Rozdział 4 Początek

Disney Frozen 2 Elsa and Guardian Jack Frost - Find a Way (Jelsa) Fanfiction (Kocham tą parę)

-Colin- 

Kładę się na łóżku ciężko wzdychając. Jestem na ziemi jeden dzień i mogę oświadczyć nawet całemu światu, że Michał i Gabriel to straszne sztywniaki. Ja rozumiem, że oni są aniołami no ale bez przesady. Nie wiem jak mój ojciec z nimi wytrzymuje. A no tak... Zapomniałem. On też jest taki sztywny. Cały czas gadają tylko o jakimś durnym regulaminie. A jakby się im tak wyślizgnąć?  Podchodzę z nadzieją do okna i otwieram je. Nasze mieszkanie znajduję się na drugim piętrze, a po lewej stronie okna rośnie bluszcz. Bingo! Zejdę nim na dół. Mam tylko nadzieję, że nie spadnę. Wzdycham. Zaczynam myśleć jak człowiek! Przecież nic mi by się nie stało gdybym spadł! 

-Colin! Wszystko w porządku?- Do moich uszu dochodzi krzyk jednego z moich opiekunów. Cholera! W pośpiechu zamykam okno i siadam na łóżku, po drodze łapiąc jakąś książkę. Nie mam czasu nawet spojrzeć na jej tytuł, bo do pomieszczenia wchodzi Michał. Michał w odróżnieniu od Gabriela potrafi się bawić. Nie z przesadą, ale jednak potrafi.

-Co tam młody?- Pyta, opierając się o ścianę. Spoglądam na niego zdziwiony. Po co te pytania?

-A nic... Tak sobie czytam...- Oznajmiam, wracając wzrokiem  do powieści. Próbuję udać, że coś czytam tyle, że litery są do góry nogami.

-Czytasz książkę do góry nogami?- Unosi swoją brew i krzyżuję ręce na piersi. Wzdycham.

-Marny z ciebie kłamca Colinie. A zresztą jako syn najwyższego nie powinieneś kłamać.- Michał beszta mnie, a ja przekręcam oczami.

-Ojciec też kłamie...- Burczę, opadając na materac. Mój towarzysz wybucha śmiechem. 

-Nie!- Krzyczy rozbawiony.- Posłuchaj. Dla niego opieka nad tobą oznacza pełną kontrole. Colinie, nigdy kiedy z nim rozmawiasz nie patrz na oczywiste znaczenia jego słów. Dla mnie opieka nad tobą oznacza, pilnowanie byś nie wpadł w żadne kłopoty, a dla Gabriela oznacza to wyuczenie ciebie różnych zasad.- Wyjaśnił, a ja popatrzyłem na niego uśmiechniętą twarz.

-Chcesz mi powiedzieć, że dla każdego to słowo oznacza co innego?- Pytam, a on kiwa głową. To by wyjaśniało, dlaczego nikt nigdy nie powiedział, że kłamie. Używał słów jak broni dzięki, której zwyciężał. 

-Kiedy znajdziesz swoją partnerkę, obejmiesz tron. Musisz wiedzieć, że do utrzymania władzy nie wystarczy tylko siła.- Pokręcił przecząco głową.- By utrzymać tron potrzeba wiedzy i umiejętności. Nasz pan potrafi zwykłymi słowami sprawić by Upadli przyznali się do winny. Wiedz, że Lucyfer tego nie potrafi.- Oświadczył, a ja nie poczułem niczego. W jego oczach widziałem dumę, lecz ja nic nie czułem. Kiwnąłem tylko głową, dziękując za mądre słowa i spojrzałem na okno. Michał patrzył na mnie nad czymś rozmyślając, gdy nagle w jego telefonie uaktywnił się alarm. Patrzyłem na niego zaprzeczając. Nie! Niech on mi nie mówi, że ten blondasek ustanowił dla mnie godzinę, o której mam chodzić spać!

-Przykro, mi ale mój braciszek wymyślił, że o tej godzinie masz iść do wyrka!- Prychnąłem. Ale chwila... Iść do wyrka, oznacza, że mam się położyć, a nie w nim spać. Jak tylko Michał opuści mój pokój ja położę się  na łóżku, po czym otworzę okno i opuszczę pokój. Uradowany z swojego pomysłu posłałem mężczyźnie uśmiech i wskoczyłem pod kołdrę. Michał stanął przy drzwiach i spojrzał na mnie podejrzliwie. 

-Coś za lekko to przyjąłeś...- Mruknął wychodząc. Przez chwilę nasłuchiwałem jak schodzi po schodach na dół. Po upływie kilku minut wyskoczyłem z łóżka i ubrałem na koszulkę czarną skórzaną kurtkę. Na nogi założyłem adidasy i otworzyłem okno. Przede mną rozprzestrzeniał się cudowny widok. 

-Wow...- Wyszeptałem z zachwytem. Polska to cudowny kraj. Budynki miasta były oświetlone kolorowymi światełkami, a z niektórych miejsc można było usłyszeć muzykę. Nie myśląc dłużej wyskoczyłem z okna. Kiedy moje stopy dotknęły ziemi, zamknąłem okno swoją mocą i zacząłem nasłuchiwać. Kiedy po kilku minutach nie usłyszałem żadnego niepokojącego dźwięku, ruszyłem biegiem przed siebie. Mam zamiar odwiedzić dziś jakiś klub. To że jestem synem najwyższego nie znaczy, że muszę żyć jak sztywniak. Przecież nic nie może się jeśli odrobinkę potańczę czy napiję się. Fakt. Jutro idę na pierwszy dzień studiów, ale dzięki genom nie będzie nawet ślady po tym, że coś piłem. Z wielkim uśmiechem ruszyłem na podbój miasta.

***

Po kilku minutach drogi doszedłem do obskurnego budynku, z którego bardzo głośno leciała muzyka. Na tabliczce widniał napis "Blu Cafe". Wzruszyłem ramionami. Może warto spróbować? Miałem już wejść gdy nagle usłyszałem kobiecy krzyk.

-Pomocy! Błagam!- Moje nogi odruchowo zaczęły biec w kierunku zaułka. 

-Zamknij się!- Wrzasnął jakiś męski głos. Kiedy wbiegłem w ciemność, moim oczom ukazał się straszy mężczyzna i przyszpilana przez niego młoda kobieta. Dziewczyna krzyczała, a ja nie myśląc dłużej odepchnąłem od niej mężczyznę. 

-Co ty robisz?!- Syczy, a ja zasłaniam własnym ciałem płaczącą dziewczynę.

-Idź stąd!- Rozkazuję, a ziemia zaczyna się trząść. Staruszek patrzy na mnie z pogardą, a dziewczyna najwyraźniej zemdlała, bo słyszałem jak coś upadło na podłoże. Mimo to nie odwracam się do tyłu. Doskonale słyszę myśli tego starca. 

~Niech się odwróci! Mam w kieszeni nóż. Jak się tylko obróci wbije mu go w plecy i zabiorę tą sukę z sobą!- Śmieję się w duchu z jego głupiego planu. Nawet gdyby mnie ugodził tym swoim nożykiem w serce, nic mi by się nie stało. Jestem synem władcy Nieba, ale ten śmieć tego nie wie. Nagle jego oczy zaczynają błyszczeć czerwienią, a zęby zaczynają się wydłużać. Patrze na to zdziwiony. Czy to wampir?! Nie to niemożliwe. Wampiry wyginęły wiele wieków temu. Niespodziewanie ciało mężczyzny zaczyna się rozpadać, jak zamek z piasku. Nagle jego postać rozpływa się w powietrzu, a ja patrzę w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał ten stwór. To przecież nie możliwe! Mimo swoich absurdalnych podejrzeń obracam się w kierunku dziewczyny. Zamieram, nie widząc tam nikogo. O co tu do cholery jasnej chodzi?! Nie myśląc ani dłużej przenoszę się do swojego pokoju i opadam na łóżko. To jednak był zły pomysł... Z tą myślą zasnąłem. 

CDN

Co też się tu dzieję? Jak myślicie kim był ten facet? Albo lepsze pytanie. Kto go wysłał? Kolejny w czwartek moje małe diablotka! 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top