Rozdział 22

P. O. V Polska

Moje nadzieję spełzły na niczym. Kiedy wstałem z łóżka, zauważyłem porządek w moim pokoju. Dzień wcześniej panował tu kompletny chaos. Teraz ubrania zamiast leżeć na krześle są w szafie. Biurko, które wczoraj było w karteczkach miał teraz ładnie wszystko poukładane. Ogólnie rzecz biorąc można byłoby nazwać to innym pokojem. Musiałem przejść się kilka razy po nim, aby się upewnić w tym.

Zdziwiła mnie najbardziej jedna rzecz. Skoro ktoś tu był, to jakim cudem nie obudziłem się? Mimo tego, że czasem mam twardy sen to chyba usłyszałbym hałas w moim pokoju. Jednak ta noc jest temu przeciwna.

Wciąż zdziwiony poszedłem do łazienki, aby się ogarnąć. Kiedy już to zrobiłem zszedłem do kuchni. Nie dziwił mnie już widok niesamowicie przygotowanego jedzenia. Podczas konsumowania zacząłem chwilę myśleć. Musiałem wreszcie dowiedzieć się kto mnie prześladuje. Dodatkowo te wczorajsze karteczki.

Kiedy zjadłem to wziąłem wszystkie potrzebne rzeczy. Plamka nie chciała iść, co mnie zdziwiło. Nie zmuszając jej nasypałem jej więcej karmy. Mam nadzieję, że jej starczy. Wyszedłem z domu upewniając się, że wszystko wziąłem. Wpisując poprawnie już lokalizację firmy w nawigację, pojechałem tam.

Oczywistą rzeczą było to, że nikogo nie było. Niemca nie liczę, bo zaczynam myśleć, że on z firmy nie wychodzi, a nawet w niej mieszka. Nie zdziwiłbym się jeżeli byłoby to prawdą. Miałem duży wybór miejsc parkingowych. Na całe szczęście parking był oddalony od firmy przez co nie musiałem stawać pod czyimś oknem.

Wychodząc z samochodu wziąłem teczkę i inne przedmioty. Musiałem przejść przez ulicę. Na całe szczęście nie było ruchu, więc nie musiałem się zbytnio spieszyć. Wciąż budynek robił na mnie wrażenie. Dodatkowo widok z najwyższego piętra jest nieziemski. Kiedy słońce chowa się za horyzontem to niebo ma pomarańczową barwę i to się bardzo odznacza.

Wszedłem do firmy. Jedyny dźwięk to było zamykanie drzwi przeze mnie. Cisza była wręcz uderzająca. Pozwoliła mi chwilę się rozluźnić i pozwolić na przygotowanie się do ciężkiej pracy. Wsiadłem do windy i pojechałem na samą górę. Wszedłem do swojego biura, który dzielę z Niemcem.

Otworzyłem drzwi, ale nikogo nie zobaczyłem. Byłem lekko zdziwiony, bo myślałem, że Niemcy jest. Zawsze witał mnie tym uśmieszkiem. Zanim mogłem się za nim rozejrzeć to zostałem wciągnięty do biura. Drzwi, przez które wszedłem zamknęły się z hukiem. Ktoś mnie jeszcze na nie popchnął. Tyle rzeczy w ciągu kilku sekund. Sprawcą tego był Niemcy.

Jestem zdenerwowany na swój wzrost. Może to nieodpowiedni moment, ale chciałbym urosnąć. Nie chcę mieć jeszcze jednej sytuacji, gdzie osoba wyższa ode mnie kładzie przedramię nad moją głową, a drugą ręką w tali to już trochę przesada. Jeszcze dodatkowo przybliżył się do mojej szyi. Zaczął ją wąchać?

- Guten Morgen, Polen. Nowe perfumy?- spytał się pociągającym głosem.

Nie miałem jak odpowiedzieć. Zamurowało mnie to. Jednak dobrze trafił. Dzisiaj wziąłem sobie perfumy o zapachu cytrusów. Wcześniej miałem lasu. Tą zmianę można byłoby poczuć z daleka, a nie z takiego bliska.

- D-dzień dobry. Tak, mam nowe perfumy. Mam do ciebie prośbę. Możesz mnie puścić? Proszę?- zapytałem ze słodkimi oczkami.

- Daj mi chwilkę jeszcze tak postać- powiedział przyciągając mnie do siebie mocniej.

Mimo tego, że mi się to podobało, to chciałem się uwolnić. Zacząłem się wiercić. Nie chciał, abym wyszedł z jego ramion. Niestety pewne czułe miejsce nie zostało idealnie ukryte i spotkało się z moją nogą.

Od razu mnie puścił i delikatnie zaczął się zwijać z bólu. Wykorzystałem to i wybiegłem z biura. Niestety mam słabą kondycję i pecha. Co przez to rozumiem? Dywan chyba nie jest moim sprzymierzeńcem. Potknąłem się o niego. Leżałem jak długi na podłodze. Mając nadzieję, że jeszcze ucieknę zacząłem wstawać. Kolejny pech.

Niemcy szybko ogarnął się w sytuacji. Odwrócił mnie, abym leżał na plecach i złapał mnie za nadgarski. Obezwładnił je. Zaczął się jeszcze perfidnie uśmiechać. Byłem zdenerwowany na niego, a dodatkowo zawstydzony. Nie spodziewałem się nigdy takiej sytuacji, w której się teraz znajduje. Czyli: leżący ja na plecach, mój szef, który dociska moje dłonie do podłogi i siedzi na mnie okrakiem.

Zacząłem się ponownie wiercić, aby się uwolnić. Niestety moje próby spełzły na niczym. Przechylił się. Przyłożył swoją głowę do mojej szyi. Oddychając łaskotał mnie w szyję. Było to przyjemne. Przypadkiem zadrżałem i poczułem jak się jeszcze szerzej uśmiecha.

W pewnym momencie mnie puścił. Byłem mu za to bardzo wdzięczny. Wstał ze mnie i uwolnił moje ręce. Wyciągnął swoją dłoń, aby pomóc mi wstać. Kiedy ją złapałem to pociągnął mnie do przodu. Użył za dużo siły, bo znalazłem się w jego ramionach. Zanim cokolwiek zrobił szybko odszedłem od niego kilka kroków. Stał naprzeciw mnie. Po chwili doszedł do swojego krzesła i usiadł na nim. Cały czas nie tracił ze mną kontaktu wzrokowego.

Postanowiłem się wziąć do pracy. Podczas uzupełniania często czułem wzrok na sobie, a czasem łapałem z nim kontakt wzrokowy. Miałem mało do zrobienia, więc dosyć szybko się uwinąłem. Pożegnałem się szybko z szefem. Byłem skołowany dzisiejszym dniem. Dodatkowo była 17.30, więc nie było aż tak źle. Wchodząc i wychodząc z firmy czułem się tak, że jestem jedynym pracownikiem tej firmy.

Wracając do domu zacząłem rozmyślać nad tą sytuacją. Mam nadzieję, że nigdy się nie powtórzy. Byłem zdziwiony jednak moimi reakcjami. Nie wiem czemu, ale byłem jakby zadowolony z tego co się stało. Podobało mi się to, przez co mam załamanie swoim zachowaniem.

Dojechałem do domu. Nie sądziłem, że w nim bez mojej wiedzy rozpęta się III wojna. Dookoła latały pióra. Nawet jedno spadło mi na nos. Salon był biały, a podłogę zdobiły rozerwane materiały po poduszkach. W kuchni nie było lepiej. Szafki otwarte, a po podłodze wala się karma.

Mam nauczkę na przyszłość, aby zabierać zawsze psa do pracy. Chyba, że będzie mi się aż tak nudziło, że będę sprzątał cały syf w domu. Wątpię, że będę do tego chętny. Niestety musiałem uporządkować to wszystko. Było więcej niż sądziłem. Męczyłem się nad tym do 21.30. Potem ogarnąłem się do spania i się położyłem. Ze zmęczenia od razu zasnąłem.

~~~~~~

Hejka! Witam was w kolejnym rozdziale. Mam nadzieję, że się podobał. Dziękuję za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze :*

GP.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top