13. Nadciąga długa zima
Jasnowłosy mężczyzna nie wiedział co go skłoniło by o tej porze wracać do domu. Wiedział doskonale, że w mieście odbywać się będzie koncert i większość dróg będzie pozamykanych lub przeludnionych. Na całe szczęście był już za miastem. Nie spodziewał się jednak żadnych niespodzianek na drodze. A tu proszę. Szybki rzut okiem na lewą stronę doprowadził do nagłej reakcji. Zatrzymał samochód i rzucił się na pomoc. W rowie do góry nogami leżał dość pobity samochód a z jednej strony unosiły się opary i z tyłu poczoł pojawiać się ogień. Niedaleko stało przerażone dziecko trzymające w rękach kota. Mężczyzna podbiegł do przodu by szybko ocenić, że w środku była dwójka pasażerów. Musiał działać szybko bo w każdej chwili mogło się to skończyć źle. Nie dał jednak rady otworzyć drzwi, więc zostało mu wybicie pozostałości przedniej szyby. Gdy zobaczył parę starszych dzieciaków poczuł, że musi szybciej działać. Przeciął pas swoim scyzorykiem i wyciągnął najpierw chłopaka, a później dziewczynę. Gdy byli w większej odległości od katastrofalnego auta, wówczas zadzwonił na 112.
Kilka minut później...
MĘŻCZYZNA#1
To wszystko co wiem.
POLICJANT#1
Rozumiem. Potrzebuje tylko jeszcze pana imienia i nazwiska.
MĘŻCZYZNA#1
Lysander Cartier...
POLICJANT#1
Może w takim razie wracać pan do domu. Dziękujemy za pomoc i ...
POLICJANT#2
Patric... Udało się nam wydobyć dokumenty z wozu. Wiemy przynajmniej kto jest właścicielem auta.
POLICJANT#1
W takim razie dzwoń do centrali i ustal kontakt z nim. Po rejestracji samochodu widać, że te dzieciaki nie są stąd.
Następnego ranka...
Rayan nie mógł wytrzymać tej niepewności. Był niepewien tego co się dzieje i zdawał się popadać w skrajność. Czemu żadna z nich nie odbiera od niego telefonu? Konferencja powinna trwać jeszcze dzisiaj, jednak on był gotowy by w każdej chwili wsiąść w pociąg i jechać do domu. Miał jakieś złe przeczucia. Nagły telefon przerwał tą ciszę. Jednak nieznany numer nie zachęcał do odebrania.
RAYAN
Halo? Rayan Zaidi przy telefonie.
NIEZNAJOMY#1
Dzień dobry panie Zaidi. Mówi Raphael Violence, komenda policji w La Roche-Guyon. Dzwonię do pana w sprawie wypadku.
RAYAN
Jakiego wypadku?!
RAPHAEL
Czy jest pan właścicielem samochodu o numerze rejestracyjnym F156****
RAYAN
Tak... O matko! Co się stało!!!???
RAPHAEL
Dostaliśmy doniesienie o wypadku przy La Roche Guyon. Gdy przyjechaliśmy na miejsce okazało się, że odbył się wypadek drogowy. Poszkodowani to młoda kobieta i młody chłopak...
RAYAN
Audrey... * wyszeptał imię swojej córki patrząc wciąż z niedowierzaniem przed siebie, był w zbyt wielkim szoku * Gdzie ona jest?!
RAPHAEL
W pobliskim szpitalu. Prosiłbym o jak najszybsze stawienie się do nas na komisariat, za chwilę wyśle panu adres w wiadomości SMS.
Ciemnoskóry nie baczył na jego słowa, musiał jak najszybciej działać. Wystarczyła chwila by wybiegł na zewnątrz i skierował się taksówką w stronę dworca. Musiał jak najszybciej wydostać się z Paryża. To nie mogła być prawda! Nic nie wiedział i były to najtrudniejsze chwile w jego życiu...
Kilka godzin później...
Rayan wraz z komisarzem Raphaelem dotarł do szpitala gdzie zostały przewiezione ofiary wypadku. Siostra w recepcji skierowała ich do gabinetu doktora Adriena.
RAPHAEL
Doktorze... To pan Zaidi. Ojciec dziewczyny z wypadku. Może nam pan coś więcej powiedzieć.
ADRIEN
No cóż... Nie mam dla pana, panie Zaidi zbyt dobrych wieści. Chodźmy do mojego gabinetu.
RAYAN
Najpierw chce ją zobaczyć. Gdzie jest Audrey?!
ADRIEN
Jest na bloku operacyjnym. Proszę panie Zaidi... Musi pan zachować zimną krew.
* poszli do jego gabinetu *
RAYAN
Niech pan mówi...
ADRIEN
Więc... Jak już mówiłem, nie mam dla pana dobrych wieści. Wypadek nie był dość tragiczny, jednak niefortunny dla kierowcy, czyli pana córki. Jej pasażer miał więcej szczęścia i skończy się na siniakach i złamanej ręce. Zaś jeśli chodzi o dziewczynę... Zaledwie parę chwil temu otworzył się krwiak i musieliśmy podjąć szybką decyzję o operacji w celu ratowania jej życia. Ma zbity bark i złamaną prawą nogę, które nie zagrażają jej życiu, jednak martwię się o jej głowę. Gdy tylko skończy się operacja będziemy wiedzieli co dalej.
RAYAN
Czyli mam siedzieć i czekać, kiedy ona tam walczy o życie?!
ADRIEN
Niestety tak. Przykro mi panie Zaidi. Teraz muszę pójść sprawdzić stan drugiego poszkodowanego.
RAYAN
Ma pan na myśli Feliksa?
RAPHAEL
Niestety... po wyciągnięciu dzieciaków z samochodu, zajął się on ogniem i praktycznie wszystkie dokumenty uległy zniszczeniu. Jakimś cudem jednemu z naszych policjantów udało się znaleźć fragment niezniszczonego dowodu rejestracyjnego i nasza centrala namierzyła pana. Wówczas wszystko by się wydłużyło. Ma pan może jakiś kontakt do jego rodziny.
RAYAN
Będę miał, jeśli moja żona w końcu odbierze ode mnie telefon. * nagle zabrzmiał dzwonek *
RAPHAEL
To ona?
RAYAN
Nie, jakiś nieznany numer. Halo?
ALEXY
Cześć Rayan, jesteś może zajęty.
RAYAN
Alexy... Zmieniłeś numer komórki?
ALEXY
Tak. Ostatnio. Jest ze mną Serena i chce z tobą pogadać...
RAYAN
To dobrze. Bo ja też chciałem z nią porozmawiać.
ALEXY
W takim razie ci ją daje. * dało się słyszeć trzask * Masz... twój mroczny książę na lini... * dało się słyszeć w tle *
SERENA
Halo?
RAYAN
Możesz mi łaskawie powiedzieć, czemu nie odbierasz ode mnie telefonu?! * był wkurzony i to na maksa *
SERENA
Zostawiłam telefon w aucie i ...
RAYAN
W naszym samochodzie? A właśnie... możesz mi powiedzieć co Audrey robiła w w La Roche-Guyon?!
SERENA
Skąd o tym wiesz?
RAYAN
Teraz to nie ważne. Ważne jest to co się teraz dzieje.
SERENA
Co się stało?
RAYAN
Ona i Feliks mieli wypadek. Są w szpitalu. Właśnie tu jestem.
SERENA
Co? Jaki wypadek! W jakim są stanie?
RAYAN
Feliks dobrze, zaś z Audre jest gorzej.
SERENA
Powiedz mi gdzie to jest, jadę do ciebie. * rozłączyła się *
RAYAN
Serena! Rozłączyła się. * dość szybko wpisał adres szpitala w wiadomość SMS i schował telefon do kieszeni spodni *
RAPHAEL
Więc...
RAYAN
Dzwonił ojciec Feliksa. Moja żona zostawiła telefon z aucie w którym mieli wypadek. Dlatego nie odbierała. Powiedziała, że tu przyjadą.
ADRIEN
Rozumiem. Teraz pozostaje tylko czekać.
Kilka godzin później...
Rayan siedział pod salą operacyjną czekając na werdykt lekarzy. Bał się jak nigdy. Tam o życie walczyła jego córka. Jego jedyne dziecko. Nie mógł jej stracić... Nie mógł! Nie przeżył by tego. Serena również. Pamiętał jakby to było wczoraj, kiedy dowiedział się o tym, że zostanie ojcem.
Dziewiętnaście lat temu...
Serena chodziła podenerwowana po mieszkaniu. Jak mogło do tego dojść! Jak! Nie mogła uwierzyć, że mogła postąpić tak niemądrze jak Roza. Ludzie... To nie pora na szukanie winnego. Jednak, jak miała powiedzieć o tym Rayanowi. Dobrze, że był dzisiaj w pracy. Od kilku dni źle się czuła i podejrzewała u siebie grypę. Nawet wzięła urlop w pracy by zostać w domu i się wykurować. Na szczęście udało się wybić dla jej narzeczonego pomysł z głowy by został wraz z nią. Zaledwie półtora roku temu udało jej się obronić swoją pracę magisterską a od roku, była zaręczona z swoim sexi, byłym wykładowcą Rayanem. Gdy w końcu skończyła naukę na uniwersytecie nic dziwnego było, że zaczęła się z nim pokazywać aż w końcu ujawnili się jako ... narzeczeni. To zdawało się rozwiązywać sprawę dla ludzi którzy mogli by ich wziąć na języki. Uczelnia też nie miała tu nic do gadania. Oficjalnie nie była już ich studentką a poza nią miała prawo do każdego związku zwłaszcza, że była dorosła. Nie było tego złego co by na dobre nie wyszło. Chociaż jej rodzice do dziś nie wiedzą o tym, kto będzie ich przyszłym zięciem. Wiedzą, że się zaręczyła, jednak nie wiedzą z kim. A teraz jeszcze to. Nie no... Coś czuła że u jej ojca włączy się opcja bycia terminatorem. Swojej matki nie obawiała się. Ale teraz... Jak ma mu to powiedzieć?
RAYAN
Mogę wiedzieć czemu chodzisz po mieszkaniu zamiast leżeć?
SERENA
Rayan! * podskoczyła przestraszona * Nie strasz mnie tak.
RAYAN
Przepraszam, a teraz... Do łóżka. * nachylił się i wziął ją na ręce i położył ją na łóżku *
SERENA
Nie traktuj mnie jak dziecka...
RAYAN
Muszę, skoro czasami się tak zachowujesz i nie dbasz o swoje zdrowie. Byłaś dzisiaj u lekarza. I co powiedział?
SERENA
Eh... Przepisał mi lekarstwa i muszę je brać. Na pewno po nich mi przejdzie. Nie masz się czym martwić.
RAYAN
Cieszę się. * posłał jej uśmiech * Chodź muszę przyznać, że nędzna z ciebie kłamczucha.
SERENA
Słucham?
RAYAN
Mówię o tym. * pokazuje jej pozytywny test ciążowy *
SERENA
Skąd go masz?!
RAYAN
Musiał ci jakoś wypaść bo znalazłem go koło kosza na śmieci.
SERENA
Od dawna wiesz?
RAYAN
Od wczoraj.
Odwróciła się do niego plecami. Było jej wstyd. Nie chciała by tak to wyszło.
SERENA
I co? Jesteś zły?
RAYAN
Jak najbardziej... Ale... Na to, że milczysz. Nie na ciebie głuptasie. * położył się koło niej i przyciągnął dziewczynę do siebie kładąc dłoń na jej płaskim brzuchu * Więc... Teraz powiesz mi o wszystkim? * spytał delikatnie całując jej szyję. *
SERENA
Yhmm.... Byłam dziś tak na prawdę u ginekologa. To dopiero trzeci tydzień. Nie gniewasz się na mnie?
RAYAN
Dlaczego? Jestem przecież szczęśliwy. Nawet nie wiesz jak bardzo wczoraj byłem w szampańskim humorze gdy skojarzyłem fakty.
SERENA
Dlaczego więc nic nie mówiłeś?
RAYAN
Czekałem aż sama mi powiesz. W końcu na tym opiera się związek. Na zaufaniu. A ja ci ufam.
SERENA
Obiecuje... Żadnych więcej kłamstw.
RAYAN
Ja również.
SERENA
Jak myślisz... To chłopiec czy dziewczynka?
RAYAN
Jeśli dziewczynka, to oby nie była z niej druga mama.
SERENA
Hej!
RAYAN
No co? Jakbym miał wtedy was obie upilnować?
SERENA
Niezwykle pan zabawny panie Zaidi.
Rayan uśmiechnął się na jej słowa i zaczął ją łaskotać. Przekomarzali się tak przez większą część wieczora. Zaledwie dziewięć miesięcy później urodziła się Audrey. To był najszczęśliwszy dzień jego życia. Ze względu na ciążę Sereny jeszcze przez narodzeniem Audrey, wzięli ślub cywilny a pół roku po jej urodzeniu odbył się ślub kościelny i wesele. Pamiętał ten okres bardzo dobrze. Po raz pierwszy był szczęśliwy tak bardzo i patrzył śmiało w swoją przyszłość.
Teraźniejszość...
Patrzenie jak jego córka dorasta było dla niego wspaniałym okresem. Widział wiele razy jak się zmieniała by stanąć jako prawie dorosła na uniwersytecie. Nie chciał by tak szybko dorosła i zachowywał się czasami zbyt nadopiekuńczo. Jedyne co teraz chciał by wyszła z tego cała i zdrowa. Wrócą wówczas do domu jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło. Nagle lampka świecąca nad drzwiami sali zgasła. To chyba nadszedł koniec. Z sali zaczęli wychodzić ludzie. Podszedł szybko do głównego doktora.
RAYAN
Panie doktorze... Co z moją córką?
DOKTOR
Rozumiem, że to pan jest ojcem tej dziewczyny. Muszę przyznać, że wypadek okazał się dla niej dość skomplikowany. Na szczęście udało się powstrzymać najgorsze, jednak nie wszystko jest jednak przesądzone. Dzisiejsza noc będzie decydująca. Proszę być przygotowanym na wszystko. * położył dłoń na ramieniu Rayana w geście wsparcia i po chwili odszedł *
Mężczyzna opadł na siedzeniu czując się bezradny. Nie umiał już powstrzymywać opanowania. Wybuchnął szlochem. Po raz pierwszy od dawna był tak bezradny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top