Rozdział 12 Rządza mordu
Hakkenden Touhou Hakken Ibun OP Full
BARDZO WAŻNE INFO!
Moi kochani z względu, że 31 sierpnia wyjeżdżam nad morze dziś, jutro, bądź pojutrze pojawi się rozdział, który miał by się pojawić w piątek. No niestety, ale wracam dopiero 4 września, a w miejscu w którym będę nie ma internetu. :( Tak więc rozdział piątkowy pojawi się na weekendzie. Mam nadzieję, że pasuję wam taki układ?
Zapraszam na rozdział!
-Hades-
-Słonko, nie fochaj się.- Poprosiłem odstawiając papiery na bok. Widząc jednak jej oburzoną twarz, podszedłem do niej i ukląkłem przed nią na kolano. Złapałem w dłonie twarz mojej ukochanej i spojrzałem głęboko w oczy. Pomyślałem, że łatwiej będzie mi się z nią pogodzić jeśli przeszukam jej myśli. Widziałem jak weszła do szkoły, uśmiechnąłem się pod nosem. Nagle zobaczyłem w jej wspomnieniach mojego upierdliwego brata- Aresa. Na początku rozmawiali, ale kiedy moja królowa chciała odejść ten dupek złapał ją za dłoń, zatrzymując. Przywarł swoim ciałem do mojej Persefony i wyszeptał jej coś do ucha. Persefona widocznie się wkurzyła, bo uderzyła tego palanta w twarz i kopnęła w jaja. Ares upadł na podłogę i zaczął zwijać się z bólu. Czułem rosnącą wściekłość. Jak on mógł dobierać się do mojej kobiety?! Miałem ochotę go rozszarpać i rzucić Cerberowi na pożarcie. Chciałem by umierał. Moje oczy zaszły czerwoną mgłą. W mojej głowie cały czas kłębiły się obrazy jak ten śmieć trzymał ją w ramionach i szeptał coś do jej ucha. W obecnej chwili nie liczyło się dla mnie nic. Nic oprócz pragnienia by Ares zwijał się pod moimi stopami z bólu. Chciałem by umierał w cierpieniu.
-Zabije gnoja!- Wrzasnąłem, a moja ukochana zrobiła zdziwioną minę. Wstałem gwałtownie i zazgrzytałem zębami. W moim umyślę miałem z milion pomysłów jak zabić tego gnoja.
-Zabije go!- Warknąłem wybiegając z gabinetu. Nie zważałem, na to że nieliczni uczniowie -cały czas trwały lekcje- się na mnie patrzą. W obecnej sytuacji chciałem tylko jednego, a mówiąc dokładniej. Pragnąłem widzieć go w Tartarze. Brudnego, wychudzonego i poniżonego. Wiedziałem gdzie obecnie jest mój brat i miałem pewność, że nikt nie da rady mi przeszkodzić w zabiciu tego dupka. Biegłem przez prawie puste korytarze w kierunku sali sportowej, gdzie według planu zajęć ma być ten chuj. Mój gniew natomiast zamiast się załagodzić, zaostrzył się. Czułem jak moja moc pragnie wyjść na zewnątrz i zmieść wszystko co spotka w obrębie dwóch tysięcy kilometrów.
-Jeszcze jedno, kółeczko moje piękne!- Kiedy usłyszałem jego krzyk, przyśpieszyłem. Jego głos sprawił tylko, że jeszcze bardziej chciałem go zabić. Odciąć te brudne ręce, które miały styczność z ciałem mojej ukochanej i dać mu do zjedzenia. Po czym poodrywać mu nogi i na jego oczach wrzucić Cerberowi na pożarcie. A po koniec kiedy będzie błagać o śmierć, wrzucić go do najgłębszej z otchłani Tartaru.
-Hadesie! Uspokój się!- Za moich pleców doszedł do mnie krzyk mojej małej królewny. Zacisnąłem zęby. Nie pozwolę by ktokolwiek oprócz mnie dotykał MOJEJ przeznaczonej! Nie słuchając błagań Persefony wbiegłem na salę i nie zważając na nic rzuciłem się na stojącego w kącie Aresa. Okładałem go pięściami, a on próbował się obronić. Po chwili moje ciało zderzyło się z ścianą. W powietrzu rozbrzmiał dziewczęcy pisk.
-Zamknąć się!- Na niebie pojawiły się czarne chmury, a po chwili w ziemię uderzył piorun. Ares patrzył na mnie nie rozumiejąc niczego.
-Odbiło ci?! Tu są ludzcy uczniowie?!- Zapytał, wymachując rękoma. Zacisnąłem dłonie w pięści i nasłałem na ludzkie dziewczyny sen. Widziałem jak ich nieprzytomne ciał upadając z hukiem na ziemie, a córki bogów podchodzą do nich i sprawdzając ich stan. Mam gdzieś, że tym ludzkim pomiotom coś się stało.
-Oszalałeś?!- Pyta, biegnąc w kierunku nieprzytomnej blondynki. Nim jednak do niej dociera, ja za sprawą swojej mocy odpycham go na pobliską ścianę.
-Zginiesz.- Wraz z moim słowem w ziemie uderza piorun, a drzewo obok wejścia do budynku zaczyna płonąć.
-CO?!- Pyta, przybierając postawę do walki. Po chwili w moją stronę leci tuzin harpunów. Stwarzam wokół siebie tarcze, a kiedy pociski mojego brata spotykają się z nią zamieniając się z pył.
-Dotknąłeś mojej Persefony! Zapłacisz mi to!- Moje słowa przesiąknięte jadem, a na jego twarzy nagle pojawia się zrozumienie. Posyłam w jego stronę cień, a ten rozcina mu ramie. Uśmiecham się triumfalnie. Ares jednak nie ma zamiaru się podać i otacza siebie tarczą. Widzę jak z świeżej rany cieknie krew po czym rana znika.
-Jeśli chcesz walki, to ją otrzymasz!- Syczy, a ja uśmiecham się pod nosem.
-Na to własnie liczę.- Oznajmiam, przywołując do siebie swój miecz. Jedno draśnięcie tym ostrzem, a Ares zginie.
CDN
W kolejnym rozdziale będzie opis walki, Hadesa i Aresa. Jak myślicie co się stanie?
Podpowiedz: Nikt nie zostanie śmiertelnie ranny.
Pozdrawiam i do kolejnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top