Rozdział 4 Goliat

Nightcore - Titanium

-Persefona-

"Patrze na chłopaka zdziwiona, a on na mnie. Przecież człowiek nie może tu być! Kim jest więc ten mężczyzna?! Kiedy patrze na niego moje serce zaczyna szybciej bić. Kim on jest do cholery?! Dlaczego tak się czuje?! Nie mam czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo obraz rozmazuje się, a ja z powrotem jestem na nudnej lekcji biologi. Mam ochotę przywalić sobie w twarz. Dlaczego ZAWSZE jak dzieję, się coś ciekawego to muszę się budzi?! Ale najważniejsze pytanie..... Kim był ten chłopak i dlaczego tak zareagowałam na niego?"

Byłam całkowicie pochłonięta swoimi myślami, gdy nagle zauważyłam nauczyciela przy mojej ławce.

-Persefono! Nie wiem jakie zasady panowały w tamtej szkole, lecz w tej uczeń słucha nauczyciela!- Warknął. Podniosłam na niego leniwie wzrok.

-A ja nie wiem jakie zasady panują w tej budzie, lecz w tamtej za takie odzywanie się do mnie ludzie cierpieli.- Oznajmiłam wstając. Patrzyłam na niego wyzywająco. Nauczyciel chyba się zdziwił, bo cofnął się o krok. Widziałam jak uczniowie patrzą na mnie z zdziwieniem i podziwem, ale większa część z nich posyłała mi nadal wściekłe spojrzenia. Prychnęłam na to. Nauczyciel jednak nie zdążył nic powiedzieć, bo przez okno wpadła jakaś fioletowa fiolka. Mój wzrok tak jak i innych powędrował do niej. Nagle z fiolki zaczął się ulatniać zielony dym. Zauważyłam, że nie którzy uczniowie zaczęli kaszleć i zasypiać, a reszta- w której byłam ja i nauczyciel- zwyczajnie stała. Nie było po nas w ogóle widać by dym działał na nas w jakikolwiek sposób. Postanowiłam ukryć się i zorientować się o co w tym wszystkim chodzi. Przy pomocy swojej mocy ukryłam się w cieniu, przez co byłam niewidzialna i stworzyłam swoją kopie, która leżała na ławce. Niespodziewanie zalśniło białe światło, a ja poczułam jak mój brzuch robi fikołka. Ktoś nas teleportuje... Kiedy światło znikło, a ja odzyskałam ostrość widzenia zauważyłam, że jesteśmy w jakiejś sali gimnastycznej. Przy pomocy swojej mocy sprawdziłam jak daleko ktoś nas teleportował. Widząc jak blisko jest moja kopia domyśliłam, się że ta sala jest częścią szkoły. Nie zwróciłam zbytniej uwagi na wystrój całej sali, bo było to zbędne. Mój wzrok powędrował do nauczyciela i ludzi z mojej klasy. Przekręciłam oczami na widok trzech wymiotujących dziewczyn. No błagam przecież to nie było tak straszne. Nagle obok skupionego nauczyciela pojawił się czarny dym. Nauczyciel cofnął się o krok. Z dymu wyłonił się człowiek.... Niech mnie kulę biją! Przecież to on! Dowódca tych potworów- Goliat. To on jedenaście lat temu zaatakował mnie na tym cmentarzu! (Teraz mam 18 lat) Dzięki niemu wiem o swojej mocy! Zazgrzytałam zębami. Goliat, coś ci obiecałam tamtego dnia. Pamiętam tamtą chwilę jakby było to wczoraj.

Retrospekcja

Po tym małym pojedynku podeszłam do leżącego bruneta o dziwnych pomarańczowych oczach. Pochyliłam się nad nim i zlustrowałam jego twarz wzrokiem. Na twarzy miał parę zadrapań. Brunet usiadł na ziemi, a ja natychmiast od niego odskoczyłam.

-To jednak ty. Ta, która narodziła się ostatnia. Ta, której poszukuje bez wytchnienia.- Mówiąc to zaczął kręcić głową, a ja tupnęłam nogą podirytowana.

- Nawet nie wiesz jak ważna jesteś Persefono...- Szepnął po czym zaczął się rozmywać w powietrzu. Próbowałam go złapać, lecz moje ręce przechodził przez jego ciało jakby był duchem.

-Kiedyś się spotkamy Goliacie i tego właśnie dnia twoje życie się zakończy!- Krzyknęłam w jego stronę. Powietrze przeciął jego śmiech.

-Niech tak będzie Persefono! Lecz pamiętaj ja też będę się przygotowywać tej walki!- Krzyknął nim jego ciało całkowicie znikło. Zacisnęłam ręce w pięści i przysięgłam sobie, że następne nasze spotkanie zakończy się jego śmiercią, a ja zawsze dotrzymuje złożonych obietnic.

Koniec retrospekcji

Zacisnęłam dłonie w pięści. Miałam zamiar spełnić obietnice, lecz pierw posłucham po co on tu się pojawił. Goliat postawił krok w kierunku nauczyciela.

-Och! Posejdon, jak my się dawno nie widzieliśmy!- Przywitał się z nim jak z starym przyjacielem. Co tu się odpierdziela?!

-Jak dla mnie za krótko Goliacie. Jak ci się udało uciec z Tartaru?- Zapytał chłodno Posejdon. Tartarze?! Przecież to nie mitologia grecka do kurwy! Nagle w ręce mojego nauczyciela pojawił się złoty trójząb. Wytrzeszczyłam na to oczy. Czyli, że co? Te wszystkie mity o Mitologi Greckiej to prawda? Jeśli tak to kim w takim razie jestem?! Przecież ja mam władze nad śmiercią, a córką boga na stówę nie jestem! Ale w takim razie kim jest Nina i jej mama? I czy w ogóle wiedziały o tym?! Masa pytań pojawiła się w mojej głowie, lecz ja nie znałam na nie odpowiedzi. A to irytowało mnie jak mało co. Nagle usłyszałam śmiech Goliata.

-Głupi Posejdonie, ten twój widelec nie przebije się przez tarcze z śmierci i życia. A osoby, która mogła by to zrobić obok ciebie jakoś nie widzę.- Na ostanie zdanie Goliat zaczął się rozglądać po otoczeniu. Widać jego słowa zdenerwowały Posejdona, bo ten zacisnął dłoń na trójzębie. Woda, która nie wiadomo kiedy i skąd się pojawiła, zaczęła atakować Goliata, a ten się tylko śmiał. Nagle machnął ręką, a obok niego pojawiło się pięcioro łuczników. Pięć łuków zostało wycelowanych w Posejdona.

-Ojcze! Uważaj!- Krzyknęłam jakaś niebiesko włosa dziewczyna. Chciała podbiec to swojego ojca, lecz powstrzymały ją przed tym ręce jednego z potworów. Zauważyłam, że każdy uczeń został unieruchomiony przez  podwładnych Goliata.

-Wygrałem! Pokonałem jednego z trzech władców!- Krzyczał jakby wygrał w totolotka. Mentalnie przywaliłam sobie w głowę.

~Debilu on nadal żyje!- Pomyślałam.

-Ach... Do mojej pełnej wygranej brakuje jeszcze tylko twojej głowy, władco oceanów.- Warknął z psychopatyczną miną. Niespodziewanie Goliat machnął niedbale dłonią, a łucznicy naciągnęli cięciwę. Posejdon utworzył wokół siebie wodną tarcze. Mimo to wiedziałam, że strzały ją przebiją. Nie wiem jak tego dokonali ale czułam w tych strzałach moc podobną do mojej. Nie wiem może powinnam nazwać to mocą Hadesu? Grr.... Przez tych debili mam mętlik w głowie! Po chwili strzały wystrzeliły, a ja nie myśląc ani chwili dłużej pojawiłam się przed swoim nauczycielem. Wystawiłam rękę do przodu i utworzyłam tarcze. Kiedy strzały spotkały się z nią, zapłonęły czarnym ogniem.

-Persefona?- Zapytał zdziwiony nauczyciel, lecz ja nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w Goliata, a on we mnie. Nagle na jego twarz wpłynęło przerażenie.

-To ty?- Zapytał drżąc. A ja zaśmiałam się.

-Tak, Goliacie. To ja, dziewczyna której jedenaście lat temu pomogłeś odkryć moc.- Odpowiedziałam, a Goliat cofnął się o krok w tył. Czułam od niego smród przerażenia.

-Co ona robi?! Przecież on ją zabije?! Tu trzeba Hadesa!- Rozniósł się krzyk ludzi z mojej klasy. Nagle obok mnie pojawił się nauczyciel.

-Jak to możliwe?- Zapytał wykazując dłonią na drżącego z strachu Goliata.

-Goliat wie, że ze mną nie ma szans. Zresztą jego sługi też nie mają.- Odpowiedziałam, a przywódca potworów  jakby odzyskał swoją pewność siebie.

-Nawet ty nie przebijesz naszej tarczy!- Syknął, a ja zaśmiałam się.

-Głupi! Jestem Persefona, Pani śmierci i życia!- Syknęłam pstrykając w palce. W powietrzu zagrzmiał huk tłuczonego szkła, a na ziemie spadły odłamki ich bariery. Patrzyłam na niego znudzonym wzrokiem.

-Jak ona to zrobiła?!- Zapytał ktoś. Czułam na sobie spojrzenie nauczyciela. Wiedziałam, że zażąda wyjaśnień lecz ja nie muszę mu ich udzielać.

-Jak ty to?!- Zapytał, a ja pokręciłam przecząco głową.

-Goliat, przecież wiesz, że władam życiem i śmiercią, a połączenie tych dwóch rzeczy jest wręcz banalne.- Oświadczyłam, a w nim się aż zagotowało. Uniosłam dłoń do góry, jakbym kogoś dusiła. Po chwili do góry unieśli się wszyscy jego podwładni. Dusili się. Czułam jak uchodzi z nich życie. Słyszałam jak uczniowie podbiegli do Posejdona.

-Ojcze!- Krzyknęła jakaś dziewczyna.

-Mary! Jak dobrze, że nic ci nie jest!- Krzyknął nauczyciel.

-Wuju, kim ona jest?- Zapytał jakiś chłopak.

-To ona. Przeznaczona Hadesa.- Odpowiedział pewnie, a ja niezbyt wiedziałam o co mu chodzi. Martwe ciała potworów upadły na ziemię z hukiem. Postawiłam krok w kierunku Goliata.

-Wiesz co, Persefono? Ja chyba będę się zbierać.- Oznajmił i zaczął się wycofywać jak tchórz.

-O nie. Nie pamiętasz co ci obiecałam jedenaście lat temu?- Zapytałam, a on pokręcił przecząco głową.

-Przysięgłam, że przy naszym kolejnym spotkaniu zginiesz.- Oświadczam, a on przełyka głośno ślinę. Macham niedbale ręką, a pod jego nogami rozstępuje się ziemia.

-O-Ona otworzyła bramy Hadesu!- Piszczy jakaś dziewczyna. Goliat wpada do dziury, lecz łapie się dłonią krawędzi.

-Ha Ha Ha! Już byłem w Tartarze i jak widzisz uciekłem!- Syczy, a ja mu potakuje.

-Wiem i dla tego dostaniesz ode mnie mały prezent.- Pstrykam w palce, a jego ciało obwiązuje czarny łańcuch z kłódką w kształcie róży. Widzę jak łańcuch parzy Goliata w skórę.

-To krwawa róża...- Szepczę Posejdon.

-NIE!- Krzyczy Goliat nim pochłania go otchłań. Padam na kolana zmęczona. Nigdy nie otworzyłam tego otworu w ziemi, nigdy nie dałam nikomu takiego łańcucha! Zmęczenie ogarnęło moje ciało, a ja odpłynełam do krainy Morfeusza. Jak tylko się obudzę zażądam wyjaśnień! Od matki, Niny i Nauczyciela! I o co w ogóle mu chodziło, że jestem jakąś tam przeznaczoną?!

CDN

Co uważacie o rozdziale? Ciekawe czy Posejdon powiadomi Hadesa, że znalazł jego przeznaczoną? No dobra to do kolejnego kochani!


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top