Rozdział 27

P. O. V Polska

Poniedziałek.

Nowy tydzień, który prawdopodobnie też nie będzie należał do spokojnych. Czułem, że coś się stanie.

Obudziłem się przez budzik. Okazało się, że dzwonił mi już 8 raz. Mam ustawiony, że będzie powtarzał alarm co 5 minut dopóki go nie wyłączę. Byłem za bardzo spóźniony. Już z góry wiedziałem, że nie zdążę na czas.

Zacząłem biegać dookoła. Musiałem sie ogarnąć, zjeść śniadanie i przygotować rzeczy do pracy. Na całe szczęście, że posiłek już był gotowy i czekał na mnie. To ułatwiło sprawę i dodało mi kilka minut, bo musiałbym to przygotować, a trochę czasu mi to zajęłoby.

Po zjedzeniu śniadania zabrałem wszystkie potrzebne rzeczy. Plamka znowu nie chciała iść, więc zostawiłem więcej karmy. Zrobiłem to w pośpiechu, bo nie patrząc na zegarek byłem spóźniony.

Wyszedłem z domu i pojechałem do pracy. Po drodze nie było już żadnych trudności. Dopiero w firmie się pojawiły. Były to mniej więcej oczy z niewiadomego mi powodu skierowane na mnie. Szybko jednak dotarłem do windy i mogłem się przed nimi ukryć.

Zacząłem zastanawiać się nad powodem tej sytuacji. Niestety moje domysły były bardzo skomplikowane. Nie poddawając się wciąż nad tym myślałem. Doszedłem jednak do wniosku, że to bez sensu i tak inni mimo wszystko będą gadać. W życiu nauczyłem się, że muszę iść swoją drogą i nie patrzeć na innych, bo każdy ma swoją.

Dojechałem na najwyższe piętro. Wszedłem do biura, ale nikogo nie było. Żadnej żywej duszy. Zerknąłem na telefon. Zauważyłem, że dodano mnie do grupy firmowej na messengerze. Spojrzałem na osobę, która to zrobiła. Nie zdziwiło mnie to już, że był to Niemcy.

Następną wiadomością był SMS od mojego szefa. Zdziwiło mnie to, ale zaciekawiony wszedłem w nią.

Od Szef

Guten Morgen, Polen. Mam do ciebie prośbę. Mógłbyś przyjechać do mojego domu? Nie czuje się dzisiaj na siłach.

Zaintrygowało mnie to. Odkąd pamiętam Niemcy nie chorował albo nie pracował. Musiałem dowiedzieć się co się mu stało. Przy okazji może to być coś poważnego i potrzebuje opieki.

Do Szef

Coś się stało? Wyślij mi twój adres, bo nie jestem pewny czy dobrze go pamiętam.

Od Szef

Jestem chory, jak przyjedziesz to się dokładniej dowiesz. Już Ci wysyłam adres.

Drugi SMS był z miejscem zamieszkania Niemca. Okazało się, że pomyliłem ulicę i pojechałbym na inną. Na szczęście wysłał mi dokładną lokalizację dzięki czemu dojechałem szybko na miejsce.

Delikatnie się zmieniło. Wcześniej na podwórku nie było żadnego drzewka, a teraz są ustawione koło siebie. Idealnie się to zgrało. Zostały one posadzone po obu stronach chodnika od furtki do drzwi wejściowych. Szkoda tylko, że są jeszcze niskie, ale późniejszy efekt będzie niesamowity.

Zapukałem do drzwi. Nie usłyszałem pozwolenia na wejście, więc stałem na schodach. Po chwili poczułem jak mój telefon wibruje. Dostałem pozwolenie na wejście.

Wnętrze domu nie zmieniło się. Wiedziałem gdzie jest pokój Niemca, więc się tam skierowałem. Kiedy dotarłem tam to nieśmiało otworzyłem drzwi od pomieszczenia.

Na łóżku leżał Niemcy. Był przykryty ciepłą kołdrą i trząsł się z zimna. Na szafce nocnej miał herbatę, z której leciała para. Podszedłem do swojego szefa od razu. Bez przywitania położyłem dłoń na jego czole. Było zimne.

- Gdzie masz termometr? Zmierzę ci temperaturę i nie przyjmuje odmowy- powiedziałem to surowym głosem.

- Leży na stole w kuchni. Powinieneś go tam znaleźć- oznajmił z delikatną chrypą.

Wyszedłem z jego sypialni i skierowałem się w podane miejsce. Udało mi się znaleźć. Wziąłem go i wróciłem. Włożyłem go do ust Niemca i poszedłem chwilę odłożyć kurtkę. Cały czas w niej chodziłem i musiałem ją wreszcie zdjąć.

Kiedy wróciłem spojrzałem na termometr. Przedstawiał 38.6°C. Przygotowałem odpowiednie leki, które mogą mu pomóc. Wziął je bez problemu.

Niestety cały czas się trząsł. Spojrzałem czy mam ciepłe dłonie. Są one ciepłe, więc przytuliłem się do niego. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę co zrobiłem. Chciałem się odsunąć, ale było to niemożliwe. Niemcy pociągnął mnie na swoje łóżko i oplutl mnie rękami i nogami. Leżałem jak kloda. Nie wiedziałem co robić. Mam się ruszyć czy zostać w tej miłej pozycji.

Postanowiłem wybrać to drugie. Uczucie było przyjemne. Po paru minutach leżenia w tej pozycji usłyszałem ciche chrapanie.

Musiałem się stąd wydostać. Zacząłem odrywać się od niego powoli i ostrożnie. Kiedy udało mi się to zrobić to usiadłem na fotelu obok łóżka. Położyłem głowę na krawędzi posłania. Na całe szczęście było mi wygodnie. Chcąc nie chcąc zasnąłem.

~~~~~

Hej! Kolejny rozdział już jest. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze :*

GP.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top