14. Szlak życia
Rayan nadal nie wierzył w słowa lekarza. Nie ona... Nie jego Audrey! Najgorsze jednak było to, że nie mógł jej zobaczyć. Jeszcze nie teraz. Czemu los go tak karał! Jego córka walczyła o życie a on nie mógł przy niej być. Nagle poczuł jak ktoś kładzie dłoń na jego ramieniu. Przestraszony odkrył, że to ona.
RAYAN
Serena...
SERENA
Rayan... Co z nią? Czy...?
Opowiedział swojej żonie wszystko, trzymając ją w swych objęciach.
SERENA
Ona nie może umrzeć! Nie może! To wszystko moja wina!
RAYAN
Uspokój się. Obwinianie się nawzajem nic nam nie da. Teraz trzeba czekać i mieć nadzieję, że będzie wszystko dobrze. Jak tu w ogóle dotarłaś?
SERENA
Z Alexy'm. Poszedł zobaczyć co z Feliksem.
RAYAN
Rozumiem.
W sali 156...
Alexy wbiegł do sali jak poparzony. Jednak gdy zobaczył śpiącą twarz Feliksa odetchnął z ulgą.
ALEXY
Feliks... * wyszeptał siadając na boku jego łóżka patrząc na śpiącego syna *
FELIKS
Tata... * wyszeptał otwierając leniwie oczy * Co ty tu robisz?
ALEXY
Jestem tu przy tobie synu. * przytulił go mocno * Nawet nie wiesz jak się o ciebie bałem.
FELIKS
Na szczęście nic mi nie jest. * odwzajemnił uścisk. * Ale... Co z Audrey? Gdzie ona jest?
ALEXY
Z Audrey wszystko w porządku. Jest w tej chwili na badaniach. * nawet nie wiedział, że potrafi tak dobrze kłamać.
FELIKS
To dobrze. Bałem się o nią. Ten dzieciak wyskoczył tak niespodziewanie... Audrey gwałtownie zareagowało i ... Nic już dalej nie pamiętam.
ALEXY
Spokojnie... Na szczęście nic złego się nie wydarzyło. Teraz leż i odpoczywaj.
FELIKS
Zostaniesz ze mną?
ALEXY
Oczywiście. Po to tu jestem.
FELIKS
To dobrze. * zapadł w ponowny sen. *
Niebieskowłosy popatrzył na chłopaka z troską w oczach. Ostatni raz widział go w takim stanie gdy miał zaledwie trzy lata. Jednak tamten wypadek był o wiele groźniejszy. Cudem go przeżył. Ale jego matka nie miała wówczas tyle szczęścia. Jednak to przeszłość. Ważne, że teraz nic się poważnego nie stało. Ręka się zagoi. Dobrze, że był zbyt mały by pamiętać to co się stało kiedyś. Nie chciał by przeżywał coś takiego od nowa.
Czwartek rano...
Alexy otworzył oczy zdając sobie sprawę, że zasnął. Jak go strzykało w karku. Nigdy więcej nie zaśnie już w tej pozycji. To zbyt bolesne. Jednak gdy spojrzał na spokojną twarz Feliksa, czuł, że warto było. Sam wstał i poszedł w kierunku łazienki by zobaczyć śpiących na korytarzu Rayana i Serenę.
ALEXY
Hej. Obudźcie się.
SERENA
Co... jest? Alexy... Zasnęliśmy...
RAYAN
Która godzina? * spytał przeciągając się, prostując kości *
ALEXY
Jest po szóstej rano. * zerknął na wyświetlacz swojej komórki. *
RAYAN
Kurcze. Już nie wytrzymam. * wstał i poszedł przed siebie *
SERENA
Rayan! Dokąd idziesz?!
RAYAN
Do tego lekarza! Chce w końcu zobaczyć swoją córkę.
SERENA
Poczekaj! * dogoniła swojego męża i weszli do gabinetu lekarskiego, gdzie doktor Adrien właśnie przeglądał jakieś papiery. *
RAYAN
Doktorze...
ADRIEN
Dzień dobry panie Zaidi... i...
RAYAN
To moja żona i matka Audrey.
ADRIEN
Rozumiem. Proszę usiąść... Przed chwilą byłem na oględzinach u państwa córki.
RAYAN
I...?
ADRIEN
Przyznaje, że to cud. Dziewczyna ma silną wolę życia i jej organizm zaczyna się już regenerować. Nie było żadnych powikłań po operacji, więc moje gratulacje. Na razie mogę was zapewnić, że dziewczyna będzie żyła.
Dla Rayana jak i dla Sereny, kamień spadł z serca. Wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu.
ADRIEN
Jednak... jest jedna rzecz, która nie zadowoli państwa.
SERENA
O czym pan mówi?
ADRIEN
Musieliśmy wprowadzić Audrey w śpiączkę farmakologiczną i jeszcze się nie wybudziła. Próbowaliśmy ją wybudzać, lecz nie reaguje.
RAYAN
Co to znaczy?
ADRIEN
To, że musimy czekać aż sama się wybudzi. Pańska córka jest w fazie śpiączki.
Tydzień później...
Stan zdrowia pozwolił na wypisanie Feliksa ze szpitala i powrót jego wraz z Alexy'm do domu. Oczywiście dowiedział się o stanie zdrowia Audrey i obwinia o wszystko siebie. Wszyscy wiedzieli już o tym co się stało. Tylko cudem udało się dla Rozalii powstrzymać jej córkę by nie przyjeżdżała tu natychmiast. Dla Rayana udało się dostać urlop na uczelni by przez ten krótki czas ze wszystkim się uporać. Serena postanowiła zaś zawiesić swoją działalność w galerii do czasu, aż jej córka nie wydobrzeje. Wszystko się teraz pozmieniało. Rayan wrócił właśnie do miasta by załatwić ostatnie formalności z miejskim szpitalem zaś Serena pozostała z córką na miejscu. Nie spodziewała się jednak gości.
POLICJANT
Dzień dobry pani Zaidi.
SERENA
Dzień dobry panie władzo. Co pana tu sprowadza?
POLICJANT
Chciałem sprawdzić czy wszystko dobrze? Ale jak widzę chyba bez zmian.
SERENA
Jak pan widzi. Dziękuje za troskę.
POLICJANT
Nie wiem czy pani wie, ale... byłem obecny podczas oględzin miejsca wypadku. I, może zawdzięczać życie pani tych dzieci tamtemu człowiekowi, który na czas ich wyciągnął.
SERENA
Jakiemu człowiekowi?
POLICJANT
Wczoraj przyszedł do nas na komisariat by dowiedzieć się jakiś informacji, ale nie mogliśmy ich mu udzielić.
SERENA
Rozumiem. Chętnie bym się spotkała z tym człowiekiem i podziękowała mu osobiście.
POLICJANT
Niestety, ale w trakcie toczenia się śledztwa nie mogę...
MĘŻCZYZNA#1
To nie będzie konieczne.
* do sali wszedł jasnowłosy mężczyzna *
POLICJANT
Śledził mnie pan.
MĘŻCZYZNA#1
Musiałem. Nie miałem wyboru. Ale muszę przyznać, że nie spodziewałem się spotkać tu ciebie. Witaj Sereno.
POLICJANT
Pani go zna?
SERENA
Jaaaaa.... Tak. Może pan już wyjść.
* policjant wychodzi i zostawia Serenę wraz z mężczyzną *
SERENA
To.... na prawdę ty!
MĘŻCZYZNA#1
Tak Serena... Długo się nie wiedzieliśmy, ile to już będzie...
SERENA
25.... 25 lat ... Lysandrze....
Mężczyzna podszedł blisko kobiety i nic go nie powstrzymało by ją objąć. Ona zamiast go odepchnąć wtuliła się w jego ramiona. Nie mogła go odtrącić, nie potrafiła. To był Lysander. Jej pierwsza miłość.
LYSANDER
Tak mi przykro.
SERENA
Nie masz za co! Uratowałeś życie mojej córce i synowi Alexy'emu. Nawet nie wiesz jak jestem ci wdzięczna. Dziękuje ci za to! Z całego serca! * poczuła jak zaczynają płynąć jej łzy po policzkach *
LYSANDER
Nie zmieniłaś się wcale przez te wszystkie lata... droga Sereni...
Pamiętała doskonale gdy się tak do niej zwracał gdy byli jeszcze razem. Ten czas był wspaniały, magiczny. Jednak potem zniknął. Niczym pęknięta bańka. Wszystko się skończyło. Dopiero poznanie i zakochanie się w Rayanie pozwoliło jej na nowo pozbierać jej połamane serce. Odruchowo szybko odsunęła się od niego patrząc na swoje buty.
LYSANDER
Więc to jest twoja córka.
SERENA
Ma na imię Audrey.
LYSANDER
A jej ojciec?
SERENA
Niedługo wróci. Musiał załatwić jedną sprawę dotyczącą przenoszenia.
LYSANDER
Przenoszenia?
SERENA
Zabieramy ją do naszego miasta, by być jeszcze bliżej niej. Jejku... wydaje mi się, że przyciągam szpitale jak magnez. Rayan, mój ojciec, Rozalia, Audrey... Nawet ty.
Spojrzeli na siebie znacząco, przypominając sobie ten moment w ich wspólnej historii, kiedy Lysander leżał w szpitalu po wypadku samochodowym. Doskonale pamiętali te uczucia, które ich przepełniały i nie wierzyli, że tak wspaniała miłość mogła się tak szybko skończyć, właśnie przez odległość.
LYSANDER
To nie była twoja wina... Niczyja. Nie musisz się za nic obarczać. Po prostu byłem jakoś w dobrym miejscu i właściwym czasie. Cieszę się, że mogłem pomóc. Zwłaszcza, że to twoja córka... Serena.
Stali tak przez chwilę w milczeniu, aż drzwi od sali się otworzyły.
RAYAN
Serena... Kim jest ten człowiek?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top