Rozdział 27 Ja nigdy się nie poddaję

  Nightcore - Karuzela  

— Persefona —

Przemierzałam pustynię, a mijający mnie ludzie spoglądali na mnie jak na wariatkę. Cóż, wcale się im nie dziwię. Przecież nie na co dzień widząc dziewczynę, która spaceruję sobie po pustyni, jakby nie oddziaływała na nią temperatura powietrza. Muszę przyznać, że Afryka jest pięknym krajem, lecz widok głodujących dzieci, bądź walczących ze sobą ludzi, sprawia, że odczuwam smutek i gniew. Ludzie z tego samego kraju zabijają się nawzajem i to dlaczego? Dla zwykłej chęci udowodnienia innym swoich racji. To głupie... — stwierdziłam, teleportując się do najbliższego miasta. Chciałam kupić sobie coś do picia, bo zwiedzając trochę się zmęczyłam. Wylądowałam w jednym z zaciemnionych zaułków — gdybym pojawiła się w centrum zapewne wzbudziłabym niepotrzebną do niczego panikę. Otrzepałam się z niewidzialnego kurzu i postawiłam krok — wychodząc na słońce. Aresowi zapewne się tu podoba... Przecież on kocha spory i wojny. Ciekawe co się z nim stało kiedy były pod „opieką" Hadesa? Pokręciłam przecząco głową. Po co ja myślę o tym dupku?! — Hadesie. Jest tylko egoistą, który myśli tylko i wyłącznie o sobie! Czy on w ogóle wie co oznacza kochać kogoś? Po moich policzkach spłynęły łzy, które szybko starłam. Nie wiem co mi się stało, ale jestem jakaś taka słaba. Dlaczego jest mi przykro na myśl, że jestem dla niego tylko zabawką? Pff... Musze być silna! Ja mu jeszcze pokaże, że nie jestem niczyją własnością. Nagle poczułam czyjś dotyk na moim ramieniu. Spojrzałam w tamtą stronę, a moim oczom ukazała się staruszka ubrana w łachmany.

— To ty prawda? — zapytała chrapliwym głosem. Spojrzałam na nią zdziwiona.

— Niech pani wybaczy, ale ja nie wiem o czym pani mówi — oznajmiłam, oddalając się od niej o jeden krok. Szare oczy kobiety zabłysnęły czymś dziwnym. Wystawiła w moim kierunku dłoń.

— Jesteś Persefona, małżonka Hadesa. — Rozdziawiałam usta. Skąd ona to wie?! Wydawało mi się, że jej głos był przesiąknięty obrzydzeniem. — Jesteś ludzką kobietą, która zostanie matką najpotężniejszego z bóstw... — wyszeptała z zachwytem, a ja zaczęłam się wycofywać.

Ta sytuacja jest wręcz przerażająca. Ta kobieta jest jakaś dziwna... Nie podoba mi się aura, która ją otacza. Oczy staruszki zabłysnęły niebezpiecznie. Postawiła krok w moją stronę, a niebo zaszło czernią. Ludzie na placu padali na ziemię, jakby martwi. Nie panikowałam, bo doskonale wyczuwałam ich — wciąż — bijące serce. Wokół nóg kobiety pojawił się krąg, promieniujący światłem. Zasłoniłam dłońmi twarz. Co się dzieję?! W chwili kiedy otworzyłam oczy ujrzałam kobietę o białych włosach. Wyglądała jak ludzka modelka. Jej — pomalowane czerwoną szminką — usta wykrzywiły się w złośliwym uśmieszku. Kobieta zaczęła krążyć wokół mnie, lustrując wzrokiem całe moje ciało. Od razu ustawiłam się w pozycji, gotowa w każdej chwili zaatakować. Białowłosa zachichotała, rozbawiona moją reakcją.

— Nie dasz radę ze mną walczyć — oświadczyła, oblizując wargi. — Jesteś boginią, lecz twoja prawdziwa moc się jeszcze nie przebudziła. — Kończąc swoją wypowiedź uniosła przed siebie dłoń, a je oczy zabłysły czerwienią. — Ja jestem zwykłą służką, lecz otrzymała błogosławieństwo samego Zeusa! — krzyknęła, atakując mnie czarnym czymś.

Uśmiechnęłam się kpiąco, po czym wystawiłam przed siebie dłoń — tworząc wokół siebie tarczę. A więc Zeus wysłała swoja służkę by mnie zabić... Interesujące. Ciekawe co on takiego planuję? Z westchnięciem przywołałam swój miecz. Broń bez najmniejszego problemu pojawiła się w mojej dłoni, a ja wzmocniłam uścisk na rękojeści.

— Nim cię zabiję, chcę wiedzieć po co tu przybyłaś i kim jesteś? — zażądałam, a ona udała minę urażonej.

— Jestem Pandora i nim się pojawiłaś to ja miałam zostać żoną Hadesa! — krzyknęła z bólem, a ja prychnęłam. A więc jest głupią, zazdrosną suką. Ach... Ile jeszcze kobiet w sobie rozkochałeś? Miecz w mojej dłoń zapłonął czarnym ogniem.

— Przybyłaś mnie zabić? — zapytałam, celując w nią ostrzem. Pandora wybuchła śmiechem.

— Nie, Zeus chcę cię niestety żywą — oznajmiła, pstrykając w palce. Z ziemi wyłoniły się — podobne do roślin — pędy. Bez jakichkolwiek problemów zniszczyłam je. — Zapytasz zapewne po co, prawda? — zapytała, uchylając się przed moim mieczem. Nie odpowiedziałam — kiwnęłam jedynie głową.

— Braciszek Hadesa, pragnie cię poślubić! — wykrzyknęła, dmuchając mi w oczy jakimś czarnym proszkiem.

Zaczęłam kaszleć i trzeć oczy. Co to za cholerstwo?! — pomyślałam, zbulwersowana. W chwili kiedy odzyskałam zdolność widzenia, Pandora stała przede mną i przystawiała mi do krtani sztylet.

— Zeus, nic nie mówił o tym, że nie mogę ci zafundować małej operacji plastycznej... — mruknęła, a ja poczułam jak coś ciepłego spłynęło mi po szyi. Mimo swojej pozycji nie miałam zamiaru się poddać. Jestem Persefona, bogini śmierci i ja nigdy się nie poddaję.

CDN

Oż ta Pandora! Kto chcę ją zabić? :D

(Data opublikowania tego rozdziału: 01.12.16r)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top