17. Czy nastanie dziś pierwsza gwiazda? cz.I

Audrey uparcie krążyła od łóżka do biurka. Chciała jak najszybciej stanąć na własnych nogach, lecz nadal jej to nie najlepiej wychodziło. Gdyby w ostatniej chwili nie złapała się za krawędź biurka, zaliczyłaby ostry upadek na ziemię. 

RAYAN
Audrey... Wszystko w porządku? * spytał uchylając drzwi * Co ty wyrabiasz?

AUDREY
Nic takiego.

RAYAN
Pora na kolację. Zjesz z nami czy wolisz tutaj?

AUDREY
Bez różnicy. 

RAYAN
W takim razie zaraz ci przyniosę. Tylko już bez zbędnych czynności. Chcę cię mieć w jednym kawałku na najbliższe 50 lat. 

AUDREY
Bardzo zabawne. * powiedziała uśmiechając się

Wiedziała doskonale, że jej ojciec żartuje. I próbował poprawić jej nastrój. Ale coś się zmieniło. Nie umiała jednak powiedzieć do końca co to takiego. Jutro jest gwiazdka. Nie wie czy ma ochotę na świętowanie. Wciąż ten wypadek chodzi jej po głowie i nie może go zapomnieć. O mało co nie zabiła siebie i Feliksa. Nie wie jak teraz ponownie może on jej spojrzeć w oczy. Jak ludzie mogą jej teraz na nowo zaufać. Prawie dopuściła do wielkiej tragedii. Czy w ogóle była tu potrzebna? Nie! Skończ już o tym myśleć! Zganiła siebie w myślach. Ostatkami sił dotarła na łóżko rzucając się na nie. Odruchowo spojrzała na róże stojące w wazonie na nocnym stoliku. Nadal nie wiedziała od kogo były. A tak chciała by wiedzieć. Za ledwie chwile ich termin się skończy i spotka ich przykry los w postaci pozbycia się. A może by tak zachować je na stałe? Jeszcze o tym pomyśli.

Dzień Wigilii...

Dom wysprzątany, jej matka plątała się w kuchni. Tylko ona tutaj siedzi i nic nie robi. Nie ma na nic ochoty. Jej sukienka wisi na wieszaku na drzwiach szafy. Niedawno ją dostała i pomyślała, że to świetna okazja by ją nałożyć. Zwłaszcza, że to był prezent od ciotki Rozalii. 

SERENA

Audrey... Jeszcze nie jesteś gotowa?

AUDREY

Jakoś nie mam ochoty na świętowanie.

SERENA

Czy coś się stało? Jesteś jakaś blada?

AUDREY
Wszystko w porządku. Tak się mi wydaje. 

SERENA
Córeczko... Jeśli coś się dzieje możesz śmiało ze mną porozmawiać. 

AUDREY
Wiem mamo, ale... ja sama siebie nie rozumiem! Mam dość w tej chwili wszystkiego! Mam dość siebie! Tego świata! Nawet tych głupich świąt! Proszę cię... zostaw mnie samą. 

SERENA
Jak chcesz. Ale jeśli zechcesz porozmawiać to wiedz, że jestem na dole w salonie. Kocham cię. * ucałowała córkę w czoło i wyszła z jej pokoju

Nastolatka miała ochotę płakać. Nie rozumiała się sama ze sobą. Nie chciała zniszczyć tych świąt nikomu. A teraz jej matka będzie się niepotrzebnie zamartwiać. Niech to! Może naprawdę powinna teraz lepiej leżeć  w szpitalu niż tu w domu. 

W miejscowym amfiteatrze ...

Maddy po raz kolejny poprawiała nerwowo fryzurę. Lada chwila wystąpi po raz pierwszy na scenie przed tak dużą publicznością. Miała lekkiego stresa, ale... musi się skoncentrować. Wybrała pracę jako aktorka i to będzie jej zapewne dość często towarzyszyć.  Miała też nadzieję, że jej rodziców nie będzie na przedstawieniu chodź obiecywali, że będą. To tylko dodawało jej dodatkowego stresu. Na samym początku chciała na nie zaprosić Nathana, ale po tym jak się ostatnio zachował przy Romualdo.... nie! To nie był dobry pomysł. W dodatku była wdzięczna brunetowi, że ten nie zgłosił tego na policję i pozostawił to, by rozwiało się na wietrze. 

NINO

Maddy... Za chwilę zaczynamy...

MADDY

Już idę. * wstała i idąc za kulisy gładziła spód swojej sukni * 

NINO

Grupa! Dajcie z siebie wszystko!

WSZYSCY

Tak jest! 1...2...3... Studio Akant!

Pierwsi aktorzy zajęli swoje miejsca. Wszystko toczyło się idealnie. Do czasu aż nadszedł moment jej wielkiego wejścia. 

NINO
Powodzenia. 

Rudowłosa kiwnęła głową i wkroczyła na scenę by dać się porwać wirowi tańca i muzyki, odbywającego się właśnie balu u Kapulettich. Teraz zdała sobie sprawę, że głupio się przejmowała wszystkim. Wszystko szło gładko i pewnie. Aż w końcu nastąpił punkt kulminacyjny i jej sztuczna śmierć. Wiedziała, że lada chwila Romualdo pocałuje ją tu przed wszystkimi. Nadal nie mogła mu wybaczyć tego pocałunku przed Nathanem na ulicy, ale... to była praca i musiała ją wykonać. Nie mogła jednak przewidzieć tego, że w ostatnim rzędzie, w cieniu, będzie ją obserwował on. Nathan nie mógł odpuścić by tu przyjść. Wiedział, że ostatnim razem przegiął i żałował tego. Ale nie może pozwolić by jakiś obcy gość zachowywał się w stosunku do jego Maddy. W dodatku, chciał zobaczyć jej grę. Ostatni raz gdy ją oglądał, było to szkolny teatrzyk w gimnazjum. Zawsze robiła to z pasją i wiernie oddawała swoje role czym zaskarbiała sobie fascynacje publiczności. Jak widać, przez te lata nie straciła tego czegoś, co sprawiało, że chciało się ją oglądać. Wręcz przeciwnie, tylko to wzmocniła. Z uwagą obserwował każdy jej ruch, każdy jej czyn. Nie mógł jednak patrzeć na ich pocałunek. To bolało w tej chwili bardziej niż cokolwiek innego. Po przedstawieniu chciał podejść i z nią porozmawiać, lecz wycofał się gdy zauważył znajomą czerwoną głowę. Wyszedł z teatru i skierował się w stronę mieszkania swoich rodziców. Miał nadzieję, że ich zaproszenie jest nadal aktualne. Zaś jeśli chodzi o Maddy, to dziewczyna ucieszyła się gdy po przedstawieniu dostali ogromne owacje od publiczności i to na stojąco. Czuła się wspaniale. Nawet to, że po przedstawieniu podeszli do niej rodzice jej tak nie martwiło jak na początku. 

MADDY

Mamo... Tato... Jednak przyjechaliśmy. 

KASTIEL

Jak mogliśmy nie przyjechać. Myślisz, że mama zostawiła by cię samą w święta.

HURICIHAN

I kto to mówi? Kochanie, jedyną osobą która tak tęskni za swoją córeczką jest jej tatuś, który żałuje, że pozwolił jej się wynieść samej. 

Maddy zaśmiała się na słowa matki. Rzeczywiście Kastiel bywał czasem nadopiekuńczy i pomiędzy nimi wybuchały często kłótnie które kończyły się potem szlabanami i uciekaniem oknem. To były jednak dobre czasy które czasami miło wspomina i cieszy się, że mogli być razem z nią w tak ważnym dla niej dniu. 

HURICIHAN

A gdzie twoi przyjaciele? Nie ma ich tutaj?

MADDY

Och... doskonale wiesz co się przytrafiło ostatnio Audrey i Feliksowi i nie chciałam ich fatygować. Rose chętnie by przyszła, ale obiecała pomóc matce z jej zimową kolekcją. 

HURICIHAN

A Nathan?

MADDY

Jaki... Nathan. * lekko się spięła nie dając po sobie poznać niczego * 

HURICIHAN

Jaki Nathan? Nasz Nathan.

MADDY

Ach? O niego ci chodzi... Ja... Jakoś nie miałam do tej pory okazji go spotkać.  * kłamała jak najęta przy ojcu, jednak nie chciała by coś wyczaił * 

HURICIHAN

Och... Rozumiem. * gdy wychodzili z teatru szepnęła córce na ucho * Potem mi wszystko opowiesz. 

Dziewczyna nie wiedziała skąd jej matka o tym wie, ale miała jakiś ósmy zmysł do niego. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top