Rozdział 21 Weekend

Saint Seiya- Legend Of Sanctuary(Pegasus Fantasy)  (Polecam ten film)

— Hades —

Zostawiłem swoją ukochaną w naszej sypialni po czym poszedłem do swojego gabinetu. Tak się bałem, że ją straciłem... Nie wiem co bym zrobił, gdyby coś się jej stało. W wspomnieniach dalej miałem jej nieruchome ciało i bladą skórę. Do końca swego istnienia będę pamiętał chwilę, w której mogłem ją stracić. Zeus chciał z niej zrobić boginię, lecz nim to uczynił coś się stało. Potarłem swoje czoło. Pamiętam dokładnie to światło. Wyglądało to tak jakby ktoś z dawnych bóstw uczynił ją boginią. Jednym ruchem dłoni przeniosłem się do swojego gabinetu i opadłem na swój fotel. Wróciłem myślami do chwili, w której Persefona miała zostać dopuszczona do grona bóstw. W chwili kiedy miało się to stać rozbłysło światło.

Retrospekcja:

Siedziałem na swoim tronie zdenerwowany. Dlaczego to tak długo trwa?! Ile można szukać jakiś głupich ziół?! Moja żona umiera ten narcyzowaty głąb nawet nie raczy się pośpieszyć. Nagle do pomieszczenia wraca Zeus, w dłoniach trzymając jakiś woreczek. Wstaję, podchodząc do niego.

— Wyjaśniając w tym worku, nasz ojciec pozostawił proszek dzięki, któremu można uczynić kogoś bóstwem. — Wyjaśnił, a ja zacisnąłem zęby zniecierpliwiony.  Wystawiłem dłoń, oczekując, że ten bałwan da mi go. Zeus zrobił jednak całkowicie inaczej. Postawił krok w kierunku Persefony, lecz ja zagrodziłem mu drogę.

— Nie. Zaprzeczyłem. Ja chcę to zrobić. Ziemia pod moimi nogami zadrżała, lecz ja się tym nie przejmowała. Moja księżniczka jest w połowie martwa, lecz nie pozwolę by ktokolwiek inny zrobił z niej boginię, oprócz mnie.

Hadesie, nie bądź nie mądry. Oznajmił. Nic jej przecież nie zrobię. Jego słowa nie przekonały mnie. Wystawiłem dłoń do przodu oczekując, aż Zeus łaskawie odda mi woreczek. Władca Olimpu westchnął, kładąc mi w dłoniach to co uratuję moją ukochaną. Skinąłem głową, dziękując mu, po czym podszedłem do leżącej na kamiennym stole Persefony. Wiedziałem co mam zrobić. A dokładniej słyszałem co trzeba zrobić od Zeusa, pod czas naszej podróży na Olimp. Wziąłem głęboki wdech.

~ Dam radę. Pomyślałem z przekonaniem.

W chwili kiedy miałem zacząć wypowiadać słowa, rozbłysło światło, a ciało Persefony przeniosło się gdzieś indziej. Zachwiałem się, lecz nie upadłem. Zapłonęła we mnie jednak wściekłość.

Kto śmiał zabrać moją żonę?! Mój krzyk, odbijał się echem, lecz nikt nie ośmielił się choćby pisnąć. 

Wszystkie sługi znajdujące się w pomieszczeniu drżały z strachu, lecz nie obchodziło mnie to. Ten kto ją wykradł zapłaci wysoką cenę. Zacisnąłem dłonie w pięści, a trzech z dziesięciu strażników zaczął pochłaniać ogień potępienia.

— Jeśli nikt mi nie powie gdzie ona jest, zabiję wszystkich tu obecnych! — Wrzasnąłem, zabijając palących się żołnierzy. Kto śmiał ją zabrać?! Kto?! Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego brata.

— Hadesie, wyczuwam jej energie w krainie umarłych. — Oznajmił.

Koniec retrospekcji

Westchnąłem. Nie wiem, kto zrobił z niej jej boginię i jak to uczynił. Jednak jestem co do jednego pewien: do końca będę pamiętał chwilę, w której mogłem ją stracić. Nie chcę słyszeć o niczym co związane z tym dniem. Zgniotłem papier trzymany w dłoni. Muszę jej to wynagrodzić. To jak ją nazywałem i to ile musiała cierpieć. Przeze mnie. To moja winna, że spotkał ją taki ból. Gdybym tylko... Nie! To nie moja wina! To wina opętanych! To oni sprawili jej ból. Zamknąłem oczy. 

— Macie moje słowo śmieci, że któregoś dnia zapłacicie za jej ból z nawiązką. —  Syknąłem z pogardą. 

Pamiętałem doskonale chwilę, w której ryzykowała dla mnie życiem. Nie chcę o tym pamiętać, lecz pamiętam. 

Retrospekcja:

— Wzywam do siebie moc pieczęci Hadesa! — Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie. Nie... Nie! Ona nie mogła! Nie miała prawa! Przecież ona zginie! Nim do niej dobiegłem krąg wokół niej zaczął świecić, oślepiając wszystko wokół. Minęło dziesięć minut, a światło zniknęło. Kiedy odzyskałem wzrok, podbiegłem do leżącego na ziemi ciała swojej ukochanej. Po moich policzkach spłynęły łzy. Ona nie może zginąć. Ukląkłem przy jej cielę i ułożyłem głowę na swoich kolanach.

— K—kocham cię... — Wyszeptała, zamykając oczy. — Nie! — Krzyknąłem, biorąc ją na ręce.

Koniec retrospekcji

Pamiętam to jakby wydarzyło się wczoraj. Wstałem gwałtownie. Do mojej głowy wpadła mi pewna myśl. 

— A gdyby zabrać Persefonę, na jakiś weekend na Ziemi?— Zapytałem sam siebie, po czym wyszedłem z pokoju. Muszę wszystko przygotować! To będzie najlepszy weekend jaki Persefona przeżyła w całym swoim życiu.

CDN

Kolejny już w piątek, bądź na weekendzie! Pozdrawiam!

(Data opublikowania tego rozdziału: 28.10.16r)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top