Rozdział VIII

"Wogóle co to było?"uniosła brew "Książę?". Prychnęła przewracając oczami. "Ale nikomu nie mozemy o tym powiedzieć" mruknął do niej. "Do tego to sama doszłam ptasimóżdżku" ścisnęła książkę od angielskiego. "Nie denerwuj się tak!" oburzył się. "Jak mam nie być wściekła skoro nawet nie mam pojęcia o co chodzi?" stanęła i spojrzała smutnymi oczami w stronę Avema. "Będzie dobrze" uśmiechnął się dla otuchy. "Nancy!" usłyszeli głos obok. Stała tam panna Hawkins, cała zdyszana. "Cox zapomniałaś o wczorajszym spotkaniu Asów" rzuciła okularnica. "Żesz kuźwa zapomiałam!" krzynęła zdenerwowana Trytonka "Tony muszę iść, powiedz pani Wallerby, że musiałam iśc do dyrektorki dobrze?". Chłopak tylko skinął głową a dziewczyny już nie było. Odwrócił się i pomaszerował w stronę swojego domu. Przechodził obok Wielkiego Tarasu gdy nagle ktoś podszedł go od tyłu zakrywając usta ręką. Próbował się wydostać z uścisku lecz za moment był w klasie biologicznej. Na półkach porozstawianie były różne pomoce naukowe, słoiki z płazami, gadami a na końcu klasy stało ogromne biorko profesora Barnesa. Na nim leżały sterty książek i papierów. Skupił całą swoją uwagę na ludziach, którzy stali naprzeciwko niego. Dziewczyna o czarnych włosach i jasnobłękitnych oczach nazywała się Julie Stevens. Była najlepszą przyjaciółką Nancy. Miała na sobie biały t-shirt wkasany w jeansowe spodenki. Obok niej stał Josh Black razem ze swoim chłopakiem Maxem di Angelo. Oboje mieli spodenki w jasnych odcieniach i czerwone topy. Za nimi stali jeszcze 3 Trytoni ale nie znał ich imion. "Co chcesz od naszej Nancy?!" spytała ze złością Trytonka. "Ja..." nie dokończył. "Jeśli coś jej zrobisz pożegnasz się ze swoimi ząbkami" warnął Ganduin i zacisnął pięści. "Nic jej nie chce zrobić!" oburzył się Avem "To że wszyscy z mojego domu was nie trawią nie musi oznaczać że ja też!". "Ale może" odgryzł chłopak w ciemnych, krótko ostrzyrzonych włosach. "Właśnie Frank" zgodził się ten grubszy. "Nie jestem taki jak oni!" Tony krzyknął i uderzył pięścią o ławkę "Gdybym chciał jej coś zrobić już dawno by siedziała w pokoju i cięła się, jeśli by się nie powiesiła". "Dobrze wiemy jaki jesteś" powiedział Josh "Ale Nancy nie zna twojej tajemnicy, a my możemy w każdej chwili ją wyjawić". Evans stał z przerażoną miną. Dobrze wiedział o co im chodzi. "Masz się od niej odczepić" podszedł do niego chłopak w czekoladowych włosach i brązowych oczach, wyciągając sztylet z kieszeni chinosów. "Michael uspokój się" Max złapał go za ramię "To już zbyt wiele". "Nielegalna broń tak?" Avem uśmiechnął się chytrze. "Och Mike! Spaprałeś!" jęknął zażenowany Josh. "Teraz ja mam szantaż" ciągnął dalej blondyn "Pójdźmy na kompromis. Jeżeli z mojej winy coś stanie się Nan to możecie jej powiedzieć o sekrecie". Chłopak wyjął z kieszeni paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Podpalił jednego i wciągnął do płuc używkę. Wypuścił dym aż dotarł do rozmówców. Niekontrolowanie wciągając dym do ust poczuli smak jagód. "Ale jeśli przeszkodzicie mi w naszej znajomości, zabaweczki trafią do dyrektorki a wy" wskazał na nich palcem "na bruk". Jego ametystowe oczy świeciły jaśniej. "A teraz przepraszam ale musze udac sie po książkę od angielskiego" przecisnął sie przez nich i poszedł do domu.

◆◆◆

Wpadła do klasy i szybko usiadła obok Avema. "Przepraszam za spóźnienie" wymamrotała i rozpakowała się. "Cześć" usłyszała blondyna. "Hej" przywitała się. "Co gadała?" spytał zaciekawiony. "Że wraz z innymi Asami mam przygotować dyskotekę halloweenową" wyjaśniła "Usprawiedliwiłeś mnie?". Chłopak tylko kiwnął głową.
Angielski minął szybko i spokojnie, bez wybuchów i kąśliwych uwag ze strony nauczycielki.
Gdy oboje wracali po wszystkich lekcjach do domów Tony zaproponował spacer po miasteczku. Dziewczyna od razu sie zgodziła więc poszli na ciastko. Po zjedzonym posiłku udali się w stronę Zielonych Klifów. Usiedli na skraju podłoża. Machali nogami nad 400 metrową przepaścią. Nie przejmowali się tym zbytnio. Rozmawiali na różne tematy. "Więc podobała ci się Błękitna Rafa?" uśmiechnęła się. "Zawsze mi się podobała" powiedzial a dziewczyna uniosła brew "Oglądałem ją już parę razy ale z innej perspektywy". "Chciałabym zobaczyć" poprosiła a chłopak od razu poleciał wraz z nią nad kolorowy pas na morzu.

◇◇◇

Leżał w łóżku czytając opasły tom pewnej sagi. Obok niego leżała piękna Trylotka. Uśmiechnął się gdy na nią spojrzał i wrócił do lektury, jednak szybko się znudził i rozmyślał o wczorajszym i dzisiejszym dniu. Bardzo dobrze, że jego ojciec wybrał Cora. Znali się długo i byli dla siebie jak bracia lecz dla reguł czerwonooki publicznie zwracał się do niego per pan bądź książe. A ona? Była swietna w walce i geokinezę miała opanowaną do perfekcji. Swoje wężowe zmysły idealnie wykorzystywała. A do tego była tak piękna. Tak bardzo ją kochał. Była jego małych światem który mógł trzymać w rękach. Wiedział że jego ojciec szykuje wojnę. Wiedział że pewnie będzie przeciwny jego związkowi i Mirabel. Jednak chciał walczyć o ich przyszłość.

Musisz być silny Gabrielu.

♚♔♚♔♚♔♚♔♚

Siemka! Co słychać? Muszę uczyć się biologii więc na szybciocha dokończyłam rozdział. Powiem tak: wedlug mnie ogółem do dupy. No ale cóż... Lecę paa!

Kocham was!♥♥♥

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top