chcesz jasną odpowiedź... Ostrzegam cię jednak, że jak zacznę ... to nie przestanę choćbyś krzyczała i błagała.

MADDY 
* wiedziała, że dawał jej szansę ucieczki, jednak nie była w tej chwili niczego bardziej pewna *   Wiesz doskonale, że nie boję się złego wilka.

NATHAN
A powinnaś kochanienka. Bo pan zły wilk jest głodny i to bardzo... Twojego ciała. * wyszeptał wprost do jej ucha. *

Zanim rudowłosa zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, ten pocałował ją. I to nie delikatnie, lecz pożądliwie. Maddy nie pozostawała mu dłużna i odwzajemniła pocałunek. Nie wiedziała jednak co ma robić dalej i starała się wyłączyć zdrowy rozsądek, jednak nie potrafiła.

NATHAN
Zamknij oczy i wczuj się. W końcu komu ja to mówić... nie jesteś przypadkiem aktorką?

MADDY
„On ma rację. Muszę po prostu... dać się ponieść samej siebie. "* pomyślała zarzucając mu ręce za jego szyję. *

Dzięki butom na wysokim obcasie nie musiała się martwić, że jest dla niego zbyt niska. Skupiała się głównie na tym co przynosił jej kolejny pocałunek płynący z jego ust. Zawsze gdy ją całował czuja dziwną rozkosz wewnątrz siebie i wówczas wtedy jej serce zaczynało mocniej bić. Pomimo tego, że była na zewnątrz twarda, teraz czuła w sobie lęk tego co ma zaraz nadejść. Kolejne pocałunki przestawały im wystarczać. W końcu jego usta poczęły zabawę z jej szyją.

NATHAN

Pamiętasz ostatnie Halloween?

MADDY

Aż za dobrze.

NATHAN

To dobrze. Bo zaraz zamierzam to powtórzyć.

Rudowłosa poczuła jakby nagle coś ją trafiło. Chyba po raz pierwszy trafiła do niej powaga tej sytuacji. Jednak nie dała rady skutecznie myśleć, gdy usta chłopaka błądziły z jej szyi ku niższym rejonom.

NATHAN
Chyba powinienem być wdzięczny opatrzności, że założyłaś tą sukienkę.

Czuła jak jego dłoń zaczęła krążyć po jej udzie by w końcu sięgnąć ku krawędzi jej ubrania

MADDY
Nathan...

NATHAN

Tak kochana? 

MADDY

Ja... jeszcze z nikim... z nikim nigdy nie byłam.

Mogła przysiąść jak poczuła, że schodzi z niego jakieś rodzaj spięcia.

NATHAN

Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy ogniku... To znaczy, że ja będę pierwszym, który o ciebie odpowiednio zadba i ...

MADDY

Nie mów tego na głos...

NATHAN

Dlaczego? Czyżby cię to zawstydzało, kochana...

MADDY

Ja... * nie zdążyła skończyć zdania gdy chłopak wziął ją na ręce i skierował się w stronę jakiś drzwi. * Gdzie mnie niesiesz?

NATHAN

Do królestwa złego wilka. Chyba nie sądziłaś, że zamierzam zrobić to z tobą na kanapie.

Nic już nie powiedziała, tylko w ciszy weszli do jego sypialni. W środku dość szybko rozejrzała się wokół, oglądając wnętrze. Mogła śmiało stwierdzić, że pokój był w stylu Nathana. Wszystko miało swoje miejsce, chodź... panował lekki nieporządek. Jak teraz pomiędzy nimi. Gdy w końcu postawił ją na ziemi, jego dłonie spoczęły na jej biodrach przyciągając silnie do siebie.

NATHAN
Więc... Gdzie skończyliśmy?

MADDY

Nad tym, że wielki zły wilk chciał pożreć czerwonego kapturka.

NATHAN
Ach tak? W takim wypadku trzeba zrobić to co się obiecało. * prawą dłonią sięgnął do jej pleców i jednym szybkich ruchem rozpiął zamek od jej sukienki *

Uśmiechnął się znaczącą i popchnął dziewczynę na łóżko, dominując nad jej szczupłą, dziewczęcą sylwetką. Nic nie mogło go w tej chwili powstrzymać by poczuć smak zakazanego kwiatu, którego sobie odmawiał, a dziś sam się oddawał w jego ręce. Leżąc pod nim miała ograniczone ruchy, pozwalając mu, by to on kierował wszystkim. Kolejnym pocałunkom nie było końca. Otwarcie pociągnął sukienkę w dół odkrywając w całości jej biust, pozbywając się również stanika. Jego usta zbliżyły się do jej piersi by za pomocą języka wywołać u niej dreszcze przyjemności.

MADDY

Nate... * wyszeptała jego imię, zagłębiając swoje dłonie w jego włosach. *

Nie przeszkadzało jej nic. Czuła ten przyjemny dreszcz rozkoszy, gdy robił to samo o wówczas w sali wykładowej i o mało co nie zostali przyłapani przez profesora Cartera. Jednak teraz było jakoś inaczej. Bardziej spokojnie i bardziej... Nie umiała znaleźć słów.

MADDY
Ściągnij ze mnie w końcu tą sukienkę.

NATHAN

Mówisz i masz. * chwilę później sukienka leżała na ziemi koło stanika, była całkowicie naga, nie licząc cienkiego paska materiału który okrywał jej płeć. *

Odruchowo zasłoniła rękami piersi odwracając wzrok od chłopaka. Sam blondyn cofnął się by zobaczyć w całości jej nagie, blade ciało

NATHAN

Nie masz się po co zasłaniać Fontaine. * jego dłoń wesoło wędrowała od podeszwy jej nogi, poprzez udo aż do jej pośladka, który lekko ścisnął. *

MADDY

Ej... * już miała coś powiedzieć, jednak powstrzymała się gdy zobaczyła jego nagą klatkę piersiową. *

NATHAN

Zaparło ci wdech w piersiach?

MADDY

Chciałbyś. Ja nadal czekam na głodnego złego wilka.

NATHAN

Uważaj czego sobie życzysz owieczko. Najpierw cię muszę odpowiednio przygotować.

Nic nie powstrzymywało go już by zacząć bardziej otwartą grę wstępną. Zerwał z niej ostatni skrawek bielizny mając otwarty dostęp do jej wnętrza, gdyby nie złączyła ona usilnie nóg.

NATHAN

Spokojnie kochana... Nie chce ci w końcu zrobić krzywdy. Zamknij oczy i oddaj się mojemu głosowi. Nie chce by cię bolało niepotrzebnie.

Maddy wiedziała, że może mu zaufać i nawet nie wiedziała czego konkretnie się boi. Chciała tego i ...

MADDY * odruchowo rozszerzyła nogi jednocześnie całując chłopaka.

W końcu ich języki odnalazły się i rozpoczęły taniec pomiędzy ich ustami. Wszelkie zmieszanie czy rozum w końcu poszły w las gdy ich nagie ciała w końcu się spotkały. Gdy w końcu jego palce dotknęły złączania jej ud, poczuła jak robi jej się przyjemnie gorąco. Dwa palce w jej wnętrzu wystarczyły by wydobyć z jej ust jęki rozkoszy.

NATHAN
Jeśli potrzebujesz więcej, trzeba mi powiedzieć misiaczku...

* bez wahania dołożył do gry trzeci palec *

MADDY

Nathan!

NATHAN

Mówiłem, że jeszcze będziesz krzyczała moje imię z rozkoszy.

Wiedział, że jest odpowiednio mokra by przyjął go bez żadnego sprzeciwu. Zwłaszcza, że jego przyjaciel już się odpowiednio niecierpliwił. Ustawił się przy jej wejściu.

NATHAN

Na pewno tego chcesz? Jeszcze możesz się wycofać.

MADDY

Nie chrzań i zrób to!

NATHAN
Na te słowa czekałem moja piękna.

Wystarczyła chwila by zanurzył się w niej całkowicie, przebijając jej błonę dziewiczą. Był pierwszym mężczyzną, który posiadł ją w całości. I przepełniało go to dumą. Nic nie mogło go bardziej uradować niż to, że w końcu mógł wziąć w posiadanie ciało dziewczyny, którą kochał. Gdy w końcu przyjęła go, zaczął się powoli w niej ruszać, by z każdą chwilą wywołać u niej orgazm. Jej krzyki niosły się po pokoju by być czasami zagłuszane przez jego pocałunki. Czuł jak pot zaczął mu płynąc po plecach. Jeszcze tylko chwila i ... doszedł wewnątrz niej. Rozkosz ulgi wydobył się z jego ust. Nigdy nie czuł się tak wspaniale. Widząc ekstazę na jej twarzy, nic go nie powstrzymało by po chwili przejść do drugiej rundy. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top