Rozdział 25

P. O. V Polska

Udało mi się namówić Niemca na to, abym mógł wyjść z pokoju. Mimo wszystko pozwolił mi zrobić sobie wolne, ale odjedzie dopiero po 12.00. Nasze rozmowy przebiegały luźno, ale poranna sytuacja ze stalkerem, a potem z Niemcem.

Niedługo wszyscy pracownicy będą mieli dwa dni wolnego z powodu sprawdzenia wszyskich sprzętów. Postanowiłem wziąć wędki i je wyczyścić, aby spełniały moje oczekiwania.

Wyszedłem na dwór już w dziennym stroju, a nie w piżamie. Potrzebne rzeczy były w garażu. Kątem oka zauważyłem śpiącą Plamkę na fotelu. Wyglądała słodziutko, ale musiałem wziąć się do pracy. Wyjąłem wędki, mokre chusteczki i inne przedmioty.

Czyszcząc wędki musiałem układać jedną pomiędzy nogami. Sprawnie przesuwałem chusteczką po wędce. Z boku wyglądałoby to trochę dziwnie. Moje myśli się potwierdziły kiedy, nie przerywając mycia, spojrzałem się na taras.

Stał tam Niemcy. Przyglądał mi się ze zboczoną miną. Patrzyłem się to na swoje dłonią to na niego. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Szef patrzy się na ciebie, gdy kilka centymetrów od krocza czyścisz wędkę, która jest pomiędzy twoimi nogami. Dodatkowo ma zboczony uśmieszek i porusza brwiami w jednoznaczny sposób.

Nie wiedziałem co robić. Czy mam zatrzymać dłoń i udawać, że skończyłem? A może mam kontynuować i czekać na skutki? Z czystej ciekawości wybrałem drugą opcję. Nie patrzyłem już mu w oczy tylko skupiłem się na czyszczeniu. Nawet nie przyjmowałem do siebie dźwięków co było kompletnym błędem.

Poczułem oplatającą mnie rękę w pasie, która złapała mnie za dłoń, którą czyściłem przedmiot. Zaczął nią jeszcze bardziej poruszać. Dodatkowo czułem jego oddech na mojej szyi.

- Musisz to robić szybciej- wręcz zamruczał mi do ucha.

Zwolnij tempo, ale nie puścił mojej dłoni. Zacząłem szybciej nią poruszać po wędce. W myślach błagałem, abym wreszcie został puszczony.

- Dobrze~- uduszę go za ten głos.

Wyrwałem delikatnie swoją dłoń z jego. Wędka była już czysta, ale zdałem sobie z jednego sprawę. Były jeszcze 4, które do najczystszych nie należały. Niemcy stał cały czas w tym samym miejscu. Nie mam zamiaru powtarzać tego co było przed chwilą. Uchroniłem się przed tym dzięki dzwoniącemu telefonowi. Mój szef musiał go odebrać. Rozmawiał tylko chwilę, ale widać było, że był zdenerwowany.

- Wybacz Polen, ale muszę jechać pilnie do firmy. Potrzebują mojej pomocy oraz niezbędnych podpisów- powiedział to od niechcenia.- Mam nadzieję, że sobie poradzisz?-

- Oczywiście! Sam sobie ze wszystkim radę, nie martw się- oznajmiłem mu. Chcąc nie chcąc w moim głosie można było usłyszeć nutkę zawiedzenia.

- No dobrze. Narazie-

Podszedł chwilę do mnie. Pocałował mnie w czoło, a potem w obydwa policzki. Dopiero po tym odsunął się ode mnie i poszedł do wyjścia. Byłem w szoku i nie wiedziałem co zrobić. Było to z mojej strony nie miłe, ale stałem jak słup soli. Czułem nieopartą chęć krzyknięcia na niego z pytaniem o usta. ,,Przecież to twój szef! Ogarnij się!"- skarciłem się sam siebie w myślach.

Po kilku chwilach dostałem SMS'a. Spojrzałem na telefon. Nie tęskniłem zbytnio za tym numerem.

Od 537 190 347

Doberek kochaniutki. Nie trzymaj już tak żadnej rzeczy. Chcesz poznać moją prawdziwą tożsamość?

Wiedziałem, że będzie się za tym kryło coś mocniejszego. Postanowiłem jednak zaryzykować. W najgorszym razie zrezygnuje, ale mam nadzieję, że nie.

Do 537 190 347

Tak

Krótko, zwięźle i na temat. Nie chcę się rozpisywać, bo jestem bardzo ciekawy kto kryje się za tymi wszystkimi rzeczami.

Od 537 190 347

Tylko musisz zrobić wszystko co ci napiszę, jasne? Jeżeli tak to zaczynamy. Wybierz się w przeciągu 10 minut do centrum miasta. Czas start.

Przecież tam jest nawet samochodem 15 minut! Dodatkowo jest on w naprawie. Może będzie szybciej jeżeli użyję swoich skrzydeł? Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Delikatnie uwolniłem moje skrzydła. Mam nadzieję, że nie zrobią nic takiego jak było ostatnio, że spadłem. Wzbiłem się w powietrze.

Uczucie było niesamowite, ale nie na tym się skupiłem. Musiałem w szybkim czasie znaleźć się w wyznaczonym miejscu. Po drodze myślałem co lub kogo mogę spotkać.

Zauważyłem, że pod wpływem adrenaliny pobił rekord w szybkości. Wyraźnie czułem różnice. Byłem z tego zadowolony, ale musiałem mentalnie przygotować się na to co lub kto mnie spotka.

Kiedy doleciałem zacząłem się rozglądać. Zauważyłem na drzwie karteczkę. Było na niej napisane:

,,Wybierz się do parku, który jest niedaleko. Pamiętaj, obserwuję cię.

P. S. Dobry pomysł ze skrzydłami."

Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że on mnie musiał obserwować od samego początku. Przecież zauważyłbym gdyby jakąś osoba przyczepiła karteczkę gdy tu byłem. Mimo wszystko poszedłem do parku.

Byłem przygotowany na wszystko. Skrzydła dodatkowo dały mi możliwość ataku i ucieczki. Byłem spokojny, ale rozsądek wciąż kazał mi się zatrzymać, zrezygnować i wrócić do domu. Ja jak to ja musiałem iść dalej. Ciekawość przysłoniły moje zmysły.

Kiedy byłem na miejscu zauważyłem kolejną karteczkę. W porównaniu do poprzedniej była napisana przez długopis, a nie komputerowo. Pismo było schludne i średniej wielkości. Niektóre litery posiadały przedłużone i zwinięte linię. Chciałbym mieć takie pismo. Skupiłem się na treści wiadomości.

,, Kochanie, cierpliwości. Musisz jeszcze poczekać. Wybacz mi, ale ta zabawa w kotka i myszkę nie skończy się dzisiaj... "

Musiałem przeczytać dwukrotnie tą informację. Zawiedziony poleciałem do domu. W czasie drogi myślałem o tym wszystkim. Próbowałem połączyć jakieś fakty, ale miałem ich za mało i były niejednoznaczne.

Wszedlem do domu zgaszony. Chciałem się wreszcie dowiedzieć kim jest osoba, która mnie prześladuje. Sfrustrowany położyłem się na brzuchu na kanapie i zacząłem agresywnie uderzać pieściami w poduszki. Musiałem chwilę odpocząć po tych dzisiejszych wrażeniach.

~~~~~~

Bardzo, ale to bardzo dziękuję Wam za ponad 200 gwiazdek. Jesteście niesamowici ❤️

GP.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top