Rozdział 11
P. O. V Polska
Poniedziałek.
Dziś mogę już wrócić do pracy w firmie. Nie chodzi mi o to, że za tym tęsknię, ale jeżeli ktoś ma dosyć spore braki w godzinach lub uzupełnienionych dokumentach to jego przełożony ma obowiązek pomóc tej osobie. Niestety trafiłem na Niemca, bo on jest szefem działu, w którym się znajduję. Jeżeli wrócę do pracy w dosyć szybkim tempie i wyrobię się ze wszystkim to on nie będzie mógł mi w niczym pomóc lub ogólnie rzecz biorąc towarzyszyć mi.
Z takimi myślami leżałem w łóżku o 3.12. Za wczesna godzina jak na mnie. Mam jeszcze sporo czasu, więc wciąż leżałem w łóżku. Byłem zawinięty w kocyk układając się w kulkę. Niestety nie wyszła, ale Plamcia przyszła z pomocą i położyła się tam gdzie była pustka i uzupełniła kółko. W sumie wyglądało to jak małe gniazdko. Było mi bardzo ciepło i o dziwo bardzo wygodnie.
Na początku byłem rozbawiony. Z góry wyglądało to bardzo słodko. Dzięki ciepłu usnąłem.
Obudził mnie irytujący dźwięk. Po omacku zacząłem ręką szukać urządzenia. Kiedy go poczułem to uderzyłem w niego kilka razy. Przez chwilę była cisza, ale znowu rozległ się ten sam nurtujący dźwięk. Zirytowany spojrzałem na szafkę nocną. Budzik był wyłączony i widocznie nie wydawał z siebie nic. Zerknąłem na telefon. Powodem mojego delikatnego wkurzenia był stalker.
Od 537 190 347
Wstajemyyy
No wstaaawaaj
Pora na śniadanko
Wstawaj, bo się spóźnisz
Pobudkaaaa
Wstajesz?
Otwórz swe piękne oczy
Obudź się
Kochanyy
Wstajemy
Malutki :*
Wstań, bo się spóźnisz
Czemu męczysz ten biedny budzik? Przecież nic ci nie zrobił?
Wstań, przecież nie śpisz
Spóźnisz się
Zobacz na zegarek kochanie
Natychmiast to zrobiłem. Zszokowany wpatrywałem się w niego dobre kilka sekund. Wskazywki pokazywały 12.34. Szybko wypadłem z łóżka, jednak nie przewidziałem jednej rzeczy. Byłem wplątany w koc i kiedy wręcz wyskoczyłem z łóżka to poślizgnąłem się i wyłożyłem się jak długi na podłodze. Zirytowany położyłem brodę na podłodze i wydałem bliżej niezidentyfikowany dźwięk z siebie.
Podniosłem się i zacząłem szybko się przebierać. Wybiegłem z domu nawet nie robiąc sobie śniadania. Kiedy byłem na dworzy to było ciemno. Spojrzałem na telefon w dłoni. Zegarek pokazywał 4.12. Pod godziną zauważyłem kilka powiadomień o nieodczytanych wiadomościach. Zdenerwowany wróciłem do domu. Swoje kroki skierowałem na łóżko. Szczeniak był rozłożony na swojej części, więc mogłem od razu wskoczyć na posłanie i przykryć się kocem.
Niestety nieustający dźwięk SMS' ów cały czas nie dawała mi pozwolić zasnąć to postanowiłem przeczytać je.
Od 537 190 347
O! Wstałeś!
Ałć, to musiało boleć.
Wybacz miiii
Przepraszam
Wybaczysz mi?
Ładnie proszę
Proszę
Nie chcę widzieć cię wkurzonego na mnie
Wybacz mi proszę
Masz chabry w wazonie ode mnie
Są one w kolorze twojej flagi
Ułożone są właśnie w jej postaci
Proszę
Wybacz mi
Zdziwiony jego wytrwałością odpisałem mu.
Do 537 190 347
Wybaczam, ale masz już nigdy tak nie robić, jasne?
Od 537 190 347
Jasne :)
Po tej wiadomości wróciłem do odpoczynku. Nie musiałem długo czekać na sen, bo przyszedł w ciągu niecałych 5 minut.
Obudził mnie już dźwięk budzika. Wstałem z ociąganiem. Spojrzałem na siebie w lustrze. Okazało się, że zasnąłem w ubraniach. Niestety musiałem je zmienić. Ubrałem pierwszą lepszą koszulę i spodnie. Z krawatem było najtrudniej. Nigdy nie lubiłem go wiązać, ale to było wymagane w pracy.
Zadowolony udało mi się wręcz perfekcyjnie założyć krawat. Zszedłem na dół z zamiarem zjedzenia czegoś. Już na schodach poczułem niesamowity zapach. Poszedłem za nim do kuchni. Na stole były różne potrawy. Zapachem, który mnie tu przywołał była mała pizza. Zauważyłem, że na środku stolika stoi wazon. W nim były chabry, które miały kolor biały i czerwony. Dodawały temu pomieszczeniu uroku. Prezentowały się ślicznie. Dla lepszego efektu położyłem je w salonie na stoliku. Zmiana miejsca była dobrą decyzją.
Wróciłem do kuchni. Kiedy jadłem pizze to w międzyczasie wsypałem swojej suczce więcej karmy. Nie będzie mnie kilka godzin, więc chciałem się upewnić, że powinno jej to wystarczyć. Kiedy skończyłem jeść pizze to Plamka odprowadziła mnie do drzwi. Pogłaskałem ją po główce i wyszedłem upewniając się, że domknąłem je.
Zwarty i gotowy ruszylem do pracy. Na szczęście nie było zbytnio korków, a mój stalker dodatkowo zrobił dla mnie jedzenie do pracy. To było bardzo miłe z jego strony, więc wysłałem mu wiadomość z podziękowaniami.
Kiedy dojechałem to wiedziałem, że czeka mnie masa roboty. Przygotowany na to ruszylem z podniesionym czołem przez cały budynek. Kiedy byłem już na korytarzu gdzie było moje biuro to musiałem zapukać do szefa. Po chwili usłyszałem proszę. Delikatnie zestresowany wszedłem do pomieszczenia.
- Guten Morgen, Polen. Tutaj masz dokumenty, które musisz dzisiaj uzupełnić, dobrze?- powiedział Niemcy wpatrując się we mnie.
- Tak- papiery były na biurku, więc skierowałem na nie wzrok.
Zauważyłem jedną rzecz. Czerwony płatek. Wziąłem jednak dokumenty i odszedłem do swoje biura. W nim czułem czyiś wzrok na sobie, ale byłem zbyt zajęty pracą. Udało mi się wyrobić w dosyć krótkim czasie, bo o 15 skończyłem.
Przez chwilę zbierałem się w sobie. Musiałem mu to zanieść. Z małymi wątpliwościami ruszyłem do biura szefa. Zacząłem pukać w drzwi, ale nikt nie odpowiedział. Pomyślałem, że wejdę. Pomieszczenie było puste. Położyłem uzupełnione dokumenty i wziąłem jakąś pustą karteczkę. Napisałem na niej:
,, To dokumenty, które miałem dzisiaj oddać. Miłego dnia"
Przyczepiłem ją na sam szczyt stosu papierów. Odwróciłem się i wyszedłem z biura, a potem z firmy. Zadowolony szybkim skończeniem pracy wróciłem do domu. Wszystko byloby dobrze, gdyby nie to, że jakaś waza została rozbita. Winowajca patrzył się na mnie tymi słodkimi oczkami. Nie mogłem się na nią gniewać.
Zmęczony przyszykowałem sobie coś na szybko do zjedzenia i usiadłem na kanapie oglądając jakiś film w telewizji.
~~~~~
Witam! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Bardzo dziękuję za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze :*
GP.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top