11. Życie to nie teatr

Maddy dość szybko narzuciła na siebie bluzkę, próbując doprowadzić do ładu swoje potargane włosy. Nie zwracała uwagi na Nathana, który deptał jej po nogach.

NATHAN
Daj, pomogę ci.

MADDY
Obejdzie się!

NATHAN
O co jesteś taka zła?

MADDY
Może oto, że robiłeś mi nieprzyzwoite rzeczy w sali wykładowej i przyłapał nas wykładowca.

NATHAN
Jakoś nie słyszałem byś narzekała.

MADDY
Szkoda, żeś teraz taki mądry.

NATHAN
Oj... nie strzelaj mi tu focha słodka diablico. Na pewno dzięki temu urozmaiciłem twój wieczór.

MADDY
Jesteś niemożliwy aniele!

NATHAN
Dokąd idziesz?

MADDY
Na dziedziniec. Tam przynajmniej będziesz trzymał łapy przy sobie.

NATHAN
To ciekawe... Tak bardzo chcesz eksponować swoją szyję?

MADDY
Moją szyję? Co? * dość szybko pobiegła do pobliskiej damskiej toalety i spojrzała w wiszące lustro * Nie... Nie! Coś ty zrobił?!

NATHAN
To się chyba nazywa malinka.

MADDY
Doskonale wiem co to jest kretynie! Zrobiłeś to specjalnie!

NATHAN
Wiesz co? Trochę kolorujesz. Nie tylko ja brałem udział w tym.

MADDY
Nie oto mi chodzi idioto! W sobotę przyjeżdżają moi rodzice a to tak szybko nie zejdzie!

NATHAN
Twoi... Co?

MADDY
Moi rodzice. Rozmawiałam z nimi dzisiaj rano. A teraz dzięki tobie będę musiała szukać tysiąca wymówek.

NATHAN
Skoro wujek Kastiel przyjeżdża to może bym was odwiedził? * spytał lekko unosząc brew *

MADDY
Życie ci nie miłe ośle!

NATHAN
Przecież tylko żartuje. * zaśmiał się * Masz może gumkę do włosów?

MADDY
Mam ale co chcesz....?

Blondyn wziął do ręki gumkę i delikatnie zaczął rozczesywać jej włosy palcami. W końcu przełożył wszystkie na jedną stronę lekko związując je przy końcu gumką.

NATHAN
Proszę... Teraz nikt nie powinien zauważyć.

MADDY
Dzięki...

NATHAN
Nie zasłużyłem na nagrodę?

MADDY
Myślę, że dostałeś dzisiaj już wystarczająco... * odwróciła się i pobiegła w stronę dziedzińca, zostawiając go skołatowanego *

***

LUKA
Więc... od dawna mieszkasz w tym mieście?

Luka i Audrey siedzieli na ławeczce na uboczu, zdala od ciekawskiego wzroku kogokolwiek. Zresztą trwałą zabawa i kto by się nimi teraz przejmował.

AUDREY
Odkąd tylko pamiętam. Właściwie całe życie. A ty skąd jesteś?

LUKA
Jestem... jakby to powiedzieć... Z dość daleka. Do tej pory studiowałem w innym mieście, ale ta uczelnia mnie jakoś lepiej skusiła.

AUDREY
Doprawdy? Sama do niedawna cały poprzedni rok spędziłam po drugiej stronie kraju, ale wróciłam. Po prostu to miasto mnie już pochłonęło całkowicie i już nie wypuści.

LUKA
Mój tato mówił kiedyś podobnie... Jednak życie bywa skomplikowane.

AUDREY
Kim właściwie jest twój ojciec? Bo mojego niestety znasz.

LUKA
Wolę o nim nie mówisz. Przepraszam cię.

AUDREY
Nie. To ja nie powinnam pytać. Sorki.

LUKA
Nic się przecież nie stało.

* posłał jej delikatny uśmiech, na co ona uśmiechnęła się szeroko *

AUDREY
Nie powinnyśmy poszukać reszty?

LUKA
Jeśli tego chcesz. * powłóczył za nią nogami *

W tym samym czasie...

Do drzwi domu Maddy od chwili dzwonił dzwonek.

MĘŻCZYZNA#1
Cholera! Czemu nie otwiera... * wziął do ręki swoją komórkę by jeszcze raz do niej zadzwonić, bezskutecznie *

POCZTA GŁOSOWA
Tutaj Maddy... Coś ważnego? Nagraj się.

Wkurzała go ta wiadomość, ale jeszcze bardziej to, że jego córka nie otwierała drzwi do jego mieszkania. Gdzie ona mogła być? Miał już dość czekania. Z ciekawości wszedł na teren ogrodu i znalazł zapasowy klucz w skrytce gdzie go zawsze chowali gdy tu jeszcze mieszkali. Wszedł do domu i usiadł na krześle czekając na powrót do domu córki marnotrawnej.

***

Mimo drobnego zamieszania na imprezie, Nathan odprowadzał właśnie Maddy do jej domu. Nie chciał by wracała po nocy sama. A zresztą... w życiu by jej samej nie puścił. Nie w takim stroju i nie po tym co wydarzyło się dzisiaj. Czuł jak ciągle jest mu gorąco a jego ręce delikatnie świerzbią go. Chciałby zrobić jakiś gest w jej stronę, ale boi się, że ta i tak delikatna atmosfera może w każdej chwili pęknąć. Jeszcze tylko kilka kroków, rzuci mu zwyczajne pożegnanie i zniknie za drzwiami domu. A on będzie się bił ze swoimi myślami przez resztę nocy. Spojrzał na dom przed sobą i doznał zdziwienia.

NATHAN

Zostawiłaś włączone światło?

MADDY

Hm? O czym ty mó... Jakim cudem?! * podbiegła szybko do drzwi by zobaczyć, że są otwarte *

NATHAN
Włamanie?

MADDY
Wątpię. Obawiam się mogę pewnie czegoś gorszego.

NATHAN
Swojego psychofana z teatrzyku z podstawówki?

MADDY
Daj mi już z nim spokój! On na prawdę był dziwny i wszędzie za mną chodził od tamtej sztuki bajkowej.

NATHAN
Nie dziwie mu się. Sam bym cię śledził, księżniczko.

MADDY
Wystarczy, ze robiłeś to przez całe moje życie.

NATHAN
A dzisiaj odkryłem jeszcze więcej... * zaczął jej szeptać do ucha gdy się nachylił prowokującą w jej stronę. * ... i nie mogę się doczekać by zobaczyć resztę twojego bladego ciała kołyszącego się pod moim w czułym geście rozkoszy. Wówczas nie będziesz w stanie oddać swym głosem tego co na prawdę będziesz czuła w tym momencie.... Ogniku... Ta malinka to tylko zapowiedź tego co cię czeka gdy w końcu dostanę w swoje ręce całą ciebie. Twoje ciało zapamięta mój dotyk już na zawsze.

Czuł jakie emocje wywołują na jej jego słowa. Zamknięte powieki, przyśpieszony oddech. Nawet nie wiedziała jaki stanowiła dla niego przyjemny widok.

NATHAN
Skoro tak reagujesz na moje słowa... To co dopiero będzie gdy przyjdzie czas na czyny... Dobrej nocy... * odsunął się do niej by odwrócić się i odejść w swoją stronę. Nie wiedział, że ktoś się im bacznie przygląda z okna *

MADDY
Dobrej nocy... * wyszeptała. *

Nie wiedziała czemu tak na nią działał. Czemu nie potrafiła mu powiedzieć, zrobić coś żeby przestał. Dzisiaj pozwoliła mu na zdecydowanie zbyt wiele. Bo przecież nie mógł wiedzieć, że nadal była dziewicą i wszystkie rzeczy przeżywa również mocno bo po raz pierwszy. Musiała jednak teraz szybko się opamiętać. Czekała ją rozmowa z najgorszym koszmarem Nathana, gdyby tego wieczoru gdyby trafili na siebie. Ze swoim ojcem.
Weszła do środka lekko się obawiając tego co może ja czekać.

MĘŻCZYZNA#1
Maddy...

MADDY
Cześć tato...

Mężczyzna podszedł do niej i mocno ją objął.

KASTIEL
Gdzie byłaś o tej porze.

MADDY
Jak to gdzie? Przecież dzisiaj miałam imprezę Halloweenową na uniwersytecie. Dlatego nie chciałam byście przyjeżdżali dzisiaj.

KASTIEL
Zapomniałem. Już myślałem, że ci coś się stało. 

MADDY
Nie masz się czym martwić. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. * posłała mu promienny uśmiech

Musiała szybko przeskoczyć z jednej skrajności do drugiej. Musiała otrząsnąć się po tym co przed chwilą się stało z Natem i udawać jakby wszystko było normalnie. Ale wcale nie było. Jednak jej ojciec nie mógł o niczym wiedzieć. Nie pochwalał nigdy jej przyjaźni z Nathanem. Jednak nic jej to nie obchodziło. Przyjaźniła się z kim chciała i nie ruszało ją to, że ich ojcowie się nienawidzili. Niech się nienawidzą. Ich życie, ich sprawy. Oni mają własne życie i chcą żyć je po swojemu. 
 
MADDY
A mama gdzie?

KASTIEL
Przyjechałem sam, bo byłem przejazdem w miasteczku. Wszystko u niej w porządku. Wiedziałabyś więcej gdybyś częściej do nas dzwoniła. 

MADDY
Oj tato... Czemu nie powiesz wprost, że się stęskniłeś. Przede mną nie musisz udawać. 

KASTIEL
Chciałabyś córeczko....

Ich słowne przepychanki w ich domu rodzinnym  były normą.  Zawsze miała dobre relacje z ojcem, chodź kością niezgody w ich dobrym imieniu zawsze był on. Ale czerwonowłosa to olewała. Nie chciała też niepotrzebnie psuć tego wieczoru. 

MADDY

Jestem jakoś zmęczona. Pójdę się chyba położyć. 

KASTIEL
Nie bronię ci, ale... Kim był ten blondyn który cię odprowadził?

* czuła się jakby ktoś oblał ją kubłem zimnej wody

MADDY
To... kolega z uniwersytetu. Studiujemy razem. * nie było to wielkie kłamstwo

KASTIEL
Rozumiem. Przynajmniej dałaś już sobie spokój Nathanem. 

MADDY
Taaak. Dobranoc * pocałowała go w policzek i szybko znalazła się w swojej sypialni

Była dosłownie między młotem i kowadłem. Jakiś cudem jej ojciec nie poznał w Nathanie jej Nata. Czyżby aż tak się zmienił? Przecież ona go od razu poznała. Ale trudno. Mogła tylko dziękować losowi, że się nad nią w tej chwili zlitował. 






Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top